„Śniadanie
dostarczone”
Blondynka ledwie uniosła
powieki, a już zakryła błękitnozielone oczy dłońmi. Słońce,
które wpadło nieproszone i rozpanoszyło się na dobre po jej
czterech kątach, ją bolało. Wydawało jej się, że te promienie
wpadają przez źrenice, białka i tęczówki, a potem kłują gdzieś
w sam środek wnętrza głowy i to wielokrotnie. W końcu jednak się
przemogła, gdyż poczuła się do tego zmuszona natarczywym
dzwonieniem domofonu. Zwlekła się z łóżka i wciąż ubrana w
tunikę oraz stringi, wyszła przed dom. Nie chciała wpuszczać
kogoś kogo nie znała, a mężczyzna z głosu wydawał jej się być
zupełnie obcy. Miała rację. Facet, który stał za furtką był
jedynie kurierem. Dostarczył jej tekturową podstawkę, na której
dumie stały dwa kubki kawy. Jedna z nich była z mlekiem, a druga
czarna. W wolnym wgłębieniu znajdował się cukier i to zarówno
biały, jak i brązowy.
– Co to jest? – zapytała.
– Pani zamówienie.
– Niczego nie zamawiałam –
niemal się oburzyła.
– Jest opłacone. Pan co
zamawiał, mówił, że tu jest wiadomość. – Mężczyzna w
brązowej czapeczce z daszkiem, na której widniało logo jakieś
firmy, której Paulina nawet nie znała, wyciągnął w jej stronę
dłoń, trzymając w niej papierowe opakowanie.
– W takim razie, dziękuję. –
Uśmiechnęła się, będąc średnio zadowoloną z tego, że ktoś
widział ją taką niewyspaną, zmarnowaną, na dodatek z rozmazanym
makijażem.
W kuchni położyła wszystko na
stole i zaczęła od picia kawy, nawet nie zastanawiając się nad
tym, że ta może być czymś doprawiona. Osłodziła ją tak jak
zwykle nieprzyzwoicie dużą ilością cukru, mieszając przy tym
obydwa jego rodzaje i zajęła się otwieraniem papierowej tytki.
Uderzył w nią zapach, charakterystyczny i na tyle nieustępliwy, że
przed jej oczami przeleciały wszystkie sytuacje, w których miała
możliwość znajdować się w pobliżu piekarni, w chwili gdy
wypiekany był chleb. Jednak to co znajdowało się wewnątrz, nie
przypominało chleba.
– Rogaliki – szepnęła, a
kąciki ust samoistnie powędrowały ku górze. – Croissanty
– poprawiła szybko, smakując jednego. Był świeżutki, miękki i
tak przyjemnie maślany, że aż zdawał rozpływać się w jej
ustach.
– Co masz? – zapytał
Bartuś, który na bosaka wbiegł do kuchni i szybko wskoczył na
narożnik.
– Takie rogale. Chcesz? –
Wyciągnęła kolejny i podała chłopcu wprost do dłoni.
– A dobre są? – dopytywał.
– Najlepsze jakie jadłam. –
Ugryzła, przysiadła i rozmarzała się dalej.
W wyobraźni nie znajdowała się
w starej, wymagającej odmalowania kuchni, a w kawiarni pełnej
kwiatów i koszy ze świeżymi owocami oraz warzywami, gdzie stoły
przyozdobione były staromodnymi obrusami w czerwono-białą lub
niebiesko-białą kratę.
– Faktycznie, pychoszka –
poparł Tosiek, oczywiście nie trudząc się tym, by najpierw
przemielić i przełknąć nim się odezwie. – Babcia je kupiła? –
dopytywał, sięgając po kolejnego.
– Nie – odpowiedziała
Paulina i wtedy przypomniała sobie o liściku. Wydobyła z wnętrza
tytki małą, białą kopertę, a z niej wyjęła kartkę formatu A5
zwiniętą na cztery.
„Nie byłem pewny jaką kawę
pijasz, ani czy w ogóle jadasz śniadania, ale chciałem jakoś Ci
podziękować za ten mile spędzony wspólnie czas, choć żadne z
Nas tego nie planowało.
Pozdrawiam.
Tomasz Bordych, rocznik 1988
;-)”
Paulina roześmiała się w
głos, gdy przeczytała podpis, który nawiązywał do poprzedniego
dnia i zachęty Tomka, by ona i Agata nie obawiały się go i
przystały na jego propozycję podwózki.
Po chwili w kuchni pojawiła się
matka dziewczyny i także była zdziwiona, niemal tak samo jak
Bartek, gdy ujrzała Paulę w sobotę tak wcześnie na nogach.
– Chcesz kawy z mlekiem? –
zapytała i nie czekając na odpowiedź, wyciągnęła w stronę
rodzicielki dłoń z tekturowym kubkiem.
Iwona zmierzyła córkę od stóp
do głów, a potem zapytała:
– Byłaś na stacji benzynowej
w takim stroju?
– Nie, ja nigdzie nie byłam.
To wszystko samo tak do mnie przyszło – odpowiedziała niezwykle
zadowolona. – Weź rogalika, jest ich dużo, sama tyle nie zjem.
– Zamówiłaś jedzenie do
domu? – dopytywała dalej, ale jej wzrok niemal samoistnie zjechał
na kartkę, która leżała na stole i była ułożona akurat w taki
sposób, że nie miała trudności, by rozczytać wiadomość. –
Czyli rozumiem, że noc ze śniadaniem? – rzuciła nieuprzejmie,
ale croissantem się poczęstowała.
– Nie jestem dziwką. Wróciłam
do domu.
– O której?
– Jestem dorosła, nie muszę
ci się spowiadać.
– A kim jest Tomek? –
ciągnęła temat dalej, mając nadzieję, że jakoś uda jej się
sprowokować córkę, jeśli nie do wyznań, to chociażby do
awantury. Wierzyła, że krzykiem Paulina jej wszystko zdradzi, także
swoje emocje.
Paulina jednak okazała się
sprytniejsza, uśmiechnęła się chytrze, zabrała kartkę, złożyła
ją ponownie na cztery i wcisnęła do koperty. Wzięła jeszcze
jednego rogalika w dłoń i rzuciła jakby od niechcenia:
– Chodź, Bartuś, bo tutaj to
się nie ma poszanowania dla cudzej prywatności za grosz, nawet
korespondencję nieswoją się czyta.
– Przecież nie czytałam,
tylko jak leżało, to zerknęłam!
– To trzeba było zamknąć
oczy – przemówiła z wrednym wyrazem twarzy, ale po chwili
delikatnie się uśmiechnęła.
– To powiesz kim jest Tomek
czy nie?
– Może kiedyś, a teraz
przepraszam, ale ja idę dalej spać. – Zamknęła za sobą drzwi
prowadzące do pokoju, który dzieliła z siostrą i Bartoszem.
Chłopiec wzruszył teatralnie
ramionkami, a potem zachęcił babcię do tego, by skosztowała
jeszcze jednego rogalika.
– Pychoszka są – mówił
wesoło, ale nagle posmutniał, gdy Iwona przyłożyła kubek do ust.
– A dlaczemu ja nie dostałem choćby czekoladki na gorąco?
– Zrobię ci kakao. – Była
gotowa już wyciągać rondelek, by zagotować dla swojego kochanego,
jedynego wnusia mleka i to nawet na dwa kubki, ale on szybko jej w
tym przeszkodził.
– Nie chcem! Chcem tylko
wiedzieć czemu ja nie dostałem?
– Nie wiem, jak poznamy tego
Tomka, to się go zapytamy, dobra?
– Echeś. By już o mnie
pamiętał i mnie nigdy nie pomijał – wymądrzał się dalej
czterolatek. – A Norber dziś przyjdzie?
– Nie wiem – odpowiedziała
zgodnie z prawdą, nawet nie trudząc się tym, by poprawić chłopca,
któremu czasami zdarzało się przekręcać wyrazy i zjadać
niektóre literki. Sądziła, że gdy będzie go nieustannie
poprawiała, to będzie mu przykro, a jej zdaniem, on był jeszcze
całkiem malutki, a tym samym miał sporo czasu, by się wielu rzeczy
nauczyć.
Jutro są Walentynki, dlatego postanowiłem przyspieszyć publikację trzech rozdziałów, które wpasowują się w tematykę tego święta.
Mam nadzieję, że taki prezent ode mnie przypadnie Wam do gustu.
Czego i kiedy możecie się spodziewać? Dziś wieczorem, jutro rano i jutro wieczorem będą pojawiały się nowe rozdziały.
Później wszystko będzie szło bez zmian, czyli aktualizacja w każdy poniedziałek.
Pozdrawiam i życzę Wam byście spędzili ten dzień z kimś kogo kochacie.
Coś mi mówi, że to siostra Pauliny jest mamą Bartka, a zatem gdzie ona się podziewa? ;o Tia, niby fabuła obejmuje jak na razie dwa dni, ale fakt wspomnienia o niej dopiero teraz i to tak mimochodem sprawia, że musiałam o to zapytać.
OdpowiedzUsuńA jednak, Norber poszedł w odstawkę. Zajadała się rogalami od obcego faceta ani razu nie wspomniawszy tego, z którym miała długi już staż. ;D
Również życzę milusich, niekoniecznie różowopluszastych, walentynek. :D
"Norber" bo Bartuś wypowiada jeszcze niektóre wyrazy niepoprawnie.
UsuńFaktycznie nie wspomniała byłego, z którym miała niezły staż, a to tylko znaczy, że nie odczuła udręki po tym rozstaniu, tak więc związek ten był raczej zabawą, takim "byleby być", a nie czymś poważny, po czym warto płakać.
Różowiaste na pewno nie będą.
Pozdrawiam.
Wiem, specjalnie tak napisałam - błędy językowe dzieci potrafią być urocze. :3
UsuńFakt, ale jednak 4 lata robią swoje. Człowiek się przyzwyczaja, a tu nagle ta druga osoba znika z życia. I teraz zastanawiam się, co u Norberta. Czy zdążył się pocieszyć? Albo czy jednak spróbuje choć zadzwonić do Pauliny?
Tak, zgodzę się, że do pewnego wieku bywa to urocze i rozczulające, ale po pewnym czasie to już tylko logopeda :)
UsuńNorbert nie zniknie tak całkiem z życia Pauliny, ale też nie będzie jakimś kluczowym bohaterem co będzie chciał odzyskać swoją miłość. Bo jaka to miłość? Za wiele ich dzieliło, za mało łączyło, inne priorytety, inne wymagania względem siebie, oczekiwania, plany...
Postaram się do Ciebie wpaść jeszcze w tym tygodniu, by zobaczyć co Ty tworzysz :)
Hah, niestety. xD
UsuńCóż, w taki razie zmarnowali sobie 4 lata życia. To smutne i częste zjawisko. Choćby przez przyzwyczajenie i strach przed podjęciem ryzyka do powiedzenia "dość" i ponownego radzenia sobie samemu/szukania kogoś lepszego. Hm, w przypadku Pauliny lepiej późno niż wcale.
Miło, ale nie wiem, czy spodobałaby Ci się tematyka moich prac. xD
Dokładnie tak, zmarnowali sobie nawzajem cztery lata życia.
UsuńDopóki nie sprawdzę tej tematyki, to nie będę wiedział czy mi się podoba, czy też nie, dlatego wkrótce zajrzę i napiszę Ci co myślę.
Cóż, w takim razie polecam Ci raczej blog, który dopiero zaczęłam (las-smoka), gdzie jeszcze nie chyba narobić amatorskich błędów i który powinien mieć trochę wyższy poziom od pozostałych... Xd
UsuńDobrze, w takim razie zajrzę na ten, który mi polecasz :)
UsuńStrasznie lubię takie proste historie miłosno-obyczajowe, ale pewne u Ciebie nie obędzie się bez wątku z przeszłości, chociażby wątek matki Bartusia. Coraz bardziej obstawiam, że jego mamą jest siostra Pauliny, Natalia, tylko... gdzie ona teraz jest? Bardzo podoba mi się relacja między dzieckiem, a główną bohaterką.
OdpowiedzUsuńRozdział skojarzył mi się... był kiedyś taki serial - Magda M. I ona tam też dostawała co rano rogaliki od faceta :-).
Ja też lubię takie opowieści, pod warunkiem, że jest w nich coś jeszcze, że coś się pod nimi kryje. Moim zdaniem do stworzenia fabuły trzeba czegoś więcej niż uśmiechów, rozmarzonych spojrzeń i chodzenia z sobą do łóżka. Dlatego nie jestem fanem filmów i książek typu "50 twarzy..." gdzie nie dzieje się tak właściwie nic.
UsuńNaprawdę, w Magdzie M. był pan Rogal? Nawet nie pamiętam, a kilka odcinków widziałem. To leciało chyba z jakieś dziesięć lat temu, nie?
Czy w rzeczywistosci takie rzeczy moga sie wydarzyc, aby ktos kogo czlowiek ledwo poznal, wysylal cokolwiek dla kobiety? O.o mi w to ciezko uwierzyc. To sie wydaje takie nierealne dla mnie, ale moze nie znam tak zycia. Bo jeszcze rozumiem jakby troche tam dluzej sie znali, ale nie pare godzin...
OdpowiedzUsuńOczywiście, że mogą. Kiedyś były na porządku dziennym. Pamiętam jak mi dziadek opowiadań, że gdy jakaś dziewczyna spodobała mu się na balandze, to potem kupował jej chustki i szaliki i wiązał przy płocie z karteczkami. Teraz kobiety są łatwiejsze, więc mało który facet sądzi, że takie zaloty i sposób na podryw są konieczne. Jednak nadal zdarzają się wyjątki.
UsuńKiedyś to by mnie to nie zdziwiło. Kiedyś to facet mógł tak zabiegać o względy kobiety, ale w tych czasach... to po prostu byłby szok. A przynajmniej dla mnie.
UsuńAle szok pozytywny, prawda? Tomasz chce zrobić dobre wrażenie, więc nie ma w tym niczego dziwnego, że właśnie w taki sposób szokuje.
UsuńBardzo miłą niespodziankę zrobił Tomek :) Mnie również spodobałaby się, choć kawy nie pijam :P
OdpowiedzUsuńCały czas zastanawiam się nad Bartusiem. Myślę, że malec jest siostrzeńcem Pauliny, mam rację? :)
Literówka do poprawki:
a potem zachęcił babcie do tego
babcię
amandiolabadeo.blogspot.com
Paulina za to kawę pochłania nałogowo i to w bardzo niezdrowych ilościach, na dodatek z dużą ilością cukru.
UsuńNie mogę ci napisać czy masz rację. Za niedługo sama się przekonasz.
Rozdział trzeci już poprawiłem, to teraz te literówki z czwartego ogarnę i idę spać :)
Kilka słów ode mnie (albo więcej niż kilka)
OdpowiedzUsuńRozdział był bardzo krótki, więc nie będzie jakoś długo, ale ogółem podobało mi się. Szczególnie przemawia do mnie relacja Pauliny i Bartka, która jest taka typowo rodzinna, luźna, bez jakiś napięć czy "nie będę siedzieć z gówniarzem".
Zacytuję tylko coś, co zwróciło moją uwagę
"Paulina roześmiała się w głos, gdy przeczytała podpis, który nawiązywał do poprzedniego dnia i zachęty Tomka, by ona i Agata nie obawiały się go i przystały na jego propozycję podwózki."
Moim zdaniem nie ma potrzeby tego tak dokładnie opisywać, bo każdy rozgarnięty czytelnik pamięta tę sytuację, no a tutaj to trochę jest tak napisane "jak krowie na rowie". Wystarczy, że nawiązywał do poprzedniego dnia i koniec. Zwłaszcza, że powtarzasz sytuację z poprzedniego rozdziału a nie kilku miesięcy.
Co do samego śniadania, to dobre zagranie. Mnie też by kupił rogalikami, chociaż też bym nie powiedziała, że to teraz zdarza się rzadko, bo kobiety są łatwe. Myślę, że dziewczyny po prostu chcą tworzyć już bardziej związki partnerskie, gdzie nie muszą potem spłacać jakiś emocjonalnych długów za bukiety kwiatów, kolacje czy przysłane śniadania. To nie jest oczywiście do końca dobre, bo jeśli z góry się zakłada pełną niezależność w związku, to po co związek? Ale wszystko trzeba chyba robić z głową po prostu, nawet przyjmować te śniadanka i kawy. Zobaczymy, jak to będzie w przypadku Pauliny.
Pozdrawiam ; )
Bo tutaj rozdziały to w ogóle są króciutkie, takie jednowątkowe.
UsuńTeż mi się podobała relacja Pauliny i Bartka. W "Miejskich opowieściach" podobną relację będzie miała opiekunka z dzieckiem.
Tylko nie każdy czytelnik czyta rozdziały pod rząd. Niektórzy przerywają i wracają do czytania nawet po kilku miesiącach. Poza tym specjalnie chciałem to zaznaczyć, więc nie uważam, że tym zaniżam poziom czytelników. W opowiadaniu jest inna zagadka i nad czym innym mogą się głowić. Oczywistości wolę napisać.
Tylko nie każdy facet co obdarowuje czymś kobietę oczekuje spłacania długu. Oczywiście są tacy, są tacy co pomogą, potem wypomną. Jednak jeśli z góry na każdego by się patrzyło tym pryzmatem, to... każdy na starcie byłby skreślony.
Też zauważyłem, że ostatnio ludzie nastawieni są na partnerstwo, a w nim na niezależność, przez co takie związki dosyć szybko się rozpadają. Zanikają też wartości rodzinne. Ja myślę, że najważniejsze to się z góry dogadać, by potem nie było zgrzytów. Podobnie jak nie ma czegoś takiego jak kompromis, zawsze to jedna strona bardziej ulega. Najważniejsze jednak, by to nie było tak, że zawsze ulega ta sama osoba.
Tomek mnie zaskoczył tym śniadaniem. :D
OdpowiedzUsuńPamiętam, jak mój narzeczony kiedyś kompletnie niezapowiedziany przyjechał do mnie z Malborka z rogalikami i kwiatami. Uśmiech z ust nie schodził mi przez resztę dnia i nie dziwię się Paulinie, że też taka zadowolona. :D
I wychodzi nagle na to, że kobiecie naprawdę niewiele potrzeba do szczęścia, że liczy się tak naprawdę pomysł i kreatywność, a nie tak jak uważa większość - stan portfela.
UsuńMnie też kiedyś kurier obudził, bo zawzięcie do dziewiątej spałam w wakacje. Tyle, że miał dla mnie paczkę, ale spodziewałam się go raczej za furtką niż za drzwiami. Moja trzęsąca się ręka z rana, nabazgrała podpis na czytniku. A ja w myślach podziękowała za miły widok ładnego pana z rana :D, tylko może gdybym była ciut przytomniejsza z rana.
OdpowiedzUsuńTo całkiem miłe, kiedy ktoś budzi Cię ze śniadaniem. Kiedyś dostałam śniadanie od kumpla, kiedy bardzo źle się czułam, a on nie uważa aby to było "coś" wielkiego. Właśnie takie miłe gesty się docenia. A dobrze wie, jak ja kocham jedzenie i to jeszcze w takiej sytuacji.
Nie lubię jak ktoś krzyczy, więc jestem za Pauliną. Kobieta takim wrzaskiem nie osiągnie wiele. A przynajmniej nie tyle ile jej się wydaje. Poza tym zero szacunku, jeszcze listy czytać.
No to ja już oczyma wyobraźni widzę, jak mały się upomina o tą czekoladę. Oj, Pan Tomek już przegrał na wstępie, że nie wypytał o całą rodzinę, z którą mieszka ;P. Chociaż może Bartek nie będzie taki mściwy i da się przekupić.
Tu też Paulina uważa to za coś wielkiego, bo nigdy wcześniej coś takiego jej się nie przytrafiło. Jednak dla Tomka to normalne, by sprawiać komuś przyjemność i nie ma to tylko na celu, by Paulinę zdobyć. On po jej zdobyciu aż tak się nie zmieni. Nadal będzie robił jej niespodzianki.
UsuńZanim pan Tomek Bartka pozna, to miną miesiące xD
Pozdrawiam i dziękuję za komentarz.
Doszłam do momentu, na który czekałam. Do potwierdzenia mojej teorii, że Tomek będzie przeciwieństwem Norberta, co tłumaczy czemu Paulina tak łatwo wpada w jego sidła, choć póki co trzyma się raczej na dystans. Facet faktycznie od samego początku okazuje jej zainteresowanie i zaangażowanie, ma też duszę romantyka, skoro po jednej nawet nie randce przysyła jej śniadanie i kawę. Myślę, że niejednej by tym zaimponował, nawet mnie by takim gestem zaimponował.
OdpowiedzUsuńOkazanie zainteresowanie to najprostsze czym można kobiecie zaimponować. Najprostsze na początku, później trudno to utrzymać.
Usuń