„Typ
romantyka”
Zanim Tomek opuścił kuchnie,
gdzie na stole pozostawił obydwie piramidy i udał się do korytarza
z zamiarem wyjścia na klatkę schodową, to dziewczyna jeszcze
zdecydowała się na podanie mu swojego numeru telefonu, by mogli się
umówić na jutrzejszy obiad.
– Byś już nie musiał
koczować pod moimi oknami – powiedziała złośliwie, z uśmiechem
tak cudnym, że zamiast się zezłościć, to zdecydował się na
odwzajemnienie.
Szybko, tak by nie zdążyła
się uchylić, zbliżył usta do jej policzka. Musnął, pożegnał
się i wyszedł, nim zdążyła jakoś zaoponować lub się
zezłościć.
Paulina powróciła do łóżka
i dotarło do niej, że w pewnym sensie imponuje jej zachowanie
Tomasza. Doszła do wniosku, że chłopak o nią zabiega, że się
stara. Norbert prawie nigdy jej nie zaskakiwał, a jeśli już to
negatywnie. Z czasem jednak nawykła do tych zawodów tak bardzo, że
się zaczęła ich spodziewać, a więc przestały być czymś
nieprzewidywalnym.
Zasnęła późno, decydując
się jeszcze na mocną, przesłodzoną kawę i dokończenie rozmowy z
koleżanką. Z tą tylko różnicą, że tym razem rozmowa nie
toczyła się na modnym komunikatorze, a poprzez SMS-y.
Następnego ranka zerwała się
przed dziesiątą, w pośpiechu zjadła jogurt, jednocześnie biorąc
prysznic, co jej rodzicielce nie mieściło się w głowie.
– Jak możesz chodzić do
łazienki z jedzeniem!? – krzyczała za nią, ale odpowiedzi innej
niż „normalnie” nie uzyskała.
Paula taka już była, wolała
dłużej pospać, a potem robić wszystko szybko i jednocześnie, by
nie marnować czasu. Dzięki takim przyzwyczajeniom nauczyła się
jeść obiad i malować jednocześnie, kąpać podczas śniadania i
prostować włosy jednocześnie rozmawiając przez telefon. Pomimo
tego jednak zwykle się spóźniała. Często odnosiła wrażenie, że
te drobne niepunktualności nie wynikały z jej winy, bo przecież
ona bardzo chciała zdążyć, starała się, tylko nagle jakby
wszystko sprzysięgało się przeciwko niej.
Tego dnia nie mogło być
inaczej. Już na samym początku źle umalowała oko i była zmuszona
je zmyć, a następnie umalować jeszcze raz. Problemem jednak
okazała się być maskara, która wypadła jej z rąk i wtoczyła
pod komodę. Na koniec, gdy tę komodę starała się odsunąć, by
odszukać swoją szczoteczkę do rzęs, to róg tego okropnego mebla
rozdarł jej ulubioną, granatową tunikę, wyglądającą tak, jakby
była zrobiona z samej koronki.
– Osz ty! – warknęła pod
nosem i postanowiła się przebrać.
Zdejmując z siebie ubranie
udało jej się rozmazać i zniszczyć wcześniej umalowane
paznokcie. To wszystko sprawiło, że zdenerwowała się znacznie
mocniej, zaczęła się bardziej spieszyć, a przez to jeszcze mniej
jej się udawało i wszystko, dosłownie wszystko, leciało jej z
rąk.
Bartuś patrzył na Paulinę z
zafrasowaną minką czteroletniego dziecka, które starało się
poważnie podejść do problemu.
– Jak się człowiek
spieszy, to się diabeł cieszy – powiedział przemądrzale, a
potem powrócił do zabawy kartonami, które naznosił poprzedniego
dnia, gdy wraz babcią wracał ze sklepu. Postanowił, że coś z
nich wybuduje.
Paulinę cieszyły jego zapędy
architektoniczne, polegające na wykonywaniu różnych rzeczy z
tektury. Uznała, że nie dość, że dzieciak ma wyobraźnię, to
jeszcze w dodatku jest tanio i nie ma potrzeby kupowania mu drogich
zabawek. Zresztą Bartek ich nie wymagał. Od najmłodszych lat
rozumiał, że nie może mieć wszystkiego co mają niektóre dzieci,
i że są na świecie dzieci, które mają znacznie mniej od niego.
Świat taki był, nierówny, jak mawiała Paula.
Dwudziestodwulatka w końcu dała
radę się wyszykować i dotrzeć na miejsce z półgodzinnym
poślizgiem. Dziwnie się czuła, gdy przestępowała próg
restauracji, w której nie była wcześniej nigdy w życiu, choć
mieszkała w tym mieście od urodzenia. Ze znajomymi i z Norbertem,
chodziła raczej do pizzerii i barów z fast-foodami, a nie do
miejsc, gdzie obrusy były białe, a na środku stołów znajdowały
się wazony ze świeżymi kwiatami.
– Przepraszam za ten drobny
niedoczas – oznajmiła, gdy znalazła się już przy Tomaszu.
Mężczyzna z początku zdawał
się mieć nieprzychylną i niezadowoloną minę. Szybko jednak się
rozpromienił. Wstał, by ją powitać i kulturalnie odstawił jej
krzesło, by potem je przysunąć.
– Jesteś w samą porę, nie
musisz przepraszać – powiedział z delikatnym uśmiechem.
Paulina zaczęła się mu
uważniej przyglądać. Nie spodziewała się po nim aż takiej
elegancji, a jednocześnie prostoty. W czarnej koszuli i ciemnych
dżinsach oraz najzwyklejszych, ciemnych butach, zdawał się jej być
taki różny od rówieśników i od wszystkich chłopców, których
spotkała wcześniej. Jednak gdy się odezwał, a rozmowa zaczęła
się toczyć samoistnie, bez skrępowania, dodatkowo zagryzana dobrym
jedzeniem i doprawiana wytrawnym winem, to gdzieś ta elegancja
zdawała się umykać, a bariera burzyć.
Tomek zapytany o pracę, nie
mówił tak jak Norbert, że byle do weekendu. On opowiadał jej o
swoich planach na przyszłość, o ambicjach, o firmie, którą
planował jeszcze tego roku otworzyć. Uznawał, że nie może ciągle
pracować u kogoś za marne pieniądze, a do Anglii i firmy ojca nie
chciał wracać.
– Chcę być panem swojego
losu – mówił. – Mogę zarabiać nawet tyle samo lub minimalnie
więcej, ale sam być swoim szefem, robić u siebie, dla siebie,
starać się, by mieć więcej, a nie tak jak teraz. Niezależnie od
zlecenia, to pensja godzinowa. Więcej wychodzę na dodatkowych
fuchach niż na stałej robocie.
– I z tych fuch chcesz uczynić
swoją pracę?
– Dokładnie tak. Tylko firmę
zarejestruję za granicą, by nie nabijać naszemu państwu zbędnych
podatków.
– Możesz tak?
– Mam meldunek w Anglii, więc
mogę – zapewnił. – Myślałem też o szkole zaocznej.
Przydałoby się mieć maturę.
– Nie masz matury? –
zdziwiła się. – Znaczy, przepraszam, nie tak to miało zabrzmieć,
ale... po prostu po tobie tego nie widać.
– Miałem kiedyś problemy.
Omijałem szkołę szerokim łukiem. Potem wyjechałem do Anglii, do
ojca, bo to nie miało sensu.
– Co nie miało sensu? –
podpytywała.
– Po prostu kiedyś z kimś
byłem i byłem młody, za młody.
– Za młody na co?
– Na nic. – Uśmiechnął
się i pokręcił głową jakby chciał ją zbyć. –
Nieodpowiedzialny byłem po prostu, to nie miało szans się udać,
ale żal pozostał. Wolałem wyjechać niż mijać ją na ulicy.
– Rozumiem. Zaangażowałeś
się i potrzebowałeś czasu, by się odkochać.
Znowu pokręcił głową, ale
tym razem przewracając przy tym oczami i wgapiając się nimi w
sufit.
– Chyba można tak to nazwać
– przytaknął. – A ty?
– A ja pracuję.
– To wiem.
– Skąd?
– Domyśliłem się –
skłamał. Tak naprawdę wiedział już o niej wiele, wiedział
prawie wszystko. Interesował się nią, podobała mu się, więc
postanowił dopytać tu i ówdzie, by wiedzieć o niej możliwie jak
najwięcej, by potrafić ją zaskoczyć, by móc ja uwieść, by jej
się spodobać.
– Sprzedaję akcesoria do
telefonów. Nic ambitnego. Może kiedyś wrócę do nauki.
– Powinnaś – stwierdził. –
Jesteś młoda, zdolna, piękna. Zmarnujesz się za ladą, no chyba,
że miałby to być twój sklep, najlepiej z... z...
– Zzz? – dopytywała,
zabawnie przy tym wkładając język między zęby.
Dla niego ten widok był stricte
podniecający.
– Z damską bielizną.
Zaskoczył ją odpowiedzią, ale
nie było to negatywne zaskoczenie. Wzięła jego słowa za żart i
dziękowała w duchu losowi za to, że w końcu trafiła na kogoś
poważnego, ale jednocześnie z poczuciem humoru. Uznała to nawet za
zabawne, że gdy pragnęła kogoś spotkać, przez kogo zerwałaby z
Norbertem, to nikt godny uwagi w jej życiu się nie pojawiał. A
teraz, gdy wcale się nie starała nikogo znajdować, to zaraz po
rzuceniu chłopaka, pojawia się kolejny i to niemal idealny.
Trudno jej było nie ciągnąć
tego dalej, nie wchodzić w to głębiej. Co prawda nie liczyła na
to, że z dnia na dzień się w nim zakocha, ale postanowiła
spróbować. Mówiła samej sobie, że co ma być to będzie, i że
od kilku spotkań na mieście, wyjść do baru czy obiadów w
restauracji, jeszcze nikt nie umarł i nikomu takie umawianie się
nie zaszkodziło. Jej też miało nie zaszkodzić.
Lubiła Tomka za szczery
uśmiech, nienaganne maniery, za gesty, za to że niemal każdego
poranka witał ją kawą, pomimo że nie zawsze mógł ją z nią
wypić. Czasami zastępował go kurier i zamiast umawiać się w
kawiarnio-herbaciarni za rogiem, po prostu wysyłał do niej
mężczyznę z pakunkiem, a w nim była kawa i croissanty.
Rozpieszczał ją, a jej to imponowało.
Dzięki Tomaszowi wcale nie
myślała o Norbercie i straconym na niego czasie. Tomek skutecznie
ją zajął. Zorganizował romantyczną kolację nawet w dniu jej
urodzin i tym, który był rocznicą jej związku z byłym
chłopakiem.
Pewnej nocy, gdy spacerowali po
parku, trzymając się za ręce, za które złapali się samoistnie,
ona zdecydowała się czegoś dowiedzieć.
– Czy masz w ogóle jakieś
wady? – zapytała.
– Oczywiście, że mam –
odpowiedział, puszczając jej dłoń. Wyprzedził ją i idąc tyłem
złapał za obydwa nadgarstki. – Nie umiem tańczyć – wyznał.
– Naprawdę? – zaśmiała
się. – Tylko tyle?
– Tylko? – zdziwił się. –
To straszne. Pomyśl, że nigdy w życiu nie zaproszę cię do klubu,
a jeśli już, to jedynie do siedzenia w loży.
Przewróciła oczami i
uśmiechnęła się w taki sposób, że jej zęby były na widoku.
– Nauczę cię – obiecała,
wiedząc, że sama najprawdopodobniej nie byłaby w stanie
zrezygnować z tej formy rozrywki. Lubiła choćby raz w miesiącu
wyjść do klubu. Taniec traktowała jak odskocznię od codzienności,
problemów, pracy. Chciała dzielić tę odskocznię z Tomkiem.
Nagle zdecydowała się
zatrzymać i delikatnie nim szarpnąć. Zrozumiał ten gest, tu nie
trzeba było słów. Zrobił krok, malutki, a potem jeszcze jeden.
Nachylił się, ale niemocno, bo nie była od niego sporo niższa, a
tego dnia w dodatku miała buty na niskim, ale jednak na obcasie.
Dotknął wargami jej ust, wymalowanymi brudnoróżową pomadką,
dodatkowo zaznaczonych bezbarwnym błyszczykiem.
Rozchylając wargę od razu
wysunęła język, by dotknąć opuszkiem jego przednich zębów, a
potem wniknąć głębiej, mocniej, bardziej. Pocałunek z niewinnego
i delikatnego muśnięcia, za jej sprawą, zamienił się w zachłanny
i brutalny, tak jakby to ona, a nie on, była spragniona namiętności.
Tomek za to pragnął bliskości,
dlatego położył dłonie na jej biodrach i przyciągnął ją bliże
siebie, tak by poczuć jej sterczące sutki przez materiały bluzek,
które mieli na sobie.
Oj tam niepunktualność. Jak to twierdził Wilde, punktualność jest złodziejem czasu. A gdzie się człowiek śpieszy i tak dalej, więc Bartuś rośnie na filozofa.xd Tak btw, róg tego mebla był naostrzony jak nóż, że potargała sobie bluzkę? ;Q Jak w piątek 1,tyle pechu!
OdpowiedzUsuńTomek sprawia wrażenie bardzo fajnego,rozsądnego i porządnego faceta, a i spodobała mi się ta zbolała reakcja człowieka, którego wadą jest brak umiejętności tanecznych.
Zrobiło się hot, ciekawe jak to dalej się potoczy.
Pauliny niepunktualności to "drobne niedoczasy" xD
UsuńNie musi być naostrzony, by się zahaczyć. Wystarczy, że jest drewniany i już obstrzępiony.
Tak, Tomek sprawia wrażenie...
Podobała mi się ta randka, naprawdę. I znowu skojarzyło mi się z komediami romantycznymi czy książkami o miłości. Z kulturką, elegancko i tyle. Trochę się szybko potoczyło, ale... może to i dobrze.
OdpowiedzUsuńMam nadzieję, że taki fajny Tomek nie skrzywdzi Pauliny, bo to że interesuje się nią, pyta tu i ówdzie nie bardzo mi się spodobało i mam obawy. Powinien się o te wszystkie rzeczy Pauliny spytać, a nie innych. No, ale zobaczymy...
Miało być romantycznie - taki był zamiar.
UsuńW tym opowiadaniu wszystko toczy się szybko, bo potem następują przeskoki w czasie. Zaczęło się jesienią, a za niedługo już będzie lato.
Facet chce uwieść dziewczynę, by to zrobić musi ją oczekiwanie zaskoczyć, czyli zaskoczyć tak, jakby ona chciała być zaskakiwana. W takiej sytuacji mężczyźni wypytują innych co taka kobieta lubi. To u nas taki dobrze znany schemat :) . Jednak Tomasz faktycznie przesadza i można to podciągnąć pod obsesję.
Tak, obsesja to dobre słowo. Oj, coraz bardziej się obawiam...
OdpowiedzUsuńBez obawy, to nie jest seryjny morderca ;)
UsuńA ja sie zastanawiam...jak mozna prostowac wlosy i jednoczesnie rozmawiac przez telefon? Tzn jesli jest na glosno mowiacy i gdzie sobie lezy to spoko, ale jwsli ona trzyma w reku i jeszcze prostuje... To chyba niewykonalne. Sama codziennie prostuje wlosy i nie ma mozliwosci by jedna reka wyprostowac je. Prostownica jest nagrzana i mozna sie oparzyc jesli bedzie czlowiek robil jak Paula...
OdpowiedzUsuńMoze Paulinie imponuje, ze facet wie o niej od innych, ale tu dla mnie jest kolejny znak, by uwazac na faceta. Ja rozumiem, podpytac sie, co lubi itp, ale jakos...zbyt wiele sie dowiedzial i zbyt wiele wyjawia. I ja mysle, ze to bedzie rzeczywiscie obsesja. Facet idealny? Ta, juz to widze. Nie ma czlowieka idealnego a on takiego zgrywa. Dla mnie to wierzcholek gory lodowej. Chociaz musze przyznac, ze ktorej kobiecie taki facet by nie zaimponowal? Ma w sobie cos przyciagajacego, ale jednak...czuje pewna niebezpieczna drapieznosc xD
Nie potrzebnie założyłaś, że do rozmowy telefonicznej potrzebne są ręce albo głośnik. Moja żona prostując włosy używa dwóch rąk, a telefon podtrzymuje ramieniem. Gdy chce wyprostować drugą stronę, to zmienia ramię, a gdy przyjdzie pora na prostowanie z tyłu głowy, to wtedy dopiero kończy rozmowę :) Oparzyła się nieraz, ale jakoś jej to nie zraziło na tyle, by zmieniła swoje przyzwyczajenia. Jednak to jest kobieta, która nawet obiad potrafi jeść w wannie.
UsuńPaulinie imponuje to, że nowy facet daje jej to czego nie dawał jej poprzedni.
Takie poczucie niebezpiecznej drapieżności na niektóre kobiety też działa pociągająco zamiast odpychająco.
A, no chyba, że tak, ale to równie nieco niebezpieczne xD albo telefon spadnie i się potłucze albo można jednak się poparzyć, ale jak ktoś ma wprawę... ;D
UsuńTu się zgadzam. Nie bez powodu jest tyle opowiadań i w ogóle dużo się mówi, że kobieta leci do drapieżnika niż do misia uszatka.
Moja żona ma w telefonie szkoło hartowane. Co kilka tygodni nowe, bo stare zawsze się jakoś przypadkiem potłucze (akurat nigdy przy prostowaniu).
UsuńJa nie nazwałbym Tomka drapieżnikiem. On jest raczej przeciętny, momentami nawet nieco nudny, jest też romantyczny, odpowiedzialny, dojrzały, samodzielny. Nie jest to więc typ takiego badboya czy niegrzecznego chłopca na motorze. To po prostu dzieciak, który musiał szybko dorosnąć, przez to w dorosłym życiu jest z problemami, których na chwilę obecną on się wyrzeka. Może kiedyś sam je zaakceptuje, przyzna się do nich. Póki co za wiele też nie mogę powiedzieć i nie chciałbym też Tomka bronić.
Ja rowniez nigdy sie nie spozniam to inni sa za wczesnie ;) Uwielbiam tomka ale mam wrazenie ze to jest za piekne aby bylo prawdziwe i ze zaraz wyjdzie cos przez co ta wspaniala otoczka przyblaknie. Oby to nie bylo za mocne bo bardzo mi sie podoba jego postac ;)
OdpowiedzUsuńTomek nie może być taki najgorszy. Tak naprawdę dużo cech dałem mu w prezencie od siebie. Jednak to nawet nie o to chodzi, że sam sobie schlebiam i samego siebie uważam za jakiegoś super. Chodzi o to, że nigdy nie chciałem tworzyć jednobarwnych postaci. Tomek więc też jest wielobarwny. Ten facet ma dobre i złe cechy, z czego zarówno jedne jak i drugie nie wzięły się znikąd. Pauliny "niedoczas" także nie wziął się znikąd.
UsuńMoże moje przypuszczenia okażą się błędne i Tomek nie okaże się jakimś stalkerem :P Mnie on jednak nie imponuje swoim zachowaniem, ale Paulinie jak widać tak. Po nieodpowiedzialnym Norbercie to nawet jej się ni dziwię.
OdpowiedzUsuńDwie literówki:
Uznała, że nie dość, że dzieciak ma wyobraźnie
wyobraźnię
Chciała dzielić tę odskocznie
odskocznię
amandiolabadeo.blogspot.com
Po to był mi Norbert potrzebny, by Tomek miał możliwość Paulinie zaimponować.
UsuńPoprawiłem, ale nie wiem czy dobrze, bo poprawiłem obydwie "odskocznie".
Dobrze :)
UsuńTomek bardzo się różni od Norberta i jak na to patrzę z szerszej perspektywy, to mnie pewnie też by takie podchody zawróciły w głowie i szybko bym zapomniała o byłym. ;)
OdpowiedzUsuńPaulina to powinna nauczyć się punktualności, ja to zawsze się denerwuję jak widzę, że mam chociaż dwie minuty spóźnienia, nienawidzę, jak ktoś musi na mnie czekać. :D
Paulinie to zupełnie nie przeszkadza, że ktoś musi na nią czekać. Problem by był, gdyby ona musiała czekać na kogoś :)
UsuńA mnie tak zaskoczyło jak można brać prysznic i jeść? Jeszcze w wannie jako tako. Chociaż może po prostu zbyt to ze sobą połączyłam i tylko weszła z nim do łazienki i zjadła zanim się wykąpała. No bo inaczej sobie tego nie wyobrażam.
OdpowiedzUsuńDomyśliłem się? No słabe wytłumaczenie. Mógł to jakoś uargumentować. Jasne, że nie musiał jej śledzić aby się tego dowiedzieć. Czasem można przypadkiem to odkryć; widząc lub z kimś rozmawiając albo delikatnie podpytując. No właśnie, czasem pozory mylą. Ludzie widząc bogatego człowieka myślą czasem, że na pewno ma dobre wykształcenie. Drudzy, że pewnie nie osiągnął tego sam. A niekiedy ludzie, którzy dobrze się uczą lądują na podrzędnych stanowiskach albo coś mi knoci te plany. No bo ludzki los nie jest schematyczny. Nie lubię się spóźniać i nie lubię jak ktoś się spóźnia. I nietaktem jest niepoinformowanie kogoś o spóźnieniu. O ile nie jest to pięć minut. Czy wadą jest brak jakiejś umiejętności? Na upartego tak. Bo taniec jest rozrywką, którą jednak nie każdy umie. Brak pisania czy czytania to już jest raczej wada. Chociaż tacy to nie wiem czy się zdarzają, bo to jednak dość poważny brak umiejętności. A co do tańca, to moim zdaniem liczy się poczucie szczęścia w nim, żeby odstresowywał i takie tam. Człowiek jak się rozluźnia, to nagle zaczyna umieć albo zwyczajnie chociaż zaczyna mu to sprawiać radość a nie stres. Zaciągnęłam kumpla do tańca raz na sylwestrze, to tańczył kilka godzin i sam nawet zapraszał. Ale wyciągnąć go było baaardzo trudno.
Akurat Paulina dużo odziedziczyła po mojej żonie (włącznie z imieniem). Te wszystkie niedoczasy, rozmawianie przez telefon i prostowanie włosów jednocześnie, malowanie paznokci i czytanie dzieciom bajki także jednocześnie. Ona nawet jeździła na orbitreku i lulała kołyskę jednocześnie ;-)
UsuńCo do prysznica i jedzenia to sprawa prosta. Kanapka na pralce, gryz i pod prysznic, namydlenie się, wytarcie ręki, gryz, nałożenie szamponu na włosy, wytarcie ręki, gryz, spłukanie, gryz... jakoś tak to leciało. Z orzeszkami słonymi robiła podobnie.
Każdy ma jakieś wady. Analfabeci, tacy całkowici też się zdarzają. Są ludzie co tak mało piszą, że po latach to się ledwie podpisać potrafią.
Haha, nigdy nie maluj paznokci przed wyjściem - żelazna zasada, której nikt nie przestrzega :D Człowiek ma zawsze dobre chęci, a potem i tak klops. Lakier szybko nie wysycha, a zawsze się gdzieś walnie paluszkiem. Dlatego mam zawsze sto warstw na paznokciach :D
OdpowiedzUsuńRozdział okej, końcówka taka jak się spodziewałam. Podoba mi się to zrozumienie u chłopca co do zabawek, a samo spóźnienie - nie pochwalam :D Ale wiem jak to jest z szykowaniem się na wyjście, czasami wszystko po prostu zawiera jakiś pakt, żeby nie wyszło.Jak się wali, to właśnie wszystko. A najlepiej to tuż przed wyjściem ;p
Ten opis ich pocałunku jest taki mocno męski, tak mi się wydaje. Nie wiem za dużo o byciu mężczyzną, wiadomo, ale twój styl ogólnie jest taki mniej subtelny, niekobiecy. Oczywiście może celowo stosujesz taki zabieg, ale ten opis jest taki mocno hm... bezpośredni, przesiąknięty taką seksualnością? Nie wiem do końca.
Pozdrawiam serdecznie ; )
Z moją żoną odnośnie paznokci nie było problemów, dopóki regularnie chodziła do kosmetyczki co te 2-3 tygodnie na akryle. Jednak, gdy te zaczęły jej mocno niszczyć płytkę paznokcia to zdecydowała się na hybrydy, potem w wyniku oszczędności kupiła lampę i robi sama. Na początku robiła zawsze wieczorem, tak by na drugi dzień już były. Teraz robi na ostatnią chwile i jest godzina, gdy już trzeba być gdzie indziej, a ona mówi "czekaj, jeszcze na dwie minuty do lampy włożę". No ale przynajmniej jak włoży do lampy, to nie musi uważać, że gdzieś się dotknie. Faktycznie jednak niewiele kobiet przestrzega taką żelazną zasadę i potem chodzi z jakimiś takimi tu dotknięte, tam draśnięte.
UsuńBo ja nie jestem subtelny. Nawet romantyk ze mnie kiepski. Niby moje opowiadania opierają się na romansach lub zawsze jakiś romans w tle jest, ale staram się przedstawiać to realnie, a nie bajecznie.
Bo kobieta gdy całuje chłopaka, to myśli o jego zaletach, o tym jaki on kochany i o tym jak jej z nim przyjemnie. Chłopak całując kobietę, myśli że chciałby robić już z nią znacznie więcej.
Gdy się spóźniła i oznajmił jej, że nie musi przepraszać, to mnie naszły przeczucia, że kiedyś za takie spóźnienie dostanie od niego w twarz. Naprawdę nie zdziwię się, gdy tak będzie.
OdpowiedzUsuńCo do samej Pauliny, to ja choć staram się nie wychodzić na ostatnią chwilę, to często tak mam, że jak się spieszę, to jakby wszystko było przeciwko mnie i też się wtedy spóźniam.
Tomka od Norberta różni też to, że jest ambitny, zaradny, pracowity. Myślę, że nie trudno kogoś takiego polubić, poczuć do niego pociąg, bo teraz mnie i Pauli pewnie tak samo zdaje się, że ten facet będzie w stanie zapewnić jej poczucie bezpieczeństwa.
To co mnie zdziwiło w poprzednim rozdziale, to że dał jej papierosy, a nie lubi jak kobieta pali i znowu spodziewam się po nim tego co najgorsze - czyli najpierw sam jej dał, a potem da jej w twarz za palenie. Swoją drogą takie papierosy też troszkę kosztują, a do zbudowania z nich piramidy jednak sporo ich potrzebował. Czuję, że on nie zarabia przeciętnie, może też nie do końca legalnie.
Widzę już spodziewasz się po nim wszystkiego co najgorsze. Może to i lepiej, w końcu od początku wiadomo, że Tomek będzie agresywny.
UsuńTak, kobiety i ich zrozumienie "drobnych niedoczasów".
Tak, Tomek na chwilę obecną jest tym, który może zapewnić bezpieczeństwo przyszłej żonie, przyszłym dzieciom, po prostu rodzinie, a Paulina nie oczekuje już tylko i wyłącznie chodzenia za rączkę po parku i wspólnego tańcu na imprezie. Ona szuka faceta, który będzie w stanie podjąć się wyzwania bycia mężem i ojcem, Tomek jest w stanie się tego podjąć i póki co, w jej wizji, jest w stanie tej roli podołać, spisać się.
Tomek wydaje się być wręcz idealny, no właśnie zbyt idealny. Jestem ciekawa kiedy jego starania się skończą i pokaże trochę prawdziwej twarzy. Broń Boże nie twierdzę,że tylko tak gra, ale jednak coś mi tu nie pasuje, jego starania są aż za. Paulina jest wniebowzięta, zresztą trudno się dziwić, po Norbercie to kolosalna zmiana. Mam tylko nadzieje,że nie da mu się zbytnio owinąć wokół palca. A co do robienia wielu rzeczy na raz, chyba wiele ludzi tak ma, wszystko by zaoszczędzić czas.
OdpowiedzUsuń