„Sylwestrowe
i walentynkowe prezenty”
Tomasz starał się rozweselić
żonę. Czuł się winny, gdyż uważał, że to przez niego popsuły
się relacje Pauliny z rodziną – matką i siostrą. Widać też
było, że dziewczynie najbardziej brakowało Bartusia. Paula jednak
należała do osób zawziętych i upartych. Nie była skora do tego,
by pierwsza wyciągać dłoń do zgody, ale też nie zamierzała od
razu jednoczyć się w uścisku z kimś kto wykonał taki krok.
Bordych często mawiał, że była kapryśna. Zwykle też dodawał,
że ma to swój urok, ale tej drugiej części zdania jego żona
zdawała się nie słyszeć.
– To nie kaprys! – wykłócała
się z nim. – Po prostu, jak Natalia przyszła z brzuchem, to było
wszystko super, pięknie, fajnie. Matka się nawet nie wkurzyła,
jedynie ze smutkiem stwierdziła, że teraz będzie ciężko, ale na
swój sposób się cieszyła. Ja przyprowadzam męża i jest źle.
– Nie jest źle. –
Przyklęknął przy niej, gdy siedziała na łóżku. Przeszkodził
jej w ubieraniu spodni, przez co miała na sobie tylko jedną
nogawkę, a drugą trzymała w rękach. – Po prostu, zaskoczyliśmy
ich wszystkich – tłumaczył. – Pomyśl, jak ty byś się czuła,
gdyby kiedyś nasza córka przyprowadziła męża do domu. Chyba
wolałabyś być obecna na ślubie, weselu...
– Nie pozwoliłabym, by jej
siostra wyzywała jej męża od przestępcy. Zresztą, nie mamy
dzieci, więc nie ma co gdybać na zapas.
Tomasz po słowach Pauliny
poczuł na duszy dziwne, zupełnie mu obce ciepło. Zrozumiał, że
Paula nie jest aż tak mocno zła na matkę o nie akceptację jej
wyborów, a o to, że ta pozwoliła, by Natalia go obrażała, bo w
mniemaniu Pauliny było to nic innego jak właśnie obrażanie. Sam
Tomek miał do tego zupełnie inne podejście.
– Ona nie powiedziała niczego
co byłoby nieprawdą.
– W takim razie my mogliśmy
ją wyzwać od puszczalskiej, nieodpowiedzialnej, a jej narzeczonego
od nieroba...
– Dobrze wiesz, że to nie
tak! – uniósł się, gdy zauważył, że Paulina zaczęła się
rozkręcać. Chciał powstrzymać jej wybuch gniewu, który
osiągnąłby rozmiarem kulę lawinową. Miał na celu pogodzenie ją
z bliskimi, a nie zaostrzenie konfliktów. – Natalia jest matką
jaką jest, ale to też z waszej winy, bo niczego od niej nie
wymagałyście i we wszystkim wyręczałyście. Nie dałyście jej
poczuć tego, no tego, no... instynktu. – Pstryknął palcami i
wstał na równe nogi. – A Michał jest dobrym księgowym, nadaje
się do siedzenia za biurkiem, ale nie pracy fizycznej, bo jest typem
flegmatycznym. To nie jest tak, że on nie szuka pracy i nie próbuje
jej podjąć. Przestań, kurwa, oceniać ludzi z góry i w złości!
– Nie krzycz na mnie! –
odpowiedziała równie głośnym tonem co on i dokończyła ubieranie
się. – Idę do pracy – poinformowała.
Wsparł ręce na biodrach, wbił
wzrok w ruch uliczny widoczny za oknem i głośno odetchnął, ale
nie w taki sposób jakby poczuł ulgę. Wyglądało to tak, jakby
Bordych nadal był zmęczony, pomimo że do awantury nawet nie
doszło.
– Masz jedną rodzinę, szanuj
ją – szepnął do samego siebie, gdyż Pauli nie było już w
mieszkaniu.
Pogłaskał kota siedzącego na
parapecie po łebku i wzdłuż grzbietu, a potem wykonał telefon, by
dogadać się z kimś w sprawie niespodzianki jaką szykował dla
żony od dłuższego czasu. Jeszcze gdy byli w górach, obiecał jej
w dniu ślubu przelot balonem. Ślub był spontaniczny i zupełnie
nie planowany, więc nie miał szansy na spełnienie obietnicy
wcześniej. Uważał, że powitanie dwutysięcznego piętnastego
roku, to wprost idealna okazja na taki przelot, najlepiej chwilę
przed północą, gdy niebo rozbłyśnie fajerwerkami.
Tomek miał rację,
niespodzianka się udała, choć Paulina sama przyznała, że bała
się niemiłosiernie i wcześniej nawet nie spodziewała się, że
będą jej się aż tak trzęsły nogi. Sądziła, że nie ma lęku
wysokości. On miał taki lęk, od dziecka, ale dawał radę go w
sobie zwalczyć. Poniekąd był typem wojownika, chłopaka z
nieciekawej rodziny, który dawał radę spełniać polski sen.
Założył firmę, kupił mieszkanie, ożenił się, a nawet planował
z Paulą powiększenie rodziny.
– Naprawdę jesteś pewna, że
to odpowiedni moment? – dopytywał, gdy usłyszał od niej, że
odrzuciła tabletki antykoncepcyjne.
– Przecież już o tym
rozmawialiśmy.
– No tak, ale rozmowa,
gdybanie, a podjęcie decyzji, to coś zupełnie innego –
stwierdził, stawiając dwie czekolady na gorąco na ławie w
salonie. Wrócił się do kuchni po bitą śmietanę w spreju i
karmelową posypkę.
– Jak nie chcesz dzieci to
powiedz – odparła, a jej ton nabrał na agresywności.
– Nie, że nie chcę, ale...
co ze szkołą? – zapytał, pochylając się nad przezroczystymi
kubkami, które designem przypominały słoiki. Rozpoczął zabawę
bitą śmietaną z uśmiechem tak chłopięcym, jakby ledwie skończył
siedem lat.
– Niektóre gimnazjalistki
rodzą. Ja chodzę do szkoły dla dorosłych. Jakoś damy radę,
podzielimy się. Mam już dwadzieścia trzy lata.
– A ja prawie dwadzieścia
siedem. Jednak nie o wiek chodzi.
– A o co?
– Będziesz z tym sama. Znaczy
będę ci pomagał, ale... gdybyś pogodziła się z matką...
– Ona będzie miała
szczęście, jak jej się pozwolę do mojego dziecka zbliżyć. –
Chwyciła za ucho kubka, a w drugą dłoń wzięła łyżeczkę.
– Zawzięta jesteś i mam
dziwne wrażenie, że decydujesz się na bycie matką z bardzo
egoistycznych pobudek.
– Co!?
– Pokłóciłaś się z
rodziną, to uznałaś, że machniesz sobie dzieci i będziesz miała
własną rodzinę. To tak nie działa, Paula. – Ledwie usiadł obok
niej, a ona pod wpływem irytacji wstała, wcześniej odkładając
czekoladę na szklany, czarny blat ławy.
– Po prostu powiedz, że nie
chcesz! – zażądała.
– Tylko, że... że ja chce –
przyznał sam przed sobą, nawet bardziej niż przed nią. – Jestem
gotowy na zmienianie osranych pieluch i niezapowiedziane, nocne
pobudki. Na ten całodobowy ryk spowodowany kolką.
– Przedstawiasz to w
najgorszych barwach – zauważyła.
W odpowiedzi wzruszył
ramionami. Wyciągnął ręce, by móc chwycić ją za dłonie. Z
jednej z nich wyjął łyżeczkę i wrzucił do kubka, omyłkowo do
tego, w którym znajdowała się jego, a nie jej, czekolada.
– Wolałbym jednak, by nasze
dziecko miało kogoś więcej niż tylko nas. Z mojej strony nie ma
co liczyć na dziadków. Dla matki liczy się tylko chlanie, a ojciec
udaje, że ma mniej lat niż ma. Poza tym, to straszny egoista. Twój
ojciec nie żyje, ale masz matkę, siostrę, jej chłopaka, Bartka.
Nie możemy się odcinać, tylko dlatego, że nastąpiła między
nami jakaś różnica poglądów lub, że nam nie przyklasnęli, nie
musieli.
– Nie będę ich przepraszała.
– Tu nie chodzi o
przepraszanie. Po prostu zadzwoń do siostry tak normalnie, zaproś
ją na spacer, lody, do nas. Zamów się Batmanem. – Wskazał
dłonią na kota. – Bartek na pewno za nim tęskni.
Westchnęła w taki sposób,
jakby była zmęczona takim naleganiem, ale kryształki, które
zatańczyły w jej oczach, wskazywały na to, że jego słowa do niej
dotarły, że jej także było ciężko i smutno bez najbliższych.
– Możemy też tak po prostu
wejść do twojej mamy. Pokażmy, że nie jesteśmy pamiętliwi.
– Dobra – przytaknęła,
przewracając przy tym oczami.
– Ale najpierw Wenecja. –
Niespodziewanie uniósł nieco tyłek z kanapy i z tylnej kieszeni
dżinsów wyjął bilety lotnicze zakupione w biurze podróży. –
Rozmawiałem już z Agatą, weźmie wszystkie twoje zmiany. Będzie
miała ferie i przyda jej się dodatkowa gotówka. Poza tym masz
prawie dwa tygodnie, by sobie wszystko rozplanować – dodał
szybko, nim zdążyła zauważyć jakieś minusy takich
niespodziewanych wakacji.
Przyłożyła dłonie do jego
policzków i zaczęła muskać w usta, najpierw delikatnie, a potem
coraz intensywniej. W końcu usiadła okrakiem na jego kolanach i z
pewnością w oczach oraz bez najmniejszego zadrgania głosu,
oznajmiła:
– Kocham cię, wiesz o tym?
– Wiem, ale ja ciebie kocham
bardziej – odparł, wplatając dłonie w jej długie blond włosy.
Tomek to pokręcony gość, z jednej strony apodyktyczny zazdrośnik, manipulant i choleryk, a z drugiej taki głos rozsądku w ich małżeństwie . On w żaden sposób nie próbuje odseparować jej od rodziny, nawet po tym jak go to rodzina potraktowała. Cały czas próbuje w Pauli wyciszyć te złe emocje, które w niej siedzą, za wszelką cenę stara się doprowadzić do pogodzenia żony z matką i siostrą. I za to ma u mnie plusa, bo znam takich facetów, którzy po czymś takim jeszcze by utwierdzali żonę, żeby nie dążyła do zgody i zerwała kontakt z bliskimi. Wydaje mi się, że jest to zachowanie człowieka, który nie miał tak na prawdę rodziny, który zawsze tęsknił za prawdziwym domem. On dobrze wie jak to jest nie mieć nikogo bliskiego, który w razie czego pomoże. Dlatego tak się upewniał, czy Paula na pewno chce mieć dziecko, czy chce je mieć bo czuje się gotowa na zostanie matką, czy może dlatego, że pokłóciła się z Iwoną i Natalią i próbuje zapełnić po nich pustkę. Bo to faktycznie wyszło teraz tak, jakby Paulina odcięła matkę i siostrę grubą linią, następnie zajdzie w ciążę, urodzi dziecko i będzie miała własną rodzinę, taką "prywatną" i "nową", a ta stara nie będzie jej już potrzebna.
OdpowiedzUsuńLot balonem fajny, tylko ja bym chyba się nie zdecydowała, obawiam się że zamiast romantycznych chwil, byłyby to dla mnie chwile grozy.
No i znowu muszę powtórzyć, jak nie kochać takiego faceta jak Tomasz, jak on tak się stara, lot balonem, później Wenecja i nawet chce pieluchy zmieniać dziecku.
Ja myślę, że Tomka łatwo pokochać, ale i łatwo znienawidzić (tak z punktu widzenia kobiety). Ciężko nie docenić jego starań, ale też trudno nie zauważyć jego negatywnej strony.
UsuńChciałabym powiedzieć, że właśnie zdradziłam Hektora i zmieniłam swój głos na gangsterów, żeby chłopcy nie byli smutni, bo większość poszła za Hektorem i Szymonem(właściwie czemu? Aleks i Diego też są super. I nawet ten Cyryl).
OdpowiedzUsuńPaulina jest strasznie zawzięta. Ja nie umiem się gniewać(niestety) i zaraz rozmawiam jakby nigdy nic. Szkoda, że ją trzeba było tak przekonywać, żeby odezwała się do rodziny, tym bardziej, że przecież ona też nie jest bez winy. Jasne, one bardziej, ale to nie zmienia faktu. Tomek na to trzeźwiej patrzy i mi się to nawet spodobało, bo jakoś spodziewałam się, że będzie jej mówił, że w dupie z nimi. Znowu się odzywa mój sceptyzm do niego(który i tak już zmalał!).
Myślę, że "Gangsterzy" najmniej dali się poznać, bo mało kto ich czytał. Poza tym były opowieścią o dorosłych ludziach, a blogosfera jest pełna małolatów. Z pewnością jest ich więcej niż dorosłych czytelników.
UsuńMuszę przyspieszyć tempa, gdyż chcę wszystko dzisiaj nadrobić, a nie mam już za wiele czasu.
OdpowiedzUsuńRozumiem rodzinę Pauliny - oni też chcieliby uczestniczyć w tym, bądź co bądź, jednym z najważniejszych dni w jej życiu. Nic dziwnego, że mama Pauliny i jej siostra były złe. Jestem jednak miło zaskoczona, że Tomek je rozumie i stara się je pogodzić. Nie spodziewałam się po nim takiego zrozumienia. Dobrze, że przemówił żonie do rozumu :)
amandiolabadeo.blogspot.com
Nie przemówił, tylko starał się przemówić. Tomek sam nie miał rodziny, nie jest jakoś szczególnie zżyty ani z matką alkoholiczną, ani z ojcem despotą i tyranem, ani z bratem, który jako ten starszy, po prostu zostawił go w patologii. Umie więc docenić to czego sam nie miał i co ma szanse dostać jego żona, w przyszłości też jego dziecko.
UsuńKurde... mam mieszane uczucia. Zastanawiam się, czy powinnam zmienić zdanie o Tomaszku. No jest chłopak wybuchowy, kilka razy zachował się tak, jak facet absolutnie nigdy nie powinien i miałam go za dupka, ale... gada bardzo mądrze. Od dwóch rozdziałów Paulina zachowuje się jak gówniara, obraża się na rodzinę, bo nie zareagowali entuzjastycznie na wieść o cichym ślubie - hahahaha. Za to zaczynam powoli naprawdę współczuć Tomaszkowi: miał trudne życie, praktycznie ze swoją rodziną nie ma kontaktu, ma tylko Paulinę i jej rodzinę. Można by powiedzieć nawet, że jest... samotny. Nic dziwnego, że próbuje jakoś pogodzić żonę z jej matką. Paulina powinna docenić, że ma kochającą rodzinę, na którą zawsze może liczyć (teoretycznie), Tomaszek nie ma takiego szczęścia.
OdpowiedzUsuńPoza tym, cieszę się, że zdecydowali się na dziecko PO ŚLUBIE. Ja osobiście jestem wierząca i zostałam wychowana tak, iż zawsze powtarzałam "najpierw ślub, potem dzieci" - i tak się stało. Nie wiem, jakbym przeżyła, gdybym zaszła w ciąże w wieku nastu lat, bez ślubu, bez narzeczonego... Nie, po prostu nie tędy droga. Nie mówię, że dziewczyny bez męża, domu z ogrodem i psem, zachodzące w ciąże są jakieś... niemądre, ale... ja nie dopuściłabym nigdy do takiej sytuacji. Dlatego cieszę się, że Tomaszek i Paulina są na tyle dojrzali, by wszystko w swoim życiu układać.
Tomek zna smak samotności, więc nie chce, by to spotkało Paulinę. On nie chce jej odsuwać od rodziny.
UsuńCzy ja wiem czy nie tędy droga? Też jestem katolikiem, ale jestem też zdania, że jak dziecko ma mieć chujowego ojca czy matkę, to niech ma tylko matkę lub tylko ojca. Wiele kobiet decyduje się na samotne macierzyństwo, bo nie mogą trafić na odpowiedniego partnera, a chcą być matkami. Wielu uważa, że to egoistyczne podejście, ja osobiście znam dwie takie kobiety, znam ich dzieci i są szczęśliwe.
Jak ktoś nie chce mieć dziecka bez ślubu, to proste - przed ślubem nie uprawiać seksu!
O dziwo, tok myślenia Tomka w ostatnich rozdziałach jest całkiem znośny i trochę ciężko mi to przyznać, ale ma sporo racji, głównie jeśli chodzi o temat ciąży i tę kłótnię z matką i siostrą. Pauli może się wydawać, że sami we dwójkę dadzą sobie radę, i być może tak właśnie by było, ale nie bierze pod uwagę konsekwencji dla samego dziecka, które potrzebuje w swoim otoczeniu ludzi, bliskich, rodziny, by nauczyć się funkcjonować w tym świecie. I wydaje mi się, że ona też ich potrzebuje, tylko jest zaślepiona złością i niechęcią do tego, że ktoś odważył się wprost skrytykować jej wybór i jej decyzję. Nie mówie, że w jej myśleniu też nie ma racji - ma prawo czuć sie pokrzywdzona względem reakcji matki na wieść o ciąży Natalii, a na jej małżeństwo. Ale z drugiej strony ciężko dziwić się Iwonie, bo każda matka chciałaby przecież być i przeżywać tak istotny moment w życiu dziecka, jak ślub.
OdpowiedzUsuńTak czy inaczej punkt widzenia zależy od tego, z której strony spoglądamy. A że nie da się zawsze wszystkich zadowolić, trzeba czasami tak zwyczajnie schować dumę do kieszeni. Paula potrzebuje trochę czasu i świeżego spojrzenia na sytuację. Mniemam, że to właśnie jej bliscy będą tymi, do których zwróci się, gdy Tomek w końcu pokaże swoją prawdziwą naturę w takim stopniu, że nie będzie dała rady już przy nim trwać i przetrwać.
Pozdrawiam,
AA.
Bo Tomek nie jest idiotą. Nigdy nie chciałem z niego robić takiego obszczymurka co znęca się nad rodziną. On miał mieć też dobre cechy i logikę w działaniu, myśleniu i liczę na to, że udało mi się to przedstawić.
UsuńPaulina to jest przede wszystkim zawzięta i uparta.
Paula też wcale tak szybko nie zwróci się o pomoc do bliskich. To wszystko będzie długo trwać, trwać przez lata.
Pozdrawiam :)
Tutaj z początku rozdziału faktycznie widać różnice między ich wiekiem. Paula jest bardzo emocjonalna i nieco irytuje się jak coś nie jest po jej myśli. Tomek poniekąd też, tylko jak już naprawdę wysiądą jego nerwy. Co do dziecka, nie zgodzę się ze zdaniem Tomka, że Paula niby z powodu tego że chce mieć własną rodzinę godzi się na kolejnego człowieka. Przynajmniej mi jakoś nie gra jego spostrzeżenie. Tomek z kolei żywi urazę do swoich rodziców(wiadomo, jest za co) i moim zdaniem nie powinien gadać na Paulinę, że to ona obnosi się ze swoją urazą. Ale wiadomo, człowiek zawsze chce dobrze, a swojego życia poukładać nie umie. Na razie znów zrobiło się spokojnie i Tomek łagodzi sytuacje niespodziankami.
OdpowiedzUsuńAle ich nie dzieli duża różnica wieku. Dodając do tego to, że mężczyźni rzekomo później dojrzewają i dorastają, to można by mówić, że są niemal rówieśnikami :)
UsuńPaulina ma po prostu taki charakter, jest emocjonalna, empatyczna, uparta. Jej cechy charakteru nie są zależne od wieku, a przynajmniej ja tego tak nie rozgrywałem w myślach podczas tworzenia jej postaci.
Tylko Tomek ma więcej powodów do tego, by żywić urazę do swojej rodziny. Paulina nie zaznała od matki aż takiej krzywdy jak on od swoich rodziców.
Hej, powoli nadrabiam zaległości na blogach. :D O rany, jak długo mnie tu nie było! xD
OdpowiedzUsuńDoszło do... nieoczekiwanej zamiany ról. Teraz Tomek robi za dobrego, Paula za złego. Problem w tym, że Tomek moim zdaniem kieruje się jakaś taką zimną logiką, podczas gdy Paula emocjami. Są jak lód i ogień. Powiem tak, bohaterowie nie są tu czarni i biali, każde ma coś za uszami.
Ja nawet się jeszcze nie zabierałem za czytanie innych. Póki co odpowiadam na zaległe komentarze.
UsuńA widziałaś Ty kiedyś w życiu ludzi czarnych i białych? Wszyscy jesteśmy na swój sposób kolorowi :)
Tomasz naprawdę spełnił polski sen. Powodzi mu się całkiem nieźle, bo choć wycieczki nie są teraz szczególnie drogie, to jednak takie podróże po kilka razy w roku, do tego niespodzianki, kosztowny nałóg jakim jest palenie, razem daje to niezłą sumkę. No ale ogarnięci budowlańcy nie zarabiają mało.
OdpowiedzUsuńPodoba mi się, że dziecko było planowane, że nie było to na zasadzie "co ma być to będzie, jesteśmy małżeństwem, wypadałoby mieć bąbla". Oni naprawdę oboje chcieli, przedyskutowali to, nie szli na żywioł. Tu oboje wykazali się dorosłością.
Podoba mi się też to, że Tomek nie kryje przed Pauliną swoich odczuć i myśli, on prosto z mostu wali jak mu się coś nie podoba. To też w jakiś sposób zakończenie etapu zakochania i chęci przypodobania się. Przeszli oboje na otwarte karty i bycie szczerym nawet jak to boli. Często ludzie wiążą się z sobą, nie będąc w stanie przegryźć tego, że ta druga osoba, to nie jest ich klon i myśli samodzielnie, często zupełnie inaczej od nich.
Faktycznie, bieda nie jest ich problemem. Nie są milionerami, nie mają najlepszego apartamentu w strzeżonej dzielnicy ani najnowszych modeli samochodów prosto z salonu, ale na brak pieniędzy czy na to, że nie starcza im od pierwszego do pierwszego narzekać nie mogą.
Usuń