„Rozmowa
przez drzwi”
Tomek zaczął poszukiwanie żony
i córek jeszcze tej samej nocy, której Paulina uciekła. Najpierw
kręcił się po mieście, okolicami parku, potem odwiedził dworzec
autobusowy i kolejowy. Siedząca tam młodzież, czekająca na
pociąg, rozpoznała kobietę z dwójką dzieci ze zdjęcia, które
Bordych im pokazał. Poinformowali więc Tomka, że blondynka
wsiadała do pociągu. Tomek pobiegł więc do samochodu, sprawdził
trasę pociągu w internecie i ruszył jego śladem. Przy pierwszej
przesiadce nie zdążył jej złapać. Dotarł na miejsce o dziesięć
minut za późno. Przy drugiej dotarł o czasie. Wiedział, że
pociąg się spóźnił, przez co Paulina będzie musiała czekać na
dworcu. Przeszukał to miejsce wzdłuż i wszerz, ale nigdzie jej nie
było. Wtedy się zmartwił.
Nie myślał o tym, by zawrócić
do hotelu w celu zabrania pozostawionych tam rzeczy i uregulowania
rachunku. Od razu pojechał do Iwony. Gdy stał przed furtką
zaczynało świtać, ale pomimo tak wczesnej pory, bez chwili
zastanowienia nacisnął na przycisk domofonu.
Iwona nie odezwała się do
słuchawki. Wyjrzała przez otwarte okno. Widząc zięcia zwolniła
blokadę i od razu pobiegła otworzyć drzwi.
– Coś się stało? –
zapytała jako pierwsza. Sądziła, że Paulina i Tomasz są na
wakacjach, że wrócą dopiero w następnym tygodniu. Poza tym
mężczyzna stojący przed nią był wyraźnie przemęczony, białka
jego oczu były aż czerwone i sprawiał wrażenie rozdygotanego.
– Jest u ciebie Paulina? –
odpowiedział pytaniem na pytanie, nawet nie przechodząc przez próg.
Iwona zmartwiła się jeszcze
bardziej. Nagle zrobiła się blada na twarzy.
– Nie. Wróciliście już? –
dopytywała, niczego nie rozumiejąc.
Tomasz zamknął oczy i z
załamaniem oparł się o ścianę.
– Spróbuj do niej zadzwonić,
proszę.
– Wejdź – rozkazała i
nawet nie zamknęła za nim drzwi. Zostawiła to jemu. Od razu
chwyciła za telefon komórkowy i wybrała numer córki.
W tym czasie Natalia się
przebudziła i weszła do kuchni. Z początku sądziła, że to jakiś
sen, bo nie spodziewała się zastać tam szwagra, ale gdy tylko
uświadomiła sobie, że to jawa, od razu zaczęła wypytywać co się
stało i dlaczego tak wcześnie wrócili znad morza.
– To dłuższa historia –
wyjawił Tomek. – Pokłóciliśmy się.
– Jak to się pokłóciliście?!
– niemal wykrzyknęła Iwona. Spróbowała skontaktować się z
córką jeszcze raz, ale i ten okazał się być bezskuteczny. –
Nie odbiera – poinformowała zarówno Tomka, jak i Natalię.
– Napiszę jej SMS-a –
odezwała się Natalia i wróci do pokoju, w którym miała telefon
komórkowy pod ładowarką.
Iwona odsunęła sobie krzesło
od stołu i na nim przysiadła. Zaczerpnęła głębiej powietrza.
– O co się pokłóciliście?
Coś ty jej znowu zrobił!?
– Nic jej nie zrobiłem –
skłamał. – Jeśli się pojawi, niech się do mnie odezwie albo ty
się odezwij. I naprawdę radzę to zrobić, bo jeśli nic jej się
nie stało, to będzie odpowiadała za porwanie moich dzieci! –
uniósł się, a potem szybko opuścił mieszkanie teściowej.
Udał się do własnego, ale i
tam nie zastał Pauliny ani córek. W końcu zabrał się za
obdzwanianie jej znajomych. Skłonił nawet Agatę do tego, by
zadzwoniła do Klaudyny. Wszystko na nic. Po Paulinie nigdzie nie
było śladu. Ubzdurał więc sobie, że jego żona jest z Norbertem,
ale mężczyzny nie zastał w domu, a nie miał pojęcia, gdzie
mógłby go szukać.
Paulina obudziła się
przedpołudniem. Była zdziwiona, że dziewczynki dały jej tak długo
pospać, ale szybko przekonała się o tym, że to nie zasługa jej
córek, a Doroty, która skutecznie je zabawiała.
– Zjesz coś? – zapytała od
razu szwagierka.
– Nie, dziękuję.
– Wcale nie tknęłaś
śniadania. Wykończysz się, jeśli do tego wszystkiego będziesz
się jeszcze głodzić.
– Nie mam na nic ochoty. –
Paulina podniosła się do siadu na rozłożonej kanapie i wzięła
do ręki wyciszony telefon komórkowy, by wiedzieć dokładnie, która
jest godzina.
– Wierzę – szepnęła
Dorota, nie wiedząc czy powinna Pauli współczuć czy ją
podziwiać. Sama szczerze wątpiła w siebie i uważała, że ona
nigdy nie zdecydowałaby się na samotną podróż z tak daleka, z
dwójką małych dzieci. Choć z drugiej strony podejrzewała, że
Paulinę do takiego czynu pchnęła desperacja, że zrobiła to będąc
w skrajnych emocjach, bez przemyślenia swojej decyzji. – Wiem, że
właściwie się nie znamy i pewnie nie powinnam o to pytać, ale co
teraz zamierzasz? Znaczy, tutaj możesz zostać. Patryk jeszcze jest
ponad tydzień na koloniach, więc miejsca nie braknie...
– Mam gdzie pójść –
przerwała szybko Paulina i wstała z kanapy. – A teraz
przepraszam, ale muszę zadzwonić. – Wychodząc z pokoju do
kuchni, wybrała numer mamy. Szybko poinformowała zestresowaną
kobietę, że nic jej nie jest, że spała i wyłączyła dźwięk, i
przez to nie słyszała ani telefonów ani wiadomości. Uprzedziła
też, że za jakąś godzinę u niej będzie.
Dorota słysząc to co Paulina
mówi, gdy tylko blondynka się rozłączyła, od razu zapewniła, że
pośpiech nie jest wskazany. Nie miała jednak mocy, by utrzymać
szwagierkę na miejscu siłą. Zdecydowała się więc jej
towarzyszyć, odprowadzić ją do matki. W planie miała, w razie
czego, jakby gdzieś po drodze spotkały Tomasza, od razu wezwać
policję i być naocznym świadkiem wydarzeń.
Paulina co prawda nie chciała
dłużej Doroty zatrzymywać, ale z grzeczności zaproponowała, by
ta weszła i napiła się kawy albo herbaty. Dorota odmówiła,
tłumacząc, że Piotrek pewnie za niedługo wróci do domu, a jak
zna życie, to zapomniał zabrać kluczy.
– Odezwij się do nas czasami.
Napisz chociaż SMS-a co u ciebie. – Pożegnała się i odeszła, a
Paula nacisnęła na przycisk domofonu.
Iwona zwolniła blokadę i
zeszła na dół, by pomóc córce z wózkiem. Jednocześnie ciągle
upominała Emilkę, by trzymała się barierek poręczy i szła
schodami powolutku.
– Ja prawie przez ciebie,
dziecko, zawału dostałam – wyznała, gdy tylko przekroczyły próg
mieszkania. – Ten wpadł w środku nocy jak po ogień, ty nie
odbierałaś. Ja od zmysłów odchodziłam.
– Przepraszam – szepnęła
ze łzami w oczach i przysiadła na pufie stojącej w przedpokoju.
Zdjęła dziewczynkom buciki.
Iwona zaczęła uważniej
przyglądać się córce. Doszukiwała się siniaków, ale jedyne
uderzenie w twarz, jakie Tomasz zadał żonie w nocy, nie było na
tyle silne, by pozostawić jakikolwiek ślad. To ją nieco uspokoiło.
Zaczęła uważać, że Tomek ją nie skłamał, że nic nie zrobił
jej córce, że zwyczajnie, tylko nieco ostrzej się pokłócili.
Emilka w mieszkaniu babci czuła
się znacznie swobodniej niż w mieszkaniu Doroty i Piotra. Tu
wiedziała, gdzie leżą zabawki, kilka z nich należało właściwie
tylko do niej, bo Iwona zakupiła je, gdy ta była jeszcze malutka,
ale z większą ochotą bawiła się tymi należącymi do Bartka.
Lubiła samochody i klocki lego. Wiedziała, że nie wolno ich brać
do buzi i tak naprawdę nigdy nie próbowała. Amelka była na takie
zabawy jeszcze za mała, ale chłopięce zabawki zdawały się ją w
ogóle nie interesować. Wolała pluszaki, gadające lalki i kredki.
Rysowanie po dużych kartonach, które Bartek naznosił ze sklepów,
by z nich coś wybudować, były najlepszym co Amelkę spotykało u
babci. Mogła nad tym spędzać naprawdę wiele godzin i nie
potrzebowała wtedy niczyjego towarzystwa.
– Nie musisz ich pilnować.
Bartek na nie spojrzy, prawda? – zapytała Iwona wnuka i zaprosiła
Paulinę do kuchni. – Zrobię ci kawy – oznajmiła i nim
blondynka cokolwiek odpowiedziała, to ta już zdążyła wstawić
wodę w czajniku elektrycznym.
Tak naprawdę Paulinie siedzenie
z dziećmi było wyjątkowo na rękę. Zazwyczaj lubiła ich
towarzystwo i gdy nie marudziły, to była naprawdę szczęśliwa, że
je ma. Często się z nimi bawiła, wygłupiała na dywanie, goniła
po działce, na której stał ich wspólny, jeszcze niewykończony w
środku dom. Teraz jednak wolałaby nawet marudzące dzieci, niż
rozmowę z własną matką. Nie wiedziała co ma jej powiedzieć, a
wiedziała, że ta w końcu zacznie zadawać pytania. Z ociąganiem
jednak udała się do kuchni i zajęła miejsce przy stole. Poczuła
ból w chwili, gdy jej pośladki dotknęły twardego siedzenia
nowoczesnego, seledynowego krzesła. Przypomniała sobie, że ta cała
kuchnia, to zasługa Tomka, że to on ją odnowił i zrobił to w
chwili, gdy jeszcze nie byli z sobą tak całkiem na poważnie. Łzy
napłynęły jej do oczu. Pozwoliła sobie na płacz.
Iwona przytuliła córkę, potem
przy niej przyklęknęła i dopytywała co takiego się stało.
– Nie mogę z nim być –
wyłkała w końcu. – Nie mogę. Nie mogę dłużej. Nie umiem. –
Przyłożyła zaciśniętą pięść do ust i starała się
powstrzymać szloch, uspokoić się.
– Nie musisz – stwierdziła
Iwona pewnie. – Nie musisz z nim być – wyjaśniła, by Paulina
dokładnie wiedziała co miała na myśli. – Możesz zostać tutaj.
– Wiem, ale mam dość –
przyznała w końcu sama przed sobą.
– Nie możesz mieć dość,
masz dla kogo żyć. Tomek, to tylko facet.
– Ojciec moich dzieci –
przypomniała.
– A jaki to tam ojciec.
Żadnego nie urodził – zażartowała Iwona i nawet jej się udało
tym nieco rozweselić córkę, choć to trwało tylko przez moment.
Wstała z kucek i zalała kawę
w dwóch kubkach. Usiadła naprzeciw córki, wcześniej kładąc
cukiernicę na środek okrągłego stołu.
– Ale będziesz musiała do
niego zadzwonić, wiesz? – zapytała, przypominając sobie słowa
jakie Tomasz wypowiedział przed wyjściem. – On ma prawo wiedzieć,
że żyjesz, że tobie i małym nic nie jest.
Na słowa matki Paulina
zapłakała ponownie, ale była zmuszona przyznać jej rację,
zwłaszcza, gdy Iwona wyznała szczerze, że Tomek groził, iż
pójdzie na policję i zgłosi porwanie dziewczynek. Nie była w
stanie jednak z mężem rozmawiać. Zdecydowała się na wysłanie mu
SMS-a, na końcu dopisując, by nie przyjeżdżał, bo nie chce go
widzieć. Nim telefon zadzwonił, wyłączyła go. Spodziewała się
tego, że Tomek będzie się dobijał i szukał z nią kontaktu. Nie
chciała się stresować jego telefonami.
– Nie wpuszczaj go, jeśli
przyjedzie – powiedziała do matki.
– Dobrze. Nie wpuszczę –
zapewniła. – Powiesz mi co się stało?
Paula pokręciła głową, a
potem spuściła ją i wsparła na dłoni. Wiedziała, że nie może
mamie powiedzieć wszystkiego, bo po pierwsze nie chciała jej tym
obciążać i ją dodatkowo martwić, a po drugie chciała uniknąć
tego, że ta zacznie się wtrącać do niej, jej życia, jej rodziny
i jej małżeństwa.
– Nie zniosę dłużej jego
zazdrości – oznajmiła. – On jest chorobliwie zazdrosny i kiedy
się leczył, znaczy chodził do psychologa, to wszystko było
dobrze, ale przestał i to wróciło.
– Chodził do psychologa? –
nie wierzyła własnym uszom Iwona.
– Tak, bo go zmusiłam. To
były te kursy tańca – przyznała w końcu.
– Rozumiem. – Tak naprawdę
nie rozumiała. Uważała, że ratowanie małżeństwa za wszelką
cenę nie ma sensu i Paulina powinna była odpuścić. Jej zdaniem
córka miała prawo zaproponować mężowi leczenie i fachową pomoc,
ale jeśli ten odmawiał, to nie powinna była go zmuszać, tylko go
zostawić.
– To było po tym jak mnie
uderzył – przyznała. – Wtedy zagroziłam, że odejdę jeśli
nie pójdzie do psychologa. I poszedł.
– A teraz? – zapytała Iwona
z wyraźnym trudem, gdyż to pytanie ledwie przechodziło jej przez
gardło.
– Co teraz?
– Czy teraz też cię uderzył?
Paulina chwilę zawahała się
nad odpowiedzią.
– Nie – odparła w końcu,
starając się za wszelką cenę brzmieć jak najpewniej, zupełnie
tak, jakby mówiła prawdę. – Szarpnął mną – dodała, by
sytuacja ucieczki znad morza i samotnego przyjazdu z dziećmi wydała
się być autentyczna, by powód był wystarczający.
Iwona położyła obie dłonie
na kubku kawy, ale niedane jej było w tamtej chwili skosztować
napoju. Przerwał jej dzwonek do drzwi. Zdziwiła się, że wcześniej
nikt nie zadzwonił do furtki, i że był w stanie sam sobie otworzyć
klatkę schodową.
– Ma moje klucze! –
krzyknęła Paulina szybko i czym prędzej zerwała się z miejsca.
Słysząc dźwięk otwieranego zamka, szybko zaciągnęła łańcuch.
Tomek otworzył drzwi, łańcuch
jednak skutecznie utrudnił mu dostanie się do środka.
– Otwórz – polecił, ledwie
siląc się na spokój. – Chcę tylko z tobą porozmawiać.
Odsunęła się na kilka kroków,
jakby bała się, że coś jej zrobi, że w jakiś sposób da radę
ją dosięgnąć.
– Nie teraz.
– Nie musiałaś się ukrywać
– stwierdził. – Mogłaś wyjść do mnie jak byłem tu
wcześniej. Twoja matka nie musiała kłamać! – uniósł się.
– Nie kłamała! –
odkrzyknęła. – Nie było mnie wcześniej.
– A gdzie byłaś? Z
Norbertem? Z jakimś innym frajerem!? – uniósł się i wyraźnie
zaczynał tracić panowanie nad sobą. Naparł na drzwi mocniej,
jakby miał nadzieję, że łańcuch puści.
Paulina doskoczyła do drzwi i
usiłowała je przytrzymać, zupełnie jakby się obawiała tego, że
jeszcze trochę i te drzwi zostaną wyważone, a Tomek dostanie się
do środka.
– Przestań! – krzyknęła
przez łzy.
– To mnie wpuść! –
wrzasnął. – Mam prawo widzieć dzieci. Nie są, kurwa, twoją
własnością!
– A ja nie jestem twoją!
– Jesteś moją żoną! –
przypomniał i pchnął drzwi o wiele mocniej niż wcześniej, przez
co uderzył Paulinę nimi w ramię.
Iwona postanowiła nie
przyglądać się temu dłużej biernie. Podeszła do drzwi i
osobiście zażądała, by Tomek odszedł i nie urządzał awantur.
Posłuchał jej. Podniósł ręce
do góry w poddańczym geście.
– Dobrze, ale przekaż córce,
że najpóźniej jutro do południa ma wrócić do domu. Może do
mnie zadzwonić, przyjadę po nią.
– Jeśli będzie chciała to
wróci, jeśli nie to nie.
– Jeśli nie... – zaczął i
drwiąco się uśmiechnął – to wystawię te drzwi z futryną,
wezmę co do mnie należy, a potem wstawię ci nowe. Do widzenia. –
Odszedł, a właściwie to zbiegł klatką schodową.
Iwona otworzyła drzwi, by
sprawdzić czy zięć pozostawił klucz w zamku, ale okazało się,
że klucze zabrał z sobą. Spojrzała na płaczącą i osuwającą
się po ścianie córkę oraz na Bartka i dziewczynki, którzy stali
w progu między kuchnią a przedpokojem i z zaciekawieniem, ale też
lekkim przestrachem obserwowali całe zajście.
– Jeśli wróci, wezwiemy
policję – zapewniła Paulinę, ale szybko okazało się, że nie
tylko ją musi uspokoić.
Emilka zdała sobie sprawę z
tego, że tata odszedł spod drzwi, że nikt go nie wpuścił.
Zaczęła więc go wołać i płakać, a z czasem to zamieniło się
w prawdziwą histerię. Miała niespełna dwa latka, kochała tatusia
i obawiała się, że nigdy więcej go nie zobaczy.
Wiedziałam, że Tomek na wieść, że Paula od razu nie udała się do matki, wymyśli sobie, że w takim razie musiała być z Norbertem. Staram się zrozumieć, że jest zazdrosny, ale to już wykracza poza zwykłą zazdrość, to jest obsesja i jego trzeba leczyć, samo mu nie minie, o nie.
OdpowiedzUsuńKłamczuch z tego Tomka, zabrakło mu odwagi, okłamał Iwonę patrząc jej prosto w oczy, że nie uderzył żony, czyżby bał się teściowej? Jak jest taki odważny i podnosi rękę na żonę, to niech ma też odwagę się do tego przyznać.
Uważam, że Paulina popełniła błąd, powinna pójść do lekarza i na policję, nawet jeśli nie chce teraz od razu decydować co z ich małżeństwem, to jednak powinna zadbać o dowody w razie gdyby postanowiła o odejściu od męża. Teraz po raz kolejny okłamała matkę, że tak na prawdę to nie stało się nic złego, pokłócili się, tylko czy kłótnia, nawet ostrzejsza skłoniłaby ją do ucieczki w środku nocy z dwójką małych dzieci? Ona miota się i sama nie wie czego chce, z jednej strony wypłakuje się Iwonie i twierdzi, że nie może z nim być, a z drugiej strony ustawia się w roli histeryczki, która ciągnie dzieci w środku nocy, bo niby padło kilka ostrzejszych słów. Ona musi przede wszystkim dojść do ładu sama ze sobą.
Swoją drogą to Iwona mogłaby zadzwonić na policję, bo Tomasz próbował wedrzeć się do jej domu wbrew jej woli, na dodatek groził, że wyważy jej drzwi. Tylko co to da, obawiam się, że gdyby to w tym momencie zrobiła, to Paula tak jak by stała, tak by z dziećmi od matki wyszła, bo ona tak bardzo jest dumna, że nie pozwoliłaby żeby matka w ten sposób wtrącała się w jej życie.
Biedna Emi, ona kocha tatę i nic nie rozumie, jedynie to że ją z nim rozdzielono. Ja wiem, że to wszystko wcale dla Pauli nie jest łatwe i proste, ale właśnie choćby ze względu na dzieci powinna podjąć jakieś kroki.
Tomek od początku był typem chorobliwie zazdrosnym (sytuacja z tuniką, gdy szli do klubu).
UsuńIwona to by go pewnie sprała własnoręcznie jakby się dowiedziała, że ponownie uderzył Paulinę. Być może tego się właśnie bał.
Tylko po takich przeżyciach jakie Tomasz zafundował Paulinie, naprawdę trudno dojść do siebie i coś konkretnego postanowić, bo nie jest na tyle dobrze, by móc z nim zostać, ale jeszcze nie jest na tyle źle, by chodzić z tym po komisariatach, sądach i lekarzach (tak zwykle myślą kobiety, które doświadczyły tego samego co Paula).
Dzieci zazwyczaj w takich sytuacjach cierpią najbardziej, ale nie będą cierpieć mniej patrząc na to jak ich ojciec bije ich matkę.