„Diler
narkotyków”
Iwona poruszała się po
nowoczesnej kuchni, która nie tylko błyszczała frontem mebli
zrobionymi na wysoki połysk, ale także odmalowanymi ścianami,
które zmieniły kolor z jasnożółtego na miętowy. Idealnie
komponowały się z intensywnie zielonymi dodatkami, które Paulina
postanowiła zakupić tylko i wyłącznie po to, by już było w
pełni perfekcyjnie.
Z jednej strony kobieta cieszyła
się, że jej córka trafiła na porządnego i odpowiedzialnego
człowieka, który chce jej w jakiś sposób dopomagać na tyle na
ile potrafi. Z drugiej jednak strony uważała, że to za szybko, że
za krótko są z sobą, by czynił takie gesty. Sama też nie chciała
być Tomaszowi nic winna.
Blondynka po czterdziestce
gotowała właśnie budyń czekoladowy, ulubiony jej wnuka, ale była
zmuszona przerwać tę czynność, gdyż przeszkodził jej głośny i
długi dzwonek domofonu. Ktoś wyraźnie się niecierpliwił i nie
miał ochoty czekać.
– Norbert? – zdziwiła się,
widząc w oknie bruneta przemierzającego dystans jaki był do
pokonania, by spod furtki dostać się na klatkę schodową. Nie
lubiła tego faceta, ale pomimo tego wpuściła go za próg.
– Jest Paula? – zapytał bez
wcześniejszego przywitania się. Zazwyczaj nie był aż tak
niekulturalny, ale tym razem zależało mu na czasie.
– Nie ma, pojechała z Tomkiem
na jakieś zakupy – naumyślnie postanowiła mu dokopać,
jednocześnie głosząc prawdę, bo Paulina chciała tego dnia
zakupić jakieś drobiazgi, a nie chciała ich dźwigać, więc
postanowiła wysłużyć się nowym chłopakiem.
– Z Bordychem? A więc to
prawda, że ona jest z Bordychem? – Iskierki zmartwienia zatańczyły
w jego oczach i były niczym płomień, którym najchętniej spaliłby
Tomasza na stosie.
– A czemu cię to tak
interesuje?
– Pani niczego nie rozumie! –
uniósł się. – Ona nie może z nim być, nie zna go.
Iwona w tamtych chwilach
zachodziła w myśl skąd panowie się znają, ale nim zdążyła o
to zapytać, to mężczyzna pośpieszył z wyjaśnieniem dlaczego
jego była dziewczyna nie może wybrać na swojego nowego chłopaka
właśnie Tomasza Bordycha.
– On nie jest z nią szczery.
Założę się, że nie jest. Powiedział, że był karany?
– Jak to był karany?
– Normalnie. – Uśmiechnął
się cynicznie. – Siedział za kratkami. – Wcisnął w dłonie
niedoszłej teściowej złożoną na cztery, zmiętą kartkę
papieru. – Niech Paulina się do mnie odezwie. Jeśli już usunęła
mój numer, to jej go zapisałem. Musimy porozmawiać. – Odwrócił
się na pięcie, wsiadł na swój stały środek transportu, czyli
granatowy skuter, po czym odjechał.
Niedługo po zakończeniu
rozmowy z nieoczekiwanym gościem, gdy Bartuś zajadał się
czekoladowym budyniem, Paula i Tomek weszli do domu. Byli szczęśliwi
i roześmiani, a Iwona zastanawiała się czy ma prawo burzyć ich
szczęście i przekazywać dalej informacje, które otrzymała z
niepewnego źródła. Norberta nigdy nie uważała za osobę szczerą
i godną zaufania, ale gdy patrzyła na Tomka, to choć budził jej
sympatię, to powodował też specyficzne odczucie przejawiające się
gęsią skórką na rękach. Miał coś takiego w oczach, co zupełnie
jej nie pasowało.
– Jutro jedziemy do mojej mamy
– pochwalił się Tosiek Tomaszowi.
– To świetnie –
odpowiedział, siadając dokładnie naprzeciwko chłopca. – Przybij
pięć. – Wystawił rękę wewnętrzną stroną do góry. – Co
dobrego jesz?
– Budyń mu zrobiłam. Chcesz
też? Jesteś głodny? – dopytywała Iwona i już miała wstać, i
zabrać się za ponowne gotowanie, gdy Tomek ją powstrzymał,
słowami:
– Paulinka mi potem coś
przygotuje. – Wejrzał się na swoją dziewczynę, pijącą sok
wprost z kartonika.
Paula o mały włos się nie
zachłysnęła na wzmiankę o przygotowywaniu posiłku. Nie było co
kryć, że nie lubiła gotować i zwykle nie traciła na to czasu.
Nawet gdy miała samej sobie przygotować kanapkę, to wolała udać
się do pobliskiej budki z fast-foodami po zapiekankę.
Tomek niespodziewanie wstał od
stołu, podszedł do niej i wyjął z górnej szafki czystą,
przezroczystą szklankę.
– Proszę, kochanie – rzekł,
odstawiając ją na miętowy blat.
– Już nie trzeba – odparła,
odkładając sok do lodówki. – U nas i tak tylko ja piję
grejpfrutowy. – Wzruszyła niedbale ramionami i wyminęła Tomasza.
Zajęła dokładnie to samo miejsce, które on zajmował wcześniej.
Mężczyzna więc stanął za
nią i wsparł dłonie na oparciu krzesła, choć były jeszcze trzy
wolne i spokojnie mógłby z jednego z nich skorzystać.
– Długo będziemy jechali tym
pociągiem? – dopytywał Tosiek, jednocześnie kończąc późne
śniadanie.
– Jakim pociągiem? –
zainteresował się Bordych.
– Paulina i Bartuś jadą do
Natalii – udzieliła mu odpowiedzi Iwona. – Właściwie to do
Michała. – Przewróciła oczami, jakby także nie była przekonana
co do tego pomysłu.
Iwona do samego Michała nie
miała nic. Był to spokojny, ułożony, nieco flegmatyczny i
gapowaty człowiek, ale wiedziała, że nie jest to typ mężczyzny,
który byłby w stanie pociągać jej starszą córkę. Brakowało mu
charyzmy, pomysłów... po prostu charakteru. Wyglądał jej na
typowego maminsynka.
– Na długo jedziecie? –
Tomek skierował pytanie do dziewczyny. Nawet się przy tym nieco
wychylił, by móc widzieć choćby fragment jej twarzy.
– Tydzień, może dwa.
– A kiedy jedziecie? – Jego
dłonie zmieniły miejsce z oparcia krzesła na ramiona blondynki.
Zacisnął na nich palce.
Spięła się, ale postanowiła
nie reagować i traktować gesty chłopaka zupełnie tak, jakby był
to niewinny masaż.
– Jutro, z samego rana. Miałam
ci potem powiedzieć.
– Potem? – wydawał się być
zniesmaczony tym faktem.
– Potem – powtórzyła. –
Co w tym takiego dziwnego? – Uniosła głowę do góry i starała
się odczytać odpowiedź z jego mimiki.
Zabrał dłonie z jej ramion.
– Może to, że o takich
rzeczach się mówi – odpowiedział.
– Powiedziałabym.
– Ustala się je – rzekł
ostrzejszym tonem niż do tej pory.
– Nie muszę niczego z tobą
ustalać! – krzyknęła, nie zważając na to, że w kuchni
znajdowali się jeszcze jej matka i mały siostrzeniec. –
Małżeństwem nie jesteśmy – zaznaczyła tym swoją niezależność
i wolność. Obie były dla niej bardzo ważne.
– Ale gdybyś mi powiedziała,
to bym was na przykład odwiózł. Pomyślałaś o tym?
Troska Tomka i jego dobre
intencje wcale nie przekonały Pauli do zaniechania początków
kłótni i przyznania mu racji.
– Nie, bo umiem podróżować
pociągami. Weź sobie wyobraź, że już od bardzo dawna nie mam
pięciu lat! – warknęła wielce niezadowolona.
– Pociągi są niebezpieczne –
wtrącił, ale ona całkiem nie zwracała uwagi na to co Tomek mówi.
Paulina nakręciła się już na
dobre, wstała i krzyczała dalej:
– I to, że jestem blondynką,
wcale nie oznacza, że jestem głupia i sobie nie poradzę!
– Nie krzycz – pouczył ją,
najpierw cicho, niemal bezgłośnie, zwłaszcza w hałasie, który
sama wytwarzała.
Dziewczyna jednak dalej
podniesionym tonem tłumaczyła, że jest dorosła, ma prawo robić
co chce, kiedy chce i jak chce.
– Nie krzycz! – ryknął w
końcu na tyle ostro, że aż Iwona się zatrzęsła, a mały Bartuś
upuścił łyżeczkę na podłogę. Mężczyzna dodatkowo
zaakcentował swoją wypowiedź uderzając otwartą dłonią w stół.
Paulina, która wcześniej stała
tak blisko Tomka, że niemal dotykała jego klatki piersiowej swoim
biustem, z wrażenia aż usiadła. Wystraszyła się, dlatego
ucichła. Dłoń przyłożyła do klatki piersiowej i starała się
uspokoić oddech.
Tomasz rozejrzał się po
pozostałych. Tosiek właśnie wchodził pod stół po łyżeczkę,
którą upuścił, a potem leciał z nią do zlewozmywaka, by
opłukać. Natomiast Iwona mierzyła bruneta nieprzychylnym
spojrzeniem.
– Przepraszam, że się
uniosłem – powiedział bardziej w kierunku Iwony niżeli Pauli.
Potem pochylił się, by móc swojej dziewczynie szepnąć do ucha na
tyle cicho, by inni nie słyszeli – A ty sobie przemyśl, dlaczego
się uniosłem i czy oby na pewno nie miałem racji.
Musnął policzek blondyny,
pożegnał się ze wszystkimi krótkim „do widzenia” i wyszedł.
– Hu! – skomentowała
wypuszczeniem powietrza Iwona. – Gorąco się zrobiło – dodała
i zaczęła teatralnie wachlować swoją twarz dłońmi.
Paulina postanowiła zamaskować
wszystko uśmiechem i słowami:
– Minie mu. Chodzi teraz taki
zestresowany i podminowany, bo tę firmę zakłada. Założy, zacznie
przynosić pierwsze zyski, to się uspokoi.
Wstała od stołu i chowając
szklankę, którą Tomek pozostawił na blacie, dotarło do niej, jak
mocno trzęsą się jej dłonie. Wystraszyła się i była zmuszona
przyznać to przed samą sobą. Na dodatek telefon w jej kieszeni
nieustannie wibrował. Postanowiła odebrać, choć znała doskonale
osobę dzwoniącą i właściwie to nie chciała mieć już z nią
niczego wspólnego.
– Paulina, nie rozłączaj się
tylko! – krzyknął rozgorączkowany Norbert. – Musimy się
spotkać.
– Nie chcę.
– To bardzo ważne –
nalegał. – Możemy nawet w towarzystwie Klaudyny lub Agaty. Tu
chodzi o Tomka. On jest niebezpieczny! – niemal wysylabizował
ostatni wyraz.
– Co to znaczy, „jest
niebezpieczny”?
Odpowiedziała jej cisza, bo
Norbert nie wiedział ile może zdradzić przez telefon. Mężczyzna
obawiał się, że jego była dziewczyna jest właśnie w
towarzystwie nowego chłopaka, poza tym preferował rozmowy w cztery
oczy.
– Jak się spotkamy, to
wszystko ci wyjaśnię.
– Dopiero za tydzień albo dwa
wrócę od siostry. Gdy wrócę, to do ciebie zadzwonię. Może tak
być?
– Okay, będę czekał
– odpowiedział, a potem rozłączył połączenie.
– Norbert dzisiaj przyszedł –
powiedziała nagle Iwona, uznając, że nie może przed córką
ukrywać tego czego się dowiedziała, albo właściwie tylko i
wyłącznie tego, że Norbert zasiał w jej głowie wątpliwości
dotyczące Tomka, a sam Bordych tego dnia się nie popisał dobrymi
manierami i umiejętnością trzymania nerwów na wodzy.
– Właśnie dzwonił –
odrzekła. – Pokazać ci jakie mam fajne buty? Mają kolorowy, taki
tęczowy korek – zmieniła szybko temat i zaczęła rozpakowywać
zakupy, które wcześniej ona i Tomek pozostawili na komodzie przy
drzwiach.
Oczom Iwony ukazały się
reklamówki znanych, raczej pospolitych, ale przecież w końcu nie
takich tanich marek, a wśród nich pudełko z napisem Wojas, które
szybko wylądowało na środku stołu.
– Nie chciałam ich wziąć,
ale Tomek się uparł, że muszę je mieć. Uznał, że będą
pasowały do tej sukienki. – Wyjęła letnią, przewiewną,
rozkloszowaną sukienkę, sięgającą do kolan, w kolorze koralowym.
– Tomek ci to wszystko kupił?
– Nie, na zakupach byłam z
Klaudyną, gdy Tomek odwiedzał jakiegoś doradce czy
ubezpieczyciela. Ona musiała wracać do domu, a on odwiedził ze mną
jeszcze obuwniczy i Monnari. No i lodziarnie. Obowiązkowa szarlotka
i waniliowe – pochwaliła się.
– Ty wiesz, że to drogie
rzeczy? – przerwała córce, zwracając jednocześnie uwagę na
cenę na metce sukienki i tą na kartonie od butów.
Blondynka przewróciła oczami i
teatralnie westchnęła, jakby wiedziała co jej matka ma na myśli i
wcale nie miała ochoty na wysłuchiwanie tego.
– Nie chodzi o to! – uniosła
się rodzicielka. – Nie mówię, że on cię kupuje, a ty się
dajesz jakbyś była jakąś dziwką. Tylko zastanawiam się skąd on
ma takie pieniądze. Czy zastanawiałaś się kiedyś, że on może
robić coś nielegalnego? – zapytała. – Sama powiedziałaś, że
poznałaś go w klubie, że to tam się pierwszy raz spotkaliście, a
potem mi marudziłaś nad uchem całymi dniami, jak taka natrętna
mucha, że chyba z nim nie będziesz, bo on nie umie tańczyć. Co
więc robił w klubie, gdy nie tańczy? – zastanawiała się na
głos i miała nadzieję, że i jej córka zacznie się nad tym
zastanawiać.
– Co ty sugerujesz? – Paula
przysiadła, nie wypuszczając swojej nowej sukienki z dłoni.
– A jeśli on, Paulina,
handluje jakimiś narkotykami?
– Nie. – Uśmiechnęła się,
a potem pusto zaśmiała. – Nie, na pewno nie – zapewniała, choć
na dobrą sprawę sama nie była pewna. Przypomniała sobie
opakowania, jak te po croissantach, które walały się po
Tomasza samochodzie i były dosłownie wszędzie, tak w schowku, jak
i w bagażniku, a czasami nawet na tylnym siedzeniu. – On nie może
być dilerem. Nie wygląda na takiego – przekonywała rodzicielkę,
a tym samym starała się do tego przekonać także samą siebie.
– A jak twoim zdaniem wygląda
diler? – spytała i wstała, by zaparzyć dwie kawy. – Chyba nie
tatuują sobie wykonywanego pseudo-zawodu na czole, prawda? –
Wyjęła dwa kubki i zaczęła wsypywać do nich po dwie łyżeczki
rozpuszczalnej Nescafe.
– Chodzi do kościoła.
– Kto? Diler?
– Nie – zaprzeczyła szybko
Paulina. – Mówiłam o Tomku.
– Księża też bywają w
kościele, moje dziecko, nawet częściej niż twój chłopak, a
niejeden z nich okazuje się być pedofilem.
Wowowow, powiem na razie tyle: najlepszy rozdział. Dzieje się, oj dzieje.
OdpowiedzUsuńDla Ciebie najlepszy, dla niektórych najgorszy... Takie życie. Mnie samemu się go ciężko pisało.
UsuńA więc jak pisałam, najlepszy rozdział jak dotąd. Wszystko się zgadzało, począwszy od długości, skończywszy na emocjach. Wybuch Tomka, jego apodyktyczność, kurczę, brak mi słów. Gdzie się podział tamten fajny chłopak kupujący rogaliki? ;-; Teraz najlepsze: pytanie, czy opinia o nim jest prawdziwa i faktycznie siedział w więzieniu, czy to tylko żałosne pomówienia Norberta?
OdpowiedzUsuńOczywiście jak na razie skłaniam się ku opcji pierwszej. A nawet jeśli Tomek nie był/nie jest dilerem, hm, i tak ma ewidentny problem i na miejscu Pauliny zastanowiłabym się BARDZO poważnie, czy na drugi dzień otworzyć mu drzwi.
– Chodzi do kościoła. no super mocna obrona, zwłaszcza ludzi chodzących do kościoła radośnie łamie wszystkich dziesięć przykazań jak leci. xd
Czekam z niecierpliwością na nowy rozdział!
W następnym rozdziale się wyjaśnia czy siedział czy nie i co takiego nawyczyniał. Mogę się nawet pochwalić, choć w sumie nie ma czym, że miałem kiedyś podobne zatargi z prawem co Tomek i też przez głupotę, choć zawsze to tłumaczyłem brakiem wyjścia. Z biegiem lat patrzy się dalej i widzi więcej rozwiązań. Każdy jednak popełnia błędy.
UsuńNaprawdę jedna awantura sprawiłaby, że zakończyłabyś związek? W życiu zdarzają się takie ostrzejsze wymiany zdań, to niemal normalne. Jeśli ludzie się kłócą, to w jakiś sposób im na sobie zależy, to okazywanie zainteresowania, tego że nie są sobie obojętni. Gorzej, gdy awantury stają się codziennością. U nich to dopiero pierwsza na ponad półroczny czas trwania znajomości, więc statystyki nie są wcale takie złe.
Właśnie nie wiem czy przytrzymać Was do poniedziałku, czy opublikować wcześniej rozdział... Pomyślę nad tym jeszcze.
Pozdrawiam.
E, każdy ma coś na sumieniu. Grunt to zwalczać konsekwencje złych wyborów i iść do przpdu.
UsuńNie mówię, żeby z nim zerwała po pierwszej awanturze. Chodzi mi o całokształt zachowania Tomka, co zaczęło się już od tej nieszczęsnej kawy i zaczęło nasilać. Kamyczek do kamyczka i mamy mozaikę. I jeszcze ta bezczelność - Iwone niby przeprosił za wybuch, ale i tak czepia się Pauliny, zero skruchy. Xd Nie ukrywam, nie podoba mi się takie rządzenie w związku. Małżeństwem nie są, nie wiedzę powodów, aby się unosić i wrzeszczeć, bo się o wyjazdu do siostry nie powiedziało z miesięcznym wyprzedzeniem? Xd
Faktycznie, Tomasz ma bardzo mocny charakter, nacechowany despotyzmem, jednak akurat o wyjeździe powinna mu była powiedzieć wcześniej. Jak dla mnie, to w tym momencie uniósł się całkiem słusznie, więc Pauliny za to nie musiał przepraszam. Przeprosił jej mamę, bo nie powinna być tego świadkiem. Myślę, że na jego miejscu będąc też bym ryknął, ale już nie decydowałbym za swoją żonę ile ma słodzić.
UsuńA w związku zawsze ktoś rządzi, tylko czasami tego nie widać, gdy ludzie są dobrze zgrani - przynajmniej z mojego punktu widzenia tak jest, do takiego wniosku ostatnio doszedłem.
A kolega ostatnio powiedział, będąc po piwie, że gorszym od związku ciągle kłócącego się, jest związek ludzi nie kłócących się wcale, takich sobie całkiem obojętnych.
W kłótni jednak często krzyczymy, między wierszami "zależy mi na tobie".
Tomeczek zaczyna pokazywać rogi? Od razu kop w D i niech spada... Z takiego zachowania nigdy nic dobrego nie wychodzi. :/ Ciekawe jak się Tomasz upija... Na studiach jeden z profesorów, zdradził nam test na przyszłego męża. Narzeczonego należy upić, ale tak fest, a wtedy pokaże swoją prawdziwą naturę. Wszyscy zaczeliśmy się śmiać, a wtedy wykładowca dodał, że jedna z jego studentek zrobiła ten test, tydzień przed ślubem, no i skończyło się pobiciem przyszłej teściowej i zerwaniem zaręczyn...
OdpowiedzUsuńJuż teraz ją osacza, nawet w głupiej kuchni... Na tych zakupach, Paulina kupiła sobie jakiś wałek do samoobrony? Albo chociaż patelnie? Bo może bić jej nie będzie, ale w nerwach szarpać już pewnie tak, a później będzie ją przekonywał, że sama jest sobie winna...
Zastanawiam się tylko, czy Paula będzie na tyle silna, żeby walczyć o siebie, czy w końcu mu ulegnie.
A tak właściwie, to dlaczego ona z nim jest? Nic o uczuciach jej do niego nie było (chyba, że coś mi umknęło), chyba nie dla kasy, co? Nie chce być sama? Wygodnie jej tak? Nie potrafię zrozumieć, dlaczego.
Czy dla Was, drogie panie, naprawdę jedna awantura jest powodem do zerwania?
UsuńHaha, być może dobry test, tylko Tomek choć pije, to się nie upija. Powód tego leży w jego dzieciństwie.
Faktycznie osacza ją, jest apodyktyczny, bardzo zaborczy, ale czy to nie oznacza, że jemu naprawdę na niej zależy? Facet tylko nie umie zachować odpowiedniej równowagi, wyważyć zdrowych proporcji.
Faktycznie, jeszcze nic o uczuciach nie było. Paulina się łatwo nie zakochuje, a po Norbercie chce wiedzieć. mieć pewność, czy facet w ogóle jest warty jej zaangażowania. Póki co Tomasz jej w pewien sposób imponuje.
Tylko, że tu nie było awantury... Odebrałam raczej to jako, brak umiejętności panowania nad nerwami. A przecież było tam dziecko. Może po prostu ja odebrałam to tak, a nie inaczej przez swoje doświadczenia. Uderzenie dłonią w stół, później w ścianę tuż przy głowie, a później jednak twarz... Akurat w takich przypadkach zawsze będę zakładać ten ciemny scenariusz.
Usuń„Faktycznie osacza ją, jest apodyktyczny, bardzo zaborczy, ale czy to nie oznacza, że jemu naprawdę na niej zależy” – a może chce mieć władzę nad nią, nad jej życiem?
Czy jeśli mężczyzna daje kobiecie swobodę, to znaczy, że mu nie zależy?
Bo opowiadanie jest bardzo przewidywalne i akurat tym ciemnym scenariuszem podąża, ale nie każdy mężczyzna, który ma dużo testosteronu i tendencje do zaciskania pięści czy uderzania dłonią w stół potrafiłby uderzyć kobietę. Albo inaczej - każdy taki, by potrafił to zrobić, ale niektórzy nauczyli się przez lata żyć ze swoją agresją i opanowywać ją. Ja kiedyś się nawet interesowałem tym czy ludzie tacy się już rodzą, stają, czy jakiś jeden incydent w nich takie reakcje wytwarza. Teorii na ten temat jest wiele. Temat zresztą bardzo ciekawy, polecam.
UsuńW pewien sposób każdy mężczyzna, któremu zależy na kobiecie chce mieć władze nad jej życiem. Nie oznacza to jednak, że chce być władcą jej życia, ale być jego częścią, mieć na to życie wpływ. Nie ma chyba mężczyzn, którym zależy, a jednocześnie chcą, by partnerki miały ich w dupach, bo "jest wolna, niech robi co chce". Związek i wolność nie idą w parze. Przynajmniej moim zdaniem nie idą.
Nie wiem czy jesteś w związku, nie wiem w jak długim i jak poważnym, jeśli jednak jesteś, ale swoboda w związku ma swoją granicę. Pewne zachowania powinny mieć umiar. To tak jak mężczyźni i ich wypady do kumpli na mecze i piwa. Świetnie, że takie są, muszą być, każdy pan powinien mieć też swoje towarzystwo, taki odrębny kawałek świata, gdzie nie ma miejsca dla żony, kobiety, dziewczyny. Jednak nie powinno być tak, że on sam decyduje "jutro idę tu i tu" bez wcześniejszego zapytania, czy np nie trzeba dziecka zawieźć do dentysty. Związek to bycie razem, życie razem, planowanie razem, a nie "każdy sobie, po swojemu, mając w dupie drugą osobę". Tomek faktycznie chce mieć nad Pauliną władzę za wielką i w zły sposób ją zdobywa, manipulując. Ona jednak też do poważnego związku i życia z kimś nie dorosła, bo ona woli żyć po swojemu, nie zważając na tę drugą osobę, a tak się w związku nie da. Moim zdaniem czasami trzeba być zdrowym egoistą, ale już w związku nie ma miejsca na całkowity egocentryzm, ani na całkowite popuszczenie lejców i pozwalanie, by ta druga połówka żyła całkiem na wolności, swobodnie, bez nas.
Może nie do końca się zrozumieliśmy (mam tendencję do skracania swoich myśli i chaotycznego ich wyrażania). Moja opinia nie jest na temat mężczyzn, tylko i wyłącznie na temat Tomka. Wszystko co zakładam, bazuje na nim. Nie uważam, że każdy facet, który krzyknie to zło wcielone.
UsuńTemat agresji, można powiedzieć, że znam od podszewki – zdarzyło mi się to studiować. ;)
Zgodzę się, że mężczyzna musi wychodzić z kumplami. Ale kobieta też musi mieć prawo do wyjścia z koleżankami. Przez swobodę w związku, nie mam na myśli, że każdy robi co chce i ma gdzieś zdanie swojej połówki. Ale w przypadku, gdzie musisz dokładnie zrelacjonować cały dzień swojemu partnerowi i nie może być luki na piętnaście minut, to to też nie jest normalne. We wszystkim musi być równowaga. Tyczy się to zarówno mężczyzn i kobiet, trzeba wypracować pewne kompromisy, a przede wszystkim nauczyć się żyć w związku, bo jednak nie wszyscy to potrafią. Taki przykład, z dziewczynami z pracy, czasami wychodzimy coś zjeść i na drinka (typowe babskie towarzystwo). Mój partner nie ma z tym problemu (zresztą koleżanki też są w związkach i też nie mają problemu z tego typu wyjściami) i jedynie pyta, czy po nas przyjechać, czy odbierze nas, któryś z mężów/chłopaków. A jedna dziewczyna ostatnio przyszła z chłopakiem, bo nie chciał jej samej puścić – jak na moje, to nic dobrego z tego związku nie będzie, bo jej nie ufa i pilnuje jej na każdym kroku.
Przede wszystkim trzeba rozmawiać. Jeśli ludzie ze sobą rozmawiają, o swoich uczuciach i problemach, planach i pomysłach na życie, to wielu niepotrzebnych i nieprzyjemnych sytuacji można uniknąć. Wiadomo, kłótnia czasami też się zdarza, ale trzeba umieć się pogodzić, a nie się fochać.
Co do samego zachowania Pauliny, to również się zgodzę, że ona nie dojrzała do poważnego związku. Nie popieram jej w tym jak się zachowuje, bo czasami zachowuje się szczeniacko. Zresztą, nie popieram żadnej ze stron w tym związku.
Też mam tendencje do takiego chaosu w wypowiedziach.
UsuńJasne, że wszystko o czym pisałaś bazuje na Tomku, jednak mimo tego takich schematycznych Tomków na świecie jest pełno, a nie każdy z nich dopuszcza do samego siebie myśl, że potrafiłby uderzyć kobietę
Relacjonowanie całego dnia jest bezsensu, ale zazwyczaj następuje takie coś, takie wymogi, gdy kończy się zaufanie, gdy ono w jakiś sposób zostało zachwiane.
A wiesz, że dużo kobiet uważa, że prócz rodziny (męża, dziecka, dzieci) nie potrzeba im innego towarzystwa. Jasne, że mają z kimś kontakt w pracy, szkole, itd, ale nie wchodzą w głębsze relacje, bo nie czują takiej potrzeby. Najgorsze w tym wszystkim jest, gdy partner mocno zawiedzie, zostawi, zdradzi, bo nagle nie ma innego świata, dla którego warto byłoby się podnieść, nagle łamie się cały świat nie jakaś jego część - o tym z kolei z żoną kiedyś rozmawiałem.
Fochy też są dobre, są ludzkie. To taki dąs, gdy o czymś trudno się mówi i oczekuje się, że ta druga strona sama się domyśli o co chodzi. Gorzej, gdy ta druga strona woli, by minęło samo i nie ma w planach się domyślać o co tak naprawdę chodzi.
Ja nie chciałem stworzyć bohaterki idealnej. Z resztą Paulina nie ma zadatków, by być dojrzałą pod kątem emocjonalnym i by wiedzieć jak wygląda życie rodzinne, partnerskie. Nie bez powodu uczyniłem główną bohaterkę półsierotą. Uśmierciłem jej ojca po coś, by dzięki temu też jej podejście nabrało na autentyczności, a nie było wyssaną z palca psychologią.
Jakos ten rozdzial w porownaniu z innymi wypadl gorzej pod wzgledem warsztatu. Tak troche odnioslam wrazenie, ze wszelkie "mysli" tutaj gloenie Ieony byly wylozone kawa na lawe. Tak prosto, ze czytelnik nie moze sam nic wywnioskowac. Rowniez masz czesto bardzo dlugie zdania, ktore sie ciagnal. Nawet jedno takie jest w jednym akapicie, ktory chyba sklada sie z dwoch czy trzech zdan. To jakos zwrocilo moja uwage. A, i jeszcze nie wiem czy nie zapomniales slowa, bo Paula mowila "szarlotka i waniliowe" i chyba mialy byc lody. ;)
OdpowiedzUsuńHmm...nie jestem przekonana do tego, aby Tomek byl dilerem. Na razie jakos mi to do niego nie pasuje, ale kto wie. Chociaz moze miec kase z innych czarnych zarobkow.
Moze to tylko ja, ale jakos nie odczulam tego strachu, gdy T podniosl glos i strach Pauli. Ja to bym sie nie dala zeby facet-partner na mnie krzyczal i to jeszcze z tak blahego powodu. Wielki mi pan -.- juz zaczyna coraz bardziej pokazywac swoj charakterek. Chociaz dziwi mnie troche, ze Iwona nie zareagowala. W koncu to jej dom i jej corka. Czemu nie zwrocila uwagi?
Dziwnie mi sie czytalo, jak jeszcze w strone corki uzyla slowa "dziwka". I to przy malym. Normalnie jak z fragmentu odcinka typu "dlaczego ja" czy "trudne sprawy".
Czekam na ciag dalszy, chociaz szkoda, ze musze czekac tydzien T.T
Weny i pozdrawiam!
Bo to jest bardzo proste opowiadanie, tutaj często wykłada na jest kawa na ławę.
UsuńCzasami lubię tworzyć długie zdania, mam nadzieję, że nie utrudniały czytania i rozumienia tekstu.
Nie, nie zapomniałem słowa. Paulina skróciła sobie zdanie, resztę jej matka miała się domyśleć.
Moim zdaniem ten powód wcale nie był błahy. Jak się jest razem, to takie wypady wypadałoby uzgodnić, uprzedzić, jakoś zapowiedzieć. Jego wymagania nie są więc wygórowane, za to Paulina stara się być w związku niezależna i egoistyczna, jakby była singielką (tutaj popieram Tomasza, nawet jego uniesienie się).
Iwona nie zareagowała, bo zna życie. Wie że ludzie tworzący związki czasami się kłócą. Na dodatek nie chciała się wtrącać, bo to była sprawa między Tomkiem a jej córka. Nie dotyczyła jej.
Każdy czasami nie przebiera w słowach i używanie takich słów nie uważam za sztuczne, a właśnie za prawdziwe. Obie panie nie przebierają w słowach, nie jest to rodzina ą, ę itd. Warto też powiedzieć, że ona nie wyzwała córki od dziwki, a tylko powiedziała głośno co obie pomyślały i wyjaśniła sprawę.
Właśnie nie wiem, możliwe że opublikuję rozdział wcześniej.
Pozdrawiam.
No i kazda bajka ske kiedys konczy sadze ze Tomek sporo ukrywa. A co do jego zachowania to sie wcale nie dziwie tez bym tak postapila o takich rzeczach sie mowi ;)
OdpowiedzUsuńCo do bajki, to dziś poprawiałem "Miejskie opowieści" i tam padło takie zdanie, że bajka nie kończy się w chwili postawienia kropki na ostatniej stronicy książki (jakoś tak, teraz dokładnie nie pamiętam).
UsuńJednych nie dziwi, innych razi - w temacie zachowania Tomasza. Ja tam go rozumiem, nie do końca popieram, ale rozumiem.
Do poprawienia literówka:
OdpowiedzUsuńodwiedzał jakiegoś doradce
doradcę
Czyli jednak coś z nim jest nie tak. Przez to opowiadanie jestem wprowadzana nie raz w maliny :P
Ciekawa jestem czy Norbert mówił prawdę. Wydawał się być szczery, ale kto wie.
amandiolabadeo.blogspot.com
Oj, tylko jedna... poprawię.
UsuńTak, z Tomkiem jest coś nie tak i od początku jest to powiedziane. Pytanie tylko - co jest z nim nie tak i w jaki sposób to się na Paulinie odbije?
Już w poprzednim rozdziale zauważyłam, ze Tomek chyba lubi mieć nad wszystkim kontrole. Tutaj nie podoba mu się, że Paulina nic mu nie powiedziała o wyjedźcie i po raz pierwszy pokazał się z tej gorszej strony. Pojawiła się pierwsza wyraźna rysa w jego idealnym "ja". ;) W poprzednim mocno rzuciło mi się w oczy, jak bardzo nie podoba mu się, że Paulina tak słodzi. I te wszystkie prezenty.
OdpowiedzUsuńJestem tutaj bardziej przychylna Norbertowi, że chociaż sam od ideału bardzo odbiega, to chyba szczerze się martwi teraz o Paulinę.
Faktycznie, Tomasz ma apodyktyczny charakter. Wcześniej tego nie ujawniał, albo wręcz przeciwnie - ujawniał, ale przykrywał dobrymi intencjami, tak jak z tym słodzeniem. Wcześniej jednak nie wybuchał, a teraz pokazał, że jest jednak lekkim cholerykiem. Paulina także ma typ charakteru, gdzie przeważa choleryk, więc drogi są dwie - albo to dobrze i da radę z nim dyskutować posługując się argumentami, w sensie nie da sobie wejść na głowę, albo będą się żreć jak dwa bojowniki w jednym akwarium.
UsuńA Paulina nie chciała, żeby Tomeczek pojechał z nią do Natalii? Ach, no tak, on zakłada firmę itd. Zauważylam, że chłopak jest zmienny jak pogoda... chyba ma jakąś drugą osobowość czy cos takiego. No ja osobiscie nie kłócę się przy teściowej czy mamie, bo takie sprawy załatwia się miedzy sobą, ale to już od człowieka zależy. A tu na dodatek dziecko widziało tą przykrą scenkę... zastanawiam się tylko, po co Paulina AŻ na dwa tyg chce sobie wyjechać... wakacje?
OdpowiedzUsuńNo i ciekawe czy Norbert nie kłamał mówiąc o Tomku jako kryminaliście...
Paulina jest taką osobą, która nie chce z partnerem tworzyć syjamskich bliźniąt. Ona lubi swoją niezależność, docenia czasami chwilę samotności (takie bez Tomka). Inna sprawa, że on ani trochę tego nie rozumie.
UsuńCzy ja wiem, czy takie kłótnie zależą od człowieka, bardziej od emocji i aktualnego momentu. Ja też jestem za tym, by ostrzejszą wymianę zdań odbywać na osobności, ale nie zawsze się tak da.
Jak to po co chce wyjechać? Ma możliwości, ma ją kto zastąpić w pracy, to sobie jedzie :)
O chciałam i mam. Kompletnie nie rozumiem wybuchu Tomka. Dlaczego on się tak wściekał? Przecież nie musi go o wszystkim informować. Co do zatargów z prawem to zależy naprawdę od sprawy i wieku. Czasu ile od tego minęło. No i właśnie dlaczego siedział. Bo nie każdy co siedział to od razu człowiek przekreślony. On boi się o Paulinę tak, jakby ktoś z jego wrogów miał coś jej zrobić. No chyba, że jest jakiś kompletnie zazdrosny. Nie pozwala na chwilę samotności, która człowiekowi jest bardzo potrzebna(dobra, nie wszystkim).
OdpowiedzUsuńTaa jak chodzi do kościoła to od razu dobry, yhyy.
Czasem Tomek traktuje Paulinę jak dziecko. Może czasem daje mu powody, ale jednak nie aż tak bardzo. Umie o siebie zadbać.
Akurat moim zdaniem powinna go poinformować. Nie zapytać się o zgodę, ale po prostu powiedzieć, że ma takie i takie plany. Nie wiem czy ty byś chciała, by twoja druga połówka bez słowa uprzedzenia wyjechała sobie na tydzień czy dwa. Jakbyś się z tym czuła?
UsuńTak, masz rację, Tomasz jest chorobliwie zazdrosny. To jego główna, największa wada i to będzie powodem większości awantur, wybuchów gniewu, agresji, rękoczynów.
Ciężko powiedzieć, jak się nigdy chłopaka nie miało ;P. Jakoś tak nie odczuwałam potrzeby związku. Wystarczała przyjaźń, a to co tyczyło związku wydawało się, że jeszcze tego nie chce, że jeszcze nie dorosłam. Także dowiem się pewnie za jakiś czas. No bo z przyjaciółmi itd. to jakoś nie przeszkadza, że o tym nie powiedzą.
UsuńNo te zazdrośniki to są kiepskie typy, bo to strasznie denerwuje. Ale wiadomo - są gorsze wady, a nikt bez wad się nie rodzi, więc zobaczymy co z tego wyjdzie.
Ja to akurat patrzyłem pod swoim kątem. Nie chciałbym, by moja żona pojechała sobie do na przykład przyjaciółki, trzy miasta dalej, nie informując mnie o tym, albo rzucając mimochodem "dziś wyjeżdżam, zabieram dzieci, więc nie ma problemu". Gdyby tak zrobiła, to byłaby zjeba jak stąd do Wieliczki, a mieszkam w Wielkopolsce :)
UsuńWidzę, że Tomasz coraz bardziej pokazuje nam swoje pazurki. Niby taki dobry i zrobił wcześniej dla niej meble w kuchni, a tu wszczyna awanturę nawet przy małym oraz matce Paulinie, która najwidoczniej ma złe przeczucia, co do Tomasza. Cóż, widać, że matki mają siódmy zmysł, jeśli chodzi o szczęście jej dzieci. Choć Paula postąpiła - moimi zdaniem - źle, nie mówiąc Borynowi, że wyjeżdża dzień przed wyjazdem. Trochę to dziwne... Ale mimo wszystko cały czas nie podoba mi się to zachowanie Tomka, to: "Paulnika mi potem coś przygotuje"... Naprawdę? Ach, szkoda słów.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i do spisania w następnych rozdziałach :):)
P.S. Przepraszam, że tak mi mozolnie to idzie, ale - tak jak Paulina - jestem w niedoczasie. Mam nadzieję, że się na mnie nie obraziłeś, że tak powoli mi to idzie. Przeczytam, daje Ci słowo, bo historia coraz bardziej się "rozkręca". I oczywiście korci mnie już, żeby też zaznajomić się z Twoim drugim opowiadaniem, który jest dla mnie bardziej przekonywujący - z wiadomych przyczyn :D Dlatego chcę, abyś względem mnie był cierpliwy :)
Mnie za to mozolnie idzie publikowanie. Ostatnio brak czasu, wyjazd służbowy, ponadto problemy w życiu prywatnym, ale za jakiś tydzień powrócę z nowymi rozdziałami i wtedy opublikuję wszystkie kolejne rozdziały "Pauliny".
UsuńPierwsza awantura, ale super! Naprawdę jest ze mną coś nie tak, skoro takie fragmenty mnie bawią.
OdpowiedzUsuńPodobało mi się, że ta drobna sprzeczka była przy matce dziewczyny i przy Bartku. Wyszło realnie. W życiu też nie ma tak, że ludzie sprzeczają się tylko wtedy, gdy są z sobą na osobności.
Rozumiem, że Tomek chciał wiedzieć o wyjeździe. Tu nie chodzi o tłumaczenie się, ale ja też poczułabym się głupio, gdybym np zadzwoniła do chłopaka, a on powiedziałby mi, że już jest nad morzem, choć wcześniej, by o żadnym wyjeździe nawet nie wspomniał, pomimo że miał tysiące okazji, by to zrobić.
Mnie też takie fragmenty bawią, choć może nie bawią wydarzenia w nich przedstawione, ale cieszy mnie, że coś wywołuje we mnie emocje, nawet negatywne i gdy coś się w opowiadaniu dzieje. Nie jesteś więc jedyna.
UsuńFaktycznie, ludzie kłócą się przy szwagrach, znajomych, rodzicach, teściach, dzieciach. Samo życie.
Ja też uważam, że Paulina powinna go poinformować. Nie pytać o zdanie, ale zwyczajnie rzucić "wyjeżdżam na tydzień do siostry".