Autor tego bloga należy do grupy „Projekt Prozaicy”, z tego też powodu strona korzysta z płatnych linków. Ujmując to krócej i bardziej zrozumiale – autor zarabia, a czytelnicy nic na tym nie tracą. Te linki są całkowicie bezpieczne dla komputerów, tabletów i smartphone-ów pod warunkiem, że postępuje się zgodnie z instrukcją, czyli nie klika w reklamy, nic nie ściąga na swój sprzęt, a jedynie odczekuje symboliczne pięć sekund i przechodzi dalej. Za wszelkie utrudnienia autor bloga przeprasza, za waszą aktywność jest wdzięczny, a prywatnie pozdrawia i życzy dobrej zabawy podczas czytania.

Link do instrukcji – KLIK

poniedziałek, 27 lutego 2017

#12 – „Paulina” – Rozdział 9

Diler narkotyków”

Iwona poruszała się po nowoczesnej kuchni, która nie tylko błyszczała frontem mebli zrobionymi na wysoki połysk, ale także odmalowanymi ścianami, które zmieniły kolor z jasnożółtego na miętowy. Idealnie komponowały się z intensywnie zielonymi dodatkami, które Paulina postanowiła zakupić tylko i wyłącznie po to, by już było w pełni perfekcyjnie.
Z jednej strony kobieta cieszyła się, że jej córka trafiła na porządnego i odpowiedzialnego człowieka, który chce jej w jakiś sposób dopomagać na tyle na ile potrafi. Z drugiej jednak strony uważała, że to za szybko, że za krótko są z sobą, by czynił takie gesty. Sama też nie chciała być Tomaszowi nic winna.
Blondynka po czterdziestce gotowała właśnie budyń czekoladowy, ulubiony jej wnuka, ale była zmuszona przerwać tę czynność, gdyż przeszkodził jej głośny i długi dzwonek domofonu. Ktoś wyraźnie się niecierpliwił i nie miał ochoty czekać.
Norbert? – zdziwiła się, widząc w oknie bruneta przemierzającego dystans jaki był do pokonania, by spod furtki dostać się na klatkę schodową. Nie lubiła tego faceta, ale pomimo tego wpuściła go za próg.
Jest Paula? – zapytał bez wcześniejszego przywitania się. Zazwyczaj nie był aż tak niekulturalny, ale tym razem zależało mu na czasie.
Nie ma, pojechała z Tomkiem na jakieś zakupy – naumyślnie postanowiła mu dokopać, jednocześnie głosząc prawdę, bo Paulina chciała tego dnia zakupić jakieś drobiazgi, a nie chciała ich dźwigać, więc postanowiła wysłużyć się nowym chłopakiem.
Z Bordychem? A więc to prawda, że ona jest z Bordychem? – Iskierki zmartwienia zatańczyły w jego oczach i były niczym płomień, którym najchętniej spaliłby Tomasza na stosie.
A czemu cię to tak interesuje?
Pani niczego nie rozumie! – uniósł się. – Ona nie może z nim być, nie zna go.
Iwona w tamtych chwilach zachodziła w myśl skąd panowie się znają, ale nim zdążyła o to zapytać, to mężczyzna pośpieszył z wyjaśnieniem dlaczego jego była dziewczyna nie może wybrać na swojego nowego chłopaka właśnie Tomasza Bordycha.
On nie jest z nią szczery. Założę się, że nie jest. Powiedział, że był karany?
Jak to był karany?
Normalnie. – Uśmiechnął się cynicznie. – Siedział za kratkami. – Wcisnął w dłonie niedoszłej teściowej złożoną na cztery, zmiętą kartkę papieru. – Niech Paulina się do mnie odezwie. Jeśli już usunęła mój numer, to jej go zapisałem. Musimy porozmawiać. – Odwrócił się na pięcie, wsiadł na swój stały środek transportu, czyli granatowy skuter, po czym odjechał.
Niedługo po zakończeniu rozmowy z nieoczekiwanym gościem, gdy Bartuś zajadał się czekoladowym budyniem, Paula i Tomek weszli do domu. Byli szczęśliwi i roześmiani, a Iwona zastanawiała się czy ma prawo burzyć ich szczęście i przekazywać dalej informacje, które otrzymała z niepewnego źródła. Norberta nigdy nie uważała za osobę szczerą i godną zaufania, ale gdy patrzyła na Tomka, to choć budził jej sympatię, to powodował też specyficzne odczucie przejawiające się gęsią skórką na rękach. Miał coś takiego w oczach, co zupełnie jej nie pasowało.
Jutro jedziemy do mojej mamy – pochwalił się Tosiek Tomaszowi.
To świetnie – odpowiedział, siadając dokładnie naprzeciwko chłopca. – Przybij pięć. – Wystawił rękę wewnętrzną stroną do góry. – Co dobrego jesz?
Budyń mu zrobiłam. Chcesz też? Jesteś głodny? – dopytywała Iwona i już miała wstać, i zabrać się za ponowne gotowanie, gdy Tomek ją powstrzymał, słowami:
Paulinka mi potem coś przygotuje. – Wejrzał się na swoją dziewczynę, pijącą sok wprost z kartonika.
Paula o mały włos się nie zachłysnęła na wzmiankę o przygotowywaniu posiłku. Nie było co kryć, że nie lubiła gotować i zwykle nie traciła na to czasu. Nawet gdy miała samej sobie przygotować kanapkę, to wolała udać się do pobliskiej budki z fast-foodami po zapiekankę.
Tomek niespodziewanie wstał od stołu, podszedł do niej i wyjął z górnej szafki czystą, przezroczystą szklankę.
Proszę, kochanie – rzekł, odstawiając ją na miętowy blat.
Już nie trzeba – odparła, odkładając sok do lodówki. – U nas i tak tylko ja piję grejpfrutowy. – Wzruszyła niedbale ramionami i wyminęła Tomasza. Zajęła dokładnie to samo miejsce, które on zajmował wcześniej.
Mężczyzna więc stanął za nią i wsparł dłonie na oparciu krzesła, choć były jeszcze trzy wolne i spokojnie mógłby z jednego z nich skorzystać.
Długo będziemy jechali tym pociągiem? – dopytywał Tosiek, jednocześnie kończąc późne śniadanie.
Jakim pociągiem? – zainteresował się Bordych.
Paulina i Bartuś jadą do Natalii – udzieliła mu odpowiedzi Iwona. – Właściwie to do Michała. – Przewróciła oczami, jakby także nie była przekonana co do tego pomysłu.
Iwona do samego Michała nie miała nic. Był to spokojny, ułożony, nieco flegmatyczny i gapowaty człowiek, ale wiedziała, że nie jest to typ mężczyzny, który byłby w stanie pociągać jej starszą córkę. Brakowało mu charyzmy, pomysłów... po prostu charakteru. Wyglądał jej na typowego maminsynka.
Na długo jedziecie? – Tomek skierował pytanie do dziewczyny. Nawet się przy tym nieco wychylił, by móc widzieć choćby fragment jej twarzy.
Tydzień, może dwa.
A kiedy jedziecie? – Jego dłonie zmieniły miejsce z oparcia krzesła na ramiona blondynki. Zacisnął na nich palce.
Spięła się, ale postanowiła nie reagować i traktować gesty chłopaka zupełnie tak, jakby był to niewinny masaż.
Jutro, z samego rana. Miałam ci potem powiedzieć.
Potem? – wydawał się być zniesmaczony tym faktem.
Potem – powtórzyła. – Co w tym takiego dziwnego? – Uniosła głowę do góry i starała się odczytać odpowiedź z jego mimiki.
Zabrał dłonie z jej ramion.
Może to, że o takich rzeczach się mówi – odpowiedział.
Powiedziałabym.
Ustala się je – rzekł ostrzejszym tonem niż do tej pory.
Nie muszę niczego z tobą ustalać! – krzyknęła, nie zważając na to, że w kuchni znajdowali się jeszcze jej matka i mały siostrzeniec. – Małżeństwem nie jesteśmy – zaznaczyła tym swoją niezależność i wolność. Obie były dla niej bardzo ważne.
Ale gdybyś mi powiedziała, to bym was na przykład odwiózł. Pomyślałaś o tym?
Troska Tomka i jego dobre intencje wcale nie przekonały Pauli do zaniechania początków kłótni i przyznania mu racji.
Nie, bo umiem podróżować pociągami. Weź sobie wyobraź, że już od bardzo dawna nie mam pięciu lat! – warknęła wielce niezadowolona.
Pociągi są niebezpieczne – wtrącił, ale ona całkiem nie zwracała uwagi na to co Tomek mówi.
Paulina nakręciła się już na dobre, wstała i krzyczała dalej:
I to, że jestem blondynką, wcale nie oznacza, że jestem głupia i sobie nie poradzę!
Nie krzycz – pouczył ją, najpierw cicho, niemal bezgłośnie, zwłaszcza w hałasie, który sama wytwarzała.
Dziewczyna jednak dalej podniesionym tonem tłumaczyła, że jest dorosła, ma prawo robić co chce, kiedy chce i jak chce.
Nie krzycz! – ryknął w końcu na tyle ostro, że aż Iwona się zatrzęsła, a mały Bartuś upuścił łyżeczkę na podłogę. Mężczyzna dodatkowo zaakcentował swoją wypowiedź uderzając otwartą dłonią w stół.
Paulina, która wcześniej stała tak blisko Tomka, że niemal dotykała jego klatki piersiowej swoim biustem, z wrażenia aż usiadła. Wystraszyła się, dlatego ucichła. Dłoń przyłożyła do klatki piersiowej i starała się uspokoić oddech.
Tomasz rozejrzał się po pozostałych. Tosiek właśnie wchodził pod stół po łyżeczkę, którą upuścił, a potem leciał z nią do zlewozmywaka, by opłukać. Natomiast Iwona mierzyła bruneta nieprzychylnym spojrzeniem.
Przepraszam, że się uniosłem – powiedział bardziej w kierunku Iwony niżeli Pauli. Potem pochylił się, by móc swojej dziewczynie szepnąć do ucha na tyle cicho, by inni nie słyszeli – A ty sobie przemyśl, dlaczego się uniosłem i czy oby na pewno nie miałem racji.
Musnął policzek blondyny, pożegnał się ze wszystkimi krótkim „do widzenia” i wyszedł.
Hu! – skomentowała wypuszczeniem powietrza Iwona. – Gorąco się zrobiło – dodała i zaczęła teatralnie wachlować swoją twarz dłońmi.
Paulina postanowiła zamaskować wszystko uśmiechem i słowami:
Minie mu. Chodzi teraz taki zestresowany i podminowany, bo tę firmę zakłada. Założy, zacznie przynosić pierwsze zyski, to się uspokoi.
Wstała od stołu i chowając szklankę, którą Tomek pozostawił na blacie, dotarło do niej, jak mocno trzęsą się jej dłonie. Wystraszyła się i była zmuszona przyznać to przed samą sobą. Na dodatek telefon w jej kieszeni nieustannie wibrował. Postanowiła odebrać, choć znała doskonale osobę dzwoniącą i właściwie to nie chciała mieć już z nią niczego wspólnego.
Paulina, nie rozłączaj się tylko! – krzyknął rozgorączkowany Norbert. – Musimy się spotkać.
Nie chcę.
To bardzo ważne – nalegał. – Możemy nawet w towarzystwie Klaudyny lub Agaty. Tu chodzi o Tomka. On jest niebezpieczny! – niemal wysylabizował ostatni wyraz.
Co to znaczy, „jest niebezpieczny”?
Odpowiedziała jej cisza, bo Norbert nie wiedział ile może zdradzić przez telefon. Mężczyzna obawiał się, że jego była dziewczyna jest właśnie w towarzystwie nowego chłopaka, poza tym preferował rozmowy w cztery oczy.
Jak się spotkamy, to wszystko ci wyjaśnię.
Dopiero za tydzień albo dwa wrócę od siostry. Gdy wrócę, to do ciebie zadzwonię. Może tak być?
Okay, będę czekał – odpowiedział, a potem rozłączył połączenie.
Norbert dzisiaj przyszedł – powiedziała nagle Iwona, uznając, że nie może przed córką ukrywać tego czego się dowiedziała, albo właściwie tylko i wyłącznie tego, że Norbert zasiał w jej głowie wątpliwości dotyczące Tomka, a sam Bordych tego dnia się nie popisał dobrymi manierami i umiejętnością trzymania nerwów na wodzy.
Właśnie dzwonił – odrzekła. – Pokazać ci jakie mam fajne buty? Mają kolorowy, taki tęczowy korek – zmieniła szybko temat i zaczęła rozpakowywać zakupy, które wcześniej ona i Tomek pozostawili na komodzie przy drzwiach.
Oczom Iwony ukazały się reklamówki znanych, raczej pospolitych, ale przecież w końcu nie takich tanich marek, a wśród nich pudełko z napisem Wojas, które szybko wylądowało na środku stołu.
Nie chciałam ich wziąć, ale Tomek się uparł, że muszę je mieć. Uznał, że będą pasowały do tej sukienki. – Wyjęła letnią, przewiewną, rozkloszowaną sukienkę, sięgającą do kolan, w kolorze koralowym.
Tomek ci to wszystko kupił?
Nie, na zakupach byłam z Klaudyną, gdy Tomek odwiedzał jakiegoś doradce czy ubezpieczyciela. Ona musiała wracać do domu, a on odwiedził ze mną jeszcze obuwniczy i Monnari. No i lodziarnie. Obowiązkowa szarlotka i waniliowe – pochwaliła się.
Ty wiesz, że to drogie rzeczy? – przerwała córce, zwracając jednocześnie uwagę na cenę na metce sukienki i tą na kartonie od butów.
Blondynka przewróciła oczami i teatralnie westchnęła, jakby wiedziała co jej matka ma na myśli i wcale nie miała ochoty na wysłuchiwanie tego.
Nie chodzi o to! – uniosła się rodzicielka. – Nie mówię, że on cię kupuje, a ty się dajesz jakbyś była jakąś dziwką. Tylko zastanawiam się skąd on ma takie pieniądze. Czy zastanawiałaś się kiedyś, że on może robić coś nielegalnego? – zapytała. – Sama powiedziałaś, że poznałaś go w klubie, że to tam się pierwszy raz spotkaliście, a potem mi marudziłaś nad uchem całymi dniami, jak taka natrętna mucha, że chyba z nim nie będziesz, bo on nie umie tańczyć. Co więc robił w klubie, gdy nie tańczy? – zastanawiała się na głos i miała nadzieję, że i jej córka zacznie się nad tym zastanawiać.
Co ty sugerujesz? – Paula przysiadła, nie wypuszczając swojej nowej sukienki z dłoni.
A jeśli on, Paulina, handluje jakimiś narkotykami?
Nie. – Uśmiechnęła się, a potem pusto zaśmiała. – Nie, na pewno nie – zapewniała, choć na dobrą sprawę sama nie była pewna. Przypomniała sobie opakowania, jak te po croissantach, które walały się po Tomasza samochodzie i były dosłownie wszędzie, tak w schowku, jak i w bagażniku, a czasami nawet na tylnym siedzeniu. – On nie może być dilerem. Nie wygląda na takiego – przekonywała rodzicielkę, a tym samym starała się do tego przekonać także samą siebie.
A jak twoim zdaniem wygląda diler? – spytała i wstała, by zaparzyć dwie kawy. – Chyba nie tatuują sobie wykonywanego pseudo-zawodu na czole, prawda? – Wyjęła dwa kubki i zaczęła wsypywać do nich po dwie łyżeczki rozpuszczalnej Nescafe.
Chodzi do kościoła.
Kto? Diler?
Nie – zaprzeczyła szybko Paulina. – Mówiłam o Tomku.
Księża też bywają w kościele, moje dziecko, nawet częściej niż twój chłopak, a niejeden z nich okazuje się być pedofilem.

30 komentarzy:

  1. Wowowow, powiem na razie tyle: najlepszy rozdział. Dzieje się, oj dzieje.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dla Ciebie najlepszy, dla niektórych najgorszy... Takie życie. Mnie samemu się go ciężko pisało.

      Usuń
  2. A więc jak pisałam, najlepszy rozdział jak dotąd. Wszystko się zgadzało, począwszy od długości, skończywszy na emocjach. Wybuch Tomka, jego apodyktyczność, kurczę, brak mi słów. Gdzie się podział tamten fajny chłopak kupujący rogaliki? ;-; Teraz najlepsze: pytanie, czy opinia o nim jest prawdziwa i faktycznie siedział w więzieniu, czy to tylko żałosne pomówienia Norberta?
    Oczywiście jak na razie skłaniam się ku opcji pierwszej. A nawet jeśli Tomek nie był/nie jest dilerem, hm, i tak ma ewidentny problem i na miejscu Pauliny zastanowiłabym się BARDZO poważnie, czy na drugi dzień otworzyć mu drzwi.
    – Chodzi do kościoła. no super mocna obrona, zwłaszcza ludzi chodzących do kościoła radośnie łamie wszystkich dziesięć przykazań jak leci. xd
    Czekam z niecierpliwością na nowy rozdział!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W następnym rozdziale się wyjaśnia czy siedział czy nie i co takiego nawyczyniał. Mogę się nawet pochwalić, choć w sumie nie ma czym, że miałem kiedyś podobne zatargi z prawem co Tomek i też przez głupotę, choć zawsze to tłumaczyłem brakiem wyjścia. Z biegiem lat patrzy się dalej i widzi więcej rozwiązań. Każdy jednak popełnia błędy.
      Naprawdę jedna awantura sprawiłaby, że zakończyłabyś związek? W życiu zdarzają się takie ostrzejsze wymiany zdań, to niemal normalne. Jeśli ludzie się kłócą, to w jakiś sposób im na sobie zależy, to okazywanie zainteresowania, tego że nie są sobie obojętni. Gorzej, gdy awantury stają się codziennością. U nich to dopiero pierwsza na ponad półroczny czas trwania znajomości, więc statystyki nie są wcale takie złe.
      Właśnie nie wiem czy przytrzymać Was do poniedziałku, czy opublikować wcześniej rozdział... Pomyślę nad tym jeszcze.
      Pozdrawiam.

      Usuń
    2. E, każdy ma coś na sumieniu. Grunt to zwalczać konsekwencje złych wyborów i iść do przpdu.
      Nie mówię, żeby z nim zerwała po pierwszej awanturze. Chodzi mi o całokształt zachowania Tomka, co zaczęło się już od tej nieszczęsnej kawy i zaczęło nasilać. Kamyczek do kamyczka i mamy mozaikę. I jeszcze ta bezczelność - Iwone niby przeprosił za wybuch, ale i tak czepia się Pauliny, zero skruchy. Xd Nie ukrywam, nie podoba mi się takie rządzenie w związku. Małżeństwem nie są, nie wiedzę powodów, aby się unosić i wrzeszczeć, bo się o wyjazdu do siostry nie powiedziało z miesięcznym wyprzedzeniem? Xd

      Usuń
    3. Faktycznie, Tomasz ma bardzo mocny charakter, nacechowany despotyzmem, jednak akurat o wyjeździe powinna mu była powiedzieć wcześniej. Jak dla mnie, to w tym momencie uniósł się całkiem słusznie, więc Pauliny za to nie musiał przepraszam. Przeprosił jej mamę, bo nie powinna być tego świadkiem. Myślę, że na jego miejscu będąc też bym ryknął, ale już nie decydowałbym za swoją żonę ile ma słodzić.
      A w związku zawsze ktoś rządzi, tylko czasami tego nie widać, gdy ludzie są dobrze zgrani - przynajmniej z mojego punktu widzenia tak jest, do takiego wniosku ostatnio doszedłem.
      A kolega ostatnio powiedział, będąc po piwie, że gorszym od związku ciągle kłócącego się, jest związek ludzi nie kłócących się wcale, takich sobie całkiem obojętnych.
      W kłótni jednak często krzyczymy, między wierszami "zależy mi na tobie".

      Usuń
  3. Tomeczek zaczyna pokazywać rogi? Od razu kop w D i niech spada... Z takiego zachowania nigdy nic dobrego nie wychodzi. :/ Ciekawe jak się Tomasz upija... Na studiach jeden z profesorów, zdradził nam test na przyszłego męża. Narzeczonego należy upić, ale tak fest, a wtedy pokaże swoją prawdziwą naturę. Wszyscy zaczeliśmy się śmiać, a wtedy wykładowca dodał, że jedna z jego studentek zrobiła ten test, tydzień przed ślubem, no i skończyło się pobiciem przyszłej teściowej i zerwaniem zaręczyn...
    Już teraz ją osacza, nawet w głupiej kuchni... Na tych zakupach, Paulina kupiła sobie jakiś wałek do samoobrony? Albo chociaż patelnie? Bo może bić jej nie będzie, ale w nerwach szarpać już pewnie tak, a później będzie ją przekonywał, że sama jest sobie winna...
    Zastanawiam się tylko, czy Paula będzie na tyle silna, żeby walczyć o siebie, czy w końcu mu ulegnie.
    A tak właściwie, to dlaczego ona z nim jest? Nic o uczuciach jej do niego nie było (chyba, że coś mi umknęło), chyba nie dla kasy, co? Nie chce być sama? Wygodnie jej tak? Nie potrafię zrozumieć, dlaczego.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Czy dla Was, drogie panie, naprawdę jedna awantura jest powodem do zerwania?
      Haha, być może dobry test, tylko Tomek choć pije, to się nie upija. Powód tego leży w jego dzieciństwie.
      Faktycznie osacza ją, jest apodyktyczny, bardzo zaborczy, ale czy to nie oznacza, że jemu naprawdę na niej zależy? Facet tylko nie umie zachować odpowiedniej równowagi, wyważyć zdrowych proporcji.
      Faktycznie, jeszcze nic o uczuciach nie było. Paulina się łatwo nie zakochuje, a po Norbercie chce wiedzieć. mieć pewność, czy facet w ogóle jest warty jej zaangażowania. Póki co Tomasz jej w pewien sposób imponuje.

      Usuń
    2. Tylko, że tu nie było awantury... Odebrałam raczej to jako, brak umiejętności panowania nad nerwami. A przecież było tam dziecko. Może po prostu ja odebrałam to tak, a nie inaczej przez swoje doświadczenia. Uderzenie dłonią w stół, później w ścianę tuż przy głowie, a później jednak twarz... Akurat w takich przypadkach zawsze będę zakładać ten ciemny scenariusz.
      „Faktycznie osacza ją, jest apodyktyczny, bardzo zaborczy, ale czy to nie oznacza, że jemu naprawdę na niej zależy” – a może chce mieć władzę nad nią, nad jej życiem?
      Czy jeśli mężczyzna daje kobiecie swobodę, to znaczy, że mu nie zależy?

      Usuń
    3. Bo opowiadanie jest bardzo przewidywalne i akurat tym ciemnym scenariuszem podąża, ale nie każdy mężczyzna, który ma dużo testosteronu i tendencje do zaciskania pięści czy uderzania dłonią w stół potrafiłby uderzyć kobietę. Albo inaczej - każdy taki, by potrafił to zrobić, ale niektórzy nauczyli się przez lata żyć ze swoją agresją i opanowywać ją. Ja kiedyś się nawet interesowałem tym czy ludzie tacy się już rodzą, stają, czy jakiś jeden incydent w nich takie reakcje wytwarza. Teorii na ten temat jest wiele. Temat zresztą bardzo ciekawy, polecam.
      W pewien sposób każdy mężczyzna, któremu zależy na kobiecie chce mieć władze nad jej życiem. Nie oznacza to jednak, że chce być władcą jej życia, ale być jego częścią, mieć na to życie wpływ. Nie ma chyba mężczyzn, którym zależy, a jednocześnie chcą, by partnerki miały ich w dupach, bo "jest wolna, niech robi co chce". Związek i wolność nie idą w parze. Przynajmniej moim zdaniem nie idą.
      Nie wiem czy jesteś w związku, nie wiem w jak długim i jak poważnym, jeśli jednak jesteś, ale swoboda w związku ma swoją granicę. Pewne zachowania powinny mieć umiar. To tak jak mężczyźni i ich wypady do kumpli na mecze i piwa. Świetnie, że takie są, muszą być, każdy pan powinien mieć też swoje towarzystwo, taki odrębny kawałek świata, gdzie nie ma miejsca dla żony, kobiety, dziewczyny. Jednak nie powinno być tak, że on sam decyduje "jutro idę tu i tu" bez wcześniejszego zapytania, czy np nie trzeba dziecka zawieźć do dentysty. Związek to bycie razem, życie razem, planowanie razem, a nie "każdy sobie, po swojemu, mając w dupie drugą osobę". Tomek faktycznie chce mieć nad Pauliną władzę za wielką i w zły sposób ją zdobywa, manipulując. Ona jednak też do poważnego związku i życia z kimś nie dorosła, bo ona woli żyć po swojemu, nie zważając na tę drugą osobę, a tak się w związku nie da. Moim zdaniem czasami trzeba być zdrowym egoistą, ale już w związku nie ma miejsca na całkowity egocentryzm, ani na całkowite popuszczenie lejców i pozwalanie, by ta druga połówka żyła całkiem na wolności, swobodnie, bez nas.

      Usuń
    4. Może nie do końca się zrozumieliśmy (mam tendencję do skracania swoich myśli i chaotycznego ich wyrażania). Moja opinia nie jest na temat mężczyzn, tylko i wyłącznie na temat Tomka. Wszystko co zakładam, bazuje na nim. Nie uważam, że każdy facet, który krzyknie to zło wcielone.
      Temat agresji, można powiedzieć, że znam od podszewki – zdarzyło mi się to studiować. ;)
      Zgodzę się, że mężczyzna musi wychodzić z kumplami. Ale kobieta też musi mieć prawo do wyjścia z koleżankami. Przez swobodę w związku, nie mam na myśli, że każdy robi co chce i ma gdzieś zdanie swojej połówki. Ale w przypadku, gdzie musisz dokładnie zrelacjonować cały dzień swojemu partnerowi i nie może być luki na piętnaście minut, to to też nie jest normalne. We wszystkim musi być równowaga. Tyczy się to zarówno mężczyzn i kobiet, trzeba wypracować pewne kompromisy, a przede wszystkim nauczyć się żyć w związku, bo jednak nie wszyscy to potrafią. Taki przykład, z dziewczynami z pracy, czasami wychodzimy coś zjeść i na drinka (typowe babskie towarzystwo). Mój partner nie ma z tym problemu (zresztą koleżanki też są w związkach i też nie mają problemu z tego typu wyjściami) i jedynie pyta, czy po nas przyjechać, czy odbierze nas, któryś z mężów/chłopaków. A jedna dziewczyna ostatnio przyszła z chłopakiem, bo nie chciał jej samej puścić – jak na moje, to nic dobrego z tego związku nie będzie, bo jej nie ufa i pilnuje jej na każdym kroku.
      Przede wszystkim trzeba rozmawiać. Jeśli ludzie ze sobą rozmawiają, o swoich uczuciach i problemach, planach i pomysłach na życie, to wielu niepotrzebnych i nieprzyjemnych sytuacji można uniknąć. Wiadomo, kłótnia czasami też się zdarza, ale trzeba umieć się pogodzić, a nie się fochać.
      Co do samego zachowania Pauliny, to również się zgodzę, że ona nie dojrzała do poważnego związku. Nie popieram jej w tym jak się zachowuje, bo czasami zachowuje się szczeniacko. Zresztą, nie popieram żadnej ze stron w tym związku.

      Usuń
    5. Też mam tendencje do takiego chaosu w wypowiedziach.
      Jasne, że wszystko o czym pisałaś bazuje na Tomku, jednak mimo tego takich schematycznych Tomków na świecie jest pełno, a nie każdy z nich dopuszcza do samego siebie myśl, że potrafiłby uderzyć kobietę
      Relacjonowanie całego dnia jest bezsensu, ale zazwyczaj następuje takie coś, takie wymogi, gdy kończy się zaufanie, gdy ono w jakiś sposób zostało zachwiane.
      A wiesz, że dużo kobiet uważa, że prócz rodziny (męża, dziecka, dzieci) nie potrzeba im innego towarzystwa. Jasne, że mają z kimś kontakt w pracy, szkole, itd, ale nie wchodzą w głębsze relacje, bo nie czują takiej potrzeby. Najgorsze w tym wszystkim jest, gdy partner mocno zawiedzie, zostawi, zdradzi, bo nagle nie ma innego świata, dla którego warto byłoby się podnieść, nagle łamie się cały świat nie jakaś jego część - o tym z kolei z żoną kiedyś rozmawiałem.
      Fochy też są dobre, są ludzkie. To taki dąs, gdy o czymś trudno się mówi i oczekuje się, że ta druga strona sama się domyśli o co chodzi. Gorzej, gdy ta druga strona woli, by minęło samo i nie ma w planach się domyślać o co tak naprawdę chodzi.
      Ja nie chciałem stworzyć bohaterki idealnej. Z resztą Paulina nie ma zadatków, by być dojrzałą pod kątem emocjonalnym i by wiedzieć jak wygląda życie rodzinne, partnerskie. Nie bez powodu uczyniłem główną bohaterkę półsierotą. Uśmierciłem jej ojca po coś, by dzięki temu też jej podejście nabrało na autentyczności, a nie było wyssaną z palca psychologią.

      Usuń
  4. Jakos ten rozdzial w porownaniu z innymi wypadl gorzej pod wzgledem warsztatu. Tak troche odnioslam wrazenie, ze wszelkie "mysli" tutaj gloenie Ieony byly wylozone kawa na lawe. Tak prosto, ze czytelnik nie moze sam nic wywnioskowac. Rowniez masz czesto bardzo dlugie zdania, ktore sie ciagnal. Nawet jedno takie jest w jednym akapicie, ktory chyba sklada sie z dwoch czy trzech zdan. To jakos zwrocilo moja uwage. A, i jeszcze nie wiem czy nie zapomniales slowa, bo Paula mowila "szarlotka i waniliowe" i chyba mialy byc lody. ;)
    Hmm...nie jestem przekonana do tego, aby Tomek byl dilerem. Na razie jakos mi to do niego nie pasuje, ale kto wie. Chociaz moze miec kase z innych czarnych zarobkow.
    Moze to tylko ja, ale jakos nie odczulam tego strachu, gdy T podniosl glos i strach Pauli. Ja to bym sie nie dala zeby facet-partner na mnie krzyczal i to jeszcze z tak blahego powodu. Wielki mi pan -.- juz zaczyna coraz bardziej pokazywac swoj charakterek. Chociaz dziwi mnie troche, ze Iwona nie zareagowala. W koncu to jej dom i jej corka. Czemu nie zwrocila uwagi?
    Dziwnie mi sie czytalo, jak jeszcze w strone corki uzyla slowa "dziwka". I to przy malym. Normalnie jak z fragmentu odcinka typu "dlaczego ja" czy "trudne sprawy".
    Czekam na ciag dalszy, chociaz szkoda, ze musze czekac tydzien T.T
    Weny i pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bo to jest bardzo proste opowiadanie, tutaj często wykłada na jest kawa na ławę.
      Czasami lubię tworzyć długie zdania, mam nadzieję, że nie utrudniały czytania i rozumienia tekstu.
      Nie, nie zapomniałem słowa. Paulina skróciła sobie zdanie, resztę jej matka miała się domyśleć.
      Moim zdaniem ten powód wcale nie był błahy. Jak się jest razem, to takie wypady wypadałoby uzgodnić, uprzedzić, jakoś zapowiedzieć. Jego wymagania nie są więc wygórowane, za to Paulina stara się być w związku niezależna i egoistyczna, jakby była singielką (tutaj popieram Tomasza, nawet jego uniesienie się).
      Iwona nie zareagowała, bo zna życie. Wie że ludzie tworzący związki czasami się kłócą. Na dodatek nie chciała się wtrącać, bo to była sprawa między Tomkiem a jej córka. Nie dotyczyła jej.
      Każdy czasami nie przebiera w słowach i używanie takich słów nie uważam za sztuczne, a właśnie za prawdziwe. Obie panie nie przebierają w słowach, nie jest to rodzina ą, ę itd. Warto też powiedzieć, że ona nie wyzwała córki od dziwki, a tylko powiedziała głośno co obie pomyślały i wyjaśniła sprawę.
      Właśnie nie wiem, możliwe że opublikuję rozdział wcześniej.
      Pozdrawiam.

      Usuń
  5. No i kazda bajka ske kiedys konczy sadze ze Tomek sporo ukrywa. A co do jego zachowania to sie wcale nie dziwie tez bym tak postapila o takich rzeczach sie mowi ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Co do bajki, to dziś poprawiałem "Miejskie opowieści" i tam padło takie zdanie, że bajka nie kończy się w chwili postawienia kropki na ostatniej stronicy książki (jakoś tak, teraz dokładnie nie pamiętam).
      Jednych nie dziwi, innych razi - w temacie zachowania Tomasza. Ja tam go rozumiem, nie do końca popieram, ale rozumiem.

      Usuń
  6. Do poprawienia literówka:
    odwiedzał jakiegoś doradce
    doradcę
    Czyli jednak coś z nim jest nie tak. Przez to opowiadanie jestem wprowadzana nie raz w maliny :P
    Ciekawa jestem czy Norbert mówił prawdę. Wydawał się być szczery, ale kto wie.

    amandiolabadeo.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oj, tylko jedna... poprawię.
      Tak, z Tomkiem jest coś nie tak i od początku jest to powiedziane. Pytanie tylko - co jest z nim nie tak i w jaki sposób to się na Paulinie odbije?

      Usuń
  7. Już w poprzednim rozdziale zauważyłam, ze Tomek chyba lubi mieć nad wszystkim kontrole. Tutaj nie podoba mu się, że Paulina nic mu nie powiedziała o wyjedźcie i po raz pierwszy pokazał się z tej gorszej strony. Pojawiła się pierwsza wyraźna rysa w jego idealnym "ja". ;) W poprzednim mocno rzuciło mi się w oczy, jak bardzo nie podoba mu się, że Paulina tak słodzi. I te wszystkie prezenty.
    Jestem tutaj bardziej przychylna Norbertowi, że chociaż sam od ideału bardzo odbiega, to chyba szczerze się martwi teraz o Paulinę.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Faktycznie, Tomasz ma apodyktyczny charakter. Wcześniej tego nie ujawniał, albo wręcz przeciwnie - ujawniał, ale przykrywał dobrymi intencjami, tak jak z tym słodzeniem. Wcześniej jednak nie wybuchał, a teraz pokazał, że jest jednak lekkim cholerykiem. Paulina także ma typ charakteru, gdzie przeważa choleryk, więc drogi są dwie - albo to dobrze i da radę z nim dyskutować posługując się argumentami, w sensie nie da sobie wejść na głowę, albo będą się żreć jak dwa bojowniki w jednym akwarium.

      Usuń
  8. A Paulina nie chciała, żeby Tomeczek pojechał z nią do Natalii? Ach, no tak, on zakłada firmę itd. Zauważylam, że chłopak jest zmienny jak pogoda... chyba ma jakąś drugą osobowość czy cos takiego. No ja osobiscie nie kłócę się przy teściowej czy mamie, bo takie sprawy załatwia się miedzy sobą, ale to już od człowieka zależy. A tu na dodatek dziecko widziało tą przykrą scenkę... zastanawiam się tylko, po co Paulina AŻ na dwa tyg chce sobie wyjechać... wakacje?
    No i ciekawe czy Norbert nie kłamał mówiąc o Tomku jako kryminaliście...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Paulina jest taką osobą, która nie chce z partnerem tworzyć syjamskich bliźniąt. Ona lubi swoją niezależność, docenia czasami chwilę samotności (takie bez Tomka). Inna sprawa, że on ani trochę tego nie rozumie.
      Czy ja wiem, czy takie kłótnie zależą od człowieka, bardziej od emocji i aktualnego momentu. Ja też jestem za tym, by ostrzejszą wymianę zdań odbywać na osobności, ale nie zawsze się tak da.
      Jak to po co chce wyjechać? Ma możliwości, ma ją kto zastąpić w pracy, to sobie jedzie :)

      Usuń
  9. O chciałam i mam. Kompletnie nie rozumiem wybuchu Tomka. Dlaczego on się tak wściekał? Przecież nie musi go o wszystkim informować. Co do zatargów z prawem to zależy naprawdę od sprawy i wieku. Czasu ile od tego minęło. No i właśnie dlaczego siedział. Bo nie każdy co siedział to od razu człowiek przekreślony. On boi się o Paulinę tak, jakby ktoś z jego wrogów miał coś jej zrobić. No chyba, że jest jakiś kompletnie zazdrosny. Nie pozwala na chwilę samotności, która człowiekowi jest bardzo potrzebna(dobra, nie wszystkim).
    Taa jak chodzi do kościoła to od razu dobry, yhyy.
    Czasem Tomek traktuje Paulinę jak dziecko. Może czasem daje mu powody, ale jednak nie aż tak bardzo. Umie o siebie zadbać.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Akurat moim zdaniem powinna go poinformować. Nie zapytać się o zgodę, ale po prostu powiedzieć, że ma takie i takie plany. Nie wiem czy ty byś chciała, by twoja druga połówka bez słowa uprzedzenia wyjechała sobie na tydzień czy dwa. Jakbyś się z tym czuła?
      Tak, masz rację, Tomasz jest chorobliwie zazdrosny. To jego główna, największa wada i to będzie powodem większości awantur, wybuchów gniewu, agresji, rękoczynów.

      Usuń
    2. Ciężko powiedzieć, jak się nigdy chłopaka nie miało ;P. Jakoś tak nie odczuwałam potrzeby związku. Wystarczała przyjaźń, a to co tyczyło związku wydawało się, że jeszcze tego nie chce, że jeszcze nie dorosłam. Także dowiem się pewnie za jakiś czas. No bo z przyjaciółmi itd. to jakoś nie przeszkadza, że o tym nie powiedzą.
      No te zazdrośniki to są kiepskie typy, bo to strasznie denerwuje. Ale wiadomo - są gorsze wady, a nikt bez wad się nie rodzi, więc zobaczymy co z tego wyjdzie.

      Usuń
    3. Ja to akurat patrzyłem pod swoim kątem. Nie chciałbym, by moja żona pojechała sobie do na przykład przyjaciółki, trzy miasta dalej, nie informując mnie o tym, albo rzucając mimochodem "dziś wyjeżdżam, zabieram dzieci, więc nie ma problemu". Gdyby tak zrobiła, to byłaby zjeba jak stąd do Wieliczki, a mieszkam w Wielkopolsce :)

      Usuń
  10. Widzę, że Tomasz coraz bardziej pokazuje nam swoje pazurki. Niby taki dobry i zrobił wcześniej dla niej meble w kuchni, a tu wszczyna awanturę nawet przy małym oraz matce Paulinie, która najwidoczniej ma złe przeczucia, co do Tomasza. Cóż, widać, że matki mają siódmy zmysł, jeśli chodzi o szczęście jej dzieci. Choć Paula postąpiła - moimi zdaniem - źle, nie mówiąc Borynowi, że wyjeżdża dzień przed wyjazdem. Trochę to dziwne... Ale mimo wszystko cały czas nie podoba mi się to zachowanie Tomka, to: "Paulnika mi potem coś przygotuje"... Naprawdę? Ach, szkoda słów.

    Pozdrawiam i do spisania w następnych rozdziałach :):)

    P.S. Przepraszam, że tak mi mozolnie to idzie, ale - tak jak Paulina - jestem w niedoczasie. Mam nadzieję, że się na mnie nie obraziłeś, że tak powoli mi to idzie. Przeczytam, daje Ci słowo, bo historia coraz bardziej się "rozkręca". I oczywiście korci mnie już, żeby też zaznajomić się z Twoim drugim opowiadaniem, który jest dla mnie bardziej przekonywujący - z wiadomych przyczyn :D Dlatego chcę, abyś względem mnie był cierpliwy :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mnie za to mozolnie idzie publikowanie. Ostatnio brak czasu, wyjazd służbowy, ponadto problemy w życiu prywatnym, ale za jakiś tydzień powrócę z nowymi rozdziałami i wtedy opublikuję wszystkie kolejne rozdziały "Pauliny".

      Usuń
  11. Pierwsza awantura, ale super! Naprawdę jest ze mną coś nie tak, skoro takie fragmenty mnie bawią.
    Podobało mi się, że ta drobna sprzeczka była przy matce dziewczyny i przy Bartku. Wyszło realnie. W życiu też nie ma tak, że ludzie sprzeczają się tylko wtedy, gdy są z sobą na osobności.
    Rozumiem, że Tomek chciał wiedzieć o wyjeździe. Tu nie chodzi o tłumaczenie się, ale ja też poczułabym się głupio, gdybym np zadzwoniła do chłopaka, a on powiedziałby mi, że już jest nad morzem, choć wcześniej, by o żadnym wyjeździe nawet nie wspomniał, pomimo że miał tysiące okazji, by to zrobić.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mnie też takie fragmenty bawią, choć może nie bawią wydarzenia w nich przedstawione, ale cieszy mnie, że coś wywołuje we mnie emocje, nawet negatywne i gdy coś się w opowiadaniu dzieje. Nie jesteś więc jedyna.
      Faktycznie, ludzie kłócą się przy szwagrach, znajomych, rodzicach, teściach, dzieciach. Samo życie.
      Ja też uważam, że Paulina powinna go poinformować. Nie pytać o zdanie, ale zwyczajnie rzucić "wyjeżdżam na tydzień do siostry".

      Usuń