Autor tego bloga należy do grupy „Projekt Prozaicy”, z tego też powodu strona korzysta z płatnych linków. Ujmując to krócej i bardziej zrozumiale – autor zarabia, a czytelnicy nic na tym nie tracą. Te linki są całkowicie bezpieczne dla komputerów, tabletów i smartphone-ów pod warunkiem, że postępuje się zgodnie z instrukcją, czyli nie klika w reklamy, nic nie ściąga na swój sprzęt, a jedynie odczekuje symboliczne pięć sekund i przechodzi dalej. Za wszelkie utrudnienia autor bloga przeprasza, za waszą aktywność jest wdzięczny, a prywatnie pozdrawia i życzy dobrej zabawy podczas czytania.

Link do instrukcji – KLIK

środa, 8 marca 2017

#17 – „Paulina” – Rozdział 13

Kolory tęczy”

Paulina czuła się nijako, gdy Tomasza nie było przy niej, gdy nie pisał, nie dzwonił, nie witał się na dzień dobry jakimś ściągniętym z internetu wierszykiem lub po prostu emotikonem wyrażającym uśmiech, czyli tym samym też radość z tego, że są razem. Zawsze śmiała się z dziewczyn, które tak interpretowały wiadomości tekstowe, ona uważała się za rozsądniejszą, taką z dystansem. W końcu zaczęła czynić tak jak one i nastało to samoistnie, bez jej wyraźnego przyzwolenia. Wtedy już rozumiała jak to jest się zakochać i w jaki sposób się to odczuwa. „Tęsknota” – jedno słowo, które wyrażało szczerość uczuć.
Jej każdy kolejny dzień wyglądał tak samo. Wstawała z łóżka, szła do pracy, w niej piła przesłodzoną kawę, pracowała, wracała i kładła się przed telewizorem, chcąc na moment zająć umysł obrazami z plazmy, a nie troskami, które zaprzątały jej głowę. Obawiała się, że Tomasz już się nie odezwie, a sama nie chciała czynić pierwszego kroku, bo nigdy nie była panną skorą do narzucania swojego towarzystwa chłopakowi. Cechowała ją godność, poza tym uważała, że to on był winny, że to on powinien przepraszać, na dodatek to on obiecywał odezwać się kolejnego dnia, bo rzekomo miał jej coś pokazać.
Paulinaaa! – krzyczał Bartuś. – Ty mnie w ogóle nie słuchasz! – stwierdził i tupnął nóżką o stare, powycierane w wielu miejscach panele. Obraził się i pobiegł do drugiego pokoju.
Martwisz się Tomkiem? – zauważyła Iwona i dosiadła się obok córki.
Paula spojrzała na nią z miną wyrażającą coś na kształt oburzenia, bo tak naprawdę nie czuła się być w na tyle bliskich relacjach ze swoją matką, by opowiadać jej o swoich sprawach sercowych.
Nie przejmuj się. Odezwie się. Zależało mu.
Nie chodzi o to – zaprzeczyła. – Czasami myślę, że lepiej jakby się już nie odezwał.
Dlaczego tak mówisz? Myślałam, że wam się układa.
Bo układa. Znaczy, układało – poprawiła szybko. – Tylko on jest taki... zaborczy.
Zaborczy” to było jedyne słowo jakie pasowało do określenia Tomasza, choć zdaniem Pauli i tak nie odzwierciedlało do końca tych wszystkich jego stanów i momentami dziwnych zachowań.
Faktycznie, ma trudny charakter, ale nie jest zły chłopak.
Ostatnio mówiłaś, że cię przeraża.
No niby tak, ma czasami coś dziwnego w oczach, ale sama opowiadałaś Natalii, że miał trudne życie, tak?
A ona oczywiście musiała ci powtórzyć! – uniosła się, po czym wstała i uznała, że ma dość, że musi się przejść, pobyć sama.
Ledwo wyszła z domu, a odezwał się jej telefon komórkowy. Nie miała możliwości go odebrać, gdyż nie wzięła go z sobą, ale mały Bartuś ją w tym wyręczył. Chłopiec nawet wyjrzał przez okno, by poinstruować Tomka, w którą stronę poszła jego ciocia.
W prawo, w lewo, nie... no w tą co się nosi zegarek na niej – wyjaśnił.
Bordych zaśmiał się słysząc zakłopotanie w głosie czterolatka, potem pochwalił go, iż jest bardzo mądrym chłopcem i rozłączając się docisnął pedał gazu, choć prowadzenie ze złamaną nogą wcale nie należało do zadań najłatwiejszych. Tomek nawet nie miał pewności czy taka jazda jest legalna, ale postanowił nie zaprzątać sobie tym głowy, teraz ważna była Paulina i to, by ją dogonić.
Szła przed siebie, żałując, iż nie ubrała czegoś cieplejszego. Wielkimi krokami zbliżało się lato, ale pogoda ciągle płatała przeróżne figle. Często bywało wietrznie i deszczowo.
Wystraszyła się, gdy granatowy Golf zajechał jej drogę, przy tym wjeżdżając na chodnik.
Mój Boże! – krzyknęła, choć wiedziała już z kim ma do czynienia, bo Tomek zdecydował się na szybkie otwarcie drzwi.
Część, kochanie – przywitał się.
Żadne „kochanie”. Nie odzywałeś się tyle czas i nagle się zjawiasz, jakby gdyby nigdy nic i... – poczuła jak się zapowietrza i traci główny wątek. Nie była nawet pewna czy do końca logicznie złożyła swoją wypowiedź, ale to wcale nie przeszkadzało jej mówić i po zaczerpnięciu powietrza ponownie się wydarła.
Tomek słuchał jej wrzasków w całkowitej ciszy i nawet w wielkim skupieniu. Obserwował każdy ruch jej warg i ani powieką przy tym nie mrugnął. W końcu jednak zdecydował się wysunąć lewą nogę poza pojazd, a następnie chwycić oburącz za nogawkę spodenek i dopomóc prawej nodze, tej zagipsowanej.
Mój Boże, co ci się stało?
Znowu jestem Bogiem – zażartował. – Pomiędzy byciem Bogiem, byłem skończonym dupkiem – zauważył i dziwnie się przy tym skrzywił. – A to, to powód mojego milczenia. – Postukał pięścią o biały gips. – Wypadek przy pracy. Szynę mi założyli.
Nie mogłeś zadzwonić?
Przyłożył policzek do prawego ramienia.
Potłukłem telefon. Kolega miał wysłać SMS-a, ale chyba się po mnie nie rozczytał i pomylił twój numer i... dopiero jak mu odpisano, po kilku dniach, to się zorientowałem, że ty nic nie wiesz. – Potarł palcami o czoło, wyrażając w ten sposób swoje zakłopotanie.
Dlaczego sam nie zadzwoniłeś!? – krzyknęła.
Leżałem w szpitalu.
Nie mają tam budki telefonicznej?
Mają, ale... skoro ci napisał, a ty się nie odzywałaś...
Nic mi nie napisał! – ryknęła. – Boli? – zapytała już spokojniej i nawet zdecydowała się do niego podejść.
Nie, jest tylko trochę uciążliwe, ale nie na tyle bym nie mógł spełnić tego co obiecałem. Miałem ci coś pokazać – przypomniał. – Wsiądziesz?
Wsiadła. Uśmiechnęła się nawet pod nosem podczas zapinania pasów, a gdy usłyszała dobrze jej znane „Może kawę i rogalika?” to już nie kryła swojego zadowolenia z tego, że wszystko powróciło do normy. Wtedy było jej naprawdę dobrze, choć nie działo się nic nadzwyczajnego. Po prostu siedziała na miejscu pasażera, jej chłopak usiłował prowadzić pomimo złamanej i wstawionej w gips nogi, czuła jego dłoń na swoim kolanie. Wtedy myślała, że to dobrze może trwać wiecznie, że nigdy się nie skończy.
Tomek zaparkował przed dziwnym budynkiem. Zdaniem Pauliny, ta ruina wyglądała na całkiem opuszczoną. Nawet przez moment bała się z nim iść, bo wyraźnie zmierzał do wejścia na starą i ciemną klatkę schodową. Szybko jednak pomyślała, że jej obawy są zupełnie nieuzasadnione, bo przecież była ze swoim chłopakiem, który zawsze się o nią troszczył i nie pozwoliłby na to, by coś złego ją spotkało. Na tyle mu ufała.
W kieszeni mam latarkę – powiedział i zatrzymał się, a gdy ją wyjęła, to ponownie zaczął kuśtykać, pomagając sobie przy tym jedną kulą.
Dokąd idziemy?
Na dach – odpowiedział, a jego oczy przy tym dziwnie zabłysły.
Zdaniem Pauliny, było to mocno przerażające, ale pomimo tego nie miała zamiaru rezygnować z niespodzianki, więc ucieczka tym bardziej nie była jej w głowie.
Dotarli na ostatnie piętro, gdzie wyszli malutkim okienkiem na niższy daszek, a potem drabiną udali się na główny dach. Paulina weszła jako pierwsza, a potem obawiała się czy Tomek z nogą w gipsie sobie poradzi, ale o dziwo poszło mu to całkiem sprawnie.
Wspinasz się lepiej niż chodzisz – skomentowała.
Mam silne ręce – odparł i stanął za nią. Objął. Brodę położył na jednym ramieniu. – Patrz przed siebie – nakazał szeptem.
Dopiero wtedy zorientowała się, że opuszczona kamienica, do której ją zabrał, postawiona została na najwyższym wzniesieniu jakie było w ich mieście. Na dodatek były to obrzeża, a więc parząc we wskazanym przez niego kierunku, miała dokładny widok na całe miasto. Co prawda zaczynało się już robić szarawo, bo pora była późna, ale i tak krajobraz złożony z dachów budynków mieszkalnych, sklepów, świateł był cudowny.
Nagle przed jej oczami pojawił się balon. Był różowy, więc doskonale zauważalny. Po nim pojawiły się następne i następne, i było ich więcej, coraz więcej.
Oczy blondynki rozszerzyły się z zadowolenia jak u małej dziewczynki, która otrzymała na urodziny wymarzony prezent. Była to czysta, niczym niezmącona radość, którą tylko potęgowały pocałunki, jakie Tomasz zostawiał na jej policzku, szyi i gołym ramieniu.
Zmarzłaś – zauważył i zdecydował się na zdjęcie koszuli z długim rękawem, po to, by móc ją nią okryć. – Uznaj to za moje przeprosiny – szepnął do ucha i objął ją ponownie.
W końcu dała radę wyrwać się z tego pięknego snu, gdy już wszystkie balony uleciały wysoko do nieba. Była ich cała masa, zdawało jej się jakby to były miliony, choć w rzeczywistości nie było ich więcej niż dwieście sztuk.
To było cudowne. – Odwróciła się w jego stronę i szeroko uśmiechnęła. – Miały wszystkie kolory tęczy – dodała.
Wiem, bo tym dla mnie jesteś. Wszystkimi kolorami tęczy – odpowiedział. – Takim kolorowym początkiem nowego życia. Bez ciebie ono nie ma sensu – wyznał i pochwycił ją za ramiona, tylko po to, by nigdzie mu czasami nie umknęła. Chciał ją pocałować. Nie czuł jej miękkich warg na swoich ustach już tyle czasu, że niebotycznie za nimi tęsknił. – Kocham cię – powiedział jednak najpierw, zanim złączył ich ciała w pocałunku, a następnie w erotycznej, nieco niegrzecznej ekstazie, zważywszy na to, że kochali się na dachu opuszczonego budynku porą nie nocną, a wczesnowieczorną.


Obiecałem Wam kolejny rozdział późnym wieczorem, a okazuje się, że publikuję go w nocy. Bardzo za to przepraszam, ale przespałem cały dzień. Okazało się, że mój organizm właśnie takiego wypoczynku potrzebował do regeneracji. Za dnia pracuję, czasami mam nocne zmiany, a dodatkowo drobny remont wykończeniowy w domu, więc powinniście mnie zrozumieć.
Co zaś tyczy się Was, Drogie Panie, to miałem Wam złożyć kreatywniejsze życzenia niż pod ostatnią częścią. Życzę więc byście trafiły na kogoś równie kreatywnego co Tomek lub jeśli macie faceta, to by on także potrafił zaskoczyć jakąś wyszukaną niespodzianką. Jednak życzę też, by przy tym był spokojny, nie wybuchał agresją, nie przechodził dziwnych stanów. Wiadomo jednak, że ludzie nie są idealni, a kłótnie zdarzają się nawet w najlepszych związkach, tak więc niech po każdej burzy wychodzi słońce i niech tych słońc będzie więcej niż burz.
Dodatkowo życzę Wam byście były silne, realizowały się w życiu, robiły w nim to co robić lubicie. By w pracy Wam się powodziło, by przyjaciele nie zawodzili, by wolny czas spędzany był aktywnie, a nie marnowany na leżenie w łóżku i rozpaczanie po czymś czego zwykle nie można już dogonić. Po prostu, mógłbym tu zacytować Piha „Wiem, że wszystkiego masz czasem dosyć. Zrób to. Podnieść głowę i rozpuść włosy”.
Pozdrawiam i sam zabieram się do gruntowania podłogi, a Wam wszystkim życzę przyjemnego czytania. Jednocześnie proszę o podzielenie się swoją opinią. Naprawdę będzie mi miło, gdy będę mógł przeczytać co sądzicie o całej historii i jej bohaterach.

Jeszcze raz pozdrawiam i wszystkiego najlepszego. Dodatkowo informuję, że kolejny rozdział już w najbliższy poniedziałek.

19 komentarzy:

  1. No, żeby sobie nogi bardziej nie nadwyrężył. :P
    Tomek jest... dziwny. Czytając trzy nowe rozdziały utwierdzam się w przekonaniu, że ma zaburzenia. Bardzo dobrze, że Paula dała mu z liścia. Serio. I dobrze, że zauważa, że jest z lekka zaborczy. Jego romantyczne wyskoki i - przyznam - niemała, romantyczna wyobraźnia w żadnym razie nie rekompensuje porywczości, zazdrości, apodyktyczności, co tam jeszcze... Nie, nie, nie. Paula, uciekaj, póki możesz. Chyba że uda jej się go naprostować i usadzić, no ale taki typ prostować i usadzać można latami i figa. Tym bardziej, że pan T zdaje się już zaprojektował (albo dopiero to robi) ich całe życie. Teraz tylko czekać, aż zamknie ją w klatce. Takiej emocjonalnej. Grr. Bartuś! Ne pomagaj mu! xd
    Wszystko, co będzie odtąd mówił Tomek, potraktuję z przymrużeniem oka. Zacznę już od gadki sprzed paru rozdziałów o trudnym dzieciństwie. Bez względu na to, czy mówił prawdę, mam awersję do jego słów jak stąd do Warszawy.
    Weny! :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pierwsze zdanie brzmi tak, jakbyś mu życzyła tego nadwyrężenia.
      W tym wszystkim jednak pozostaje wiara, że da się go naprostować.
      Zdradzę, że Tomasz jeszcze się o swojej rodzinie kiedyś wypowie.
      Pozdrawiam.

      Usuń
  2. Zaborczy jest bardzo ale rowniez romantyczny. Jednak caly czas mi w nim cos nie pasuje . Jednak mylilam sie co do maciezynstwa Pauli jednak Natalia nie nadaje sie na matke wiec po niekad mialam racje bo to Paulinaa sie nim bardziej zajmuje .

    OdpowiedzUsuń
  3. Zaborczy. Tak, to dobre słowo. Ale również niesamowicie pomysłowy, jak również cudownie romantyczny :) Chociaż mi osobiście nie spodobałby się taki prezent, bo nie lubię śmiecenia (te balony gdzieś później spadają...)
    Nie do końca uwierzyłam w jego gadkę o tym, jak popsuł mu się telefon, ale może rzeczywiście tak właśnie było. Czasem jak spotyka człowieka pech to, już na całego.

    amandiolabadeo.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Poważnie te balony potem spadają? Nie lecą w kosmos?
      Tomek musiał mieć i wady i zalety. Potrzebowałem czegoś co Paulinę zmuszałoby do zachowania dystansu, ale też czegoś co by ją skutecznie do niego przyciągało.
      Masz nosa. Skłamał. Telefon wcale mu się nie popsuł.

      Usuń
    2. Co za ironia :) Banalne zdanie, przyznaję, ale niestety, wiele osób nie myśli o tym w tej kategorii, że te balony gdzieś spadną, więc nie myślą o tym jako o śmieceniu.

      Usuń
    3. To rozumiem, że przelot balonem spodobał ci się bardziej jako niespodzianka, niż małe baloniki lecące w kosmos. Tfu! Opadające na ziemię, śmiecące.

      Usuń
  4. Koniec uroczy, romantyk z tego Tomka, sama bym mu szybko wszystko wybaczyła i rzuciła się w ramiona. Chociaż jego wcześniejsze tłumaczenie nie bardzo mnie przekonało. Już pominę to, że myślę, że to ściema po prostu, która jeszcze być może miała z Norbertem coś wspólnego, ale nawet jakby to była prawda, byłby w szpitalu, a zależałoby mu na Pauli, to chociażby do pierwszej lepszej pielęgniarki maślane oczy zrobił, telefon wyciągnął i zadzwonił albo napisał. Coś mi tu nie pasuje, tylko nie wiem jeszcze co. Może jestem uprzedzona, ale jakoś na dystans biorę to, co on mówi.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Faktycznie, z tym szpitalem i brakiem telefonu do Pauliny jest coś nie tak. To się wyjaśnia później.

      Usuń
  5. I że teraz taki kochany i uroczy jest Tomasz? Śmieszna historyjka z tym wypadkiem w pracy, komórką i kolegą, który rzekomo numery pomylił, ale wygląda na to, że prawdziwa. Oby. Na końcu romantycznie się zrobiło. Ciekawa jestem jak długo ta sielanka potrwa i co wyprowadzi Tomaszka z równowagi by pokazał swoje zaborcze oblicze :-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie do końca ta historyjka jest prawdziwa, ale nie doszukuj się w tym zdrady czy czegoś takiego. Tomek ma zupełnie inne podejście i też inne problemy.
      Z Tomaszem to sinusoida, raz sielanka, raz zaborczość i agresja.

      Usuń
  6. Najgorzej to jest pomylić numer konta bankowego ;P. Dobrze, że Tomek nie obraził się za brak odpowiedzi i nie poprzestał na tym, myśląc że zwyczajnie nie chce go widzieć. Nie cierpię takich sytuacji. Dlatego zawsze najlepiej twarzą w twarz, wtedy wiesz co dana osoba słyszy i co mówi. Chociaż to wygląda na coś nie tak, coś się nie zgadza w tym co mówi, jakby chciał powiedzieć coś, aby w to uwierzyła i szybko zmienić temat. Tylko nie wiem co. Czy sam wypadek nie do końca w miejscu pracy czy jak?
    Może i za romantyczna to ja nie jestem, ale miłe jest zrobić coś dla kogoś. Właśnie uwielbiam robić i dostawać coś, co nie wymaga pieniędzy lub jakąś niewielką kwotę, bo właśnie płyną od serca. A piękne widoki nie zawsze muszą kosztować wiele.
    Może Iwona nie jest tak zła jak myślałam? Martwi się, jest trochę wścibska, ale chyba chce jednak dobrze i może trochę się uspokoiła jednak z tą natarczywością z pytaniami.

    Mój chyba ulubiony fragment z piosenek Piha :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jak się komuś ładuje telefon, to też nie jest dobrze pomylić jego numer z obcym numerem (zdarzyło mi się tak z trzy razy w życiu).
      Masz rację, że coś ci się nie zgadza, ale to się wyjaśnia dużo później.
      Ja od początku nie wiem co ci tak utkwiło w głowie, że Iwona jest zła. Co ona takiego zrobiła? Pisałem ją raczej w taki sposób, by wydawała się być normalną, zwyczajną, pomocną, nienadopiekuńczą matką. A to, że pyta, bywa natarczywa, to objawy troski, zainteresowania własnymi dziećmi.
      Też lubię ten fragment, w ogóle jestem w stanie szanować tego rapera za teksty. Myślę, że inteligentny człowiek i nie ma co go porównywać do np takiego Popka.

      Usuń
  7. O, dałeś cytat z piosenki Sylwii Grzeszczak :D Buźka się uśmiechnęła :)
    A propo... te obrazki z cytatami, to robisz je sam, czy ktoś Ci pomaga? Bardzo ładnie to wygląda ;)

    No i rzeczywiście Paulina popłynęła i się zakochała biedaczka. Mimo tego, że Tomasz wydaje się "zaborczy" i zaczął bójkę z jej byłym facetem, no i zrobił takie wrażenie, jakby Paula była już tylko jego... Tak, taki typ: "zamknąć dziewczynę w klatce i nie wypuszczać.". Coś na podobieństwo mojego byłego, z tym że mój ex raczej nie zacząłby bójki - jedynie miał cały czas do mnie pretensję, że wychodzę z dziewczynami... i mi co piętnaście minut dzwonił, gdzie jestem...
    Tomek jednak zrobił na mnie w tym rozdziale wrażenie. Mimo kontuzji nogi, przyjechał do niej... zabrał na dach i pokazał krajobraz miasta w otoczeniu balonów... o tak, ja bym była całkowicie oczarowana, heh :D

    I bardzo ładne życzonka dla kobiet napisałeś :) A co, przeczytałam sobie :P

    Pozdrawiam Cię serdecznie i do spisania niebawem :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Często daje cytaty z różnych piosenek. Program je tak naprawdę sam robi (prosty w użyciu).
      Tomek nie dzwoni co piętnaście minut, ale faktycznie jest zaborczy, nerwowy, agresywny.
      Bo Tomuś od początku przeze mnie kształtowany był na takiego bohatera co ma gest, pomysły i umie okazywać zainteresowanie. W końcu to zaangażowanie spodobało się Paulinie w nim najbardziej, tym najmocniej jej zaimponował.
      To dobrze, że przeczytałaś.
      Pozdrawiam.

      Usuń
  8. Wow! Wow! I jeszcze raz WOW! Ten to umie przepraszać. Ma facet gest i niespotykane, zaskakujące pomysły. Trudno się uodpornić na urok takiego typa, więc nie dziwię się jej wcale, że się mu oddała po tym wszystkim. Zadziałał jej na wyobraźnie, sprawił, że stał się dla niej pociągający, a nie tylko dobry i średnio przystojny. W tym momencie, moim zdaniem, Paulina wpadła jak śliwka w kompot i nawet jeśli będzie zaprzeczała, że go kocha i mówiła, że jej wcale jeszcze aż tak mocno nie zależy, to niewiele już brakuje do tego, by obdarzyła go uczuciem. Poza tym już się do niego przyzwyczaiła. Zaangażowała się mimo woli, samoistnie. Uczucia po prostu nie proszą, by rozum wyraził na coś zgodę, niestety, w jej przypadku niestety.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Faktycznie, na większość kobiet działają takie gesty. Zgodzę się też z tym, że miłość często przychodzi z czasem, a nie jest jak grom nagle spadający z nieba. Tomek wzbudził w Paulinie miłość, wywołał ją, nie czekał aż coś stanie się samo i powstanie z niczego.

      Usuń