Na koniec chcę Wam serdecznie
podziękować za przeczytanie i mam cichą nadzieję, że choć
odrobinkę się Wam podobało. Chciałbym też wyjaśnić skąd
pomysł na to, by opowiadanie zakończyć w taki sposób.
Bezpłodność czy też
trudność, by zajść w ciąże jest coraz częstszym problemem w
Polsce. Żyjemy niezdrowo, jesteśmy naładowani stresem, szybkim
tempem egzystencji, bieganiem z pracy do pracy i z kolejnej pracy do
domu. Dużo młodych dziewczyn też ma tarczyce i nawet o tym nie
wie. Mężczyźni mogą mieć osłabioną jakość plemników i także
nie zdawać sobie z tego sprawy.
Piszę Wam o tym wszystkim, bo
ja długi czas zastanawiałem się jak zakończyć to opowiadanie i
dopiero rozmowa ze znajomym ginekologiem przyniosła mi na myśl
takie, a nie inne zakończenie. Oczywiście nigdy nie chciałem, by
Julii i Danielowi się udało stworzyć związek, bo pierwszym
natchnieniem był teledysk, który wyraźnie na końcu pokazuje, że
mężczyzna miał inną, miał dom, a flirt z nastolatką był tylko
przygodą, odskocznią. Potrzebowałem jednak uzasadnienia, a to
przyszło do mnie przypadkiem.
Byłem w szoku, gdy znajomy
ginekolog powiedział mi, że zdrowe, młode małżeństwo może
starać się o potomstwo nawet dwa czy trzy lata. Kiedyś to było
normalne, że najpóźniej rok po ślubie pojawiał się dzieciak,
teraz nie jest już niczym dziwnym, gdy go nie ma. Nawet kiedyś ta
granica była „do roku” teraz jest „do dwóch”, dla
niektórych w drodze wyjątku „do trzech” i nie należy się w
tym jeszcze upatrywać kłopotów, choroby, bezpłodności.
Bylem też w szoku jak się
dowiedziałem ilu ludzi z takiego powodu się rozstaje i z jakich
środków korzystają, by spełnić swoje marzenie o byciu rodzicami.
Ja już pominę temat zaciągania kredytów, bo in-vitro jest
cholernie drogie, ale słyszałem też o wynajęciu kobiety czy
mężczyzny, zazwyczaj to jest jednak mężczyzna, który ma za
zadanie zapłodnić czyjąś żonę, a potem usunąć się w cień,
gdy uda jej się zajść w ciąże. To już taki rodzaj desperacji.
Smutnym jest, że dużo osób po tym właśnie się rozstaje, w czym
akurat nie ma nic dziwnego, bo jakby nie patrzeć, to jest jednak
zdrada.
Bardziej smuci jednak
świadomość, że była inna droga i oni chcieli nią pójść. Dużo
takich rodzin, a nawet samotnych kobiet czy samotnych mężczyzn,
choć ci ostatni to raczej wyjątkowe egzemplarze, myśli o adopcji,
ale niestety nie spełniają warunków. I tu wychodzi na wierzch
choroba naszego państwa. Zamiast pozwolić komuś na pokochanie
obcego dziecka, to wolimy je zamykać w ciasnym pokoju domu dziecka z
kilkorgiem obcych dzieci i paradoksalnie, powodem odmowy jest brak
warunków zwykle mieszkaniowych, finansowych. Widzicie w tym sens? Ja
nie widzę. Osobiście uważam, że temu dziecku byłoby lepiej w
biednej rodzinie, gdzie czułoby się częścią jakieś całości i
czułoby się kochane, niż w sierocińcu.
A jakie jest Wasze zdanie na ten
temat? Śmiało, nie musicie się ze mną zgadzać. Pogląd każdego
z nas jest piękny, nawet jeśli odmienny od większości, dziwny,
czy w jakiś sposób nas zasmuca. Piękne jest po prostu to, że
każdy z nas myśli samodzielnie, że ilu ludzi tyle opinii.
Na koniec mam jeszcze trzy
sprawy do Was.
Pierwsza to informacja, że
„Między alejkami” najprawdopodobniej doczeka się kontynuacji.
Będzie po prostu druga część, dziejąca się pięć lat później.
Ona także będzie podzielona na siedem krótkich rozdziałów.
Druga sprawa to „Projekt
Prozaicy”, który ruszy najprawdopodobniej pierwszego września. O
nim wam jeszcze opowiem, gdy już nadejdzie ten czas, gdy projekt
będzie ruszał. Teraz jednak na szybko chcę poinformować, że ze
względu na projekt moje opowiadania będzie można przeczytać także
w wersji ebook (do pobrania będą na Chomiku i RW2010) oraz można
ich będzie też wysłuchać (na YouTube lub po pobraniu z Chomika).
Byłbym więc wdzięczny, gdy już wszystko dopniemy na ostatni
guzik, za polecanie nas (jako całej ekipy tworzącej projekt).
Trzecia sprawa to moja ciągła
nieobecność. Ja naprawdę staram się wejść w stary rytm, by móc
częściej coś publikować. Mam nadzieję, że w końcu uda mi się
chwycić taką równowagę i Was czytelników nie zaniedbywać, ale
na chwilę obecną nie mogę wam niczego obiecać. Pewnym jest
jednak, że nie odejdę, nie zamierzam przestać pisać, poprawki
zastosuję tylko podczas montowania audiobooków, gdy wystąpi jakaś
literówka. Tak więc nie ma co się obawiać cofania, co najwyżej
można się bać stania w miejscu przez długie tygodnie. Miejmy
jednak nadzieję, że w końcu uda mi się pójść na przód i ja
będę miał czas oraz ochotę pisać, a Wy wtedy będziecie mieć co
czytać.
Kończąc to masło maślane,
zapętlanie się i mówienie pewnie często bezsensu, ja zabieram się
teraz za kolejny rozdział, a Was zachęcam do obejrzenia teledysku,
który stał się dla mnie inspiracją do napisania „Między
alejkami”.
Pozdrawiam ;-)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz