„Za
wszelką cenę”
Tomasza Bordycha obudziło
poranne słońce, płacz córki i niemiłosierny ból głowy. W
pierwszej chwili chciał wstać i zająć się Emilką, ale gdy tylko
podniósł się z łóżka, poczuł chwiejność, jakby wiał wiatr
na tyle silny, by dać radę go zdmuchnąć i pchnąć na ścianę.
Na domiar złego do sypialni weszła jego teściowa, niosąc poranną
kawę. Czuł się źle z myślą, że kobieta mu usługuję. Uważał,
że na to nie zasłużył.
– Mocna, gorzka, powinna
postawić cię na nogi – powiedziała i czym prędzej wyszła, by
pozwolić mu się ubrać. Poza tym Emilka płakała coraz głośniej,
przywołując ją w ten sposób do siebie.
– Dziękuję, ale nie
musiałaś! – krzyknął w stronę zamykających się drzwi.
Tomek wyjął rzeczy z szafy i w
samych bokserkach udał się do łazienki. Sądził, że letnia
kąpiel pomoże mu bardziej niż mocna, gorzka kawa. Niestety tak się
nie stało. Lepiej było tylko chwilowo, na samym początku, potem,
kiedy już się wytarł i ubrał, ból głowy powrócił, zmęczenie
także ponownie się pojawiło.
Wziął z sypialni kawę i
usiadł z nią na pufie w salonie. Po kilku łykach odłożył kubek
na niską ławę i spojrzał zamglonym wzrokiem na Iwonę.
– Dziękuję, że zostałaś –
przemówił w końcu, gdyż cisza, przerywana jedynie kwileniem Emi,
niemiłosiernie mu ciążyła.
– A co miałam zrobić?
Zostawić dziecko z pijanym? Ty sam potrzebowałeś wczoraj opieki,
nie byłbyś w stanie się nią zająć.
– Wiem, ale nie sądziłem,
że... nie mogłem przewidzieć, że Paulinie coś się stanie.
– Czyli ciężarna miała się
zajmować córką i pijanym mężem, tak?
– To nie tak.
– Tomek, ona jest zmęczona –
oznajmiła dobitnie.
Po tych słowach zamilkł.
Obserwował Iwonę, jak spacerowała z Emilką na rękach i w duchu
przyznawał jej rację. On też zauważył, że Paulina strasznie się
zmieniła, schudła, zmarniała, była mniej zadbana, zniknął nawet
gdzieś ten blask turkusowych oczu, który kiedyś tak bardzo mu się
podobał.
– O której są widzenia w
szpitalu? – zapytał.
– Chcesz do niej jechać w
takim stanie?
– Chcę wiedzieć co z nią i
naszym dzieckiem, to źle?
– Nie, ale jak będzie źle to
co? Znowu pocieszysz się rozlewając wódkę między siebie i
kolegów?
– Przestań. Możesz mi nie
wierzyć, ale naprawdę upiłem się pierwszy raz.
– W twoim przypadku powinieneś
alkoholu unikać.
– Dlaczego? Bo jestem
genetycznie obciążony? – zgadywał, nawet nie sądząc, że Iwona
może wiedzieć o tym, że jego matka była alkoholiczką. Wyczytał
w jej oczach, że wie. Domyślił się, że Paulina musiała jej
powiedzieć albo powiedziała Natalii, a ta podała to dalej.
– Właśnie dlatego –
przyznała szeptem Iwona.
– To powiesz mi, o której tam
są widzenia? – zapytał bardziej dla zmiany tematu, niż z
faktycznej ciekawości. Uznał, że tak czy tak wejdzie, nawet jeśli
przybędzie o złym czasie. Był gotowy zapłacić pielęgniarce za
to, by go wpuściła, choćby na pół godzinki.
– Nie mam pojęcia. Paulina
powinna wiedzieć.
– Próbowałem już do niej
dzwonić. Nie odbiera mnie.
– A dziwisz się? Ty nie
odbierałeś wczoraj, ona nie odbiera dzisiaj – podsumowała.
– Takie oddawanie sobie, to
dziecinada – stwierdził.
– A więc panie dorosły, może
zastanów się co zrobisz teraz. Twoja żona jest w szpitalu, raczej
tak szybko stamtąd nie wyjdzie, a nawet jeśli, to pewnie będzie
musiała odpoczywać w domu, być może ciągle leżeć. Macie małe
dziecko, a ja nie mogę wziąć więcej wolnego w pracy niż tydzień
i to jeszcze oszukanego. Zapłacę rodzinnemu, by mi dał L4 na...
– Nie musisz – wtrącił
szybko, choć zaraz po wypowiedzeniu tych słów zdał sobie sprawę,
że jednak musi. Wiedział, że sam sobie nie poradzi i to nie z
powodu Emilki, choć faktycznie dawała w kość. Potrafił opiekować
się własną córką, ale musiał chodzić do pracy, nie mógł
pozwolić sobie na niewykonanie zleceń w terminie ani na
pozostawienie wszystkiego bez nadzoru.
– A co, zamierzasz brać ją z
sobą na budowę?
– Nie wiem! – uniósł się.
– Zlecę wszystko chłopakom, będę ich doglądał, sam nie będę
robił za wiele i sypnę im za to jakąś premią. Zrobię tak, by
być jak najwięcej w domu.
– Będziesz miał tydzień, by
to załatwić. Potem będziesz mógł tam jeździć w godzinach, w
których ja będę po pracy. Trudno, jakoś się przemęczymy.
Będziemy się zmieniać. Czasami zostanę na noc, choćby w weekend,
byś ty się wyspał – zadecydowała. – Na ile mogę zawsze wam
pomogę.
– Dziękuję.
– Nie musisz mi dziękować.
Od tego jestem babcią. Teraz najważniejsze tylko, by Pauli nie
denerwować, by ona urodziła w terminie i zdrowe dziecko.
Podrapał się po czole.
– Nie będę jej denerwował –
zabrzmiało w jego ustach niemal jak przyrzeczenie. – Musisz iść
teraz do pracy? – zapytał, wstając.
– Nie. Popołudniu pójdę do
lekarza, potem zawiozę zwolnienie.
– Jak wrócę ze szpitala, to
cię podwiozę. Zwolnienie też za ciebie podrzucę. Będę miał po
drodze do pracy, a muszę dziś się zjawić, bo architekt przyjeżdża
z projektem. – Wstał i, gdy tylko Iwona przytaknęła ruchem
głowy, od razu udał się do korytarza gdzie ubrał buty i kurtkę.
Wrócił, by pocałować Emilkę w czoło i odnaleźć kluczyki do
samochodu.
– Prowadziłeś wczoraj w
takim stanie? – zapytała wyraźnie zmartwiona.
– Nie. – Pokręcił głową.
– Zostawiłem samochód pod blokiem kumpla. Przejdę się po niego,
jest mi potrzebny do pracy.
Tomasz chciał dotrzeć do
szpitala najszybciej jak to tylko było możliwe. Łamiąc niektóre
przepisy drogowe obawiał się zatrzymania przez policję i tego, że
poznają po nim iż jest wczorajszy. Nie chciał stracić prawa
jazdy, ale chciał znaleźć się natychmiast przy żonie. Chęć
bycia przy Paulinie zwyciężyła nad zdrowym rozsądkiem.
Po dowiedzeniu się, w której
sali Paula leży od razu się tam udał i przywitał zwyczajnym
„dzień dobry”. Wysunął taboret spod łóżka, usiadł na nim i
zapytał:
– Jak się czujesz?
– Teraz o to pytasz? –
zdziwiła się, ale w taki sposób jakby chciała mu dopiec.
– Teraz. Wcześniej nie
mogłem. – Już chciał się wymówić pracą, obowiązkami i tym,
że pozostawił telefon w samochodzie, z czego to ostatnie jako
jedyne byłoby prawdą, ale żona go ubiegła:
– Koledzy i picie byli
ważniejsi. Nawet nie odebrałeś telefonu! – krzyknęła szeptem,
by nie robić rumoru na cały oddział patologii ciąży.
Dwie kobiety, które leżały z
nią na sali, nie za bardzo wiedziały jak się zachować. Jedna z
początku się na nich wejrzała, a potem zajęła gazetą, druga od
razu wbiła wzrok w telefon komórkowy, choć nic na nim nie klikała.
– Przepraszam – wypowiedział
głośno i wyraźnie. – Nie wiedziałem, że coś ci się stanie.
Gdybym to przewidział, to bym nie pił.
Spojrzała na swoje dłonie
ułożone na udach.
– Nie o to chodzi, Tomek –
wyszeptała. – Pomińmy, że nie mogłam na ciebie liczyć. Równie
dobrze mogłeś nie pić, a być za granicą bez roamingu lub nie
mieć zasięgu na jakieś wiosce. Zdarzało się już tak.
Ruchem głowy przyznał jej
rację, bo faktycznie kiedy pracował na wsiach, to nie zawsze jego
sieć łapała zasięg. Zdarzało się też tak, że nie słyszał
telefonu, bo pozostawił go w innym pomieszczeniu, a różnego
rodzaju maszyny bardzo hałasowały i skutecznie go zagłuszały.
Potem jednak zawsze oddzwaniał, najszybciej jak tylko mógł. Często
sam telefonował do Pauliny, by spytać jak sobie radzi, co dziś
robiła, co takiego robi aktualnie Emilka. Zależało mu na rodzinie,
więc interesowało go co u córki i żony, gdy nie było go przy
nich.
– Przepraszam – powiedział
ponownie tego dnia, bo Paulina milczała i choć ciekawiło go do
czego zmierza, to wiedział, że bardziej odpowiednie będą
przeprosiny niż dopytywanie.
Zauważył jak drżą jej
dłonie, następnie spojrzał na twarz i dostrzegł jak drgają usta.
– Postaram się mieć zawsze
telefon przy sobie. Kupię słuchawkę do ucha – zapewniał, kładąc
swoją dłoń na jej nadgarstku, delikatnie go ścisnął dla dodania
otuchy.
Zabrała rękę. Zrobiła to
szybko, agresywnie, jakby ją parzył. Poczuła, że jeszcze chwila i
się rozklei, ale zanim to nastąpi chciała wygarnąć mu wszystko
albo raczej to co najważniejsze.
– Nie powiedziałeś mi, że
wychodzisz, nie powiedziałeś gdzie, nie uprzedziłeś, że będziesz
pił – wyliczyła poprzez łzy. – Gdybym tu nie trafiła to co?
Wrócił byś zalany, praktycznie w nocy.
– Wytrzeźwiałbym i dopiero
bym wrócił – odpowiedział całkiem szczerze. – Wróciłem
szybciej, uparłem się, bo przeczytałem SMS-a, że z tobą i
dzieckiem...
– Pamiętam jak się
zachowałeś kiedy ja wróciłam pijana, wiesz? – wtrąciła, nim
zaczął ponownie ją przepraszać za to, że zawiódł. – Pamiętam
też inny moment, gdy byłam z Klaudią na piwie. – Wspomnienie
okazało się na tyle bolesne, że nie umiała wydusić z siebie
niczego więcej. Płacz odebrał jej mowę. Zawsze tak się działo,
gdy niewygodne wspomnienia powracały. Wtedy ponownie gościł w niej
lęk, że to wszystko się może kiedyś powtórzyć.
– Nie myśl o tym teraz –
powiedział dziwnie zmienionym głosem. Pochylił głowę i wsparł
czoło na jednej dłoni, potem przetarł twarz obiema.
Kiedy ponownie spojrzał na żonę
miał łzy w oczach. Jeszcze raz spróbował złapać ją za rękę.
Tym razem jej nie wyrwała. Zdecydował się więc wstać, pochylić
i ją objąć.
– Wszystko będzie dobrze –
wyszeptał wprost do ucha. – Przepraszam za wszystko. Za wszystko –
powtórzył, muskając jej włosy. – O nic nie będziesz musiała
się martwić jak stąd wyjdziesz. Będziesz leżeć, odpoczywać, a
ja się będę wszystkim zajmował – zapowiedział. – Twoja mama
obiecała, że pomoże – dodał, ponownie siadając na białym
taborecie.
Stało się tak jak Tomek
zapewniał i tak jak przewidziała jego teściowa. Paulina po wyjściu
ze szpitala faktycznie nie mogła robić nic poza leżeniem i
wstawaniem za potrzebą. Ciąża była zagrożona poronieniem. Cała
rodzina, bo nawet Natalia, Michał i Bartuś się zaangażowali,
starała się zajmować Emilką, robić zakupy, sprzątać w
mieszkaniu, a przy tym też odciągać Paulinę od złych myśli.
Święta spędzili wspólnie, w znacznie przyjemniejszej atmosferze
niż rok temu, pomimo że w tamtym roku potrawy były przygotowywane
przez domowników, a w tym zagościł na stole katering.
– I nie jecie kiełbasy –
zauważył Bartuś.
– Nie, bo nie mieli takiej
opcji w menu – powiedział Tomek, który wziął na siebie
zamówienie, opłacenie i dowóz gotowców. – Ale jak chcesz, to
mogę ci zgrzać parówkę – zaproponował.
– Eheś! – wykrzyknął
szczęśliwy i szybko wstał z miejsca, bo przyuważył Batmana i
koniecznie chciał mu wcisnąć do pyszczka kawałek opłatka. –
Myślisz, że coś powie? – dopytywał, pastwiąc się nad
zwierzątkiem, które za nic w świecie nie chciało rozchylić
pyska.
– Lepiej niech nie mówi.
Będzie się na ciebie skarżył.
– Dlaczego!? Nic mu złego nie
robię. Ja chcę dla niego dobrze – bronił swoich racji Tosiek.
– Jasne, jasne – zbył go
Tomasz. – Ktoś chce coś jeszcze oprócz parówki? Kawy, herbaty?
– dopytywał.
– Ja soku, pomarańczowego –
odpowiedziała Paulina. – Albo nie, albo tego kwaśnego chcę, z
limonką.
– Z limonką – powtórzył,
by nie zapomnieć. Zebrał pozostałe zamówienia i udał się do
kuchni. Tam wstawił czajnik elektryczny i wsparł dłonie na stole.
Miał dość, pierwszy raz w
życiu był tak zmęczony i to nie był stan przejściowy. Tomasz
czuł się tak od dłuższego czasu. Emilka ciągle miała kolki, w
pracy nie działo się najlepiej, do tego wziął na swoją głowę
kredyt na zakup działki, na której miał za rok stanąć ich
rodzinny dom. Budowa zatrzymała się na fundamentach, bo nie miał
czasu, by się nią zajmować, ani pieniędzy, by ją dokończyć.
Nosił się nawet z zamiarem sprzedaży, co mógł uczynić bez
zawodzenia Pauli po raz kolejny, bo ona jeszcze o tej inwestycji nie
miała pojęcia. Nie chciał jednak tego robić. Uznał, że musi się
jakoś spiąć, wziąć dodatkowe zlecenia, w ostateczności wynająć
opiekunkę, by zajęła się Emilką i jakoś wszystko pogodzić,
wszystkiemu podołać. Jego zdaniem Paulina, ich córka i to jeszcze
nienarodzone dziecko zasługiwali na wszystko co najlepsze. Za
wszelką cenę chciał im to dać.
Biedny Tomuś, oj biedny, główka go boli, było tyle nie chlać. I tak ma dobrze, bo teściowa litościwie kawę mu podała i jeszcze córką się zajęła.
OdpowiedzUsuńPodoba mi się postawa Iwony, kobieta pomimo nie wesołej sytuacji nie załamuje rąk i nie lamentuje, tylko robi wszystko, żeby jak najwięcej pomóc córce i zięciowi.
Nie dziwię się, że Paula nie chce odebrać telefonu od męża, rozumiem jej żal i złość, chociaż pewnie ja będąc na jej miejscu złamałabym się i odebrała telefon.
Biedna Paula, współczuję jej, leżeć tak ciągle, godzinami, dniami, tygodniami, miesiącami i nic nie robić, to okropne, takie leżenie i nic nie robienie mam wrażenie, że męczy jeszcze bardziej niż praca.
A tak swoją drogą, to Paula dostała wpierdol od Tomka za alkohol, a ona jemu ma teraz tak darować i zapomnieć? Mam bojowe zapędy dzisiaj i uważam, że tak dla przykładu powinien patelnią po łbie oberwać, albo wałkiem.
Wkurza mnie Tomek, ale żeby być uczciwą to muszę go pochwalić, że się spiął i wszystko tak zorganizował, żeby Paulina mogła leżeć i odpoczywać. A przy tym wszystkim, przy tej całej sytuacji, Paula mogła zobaczyć, że nie jest sama, że w razie co, to ma się do kogo zwrócić po pomoc, bo przecież w tym wszystkim pomagali również i Natalia i Michał.
Mam tylko wielką nadzieję, że Tomek to wszystko zrobił bo kocha żonę i zależy mu na niej i dzieciach, ale tak na prawdę, a nie na pokaz, pod publiczkę, żeby go nikt nie posądził, że to przez niego, gdyby Paula poroniła.
Tak Iwona jest przykładem matki, która kocha mimo wszystko i zawsze stara się pomóc na tyle na ile potrafi, na tyle na ile ma możliwości.
UsuńTomek naprawdę bardzo mocno kocha Paulinę i dzieci.
W tym rozdziale przedstawiłeś bardziej punkt widzenia Tomka, który rzeczywiście chce dla rodziny najlepiej. Szkoda tylko, że nie potrafi zobaczyć swojego problemu z agresją - powinien, bo zmęczony i sfrustrowany nie będzie oazą spokoju. Coś czuję, że niedługo znowu coś zawali...
OdpowiedzUsuńPaulina wreszcie choć trochę wypocznie, choć nie mogę sobie wyobrazić ciągłego leżenia i odpoczywania.
Do poprawki:
Nie odbiera mnie
Nie odbiera ode mnie
amandiolabadeo.blogspot.com
Akurat ta poprawka nie idzie do poprawki, bo to mowa bohatera, a w stresie i emocjach nikt z nas nie mówi poprawnie, książkowo.
UsuńTomek pozytywnie cię zaskoczy :)