Autor tego bloga należy do grupy „Projekt Prozaicy”, z tego też powodu strona korzysta z płatnych linków. Ujmując to krócej i bardziej zrozumiale – autor zarabia, a czytelnicy nic na tym nie tracą. Te linki są całkowicie bezpieczne dla komputerów, tabletów i smartphone-ów pod warunkiem, że postępuje się zgodnie z instrukcją, czyli nie klika w reklamy, nic nie ściąga na swój sprzęt, a jedynie odczekuje symboliczne pięć sekund i przechodzi dalej. Za wszelkie utrudnienia autor bloga przeprasza, za waszą aktywność jest wdzięczny, a prywatnie pozdrawia i życzy dobrej zabawy podczas czytania.

Link do instrukcji – KLIK

czwartek, 2 listopada 2017

#60 – „Paulina” – Rozdział 34

Za wszelką cenę”

Tomasza Bordycha obudziło poranne słońce, płacz córki i niemiłosierny ból głowy. W pierwszej chwili chciał wstać i zająć się Emilką, ale gdy tylko podniósł się z łóżka, poczuł chwiejność, jakby wiał wiatr na tyle silny, by dać radę go zdmuchnąć i pchnąć na ścianę. Na domiar złego do sypialni weszła jego teściowa, niosąc poranną kawę. Czuł się źle z myślą, że kobieta mu usługuję. Uważał, że na to nie zasłużył.
Mocna, gorzka, powinna postawić cię na nogi – powiedziała i czym prędzej wyszła, by pozwolić mu się ubrać. Poza tym Emilka płakała coraz głośniej, przywołując ją w ten sposób do siebie.
Dziękuję, ale nie musiałaś! – krzyknął w stronę zamykających się drzwi.
Tomek wyjął rzeczy z szafy i w samych bokserkach udał się do łazienki. Sądził, że letnia kąpiel pomoże mu bardziej niż mocna, gorzka kawa. Niestety tak się nie stało. Lepiej było tylko chwilowo, na samym początku, potem, kiedy już się wytarł i ubrał, ból głowy powrócił, zmęczenie także ponownie się pojawiło.
Wziął z sypialni kawę i usiadł z nią na pufie w salonie. Po kilku łykach odłożył kubek na niską ławę i spojrzał zamglonym wzrokiem na Iwonę.
Dziękuję, że zostałaś – przemówił w końcu, gdyż cisza, przerywana jedynie kwileniem Emi, niemiłosiernie mu ciążyła.
A co miałam zrobić? Zostawić dziecko z pijanym? Ty sam potrzebowałeś wczoraj opieki, nie byłbyś w stanie się nią zająć.
Wiem, ale nie sądziłem, że... nie mogłem przewidzieć, że Paulinie coś się stanie.
Czyli ciężarna miała się zajmować córką i pijanym mężem, tak?
To nie tak.
Tomek, ona jest zmęczona – oznajmiła dobitnie.
Po tych słowach zamilkł. Obserwował Iwonę, jak spacerowała z Emilką na rękach i w duchu przyznawał jej rację. On też zauważył, że Paulina strasznie się zmieniła, schudła, zmarniała, była mniej zadbana, zniknął nawet gdzieś ten blask turkusowych oczu, który kiedyś tak bardzo mu się podobał.
O której są widzenia w szpitalu? – zapytał.
Chcesz do niej jechać w takim stanie?
Chcę wiedzieć co z nią i naszym dzieckiem, to źle?
Nie, ale jak będzie źle to co? Znowu pocieszysz się rozlewając wódkę między siebie i kolegów?
Przestań. Możesz mi nie wierzyć, ale naprawdę upiłem się pierwszy raz.
W twoim przypadku powinieneś alkoholu unikać.
Dlaczego? Bo jestem genetycznie obciążony? – zgadywał, nawet nie sądząc, że Iwona może wiedzieć o tym, że jego matka była alkoholiczką. Wyczytał w jej oczach, że wie. Domyślił się, że Paulina musiała jej powiedzieć albo powiedziała Natalii, a ta podała to dalej.
Właśnie dlatego – przyznała szeptem Iwona.
To powiesz mi, o której tam są widzenia? – zapytał bardziej dla zmiany tematu, niż z faktycznej ciekawości. Uznał, że tak czy tak wejdzie, nawet jeśli przybędzie o złym czasie. Był gotowy zapłacić pielęgniarce za to, by go wpuściła, choćby na pół godzinki.
Nie mam pojęcia. Paulina powinna wiedzieć.
Próbowałem już do niej dzwonić. Nie odbiera mnie.
A dziwisz się? Ty nie odbierałeś wczoraj, ona nie odbiera dzisiaj – podsumowała.
Takie oddawanie sobie, to dziecinada – stwierdził.
A więc panie dorosły, może zastanów się co zrobisz teraz. Twoja żona jest w szpitalu, raczej tak szybko stamtąd nie wyjdzie, a nawet jeśli, to pewnie będzie musiała odpoczywać w domu, być może ciągle leżeć. Macie małe dziecko, a ja nie mogę wziąć więcej wolnego w pracy niż tydzień i to jeszcze oszukanego. Zapłacę rodzinnemu, by mi dał L4 na...
Nie musisz – wtrącił szybko, choć zaraz po wypowiedzeniu tych słów zdał sobie sprawę, że jednak musi. Wiedział, że sam sobie nie poradzi i to nie z powodu Emilki, choć faktycznie dawała w kość. Potrafił opiekować się własną córką, ale musiał chodzić do pracy, nie mógł pozwolić sobie na niewykonanie zleceń w terminie ani na pozostawienie wszystkiego bez nadzoru.
A co, zamierzasz brać ją z sobą na budowę?
Nie wiem! – uniósł się. – Zlecę wszystko chłopakom, będę ich doglądał, sam nie będę robił za wiele i sypnę im za to jakąś premią. Zrobię tak, by być jak najwięcej w domu.
Będziesz miał tydzień, by to załatwić. Potem będziesz mógł tam jeździć w godzinach, w których ja będę po pracy. Trudno, jakoś się przemęczymy. Będziemy się zmieniać. Czasami zostanę na noc, choćby w weekend, byś ty się wyspał – zadecydowała. – Na ile mogę zawsze wam pomogę.
Dziękuję.
Nie musisz mi dziękować. Od tego jestem babcią. Teraz najważniejsze tylko, by Pauli nie denerwować, by ona urodziła w terminie i zdrowe dziecko.
Podrapał się po czole.
Nie będę jej denerwował – zabrzmiało w jego ustach niemal jak przyrzeczenie. – Musisz iść teraz do pracy? – zapytał, wstając.
Nie. Popołudniu pójdę do lekarza, potem zawiozę zwolnienie.
Jak wrócę ze szpitala, to cię podwiozę. Zwolnienie też za ciebie podrzucę. Będę miał po drodze do pracy, a muszę dziś się zjawić, bo architekt przyjeżdża z projektem. – Wstał i, gdy tylko Iwona przytaknęła ruchem głowy, od razu udał się do korytarza gdzie ubrał buty i kurtkę. Wrócił, by pocałować Emilkę w czoło i odnaleźć kluczyki do samochodu.
Prowadziłeś wczoraj w takim stanie? – zapytała wyraźnie zmartwiona.
Nie. – Pokręcił głową. – Zostawiłem samochód pod blokiem kumpla. Przejdę się po niego, jest mi potrzebny do pracy.
Tomasz chciał dotrzeć do szpitala najszybciej jak to tylko było możliwe. Łamiąc niektóre przepisy drogowe obawiał się zatrzymania przez policję i tego, że poznają po nim iż jest wczorajszy. Nie chciał stracić prawa jazdy, ale chciał znaleźć się natychmiast przy żonie. Chęć bycia przy Paulinie zwyciężyła nad zdrowym rozsądkiem.
Po dowiedzeniu się, w której sali Paula leży od razu się tam udał i przywitał zwyczajnym „dzień dobry”. Wysunął taboret spod łóżka, usiadł na nim i zapytał:
Jak się czujesz?
Teraz o to pytasz? – zdziwiła się, ale w taki sposób jakby chciała mu dopiec.
Teraz. Wcześniej nie mogłem. – Już chciał się wymówić pracą, obowiązkami i tym, że pozostawił telefon w samochodzie, z czego to ostatnie jako jedyne byłoby prawdą, ale żona go ubiegła:
Koledzy i picie byli ważniejsi. Nawet nie odebrałeś telefonu! – krzyknęła szeptem, by nie robić rumoru na cały oddział patologii ciąży.
Dwie kobiety, które leżały z nią na sali, nie za bardzo wiedziały jak się zachować. Jedna z początku się na nich wejrzała, a potem zajęła gazetą, druga od razu wbiła wzrok w telefon komórkowy, choć nic na nim nie klikała.
Przepraszam – wypowiedział głośno i wyraźnie. – Nie wiedziałem, że coś ci się stanie. Gdybym to przewidział, to bym nie pił.
Spojrzała na swoje dłonie ułożone na udach.
Nie o to chodzi, Tomek – wyszeptała. – Pomińmy, że nie mogłam na ciebie liczyć. Równie dobrze mogłeś nie pić, a być za granicą bez roamingu lub nie mieć zasięgu na jakieś wiosce. Zdarzało się już tak.
Ruchem głowy przyznał jej rację, bo faktycznie kiedy pracował na wsiach, to nie zawsze jego sieć łapała zasięg. Zdarzało się też tak, że nie słyszał telefonu, bo pozostawił go w innym pomieszczeniu, a różnego rodzaju maszyny bardzo hałasowały i skutecznie go zagłuszały. Potem jednak zawsze oddzwaniał, najszybciej jak tylko mógł. Często sam telefonował do Pauliny, by spytać jak sobie radzi, co dziś robiła, co takiego robi aktualnie Emilka. Zależało mu na rodzinie, więc interesowało go co u córki i żony, gdy nie było go przy nich.
Przepraszam – powiedział ponownie tego dnia, bo Paulina milczała i choć ciekawiło go do czego zmierza, to wiedział, że bardziej odpowiednie będą przeprosiny niż dopytywanie.
Zauważył jak drżą jej dłonie, następnie spojrzał na twarz i dostrzegł jak drgają usta.
Postaram się mieć zawsze telefon przy sobie. Kupię słuchawkę do ucha – zapewniał, kładąc swoją dłoń na jej nadgarstku, delikatnie go ścisnął dla dodania otuchy.
Zabrała rękę. Zrobiła to szybko, agresywnie, jakby ją parzył. Poczuła, że jeszcze chwila i się rozklei, ale zanim to nastąpi chciała wygarnąć mu wszystko albo raczej to co najważniejsze.
Nie powiedziałeś mi, że wychodzisz, nie powiedziałeś gdzie, nie uprzedziłeś, że będziesz pił – wyliczyła poprzez łzy. – Gdybym tu nie trafiła to co? Wrócił byś zalany, praktycznie w nocy.
Wytrzeźwiałbym i dopiero bym wrócił – odpowiedział całkiem szczerze. – Wróciłem szybciej, uparłem się, bo przeczytałem SMS-a, że z tobą i dzieckiem...
Pamiętam jak się zachowałeś kiedy ja wróciłam pijana, wiesz? – wtrąciła, nim zaczął ponownie ją przepraszać za to, że zawiódł. – Pamiętam też inny moment, gdy byłam z Klaudią na piwie. – Wspomnienie okazało się na tyle bolesne, że nie umiała wydusić z siebie niczego więcej. Płacz odebrał jej mowę. Zawsze tak się działo, gdy niewygodne wspomnienia powracały. Wtedy ponownie gościł w niej lęk, że to wszystko się może kiedyś powtórzyć.
Nie myśl o tym teraz – powiedział dziwnie zmienionym głosem. Pochylił głowę i wsparł czoło na jednej dłoni, potem przetarł twarz obiema.
Kiedy ponownie spojrzał na żonę miał łzy w oczach. Jeszcze raz spróbował złapać ją za rękę. Tym razem jej nie wyrwała. Zdecydował się więc wstać, pochylić i ją objąć.
Wszystko będzie dobrze – wyszeptał wprost do ucha. – Przepraszam za wszystko. Za wszystko – powtórzył, muskając jej włosy. – O nic nie będziesz musiała się martwić jak stąd wyjdziesz. Będziesz leżeć, odpoczywać, a ja się będę wszystkim zajmował – zapowiedział. – Twoja mama obiecała, że pomoże – dodał, ponownie siadając na białym taborecie.
Stało się tak jak Tomek zapewniał i tak jak przewidziała jego teściowa. Paulina po wyjściu ze szpitala faktycznie nie mogła robić nic poza leżeniem i wstawaniem za potrzebą. Ciąża była zagrożona poronieniem. Cała rodzina, bo nawet Natalia, Michał i Bartuś się zaangażowali, starała się zajmować Emilką, robić zakupy, sprzątać w mieszkaniu, a przy tym też odciągać Paulinę od złych myśli. Święta spędzili wspólnie, w znacznie przyjemniejszej atmosferze niż rok temu, pomimo że w tamtym roku potrawy były przygotowywane przez domowników, a w tym zagościł na stole katering.
I nie jecie kiełbasy – zauważył Bartuś.
Nie, bo nie mieli takiej opcji w menu – powiedział Tomek, który wziął na siebie zamówienie, opłacenie i dowóz gotowców. – Ale jak chcesz, to mogę ci zgrzać parówkę – zaproponował.
Eheś! – wykrzyknął szczęśliwy i szybko wstał z miejsca, bo przyuważył Batmana i koniecznie chciał mu wcisnąć do pyszczka kawałek opłatka. – Myślisz, że coś powie? – dopytywał, pastwiąc się nad zwierzątkiem, które za nic w świecie nie chciało rozchylić pyska.
Lepiej niech nie mówi. Będzie się na ciebie skarżył.
Dlaczego!? Nic mu złego nie robię. Ja chcę dla niego dobrze – bronił swoich racji Tosiek.
Jasne, jasne – zbył go Tomasz. – Ktoś chce coś jeszcze oprócz parówki? Kawy, herbaty? – dopytywał.
Ja soku, pomarańczowego – odpowiedziała Paulina. – Albo nie, albo tego kwaśnego chcę, z limonką.
Z limonką – powtórzył, by nie zapomnieć. Zebrał pozostałe zamówienia i udał się do kuchni. Tam wstawił czajnik elektryczny i wsparł dłonie na stole.
Miał dość, pierwszy raz w życiu był tak zmęczony i to nie był stan przejściowy. Tomasz czuł się tak od dłuższego czasu. Emilka ciągle miała kolki, w pracy nie działo się najlepiej, do tego wziął na swoją głowę kredyt na zakup działki, na której miał za rok stanąć ich rodzinny dom. Budowa zatrzymała się na fundamentach, bo nie miał czasu, by się nią zajmować, ani pieniędzy, by ją dokończyć. Nosił się nawet z zamiarem sprzedaży, co mógł uczynić bez zawodzenia Pauli po raz kolejny, bo ona jeszcze o tej inwestycji nie miała pojęcia. Nie chciał jednak tego robić. Uznał, że musi się jakoś spiąć, wziąć dodatkowe zlecenia, w ostateczności wynająć opiekunkę, by zajęła się Emilką i jakoś wszystko pogodzić, wszystkiemu podołać. Jego zdaniem Paulina, ich córka i to jeszcze nienarodzone dziecko zasługiwali na wszystko co najlepsze. Za wszelką cenę chciał im to dać.

4 komentarze:

  1. Biedny Tomuś, oj biedny, główka go boli, było tyle nie chlać. I tak ma dobrze, bo teściowa litościwie kawę mu podała i jeszcze córką się zajęła.
    Podoba mi się postawa Iwony, kobieta pomimo nie wesołej sytuacji nie załamuje rąk i nie lamentuje, tylko robi wszystko, żeby jak najwięcej pomóc córce i zięciowi.
    Nie dziwię się, że Paula nie chce odebrać telefonu od męża, rozumiem jej żal i złość, chociaż pewnie ja będąc na jej miejscu złamałabym się i odebrała telefon.
    Biedna Paula, współczuję jej, leżeć tak ciągle, godzinami, dniami, tygodniami, miesiącami i nic nie robić, to okropne, takie leżenie i nic nie robienie mam wrażenie, że męczy jeszcze bardziej niż praca.
    A tak swoją drogą, to Paula dostała wpierdol od Tomka za alkohol, a ona jemu ma teraz tak darować i zapomnieć? Mam bojowe zapędy dzisiaj i uważam, że tak dla przykładu powinien patelnią po łbie oberwać, albo wałkiem.
    Wkurza mnie Tomek, ale żeby być uczciwą to muszę go pochwalić, że się spiął i wszystko tak zorganizował, żeby Paulina mogła leżeć i odpoczywać. A przy tym wszystkim, przy tej całej sytuacji, Paula mogła zobaczyć, że nie jest sama, że w razie co, to ma się do kogo zwrócić po pomoc, bo przecież w tym wszystkim pomagali również i Natalia i Michał.
    Mam tylko wielką nadzieję, że Tomek to wszystko zrobił bo kocha żonę i zależy mu na niej i dzieciach, ale tak na prawdę, a nie na pokaz, pod publiczkę, żeby go nikt nie posądził, że to przez niego, gdyby Paula poroniła.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak Iwona jest przykładem matki, która kocha mimo wszystko i zawsze stara się pomóc na tyle na ile potrafi, na tyle na ile ma możliwości.
      Tomek naprawdę bardzo mocno kocha Paulinę i dzieci.

      Usuń
  2. W tym rozdziale przedstawiłeś bardziej punkt widzenia Tomka, który rzeczywiście chce dla rodziny najlepiej. Szkoda tylko, że nie potrafi zobaczyć swojego problemu z agresją - powinien, bo zmęczony i sfrustrowany nie będzie oazą spokoju. Coś czuję, że niedługo znowu coś zawali...
    Paulina wreszcie choć trochę wypocznie, choć nie mogę sobie wyobrazić ciągłego leżenia i odpoczywania.
    Do poprawki:
    Nie odbiera mnie
    Nie odbiera ode mnie

    amandiolabadeo.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Akurat ta poprawka nie idzie do poprawki, bo to mowa bohatera, a w stresie i emocjach nikt z nas nie mówi poprawnie, książkowo.
      Tomek pozytywnie cię zaskoczy :)

      Usuń