„Amelka”
Paulina miała fatalne
samopoczucie. Druga ciąża ani trochę nie przypominała jej tej
pierwszej. Kiedy nosiła pod sercem Emilkę, to czuła się cudownie.
Rozpierała ją duma i energia, miała wrażenie, iż gdyby tylko
zechciała, to dałaby radę góry przenosić. Teraz nie miała
nieraz siły nawet na to, by samodzielnie zrobić herbatę. Męczyły
ją mdłości i to nie tylko poranne. Nocami ciągle odczuwała
suchość w przełyku i nieważne ile by nie wypiła, to uczucie jej
nie opuszczało, a im więcej piła, tym częściej wstawała do
toalety, przez co wcale się nie wysypiała.
Nigdy nie sądziła, że
zatęskni za domowymi obowiązkami i za brakiem czasu na wykonanie
wszystkiego co sobie zaplanowała. Teraz miała czas, miała go aż
nadto. Przez ciągłe leżenie i gapienie się w ekran telewizora
zdawało jej się jakby czas dłużył się niemiłosiernie. Chciała
by już minął ten cały ciążowy okres, by mogła na powrót
normalnie funkcjonować.
Paulina czuła się także źle
z myślą, iż wykorzystuje bliskich. Wszyscy, nawet Natalia i
Michał, wyglądali na wykończonych. Po swoich zajęciach i pracy
zawodowej nie odpoczywali, tylko przyjeżdżali do niej, włączali
pralkę, prasowali, zajmowali się Emilką, czasami ugotowali jakiś
obiad. Iwona robiła dokładnie to samo. Z nich wszystkich jednak to
Tomek robił najwięcej. Wstawał do dziecka każdej nocy, a potem co
rano wychodził do pracy, następnie w drodze powrotnej robił
zakupy, ogarniał dom, jeśli Iwona nie zdążyła tego zrobić, a
przy tym też spełniał zachcianki żony, nawet gdyby mu o nich nie
mówiła. Lubił ją zaskakiwać. Przynosił eklerki, croissanty
i czekoladę, a jeśli akurat nie miała ochoty na słodkie, to
zawsze miał w zanadrzu chipsy, orzeszki, paluszki i ogórki
konserwowe. Śmiał się, gdy wybierała ogórki.
– Czyli jednak Korniszon –
mówił z uśmiechem, przezywając w ten sposób ich wspólne,
nienarodzone jeszcze dziecko.
Mąż zaczął Paulinie
imponować tym, iż wcale się nie skarżył i nawet jeśli był
zmęczony, to starał się przed nią tego nie okazywać. Często
zasypiał przy wieczornym filmie, nawet jeśli ten go interesował, a
Emilka akurat nie dokazywała i pozwalała na jego obejrzenie.
Potrafił też przysnąć podczas rozmowy z żoną i to nie tylko we
wspólnym łóżku, zdarzało się, że zasypiał w fotelu, kilka
razy nawet z Emi na rękach.
Paulina czuła się źle mając
świadomość, że jeszcze nie tak dawno śmiała narzekać na swój
los, podczas gdy jedno czym się zajmowała była opieka nad
dzieckiem. Nawet szczególnie nie przykładała się do sprzątania,
wymawiając się kolkami córki, a gotować nigdy nie lubiła, więc
nakłaniała Tomka do przywożenia dań wziętych na wynos. Często
miewała wtedy zły humor, okazywała go wszystkim. Tomek działał
inaczej. Nawet jeśli teraz był rozdrażniony, zmęczony, a nawet
wkurwiony, to nie okazywał tego wcale. Zdawał się cieszyć z tego,
że ich ma, że żona i córka są przy nim, że może się starać
dać im wszystko co najlepsze.
– Na co masz dzisiaj ochotę?
– zapytał, jak gdyby nigdy nic. Chodził po domu w samych
spodniach dresowych, nosząc Emilkę na rękach, unosząc ją wysoko
do góry, zabawiając. – Mam dziś wolne, mogę gotować, nie
krępuj się – zapewniał, wkładając małą do leżaczka i
włączając wszystkie możliwe jego funkcje.
Emilka uwielbiała się w nim
kołysać, podobały jej się też kolorowe światełka, które
świeciły nad jej głową, robiąc to w rytm wybrzmiewającej
melodii.
– Ile ty za to dałeś? – w
końcu odważyła się zapytać Paulina, mając świadomość, że
taki gadżet do serii tanich nie należał.
Tomek aż się zapowietrzył na
wspomnienie tego wydatku. Gwałtownie wciągnął powietrze, tak że
aż świsnęło między zębami.
– Nieważna cena, ważne, że
jej się podoba i że ja mogę raz kiedyś zrobić coś, cokolwiek
bez ciągłego trzymania jej na ręcach.
– Rękach – chciała go
poprawić, ale ugryzła się w język. – Czyli ile za to dałeś? –
ponowiła pytanie.
– Jakieś prawie osiem i pół
stówy na promocji, ale zanim się wkurzysz, to wiedz, że dla nas to
się opłacało, w końcu za jakiś czas będzie z tego korzystać
drugie dziecko.
– Albo i nie. Ja ciągle
czuję, że coś się stanie – wyznała.
– Nie pierdol – warknął, a
zaraz potem się uśmiechnął, by nieco ocieplić wypowiedziane
słowa. – Nie możesz tak myśleć. Myśl pozytywnie.
– Tomek, ale jeśli coś się
stanie? – zapytała ze łzami w oczach. – Jeśli miałabym
poronić, to wolałam wtedy, gdy to był początek, a nie teraz, gdy
już się rusza, tak żyje...
Paulina zaczęła płakać, a on
poczuł jak szklą mu się oczy. Faktycznie, musiał przyznać jej
rację, że gdyby straciła to dziecko na początku, to żal byłby
znacznie mniejszy niż teraz, po tylu wizytach u ginekologa,
oglądaniu na USG pierwszych ruchów, usłyszeniu bijącego
serduszka. Kiedy chodzili wspólnie do lekarza z pierwszą ciążą
przeżywali to zupełnie inaczej, cieszyli się, było to dla nich
kolejnym „spotkaniem” z nienarodzonym dzieckiem. Teraz każda
taka wizyta była uspokojeniem, po niej wracali do domu z chwilowym
poczuciem ulgi, na nowo mogli spokojnie zaczerpnąć powietrza, jakiś
czas się nie martwić.
Tomasz podszedł do żony,
poczekał aż usiądzie na łóżku i samodzielnie się w niego
wtuli. Nie znosił, gdy płakała, ale lubił być dla niej oparciem,
czuć się potrzebny. To poczucie, że Paula i Emilia go potrzebują
ładowało jego akumulatory, sprawiało, że potrafił działać
pomimo chronicznego zmęczenia, a nawet odnajdywać w tym pozytywy i
szczerze się uśmiechać. On w przeciwieństwie do żony nie tracił
nadziei, modlił się i uważał, że musi być dobrze, że nie może
stać się inaczej.
– To na co masz ochotę? –
ponowił pytanie, odsuwając ją nieco od siebie i biorąc jej twarz
w dłonie. Starł kciukami kilka łez, ale mokre strugi i tak były
widoczne na zaczerwienionych policzkach. – Nie płacz. Jeśli tak
reagujesz na to, że chcę zrobić ci obiad, to aż się boję
zapytać co życzysz sobie na kolację – zażartował.
Wprawił ją w lekkie
rozbawienie. Wyjął z kieszeni dresowych spodni paczkę chusteczek
higienicznych i podał jej jedną, resztą odłożył obok, na
wypadek jakby jeszcze ich potrzebowała.
– Naleśniki, placki
ziemniaczane? Na co Korni ma dzisiaj ochotę? – dopytywał,
zdrabniając przydomek Korniszon.
– Frytki – odpowiedziała
całkiem szczerze. To było jedno z nielicznych dań, które nie
wywoływały u niej mdłości.
– Dobrze, świetnie, zatem
będą frytki. – Spojrzał na Emilkę, która zaczynała się
krzywić. Nim dziewczynka zdążyła się rozpłakać, wypiął ją z
bujaczka i posadził sobie na kolanach.
– Nawet nie mogę jej wziąć
na ręce – powiedziała Paulina z żalem i ponownie poczuła jak
chce jej się płakać.
– Nie, że nie możesz jej
wziąć na ręce. Nie możesz jej tylko nosić, bo nie możesz
dźwigać ani chodzić – sprostował i przeniósł Emilkę ze
swoich kolan na kolana żony.
– To praktycznie nic nie mogę.
Jestem matką, przy której może jedynie posiedzieć. Nie ma mnie,
gdy jestem jej najbardziej potrzebna. To ty wyjmujesz ją z łóżeczka,
gdy płacze, to ty ją lulasz, nosisz, chodzisz z nią na spacery –
wyliczała, płacząc przy tym coraz mocniej.
– Paula, proszę cię. Takie
rozklejanie nic nie da. Szkodzisz tylko sobie i temu dziecku –
skwitował.
– Pewnie, bo ja wszystkim
szkodzę – oburzyła się. – Zabierz ją – poleciła, a gdy
spełnił jej prośbę, to położyła się na boku, odwracając do
męża plecami i kontynuowała użalanie się nad sobą.
To był moment, w którym Tomek
żałował, że jego żona znajdowała się w takim stanie, że nie
mógł jej wypłacić klapsa na otrzeźwienie. Nie wiedział za
bardzo co ma robić w takich sytuacjach, więc zdecydował się nie
robić nic. Zabrał Emilkę z sobą do kuchni, tam posadził ją w
krzesełku do karmienia, dał łyżkę, którą mogła hałasować
uderzając o plastikowy blat i zabrał się za obieranie ziemniaków
i krojenie ich w słupki. Nieustannie zagadywał przy tym córkę i
zachęcał do dalszego hałasowania, oby jej się czasem za szybko
nie znudziło.
Po pół godziny zawitał z
gotowym obiadem do salonu. Paulina już nie płakała, przeskakiwała
po kanałach za pomocą pilota. Cieszył się, że jej już przeszło.
– Nie wiem czy masz ochotę na
rybę, ale paluszki rybne znalazłem w zamrażalce. Pasują do
frytek.
– Może zjemy – odparła w
liczbie mnogiej i zaczęła próbowanie od paluszka rybnego. – Mało
ostry – stwierdziła, a Tomek jakby czytał w jej myślach,
wyciągnął do niej dłoń z pieprzniczką.
Przybliżył ławę i położył
na niej ostry ketchup oraz majonez. Paulina w zależności od dnia,
nieraz jadała wszystko mdłe, a innymi razy ostre tak bardzo, że
jego samego aż wykręcało i to od samego patrzenia.
– Zjesz ze mną? –
dopytywała, chcąc, by sam zjadł cokolwiek, gdyż jej zdaniem w
ostatnich tygodniach strasznie schudł.
– Tak, tylko przywiozę Emi. –
Udał się do kuchni po córkę, którą przytargał wraz z
krzesełkiem do karmienia. Ciągle podobała jej się zabawa
uderzania o plastikowy blat, choć teraz czyniła to nie tylko za
pomocą łyżki. Specjalnie do tego celu otrzymała od taty też
drewnianą łopatkę i plastikowy talerzyk. Potem wrócił się do
kuchni po drugi talerz i sztućce.
Jedząc co jakiś czas musiał
się schylać, by podać Emilii przedmiot, który upuściła, a
upuszczała każdy i to chwilę po przejęciu go w swoje rączki. To
była kolejna z zabaw, które najbardziej przypadły jej do gustu.
Mijał czas, a ten dzielił się
na tygodnie, miesiące. Oboje cieszyli się z każdego kolejnego,
choć tak naprawdę nie odczuwali ulgi, nawet gdy powitali drugi
trymestr. Tomasz ciesząc się z rosnącego brzucha żony, starał
się maskować poczucie frustracji. Brak współżycia strasznie mu
doskwierał i tak naprawdę wielokrotnie był już w drodze do
prostytutki, ale zawsze zatrzymywał się na pewnym odcinku drogi,
uderzał głową w kierownice, starał się uspokoić drżenie rąk i
kołatanie serca, a następnie zawracał do domu, do żony i córki,
tłumacząc sobie, że tak nie można, że nie może ich oszukiwać,
zdradzać. Przekonywał samego siebie, że nie po to się żenił, by
chodzić na kurwy, że ta przysięga małżeńska, poczęcie dwójki
dzieci, bycie przy sobie na dobre i złe... że to nie były puste
słowa i czyny, że to miało znaczenie, że ciągle je ma.
Dotrwali do Wielkanocy,
następnie do początków trzeciego trymestru. Paulina miała rację,
że wiele z życia Emilki ją ominęło, bo pomimo że ciągle była
obecna przy córce, to tak naprawdę Tomek zastępował jej dwoje
rodziców, a ona się tylko temu biernie przyglądała. To Tomasz Emi
najpierw karmił, a potem kroił jej jedzenie w takie kawałki, by
samodzielnie mogła je brać do rąk i wkładać sobie do buzi, to on
wstawał do niej w nocy, gdy ząbkując gorączkowała, to on jeździł
z nią do pediatry, gdy zachorowała, a nawet to on nauczył ją
chodzić. Mała postawiła swoje pierwsze samodzielne kroki na dwa
miesiące przed roczkiem. Dwa tygodnie później biegała po całym
domu wykrzykując różne słowa, począwszy od „tata”, „mama”
i „baba”, a na „baman” kończąc. „Baman” przezywała
kota, który notorycznie przed nią uciekał. Płakała kiedy
czmychał na szafę i nie dawał się pogłaskać. Po jakimś czasie,
kiedy długo z niej nie schodził, waliła w tę szafę obiema dłońmi
i krzyczała w niezrozumiałym dla wszystkim języku, zapewne sądząc,
że takim zachowaniem sprowadzi go na dół. Batman nic sobie z tego
nie robił, zazwyczaj zwijał się w kłębek i nie zważając na
hałasy, spał w najlepsze.
– Myślałam, że nie donoszę
tego dziecka, a teraz jestem tydzień po terminie – powiedziała
Paulina do Tomka, obserwując jak Emilia rzuca piłkę, by po chwili
wstać, dojść do niej, ponownie usiąść i znowu rzucić. Taka
zabawa córki ją rozczulała.
– Cieszę się, że się
cieszysz – odparł, kładąc jej rękę na brzuchu. Czuł ruchy
dziecka, jakby chciało się przebić przez ten brzuch i już być z
nimi.
– Każdego dnia myślałam, że
wyjdziesz do pracy i już nie wrócisz – wyznała.
– Ale dlaczego? – zdziwił
się.
– Sądziłam, że będziesz
miał dość.
Uśmiechnął się. Faktycznie
bywały momenty, gdy miał dość, ale nigdy nawet nie przyszło mu
do głowy, by opuścić żonę, by nie być dla niej wsparciem.
– Bardziej dokuczały mi twoje
humorki niż ona. – Wskazał palcem na Emilkę. – Chodź do taty!
– zawołał ją, zauważając, że się na niego patrzy.
Na twarzyczce dziewczynki
pojawił się uśmiech od ucha do ucha. Chwilę się jeszcze
wzbraniała i po prostu cieszyła, a po jakimś czasie wykonała
pierwsze kroki w kierunku ojca. Szła coraz szybciej, aż w końcu
można było to uznać za bieg. Zatrzymała się na kolanach taty i
zaśmiała w głos, kiedy chwycił ją pod paszkami i kilkakrotnie
podrzucił do góry.
– Tata was nigdy nie zostawi.
– Zamrugał do małej obiema oczami. – Musisz o tym przypominać
mamie, jakby wątpiła.
– Ale naprawdę, większość
mężczyzn, by poległa – trwała dalej Paula przy swoich racjach.
– To może nie jestem jak
większość. – Wzruszył ramionami. – A poważnie, to było
cholernie ciężko, ale też cholernie warto – przyznał. – A
jeszcze poważniej, gdy już urodzisz, to tak po miesiącu, ja biorę
dwa tygodnie wolnego od życia i nie wychodzę z łóżka. Nie
będziesz musiała mi gotować, zadowolę się pizzą i kebabami, ale
będę musiał się zregenerować.
– Dobra – przytaknęła. –
Nawet nie będę ci pukać do tej sypialni, by cię nie niepokoić.
– Ale ja właśnie miałem
nadzieję, że to ja będę cię pukał i to każdej nocy.
– Słucham? – zdziwiła się.
– Przepraszam, tak mi się
powiedziało.
– Nie przepraszaj, po
prostu... nigdy nie byłeś taki... wulgarny. –Nie była pewna czy
użyła odpowiedniego słowa. – Dosadny – poprawiła się szybko.
– Bo głodnemu chleb na myśli
– usprawiedliwił.
– Też za tym tęsknie –
przyznała, lekko się przy tym czerwieniąc.
– I tak było warto –
przypomniał Tomek, ponownie kładąc swoją dłoń na brzuchu żony.
Emilka poszła w jego ślady i
także przyłożyła rączkę do brzucha matki.
– Dzidzi! – wykrzyknęła
niewyraźnie, poprzez przygryzioną dolną wargę.
Choć Tomek od samego początku
uważał, że jest warto się starać i nie zmienił zdania przez
cały ten trudny okres, to tak naprawdę niezmierzoną wartość tych
słów poczuł dopiero w chwili, gdy trzymał na rękach po raz
pierwszy malutką Amelkę. Dopiero wtedy mógł zobaczyć o kogo było
to całe zamieszanie i jeszcze raz, tym razem z całą pewnością
siebie, powiedzieć:
– Naprawdę było warto.
Dawno mnie tu nie było i tak patrzę, patrzę i trudno mi uwierzyć, że tyle tu zmian zaszło. Gdzie się podziały wszystkie historie, no gdzie?:( Dobra, koniec marudzenia. Lubię Twój styl pisanie więc co tu dużo mówić:) Historia jak najbardziej przypadła mi do gustu. Zawsze w Twoich historiach lubiłam postać męskich bohaterów, a za kobietami nie przepadałam i tak też jest tu i myślę, że to się nie zmieni. Pozdrawiam :) Renata
OdpowiedzUsuńPozostałe opowieści leżą w szufladzie i czekają na poprawę oraz ponowną publikację.
UsuńEmilka dawała mamie siłę w trakcie ciąży, a jak już się urodziła to dopiero pokazała co potrafi, to może teraz będzie na odwrót, Amelka dała Paulinie popalić w czasie ciąży, to mam nadzieję, że teraz da jej choć trochę wytchnienia.
OdpowiedzUsuńZnowu muszę pochwalić Tomasza, przetrwał cały okres ciąży z Amelką, nie zwiał jak obawiała się Paula, a znam niestety takich mężów i ojców, którzy w takiej sytuacji nie dali rady i się zmyli.
Żal mi się zrobiło Pauli, jak się rozkleiła, że nawet nie może wziąć Emi na ręce, dla matki to okropne uczucie. Z jednej strony wie, że dzięki temu jej drugie dziecko ma większe szanse, żeby się urodzić zdrowe, ale z drugiej strony odczuwa żal, że traci bezpowrotnie coś ważnego z życia Emilki.
Swoją drogą to ten czas ciąży z Amelką dał Pauli możliwość przemyślenia wszystkiego. Tylko trochę niepokoi mnie, że ona krytykuje w myślach tylko i wyłącznie samą siebie. Z jednej strony dobrze, że uświadomiła sobie, że nie jest ideałem, że też często była nie w porządku, ale ona w tym wszystkim zapomniała o przewinach męża. Ja wiem, że Tomasz teraz przez cały czas jej ciąży bardzo się starał, ale on też ma co nieco za uszami. Mam wrażenie jakby Paulina za wszelką cenę go wybielała, bo bardzo chce pamiętać tylko to co dobre, zepchnąć w nieświadomość to złe, bo bardzo chce wierzyć, że mogą być fajną rodziną. Niepokoi mnie to, bo Tomek tak na prawdę się nie zmienił, on tylko przycichł ze swoimi apodyktycznymi zapędami. Na razie trzyma je na uwięzi, ale już, już, jeszcze trochę i się pewnie nie powstrzyma, bo on już najchętniej wypłaciłby jej klapa na otrzeźwienie, na razie powstrzymuje go ciąża, a co będzie jak już Paula urodzi, nie sądzę żeby wtedy się dalej hamował.
Już w wyobraźni waliłam Tomka po łbie wałkiem, jak przeczytałam, że był w drodze do prostytutki, ma szczęście, że się opamiętał. Rozumiem, że mu ciężko wytrzymać bez seksu tyle czasu, ale Pauli też z tym źle, jak sama przyznała, też jej tego brakuje, ale to nie powód, żeby zdradzać i cieszę się że Tomasz nie zrobił tego.
Przez to co się stało, przez to, że to głównie Tomek zajmował się Emilką, to mała będzie z nim bardziej zżyta. Będzie taką córeczką tatusia, sama sobie wybierze ukochanego rodzica. To też będzie powodować, że Paulinie będzie trudniej od Tomasza odejść, bo nie będzie chciała pozbawiać głównie Emi ojca, bo dla reszty Tomek będzie miał znaczenie takie typowe, normalny ojciec, dla Emi będzie kimś najważniejszym w życiu.
UsuńTak, Tomka powstrzymuje ciąża, bo życie i zdrowie ich dziecka jest dla niego najważniejsze. Wszystko inne jest na drugim planie.
Tomek ma dużo wad, więc niech chociaż wierny pozostanie xD
Czyli mają drugą córeczkę. Fajnie, że Tomek się cieszy, bo chyba większość mężczyzn marzy o synku :) Ja też myślałam, że Tomek polegnie i ta ciąża nie minie Paulinie "tak gładko". A jednak dał radę i jestem pełna podziwu, bo zyskał tym sporo w moich oczach.
OdpowiedzUsuńPodobało mi się jak przedstawiłeś humory kobiet w ciąży, ich ciągłe rozemocjonowanie, niezdecydowanie, choć wiadomo, nie wszystkie tak przechodzą ten czas oczekiwania :)
amandiolabadeo.blogspot.com
A mnie się wydaje, że większość mężczyzn chce mieć córki, takie córeczki tatusia. Ja np z córy jestem bardzo zadowolony, to raczej z synami ciągle jakieś problemy. Aczkolwiek Tomek zapragnie syna, choć chyba Paulina bardziej i tu będzie ich świadoma decyzja o tym, by spróbować jeszcze raz, bo może będzie chłopak.
UsuńBo Tomasz ma naprawdę bardzo dużo dobrych cech, tylko też ma jedną tak złą, z którą nie da się żyć, dopóki on sam nie uświadomi sobie, że tę cechę posiada i że ma problem.
Każda kobieta ma humorki w ciąży. Jeszcze nie spotkałem się z taką, która by ich nie miała.