„Telefon
po pomoc”
Życie Bordychów układało się
w wyjątkowo kolorowe, radosne barwy. Całe mieszkanie zostało
udekorowane balonami, a na wielu z nich widniał napis „Roczek
Emilki”. Mała biegała między przybyłymi gośćmi, krzesłami i
nowymi zabawkami, często jeszcze zapakowanymi w kartony i owiniętymi
w kolorowe papiery. Z radością też chwyciła długopis, gdyż ten
najbardziej przypadł jej do gustu ze wszystkich rozłożonych
przedmiotów.
– Na co jest długopis? –
dopytywał Tomek.
– Nie wiem, może zostanie
pisarką – odpowiedziała Iwona, sadzając wnuczkę na swoich
kolanach. Odebrała jej długopis, gdyż wsadzała go do buzi i
obawiała się, że może wyrządzić sobie nim krzywdę.
– Albo po prostu będzie się
dobrze uczyła – dopowiedziała Paulina, podchodząc do siedzącego
męża. Od tyłu otuliła go rękoma i musnęła w policzek. – Oby,
ale jeśli nie to ty będziesz chodził na wywiadówki. –
Przeczesała dłonią po jego włosach i doszła do wniosku, że
pogłębiają mu się zakola. Sama także się zmieniła i miała
tego świadomość. Była znacznie grubsza niż w dniu, w którym
pierwszy raz się spotkali. W drugiej ciąży, w wyniku ciągłego
leżenia, przytyła znacznie więcej niż w tej pierwszej, a
kilogramy te gubiła znacznie wolniej.
– A jak z waszą szkołą? –
dopytywała Iwona.
– Ja będę powtarzała
semestr kursu, chyba że jednak zdecyduję się na studia, a Tomek,
nie wiem jakim cudem, zdał.
– Kiedy ty chodziłeś do
szkoły? – zdziwiła się Natalia.
– Wcale nie chodził. Wpisali
mu obecności w zamian za prezentacje, które ja robiłam. Prace
semestralne też ja mu pisałam. Jedynie egzaminy sam zaliczył –
odpowiedziała Agata. – Kiedy ją w końcu ochrzcicie? –
dopytywała, mając świadomość, że to ona będzie chrzestną
Emilki.
– Ochrzcimy je razem –
zadecydowała Paula, bo wcześniej oboje nie mieli do tego głowy,
ale teraz doszła do wniosku, że podwójny chrzest był najlepszym
wyjściem.
– Może na święta – gdybał
Tomek. – Jakoś przed Wigilią – dodał i wstał, by zerknąć do
stojącego pod ścianą wózka. Tak jak się spodziewał, Amelka
nadal spała. Drzemek dziewczynki nie dało się zakłócić niczym.
Nie przeszkadzały jej rozmowy, głośna muzyka ani goście. Jeśli
poczuła się znużona, to po prostu zasypiała, nie zważając na
nic ani na nikogo.
– Dobrze wam się chowa –
zauważyła Aga. – Prawie wcale nie płacze.
– Tylko, gdy woła jeść –
odparła Paula, delikatnie się przy tym śmiejąc. – Ale
faktycznie... odpukać, ale jak na razie nie ma żadnych kolek, w
nocy budzi się raz, o trzeciej, jak w zegarku i nie trzeba jej
ciągle nosić na rękach. Przy Emilce, to po prostu anioł, a nie
dziecko.
– To dobrze, należy wam się
trochę wytchnienia. – Michał podszedł do męża Pauliny i przez
jego ramię zerknął na dziewczynkę. – Do Pauliny jest podobna –
stwierdził. – Emilka taka mieszana, a ta to czysta Paulina.
– Ja bym chciał, by już się
obudziła – zamarudził Bartuś. – Powoziłbym sobie ją.
– Oj nie! Żadnego lulania! –
wykrzyknęła szybko Paulina. – Jak chcesz ją powozić, to
będziesz musiał iść z nami na spacer. Wozimy ją tylko na dworze.
– To będę woził na dworze.
– Stanął na palcach i wejrzał na malutką kuzynkę. – Chyba
otwiera oczy! – ucieszył się.
Amelka jednak tylko zamrugała
jednym okiem, zamlaskała usteczkami i odwróciła głowę w drugą
stronę. Postanowiła pospać jeszcze trochę.
– Leniwa jest – skomentował
Tosiek. – Mogę pomóc Emilce rozpakować prezenty?! – dopytywał
bardzo głośno. Szczerze to już mu się nudziło siedzenie przy
stole z dorosłymi. Chciał się czymś zająć, w czymś pomóc.
– Pewnie, że tak –
zachęciła go Paulina, sama siadając na dywanie i przywołując Emi
do siebie. – Zobaczymy najpierw, które pudełko? To największe?
Emilkę średnio interesowały
kolorowe papiery i pudełka. Cieszyły ją dopiero wydobyte z nich
zabawki, zwłaszcza te, które najgłośniej hałasowały, takie jak
podświetlany, grający bębenek i dziecięcy keyboard.
Impreza zakończyła się z
powodu później godziny i tego, że solenizantka poszła już spać.
Pomimo tego Iwona zdecydowała się zostać u córki i zięcia, by
pomóc im posprzątać. Wynosiła talerze do kuchni, gdzie Paulina
strącała resztki do kosza na śmieci i wkładała naczynia do
zmywarki. Tomek w tym czasie zajął się zbieraniem do worka
wszystkich śmieci oraz składaniem kartonów. Poupychał też
zabawki w jednym kącie w salonie, choć mógł je już wynieść do
pokoju dziecięcego, ale nie chciał budzić śpiącej tam Emilki.
Mała Amelka w tym czasie nie spała, leżała w nosidełku
postawionym na środku kuchennego blatu. Spokojnie wszystko
obserwowała, bez większego marudzenia, jakby lubiła patrzeć na
krzątaninę innych i przysłuchiwać się ich rozmowom.
– Następnym razem zdecyduję
się na imprezę poza domem – stwierdziła Paulina.
– Sala by was dużo więcej
wyniosła – napomknęła Iwona, wkładając zmyte sztućce do
szuflady.
– Nie chodzi o pieniądze,
mamo. Wolę zapłacić i mieć z głowy to całe szykowanie i
późniejsze sprzątanie. Nie cierpię tego.
– Nigdy nie lubiłaś ani
gotować, ani zmywać.
– Nawet kurzy ścierać nie
lubiłam – przypomniała Paula.
– I nadal nie lubisz –
wtrącił się Tomasz, jednocześnie przekraczając próg kuchni.
Zaszedł żonę od tyłu i pochwycił ją w pasie. – Takie rzeczy
robisz ot święta, podobnie jak odkurzasz, trudno się nie natknąć
na sierść kota, wala się wszędzie.
– Puść mnie – zadecydowała
nagle, choć wcześniej zdawała się rozpływać w jego objęciach.
Szybkim gestem zdjęła dłonie męża ze swojego brzucha.
– Czyli standardowo, powie ci
się coś co uważasz za niemiłego i jest foch – podsumował.
Iwona choć nie chciała, to
lekko się uśmiechnęła. W duchu uznała, że Tomek miał rację,
bo Paulina od najmłodszych lat uwielbiała słuchać na swój temat,
ale jedynie pochlebstw. Wszelka krytyka doprowadzała ją albo do
łez, albo do tupania nogami, a w późniejszym okresie do wyjścia
ze znajomymi w akompaniamencie zatrzaskiwanych z hukiem drzwi.
– To było stwierdzenie,
powiedziałem tylko jaka jesteś, nie krytykowałem – starał się
wybronić, jednocześnie zaczepiając miesięczną córeczkę, która
zdawała się uśmiechać na jego widok.
– Mam powiedzieć jaki ty
jesteś? – odbiła piłeczkę, zakładając ręce na biodra. –
Mam podsumować przy matce twój despotyczny charakter i to, że taki
milutki i pomocny, to jesteś tylko przy ludziach, bo normalnie to
wracasz do domu, palisz papierosa na balkonie i czekasz aż ja ci
podam kolację, bo sam sobie nawet nie zrobisz kanapki?! –
zapytała, nieco podnosząc przy tym głos.
– Umiem zrobić sobie kanapkę,
ale ja pracuję – przypomniał. – Ty siedzisz w domu, więc chyba
możesz...
– Siedzę w nim z dwójką
małych dzieci, to też praca, więc chyba możesz – rzuciła
zagniewana i wcisnęła w jego ręce kuchenną ścierkę. Pośpiesznie
wyszła z kuchni, a po krótkiej chwili trzasnęła drzwiami od
sypialni.
Emilka wystraszyła się huku,
zapłakała.
– Brawo! Zdolna jesteś! –
krzyknął Tomasz do żony i już miał udać się do płaczącej
córki, ale Iwona, która od dłuższego czasu stała z boku i
przysłuchiwała się ostrzejszej wymianie zdań między córką a
jej mężem, go w tym ubiegła.
– Ja pójdę – powiedziała.
Okazało się, że Iwona udała
się do pokoju wnuczki niepotrzebnie, gdyż Paulina już stała nad
łóżeczkiem i uspokajała małą głaskaniem po głowie.
– Ma coraz więcej włosów,
fajnie jej się kręcą – oznajmiła matce tylko po to, by ta
zaczęła mówić właśnie o Emilce, a przy tym zapomniała o
sytuacji, która wcześniej miała miejsce.
– Faktycznie, ma. A ty masz
humorki i mam nadzieję, że nie jesteś znowu w ciąży.
– Nie mam humorków, to Tomek
zaczął – odparła, ale widząc zaciekawioną minę matki,
dopowiedziała – i nie jestem w ciąży. Popełniliśmy jeden błąd,
a ty musisz ciągle krytykować.
– Nie krytykuję. Po prostu
nie chcę byście w jedenaście lat dorobili się drużyny
piłkarskiej.
– Spokojnie, dwójka nam
wystarczy – warknęła nieuprzejmym tonem. – A jeśli uznamy, że
nie, to nie będzie to twoją sprawą i nie będziemy tego z tobą
konsultować.
– Oczywiście, że nie.
Mieszkanie jest prawie ogarnięte, z resztą poradzicie sobie sami,
pójdę już do siebie.
Kiedy Iwona zaczęła się
ubierać, Tomasz zaoferował się, że ją odwiezie. Jako jedyny nie
wypił ani jednego toastu za zdrowie córki, skosztował jedynie
kilka łyków wina do kolacji, więc nie obawiał się o to, że nie
może prowadzić.
– Weź Amelkę z kuchni! –
krzyknął do żony, jednocześnie otwierając drzwi. Odczekał
jednak moment nim wyszedł, nasłuchiwał odpowiedzi, kroków lub
czegokolwiek. – Co ona, nie słyszy? – zapytał retorycznie i sam
pofatygował się z nosidełkiem do pokoju Emilki. Postawił je na
komodzie i bez żadnego słowa wyszedł.
Odwiózł teściową pod sam
dom. Na pożegnanie usłyszał od niej prośbę brzmiącą „nie
kłóćcie się” i usprawiedliwienie „przecież oboje jesteście
zmęczeni, powinno wam być szkoda energii na kłótnie”.
Przytaknął niemo, jedynie ruchem głowy i tak zamierzając już
zrobić swoje.
Ledwie wszedł do domu, nawet
nie zdjął butów, a od razu skierował swoje kroki do sypialni.
Zacisnął kilkakrotnie dłoń w pięść, starając się uspokoić.
Zobaczył Paulinę z telefonem w dłoni. Nawet nie zwracała na niego
uwagi, choć wiedziała, że już wrócił. Domyślił się, że
pisała do kogoś wiadomość. Przeszło mu przez myśl, że może
się na niego skarżyć, nie lubił tego. Zrezygnował z
wcześniejszego zamiaru i nie chciał już się awanturować z żoną.
Wolał napić się coli i wypalić w spokoju papierosa. Poszedł więc
do kuchni, bo nie chciał już marznąć na balkonie. Otworzył okno,
by za bardzo nie nadymić i ogarnął wzrokiem pozostały bałagan.
Zazgrzytał zębami. Ledwie odpalonego papierosa odłożył na brzeg
popielniczki.
– Możesz dokończyć co
zaczęłaś – powiedział, zaglądając do sypialni, i choć użył
słowa „możesz”, to jego słowa wcale nie brzmiały jak pytanie.
Nie były też prośbą. Były czymś na wzór polecenia, a nawet
rozkazu.
– Ty możesz to zrobić –
odparła, rzucając mu przelotne spojrzenie. Potem ponownie zajęła
się komórką.
Niespodziewanie wyrwał ją jej
z rąk. Przeczytał ostatnią wiadomość i kilka poprzednich.
Paulina chciała zaprotestować,
ale widząc jego stan, postanowiła milczeć. W jej oczach był
specyficznie nerwowy, zupełnie tak, jak przy tych wszystkich razach,
gdy podniósł na nią rękę. Sprawił, że nieprzyjemne wspomnienia
powróciły.
Odrzucił telefon na łóżko i
pochylił się do żony. Zacisnął żelazny uścisk na jej ramieniu.
– Tomek... – zdążyła
tylko powiedzieć chcąc go powstrzymać.
Zdawał się tego nie słyszeć.
– Aż tak ci, kurwa, źle!? –
zapytał, krzycząc.
Tak naprawdę to już nie
rozchodziło się tylko o to co napisała na jego temat Agacie.
Bardziej zły był za to, że w tajemnicy przed nim utrzymywała
kontakt z Norbertem. Nie pytał jak długo to trwa, właściwie nic
na ten temat nie mówił. Uderzył. Policzek nie był mocny i jakby
po chwili sam doszedł do tego wniosku, zdecydował się poprawić,
tym razem o wiele mocniej.
Tym razem ból nie nadszedł
chwilę po uderzeniu. Nie było charakterystycznego, wcześniejszego
pieczenia. Zabolało od razu.
Tomek sam zdawał się być
przerażony siłą ciosu, pomimo że to on go zadał. Zwolnił uścisk
i nim powiedział cokolwiek, nim głębiej zaczerpnął oddech,
Paulina była już po drugiej stronie łóżka z komórką w dłoni.
Wybiegła z sypialni i choć rzucił się za nią, jakby wiedział co
jej chodziło po głowie, to nie zdążył jej dogonić. Zamknęła
się w łazience, a on mógł się jedynie do niej dobijać.
Chwilę się wahała. Dwa razy
wybierała numer i szybko się rozłączała. Za trzecim zdecydowała
się poczekać aż ktoś odbierze.
– Maż mnie uderzył –
powiedziała jako pierwsze. – Nadal jest agresywny – dodała,
słysząc jak walił obiema dłońmi w drzwi. Oparła się o nie i
osunęła do samej podłogi. Zapłakała. Czuła jak jej policzek
puchnie, słyszała krzyki Tomka, płacz dziewczynek. Usłyszała
jednak też głos w telefonie, mówiący, by podała adres. –
Bohaterów Westerplatte... – zaczęła i zamilkła. Zamknęła
powieki, starając się stłumić własny szloch i zdusić wahania w
zarodku. Dokończyła podawanie adresu i zapewniona o tym, że zaraz
ktoś przyjedzie, rozłączyła się. Nie wiedziała tylko co robić
dalej – czy czekać w zamknięciu, czy wyjść, stawić mężowi
czoła i wraz z nim poczekać na przybycie policji. Martwiła się
też o córki, choć podświadomie wiedziała, że Tomek nie byłby w
stanie ich skrzywdzić.
Bardzo pięknie to rozegrałeś. Nie da się obwinić tylko Tomka. Nie cierpię tego człowieka, samo jego nazwisko mnie wkurza, nie mówiąc już o zachowaniu, wyglądzie, nawykach i całej reszcie. Paula na prawdę źle się zachowała od samego początku. Najpierw humorki, chociaż mąż nie musiał wspominać o tym że nie lubi sprzątać i kocich kłakach przy teściowej. Potem te teksty o kolacji, nieposprzątany bałagan i na koniec te smsy. Taka typowa awanturka od słowa do słowa. W sumie to Tomek nie powinien zaglądać nawet w jej telefon mimo że wiedział doskonale że on jest top tematem. Norberta zauważył przypadkiem. Dla mnie telefon to jest prywatna sprawa i nikt nie ma prawa tam zaglądać.
OdpowiedzUsuńWedług mnie nic, nie usprawiedliwia Tomka. Uderzył Paulinę nie pierwszy i pewnie nie ostatni raz. Bardzo dobrze zrobiła że wezwała policję. Teraz pewnie nic nie zrobią ewentualnie założą niebieską kartę, a powinni zamknąć takiego delikwenta na trochę żeby ochłonął i przemyślał.
Tak, awantura od słowa do słowa, typowa. Większość małżeństw się w taki sposób sprzeczna. Nie jest to jednak usprawiedliwieniem przemocy. Mógł też powiedzieć swoje, nawet mogli na siebie wzajemnie pokrzyczeć, wcale nie musiał bić.
UsuńNawet niebieskiej karty nie założą, bo to pierwsze wezwanie, tak więc w ich oczach to epizod, a nie coś co się powtarza i wymaga interwencji. Nastraszą ich jeszcze kuratorem i Paulina zacznie się obawiać, że mogą zabrać im dziewczynki.
Nie jestem do końca pewna, ale o ile dobrze wiem niebieską kartę mogą założyć w trakcie pierwszej interwencji.
OdpowiedzUsuńNa pewno na prośbę ofiary przemocy domowej mają obowiązek to zrobić.
Co do kuratora to raczej Tomek powinien się obawiać a nie Paulina.
Jedyny przypadek, gdy zakładają niebieską kartę od razu, to gdy pobicie jest znaczne. Przy pierwszej małżeńskiej sprzeczce nawet tego nie proponują. Winą policji też jest to, że niewiele kobiet ma obdukcję, która byłaby dowodem, bo nie informują, że powinno się ją wykonać, a taka kobieta, jeśli się z czymś takim spotyka po raz pierwszy, to sama nie wie o takich rzeczach, bo niby skąd ma wiedzieć. Wezwała pomoc, więc ta pomoc, w tym przypadku policja, powinna nią pokierować. W rzeczywistości jednak policja ma to gdzieś, szybka notatka i jak się pani nie podoba życie z mężem, to pomyśleć o rozwodzie, a potem do widzenia i już ich nie ma.
UsuńHm no nie wiem czy masz rację. Ja spotkałam się z zupełnie innym podejściem policjantów. Oni mają swoje procedury. Wiadomo, że zależy na kogo się trafi, bo tam pracują tylko ludzie, mogą mieć gorszy dzień, albo zwyczajnie wyrąbane na pracę, jednak życzyłabym Pauli, żeby trafiła na takich co zechcą jej pomóc. Znajdzie się sporo policjantów ciętych na takich cwianiakowatych damskich bokserów jak Tomek.
OdpowiedzUsuńJa natrafiłem w swoim życiu na różnych policjantów, większość była do dupy. Zdarzały się wyjątki od tej reguły. Jeśli jednak chodzi o przemoc domową, to gdy moja żona jeszcze miała praktyki w takich instytucjach jak MOPS czy poradnie dla ludzi w trudnej sytuacji, to z jej opowieści wynika, że policja reagowała różnie, zupełnie inaczej zachowywali się, gdy mężczyzna jeszcze podczas ich wizyty był agresywny czy pijany, zupełnie inaczej gdy wchodzili do mieszkań biednych, przeciętnych, a zupełnie inaczej, gdy przekraczali próg domu lekarza czy notariusza. W przypadku Tomka mogę już zdradzić, że przekraczają próg mieszkania brata ich kolegi (Tomka brat jest policjantem).
UsuńTo mamy zupełnie inne doświadczenia. Ja w większości trafiłam na na prawdę w porządku policjantów. Oni teraz nie mogą czuć się bezkarni i są na cenzurowanym. Boją się skandalu, bo każdy źle potraktowany obywatel ma możliwość złożenia skargi, bądź ma opcję nagłośnienia sprawy w mediach.
OdpowiedzUsuńOczywiście, że zupełnie inaczej reagują w domu zwykłych prostych ludzi, a zupełnie inaczej u lekarza czy notariusza. Ja też inaczej rozmawiam z Władkiem z budowy a inaczej z panem doktorem. Za to nie zgodzę się, że w tych lepszych i bogatych domach nie reagują,bo tam również to robią i to dość skutecznie.
To przesadziłeś z tym, że Tomek to ich kolega. Trochę pechowo dla Paulinki, ale jednak kolega czy nie kolega, znowu wrócę do tematu, że policja się zmienia. Niektórzy nie patrzą czy to kolega kolegi itd. tylko robią swoje. Wielki szacunek ode mnie za to.
Trudno by byli dla mnie mili czy w porządku, bo ja często byłem przesłuchiwanym, a nie składającym donos. Tu nie chodzi o, że byli dla mnie niemili, tylko po prostu nieprzygotowani, słabi. Bardzo rzadko trafiałem w życiu na policjanta, który znał się na swojej pracy.
UsuńTomek nie ma kumpli w policji, jedynie jego brat jest policjantem. W naszym kraju często tak jest, że ręka rękę myje. Tomek akurat nie mógłby im szczególnie zaszkodzić, więc nie będzie przez nich jakoś faworyzowany. To nie jest tak, że oni staną po jego stronie, ale też nie wywiążą się moim zdaniem jak należy z pomocy kobiecie, nie poinformują jej jakie ma prawa, gdzie może szukać pomocy.
A wracając do ręką rękę myje, to jeśli interwencja jest u wojskowego, co zna komendanta, to szaraczki z niższego kręgu boją się stracić robotę. Tak samo pielęgniarka nie sprzeciwi się decyzji ordynatora i nie powie, że jego syn operował pod wpływem np alkoholu, gdy sprawą będzie się zajmowała prokuratura. Wtedy udają, że to wypadek był, że się zdarza, a nie że za śmierć pacjentki odpowiedzialny jest lekarz.
Po prostu słabi nie mają odpowiednich środków, by pozwolić sobie na walkę z tymi mocnymi, stąd tak dużo w naszym świecie niesprawiedliwości. Oczywiście są od tego wyjątki, ale nawet w sądzie wyroki często zależą od tego kim jest oskarżony i ile zarabia. Często kobieta walcząc o alimenty, może liczyć na większe od pracownika budowy, niż od kierownika oddziału bankowego lub właściciela lombardu. Wiadomo dlaczego tak jest, po pierwsze zaniżanie dochodów, po drugie znajomości.
Dlatego napisałam w porządku, bo nie zawsze policjanci byli mili i nie zawsze podobało mi się to co zrobili. Jednak obiektywnie oceniając ich pracę byli właśnie w porządku.
OdpowiedzUsuńSzkoda, że w Twoim opowiadaniu Tomek nie trafi na policjantów poważnie traktujących swoje obowiązki.
W naszym świecie jest całe mnóstwo niesprawiedliwości, ale również jest druga strona medalu. Myślisz, że taki wojskowy czy ordynator, czy jego syn całe życie będzie bezkarny? Uważasz, że nigdy nie dosięgnie ich sprawiedliwość? Ja myślę, że w końcu żona wojskowego powie dość. Włączy Internet i poszuka wsparcia, choćby w jakiejś fundacji, gdziekolwiek. Co wtedy, będzie jak sprawa wyjdzie na jaw i jak ktoś zainteresuje się dlaczego było w tym domu kilka bezskutecznych interwencji?Albo inaczej co by się stało jakby w domu wojskowego doszło do tragedii, żona uderzyłaby głową o kant i zmarła. Czy nikt by go nie podejrzewał? Nikt by się nie domyślił co tam się działo? Nie byłoby żadnych śladów przemocy?
Tak samo z ordynatorem i synem. Może i raz się uda. Tylko skoro synalek operował raz pod wpływem alkoholu to znaczy, że ma problem z piciem i może zrobić to po raz kolejny i jeszcze jeden. Czy ta pielęgniarka dalej będzie milczała, przecież w każdej chwili może zdarzyć się następny ,,wypadek", którym może ponownie zainteresować się prokuratura.
I jeszcze na koniec. Według mnie zaniżanie dochodów przy alimentach bardzo łatwo dałoby się wykryć. Jednak nasze państwo zajęte jest szukaniem środków na 500+ i nie dostrzega problemu.
Są tacy, którzy wpadną i tacy, którym udaje się tak całe życie. Sąd nie zajmie się zaniżaniem dochodów jeśli sędzia dostał w łapę. Mam bardzo dużo kolegów co mają swoje firmy, jeżdżą super samochodami, budują domy, a ich byłe żony otrzymują na dzieci najniższe alimenty, często wartości 300-400 zł. Koledzy to za dużo powiedziane, robimy po prostu w podobnej branży, więc zwyczajnie znajomi.
UsuńJasne, że żona wojskowego może się zaprzeć i odejść, ale to może zaniżyć standard życia jej i jej dzieci, bo nagle zostanie bez pieniędzy, bez domu, z dziećmi i właśnie np z 600 zł alimentów na dwoje, a do tego mogła być 10 czy 15 lat bez aktywności zawodowej, więc trudno o pracę, nie ma za co wynająć... Takich kobiet jest tysiące, ich winą często jest jedynie to, że zaufały, że zrezygnowały z pracy, by zająć się dziećmi, domem. Dlatego ja zawsze, mimo całej swojej konserwatywności, jestem zdania, że kobieta nie powinna ograniczać się tylko do domu i faceta, nie zamykać się na rodzinę, przyjaciół, hobby, prace zawodową, bo wtedy, jak coś nie pójdzie według planu, to będzie jej łatwiej się pozbierać i sobie poradzić.
Ale historię o kobiecie, którą facet zdradził i zostawił z niczym, przestał dbać o własne dzieci, też mam w planach, właśnie do serii "Nie jesteś sama". Nie będzie bił, ale to nie uczyni go mniejszym skurwielem, myślę, że to nawet Tomek jest lepszy od niego człowiekiem. Jednak ocenisz sama, za jakiś rok, gdy zajmę się publikacją :-)
UsuńSędziowie też już nie są świętymi krowami. Dobierają się im do tyłków i przyjmowanie łapówek to dla nich spore ryzyko.
OdpowiedzUsuńWiadomo, że odejście od męża, który całe życie utrzymywał rodzinę na godziwym poziomem wiąże się z problemami i od razu nie będzie sielanki i pałacu ze służbą.
Ja jestem zdania, że każdy powinien być aktywny czy to kobieta czy mężczyzna i nie po to, że coś może pójść nie tak, ale dla siebie.
To co planujesz na ten rok? Miejskie i Jabłka?
Przy takich dużych sprawach to tak, jak najbardziej, to ryzyko, ale przecież słaba, bezbronna kobieta nie udowodni sędziemu, że przyjął łapówkę od jej męża. Bezprawie pozostanie, w tym temacie się nic nie zmieni (przynajmniej ja jestem pesymistą w tym temacie).
UsuńMiejskie lub Jabłka xD Aczkolwiek "Miejskie i Jabłka" fajnie brzmi, jak jakiś tytuł :)
A więc mała Amelka jest aniołkiem, ciągle śpi i wreszcie daje wytchnienie swoim zmęczonym rodzicom. I dobrze, że drugie dziecko trafiło im się takie spokojne, bo jeszcze jakby ta mała też dawała takie koncerty jak jej starsza siostra, to chyba Paula z Tomkiem by się pozabijali nawzajem.
OdpowiedzUsuńTa ich kłótnia to wzięła się tak jakoś znikąd, tak na prawdę bez powodu, takie wielkie w skutkach coś z niczego. Księżniczka ma rację, że w tym wypadku nie można tylko i wyłącznie winić Tomka, Paula też nie zachowała się najlepiej, rozumiem, że zdenerwowało ją jak Tomek powiedział przy Iwonie, że ona nie lubi sprzątać. Nikt nie lubi słuchać krytyki na swój temat, już tak po prostu jesteśmy skonstruowani. Mam wrażenie, nie wiem czy słuszne, że Paula jakoś tak podświadomie dążyła do kłótni, do konfrontacji, już sama nie wiem, chciała sprawdzić, czy Tomek zareaguje, nie wiem po co jej to było? Co nie zmienia faktu, że w ostatecznym rozrachunku Tomasz po raz kolejny zachował się jak damski bokser, z premedytacją zaplanował, że przyłoży żonie. Tu nie ma dla niego żadnego wytłumaczenia, to nie było w trakcie okropnej awantury, że w nerwach mu ręka poszła, chociaż to też byłoby tak samo karygodne, on na zimno zaplanował i wykonał. Mało, że raz ją uderzył, to jeszcze poprawił.
Z jednej strony chciałabym powiedzieć brawo Paula, że miała tyle odwagi i zadzwoniła na policję, bo on nie ma prawa jej tak traktować. A z drugiej ze strachu jakie mogą być tego konsekwencje, ciśnie mi się na usta, dziewczyno coś ty zrobiła. No bo obawiam się, że jak przyjedzie policja to zastanie w ich domu za zamkniętymi drzwiami łazienki rozhisteryzowaną kobietę i spokojnego, wcale nie zachowującego się agresywnie faceta, pewnie jeszcze sprzątającego, albo troskliwie zajmującego się dziećmi i nic nie zrobią. Na pewno go nie zaaresztują i nie zabiorą, ani nie założą niebieskiej karty, pouczą go tylko i tyle, a co będzie jak panowie policjanci już pójdą? Tego się boję, że dopiero później Bordych, jak już zostaną sami pokaże po raz kolejny swoje prawdziwe oblicze i zemści się na żonie, za to że na niego doniosła.
Tak, kłótnia była czymś do czego Paulina dążyła, raczej podświadomie, a nie świadomie. Doprowadziło ją to do pewności, do przekonania, że Tomasz się nie zmienił.
UsuńA jakie mogą być tego konsekwencje? Obawiasz się reakcji Tomka czy tego co może z sobą przynieść wizyta policji?
Ja długi czas zastanawiałem się czy Tomek ma do wezwania policji, po jej wyjściu zachować spokój czy właśnie zemścić się na żonie. Uznałem, że zemsta do niego raczej nie pasuje, nie ten typ człowieka.
To bardzo przykre, że znów dochodzi do tak niemiłych syruacji i Tomek ponownie uderza. I to w dniu urodzin Emi :( Paula odważyla sie zadzwonic na policje i az ciekawi mnie, jak to potoczy się dalej. Ale sadzę, ze nie potrzebnie Paula zaczęła tę sprzeczkę słowną. Nie warto było wybudzać ze snu diabła, który drzemał w Tomku. Nie potrzebne zrobiła scenę przy Iwonie.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i czekam na ciąg dalszy. Robi się coraz ciekawiej.
Tak, z jednej strony to Paulina była prowodyrem. Ona podświadomie chciała Tomka sprawdzić, więc doszło do tej ostrzejszej wymiany zdań, ale z drugiej strony, czy da się z kimś być i wiecznie czuć się jakby się siedziało na minie, a przy tym uważać na każde słowo, gest, czyn?
UsuńKiedy pojawią się kolejne rozdziały? To tak na początek :)
OdpowiedzUsuńCieszę się, że Paulina zdecydowała się zadzwonić po policję, ale czy oni jej pomogą - tego nie jestem pewna. Powinna prędzej zadzwonić do matki albo siostry, bo one przyjechałyby po nią i zabrały z mieszkania. Policja ją zostawi z mężem (tak sądzę) i pewnie wtedy rozpęta się piekło, bo Tomek strasznie się zdenerwuje...
Widzę, że zbliżamy się już ku końcowi, także pewnie zacznę czytać kolejną Twoją opowieść kiedy jeszcze nie ma "Pauliny".
Pozdrawiam,
amandiolabadeo.blogspot.com
Myślę, że w tym tygodniu powinien się pojawić. Planuję nawet dziś w nocy wziąć się za jego poprawkę, by jutro móc go puścić.
UsuńDo końca jeszcze troszeczkę pozostało, ale chcę do końca roku zakończyć to opowiadanie.