„Wizyta
policji”
Policja nie zjawiła się w
mgnieniu oka, tak jak to pokazują na filmach. Do domowych awantur
nie przyjeżdża radiowóz na sygnale. Paulina zdecydowała się więc
pozostać w łazience aż do momentu, gdy usłyszy dzwonek domofonu.
Tomek natomiast wybrał w tym czasie numer do brata, jednocześnie
nosząc płaczącą Emilkę. Przytrzymywał telefon ramieniem i
naprędce wyjaśniał jaka jest sytuacja.
– Przede wszystkim, bądź
spokojny – to była jedna z wielu porad Piotra, ale jedyna jaka
najbardziej utkwiła Tomkowi w pamięci. Postanowił się do niej
dostosować.
Domofon w końcu zadzwonił i to
Tomasz zwolnił blokadę. Kiedy Paulina wyszła z łazienki on już
otwierał na oścież drzwi wejściowe do mieszkania.
Wkroczyło dwóch
funkcjonariuszy – niewysoki, średniej budowy mężczyzna i drobna
kobieta. Obydwoje w pełnym umundurowaniu oraz zielonych,
odblaskowych kamizelkach. Emilce bardzo spodobały się te kolory,
ucieszyła się na ich widok i nawet wyciągnęła rączki, by móc
szarpnąć pana stojącego blisko jej taty za ubranie.
Policjanci przedstawili się
stopniem oraz imieniem i nazwiskiem, po czym zapytali co się dzieje.
Kobieta zagadnęła o balony, sugerując, że zapewne w mieszkaniu
odbywała się jakaś impreza.
– Roczek córki –
odpowiedział Tomasz. – To żona was wezwała.
– A więc macie państwo
dzieci – wywnioskowała, teraz już mając pewność, że
dziewczynka, którą Bordych trzymał na rękach jest córką jego i
jego żony. – Jedno? Dwoje? – dopytywała.
– Dwoje. – Odstawił
marudzącą Emilkę na podłogę, a ta podeszła do ściany z lustrem
i zaczęła uderzać w nie dwiema otwartymi dłońmi. – Nie rób
tak – zwrócił jej uwagę, a potem pochylił się i ponownie wziął
ją na ręce. – Pójdziemy do pokoju – zapowiedział.
– To pani nas wezwała? –
zapytał tym razem mężczyzna, wpatrując się w młodą kobietę.
– Tak – przytaknęła
Paulina, wychodząc z oniemienia, bo choć to ona zawołała policję
do mieszkania, to ciągle miała wrażenie, jakby to wszystko działo
się poza nią, jakby było jakimś obrazem z telewizora, a nie jej
życiem.
– Gdzie możemy porozmawiać?
– W pokoju – Wskazała
dłonią kierunek do salonu. Sama po drodze weszła jeszcze na krótką
chwilę do sypialni po szlafrok, gdyż zdała sobie sprawę, że
ubrana jest jedynie w męską koszulkę i krótkie, damskie spodenki,
w rzeczywistości bardziej przypominające majtki niż spodnie, a
przynajmniej Tomek tak uważał.
– Proszę usiąść. – Tomek
wskazał funkcjonariuszom na krzesła ustawione wokół rozłożonego
stołu.
Zajęli miejsca i wzrokiem
lustrowali pomieszczenie. W pokoju panował lekki rozgardiasz, ale
był raczej typowym bałaganem jaki robią dzieci. Nie dostrzegali
biedy ani zaniedbania. Było schludnie. Jedynie dwie butelki przykuły
ich uwagę na dłużej, jedna do połowy pełna wina, a druga
szampana.
– Pił pan? – zapytał
policjant.
Tomek pokręcił głową.
– Nie, jedynie jeden toast –
odpowiedział. – Niepełny toast. Odwoziłem potem teściową do
domu.
– A pani? – skierował
pytanie do Pauliny.
– A jakie to ma znaczenie? –
odpowiedziała pytaniem na pytanie, wyraźnie zbulwersowana.
– Spokojnie, to pytanie
rutynowe.
– Kieliszek szampana i lampkę
wina.
– I jednego drinka – śmiał
wytknąć Tomek. – To nie pierwszy raz jak żona pije przy
dzieciach – dodał szybko, sadząc, że tak przyjęta linia obrony
uratuje jego skórę.
– Słucham? – Paulina nie
dowierzała w to co słyszała, choć przypomniała sobie groźbę
Tomasza, który kiedyś śmiało oznajmił jej, że jeśli wezwie
policję, by się poskarżyć, to on udowodni jej nietrzeźwość.
Sama nie uważała by miała problem z alkoholem. W rzeczywistości
piła sporadycznie. – Policja tu jest przez to, że mnie uderzyłeś
– przypomniała. – To ja ich wezwałam, nie ty, więc nie
odwracaj teraz kota ogonem! – wykrzyknęła.
– Nie odwracam. Mówię jak
jest! – uniósł się. – Odpowiadam tylko na pytania, skoro już
urządziłaś tą szopkę.
Odruchowo chciała go poprawić,
iż mówi się „tę szopkę”, ale ze zdenerwowania naszło ją
zapowietrzenie.
– Uważa pan, że żona pije
często? – postanowił dopytać funkcjonariusz.
Tomek spojrzał pierw na niego,
potem na bawiącą się w basenie z kulkami Emilkę, a następnie na
żonę. Spuścił wzrok.
– Nie – odpowiedział
zgodnie z prawdą, bo nagle linia obrony, która wcześniej wydawała
mu się być doskonałym pomysłem, kłóciła się z prywatnym
poczuciem moralności i uczuciami jakie żywił do żony oraz córek.
– To były jednorazowe sytuacje, raczej typowe. Małe piwo do
pizzy, wspólnie po lampce wina do kolacji. Żona nie jest
alkoholiczką, jeśli pan to sugerował. – Odsunął sobie krzesło
i już miał na nim zasiąść, ale usłyszał kwilenie młodszej
córki. – Ja pójdę – zaoferował się, co Paulinie było nawet
na rękę, bo bardzo nie chciała zostawiać męża samego z
policjantami, gdyż obawiała się, że mógłby ich jakoś
udobruchać, a nawet przekupić.
– Wcześniej pod tym adresem
nie było interwencji. Mieszkali państwo pod innym czy to pierwszy
raz? – zapytała tym razem kobieta.
– Pierwszy raz –
odpowiedziała Paula. – Pierwszy raz wezwałam policję –
sprostowała, poprawiając sznurek od szlafroku.
– A wcześniejsze razy? –
dopytywał tym razem mężczyzna. – Ma pani obdukcje z tamtych
razów, jakiś świadków?
– Nie – pokręciła przy tym
głową.
– Wie pani, że nie możemy go
zabrać? – upewnił się i nim usłyszał odpowiedź, to postanowił
wyjaśnić: – Mąż jest trzeźwy, nie ma pani dowodów, że
stwarza zagrożenie, poza tym my sami potrafimy stwierdzić, że go
nie stwarza, bo teraz nie jest ani nerwowy, ani agresywny.
– A to, że mnie pobił, to
mało? – spytała ze łzami w oczach.
– Ma pani więcej siniaków
czy tylko ten na twarzy?
– Tylko ten.
– A więc nie pobił, a
uderzył, bo zakładam, że to był cios z otwartej dłoni.
– Czyli jakbym była cała
sina, to wtedy dopiero byście ruszyli dupę? Tak, to wygląda, tak?
Działacie dopiero gdy zdarzy się tragedia?
– Nie, spokojnie. Sporządzimy
notatkę, w razie powtórnych interwencji skierujemy sprawę wyżej,
być może przydzielą państwu wtedy kuratora albo asystenta
rodziny, ale na chwilę obecną nie możemy spełnić pani oczekiwań.
No bo, co mamy zrobić? Wyprowadzić go w kajdankach? Nie mamy
podstaw, by zabrać go nawet na dwadzieścia cztery.
– Możemy odwieźć panią i
dzieci do kogoś bliskiego, na przykład do rodziców, jeśli pani
chce – wtrąciła funkcjonariuszka, w chwili, gdy Tomek pojawił
się z Amelką w pokoju. Szybko doszła do wniosku, że między
córkami Bordychów nie ma nawet roku różnicy.
– To nie będzie konieczne –
powiedział Tomek, przekazując Amelię na ręce żony. – Nie
urządzę awantury po tym jak stąd wyjdziecie. Bez obaw, nie będzie
powtórnych wezwań – zapewnił.
– Mamy nadzieję –
uprzedziła go policjantka – bo jeśli będzie inaczej, będziemy
musieli pana zabrać – dokończyła, a funkcjonariusz w tym czasie
zaczął sporządzać notatkę.
– Obecni w domu – przeczytał
na głos. – Mają państwo jakieś dowody tożsamości?
– Przyniosę – zaoferował
się Tomek.
– Długo państwo są
małżeństwem? – zapytała z czystej ciekawości funkcjonariuszka.
– W grudniu będzie trzy lata
– odpowiedziała Paulina i tym samym uświadomiła sobie jak czas
szybko płynie. Ciągle pamiętała jeszcze pierwsze wspólne chwile.
Całkiem wyraźnie widziała kuriera z croissantami i kawą,
stojącego przed jej furtką, podróż promem do Szwecji i balony we
wszystkich kolorach tęczy, wznoszące się do nieba, które ona i
Tomasz obserwowali z dachu opuszczonej kamienicy.
Policjantka szybko
wywnioskowała, że ślub nie był spowodowany wczesną ciążą,
skoro dzisiejszego dnia najstarsza z córek Bordychów obchodziła
pierwsze urodziny.
– Gdzie ty masz dowód!? –
krzyknął Tomek z sypialni.
– W torebce, w portfelu, wisi
na wieszaku! – odkrzyknęła, ale i tak sama pofatygowała się po
to, by go przynieść.
Paulina i Tomek minęli się w
korytarzu, gdzie nie dosięgał ich wzrok policjantów. Tomasz
wyciągnął rękę do żony i delikatnie pochwycił ją za ramię.
Spojrzał na kilkutygodniową córeczkę i szepnął:
– Niech oni sobie już pójdą,
co? Spławmy ich i miejmy to z głowy.
Ten jeden raz była skora
przyznać mu rację, bo nie lubiła jak kręcili jej się po domu
obcy ludzie. Co prawda sama ich wezwała, ale kiedy to robiła,
liczyła na coś więcej z ich strony, niż aktualnie byli w stanie
jej zaoferować.
Pojawiły się rutynowe pytania,
także o imiona małoletnich i adres zameldowania.
– Emilia i Amelia. Wszyscy
jesteśmy zameldowani tutaj – udzielił odpowiedzi Tomek.
– Lat?
– Rok i miesiąc.
– Która to była z kolei
awantura?
– Mamy teraz liczyć każdą
ostrzejszą wymianę zdań? – zdziwił się Bordych.
– Nie, tylko te ostrzejsze
wymiany zdań, podczas których dopuścił się pan rękoczynów –
wyjaśniła mu policjantka.
– Maż bije panią często,
rzadko, sporadycznie? – dopytywał funkcjonariusz.
– Ile to często?
– Nie biję cię często –
wtrącił nerwowo Tomek.
– Co kilak dni, tydzień,
miesiąc? – pytał dalej policjant.
– W takim razie sporadycznie –
odpowiedziała.
– To były dwie, może trzy
takie sytuacje – podał konkretnie Tomasz. – Zawsze wtedy byłem
przemęczony, nie miałem siły na sprzeczki. Moja wina, postaram się
nad sobą panować. Mam dla kogo się starać – stwierdził w
chwili, gdy Emilka do niego podeszła i trąciła rączką o jego
kolano.
– Tata! – zawołała wesoło
i ucieszyła się jeszcze bardziej, gdy wziął ją na kolana. Była
z nim zżyta znacznie bardziej niż z Pauliną. Emi nawet z babcią
wydawała się mieć silniejsze więzy niż z własną matką, a
wszystko przez to, że gdy druga ciąża Pauliny okazała się być
zagrożoną, to głównie Tomek i Iwona zajmowali się małą, nosili
ją, przewijali, karmili. Paulina nie miała możliwości nawet wziąć
ją na ręce, bo to mogło spowodować poronienie.
Nawet funkcjonariusze zdawali
się widzieć to przywiązanie dziewczynki do ojca. Dokończyli więc
sporządzanie notatki, zawołali podpisy zarówno od Pauliny jak i od
Tomka, następnie jego pouczyli i wyszli, życząc całej rodzinie
spokojnej nocy.
Co kilak dni, tydzień, miesiąc? - literówka
OdpowiedzUsuńNie wiem, kto mnie bardziej wkurza - Paula czy Tomek. Oboje są siebie warci. Trafiła kosa na kamień. Choć jedynym dobrym punktem był fakt, że Paula w końcu zadzwoniła na policję. Tylko co jej z wizyty mundurowych, jak przyszli, pogadali i tyle? Ale wiem, jak to jest. Sama miałam podobną sytuację w domu więc heh... co z policji? W dupie z ich interwencji. Chociaż nie ogarniam Pauli. Najpierw ich sprowadziła, a potem się zgodziła z Tomkiem, aby jak najszybciej się ich pozbyć. Wtf? Bosze kobieto, nie ogarniam cię jeszcze bardziej. Choć sama wiem po sobie, że kobietę czasem ciężko ogarnąć i w jednej chwili mówi tak, w drugiej inaczej. Chociaż powiem, że myślałam, że zaraz Tomek coś ostrego do niej powie, jak złapał ją za ramię. Też dobra taktyka - bądź spokojny.
Jedynym wyjściem na ich sytuację to rozwód i zaczęcie życia od nowa. Chociaż oboje są siebie warci i nie wiem, czy ktokolwiek by mógł pozytywnie na nich wpłynąć. Oni zniszczyli by drugiego człowieka. Jak Tomka nie trzeba tłumaczyć, bo jego agresywne zachowanie mówi za siebie. Tak i Paulina też trochę wielka księżniczka i coraz bardziej wkurwia mnie jej pyskowanie, warczenie i w ogóle takie szczeniackie zachowanie. Strasznie szybko się unosi, jakby była w wieku buntowniczym. I nie sądzę, aby to hormony nią sterowały. Sama rozumiem i hormony i zmianę nastrojów, ale kurde... jak hormony jeszcze potrafią wpłynąć na kobietę, tak zmianę nastroju miałam w wieku dorastania i na szczęście w 90% wyrosłam z tego. Ta rodzinka to jest z lekka powalona. xD Szkoda mi tylko dzieci. One wyczuwają, jak coś się dzieje między rodzicami, a to też na nie bardzo wpływa i im starsze tym będzie gorzej. Będą rozumiały, co się dzieje i być może żyły w stresie, jeśli tak dalej będzie w tym domu. Cóż... podejrzewam, że zakończenie będzie takie, że oni się rozejdą. (wcale też nie wywnioskowałam tego z tytułów rozdziałów xD)
Ciekawe co to jest ten "kilak", że mi nie podkreśliło. Aż jutro z ciekawości sprawdzę xD
UsuńTaka interwencja jest zawsze udokumentowana, więc może się przydać na przyszłość, do rozwodu. Jednak tu policjanci zawalili, bo nawet nie zaproponowali jej, że odwiozą ją do lekarza, na ostry dyżur, by dokonała obdukcji (często policja zapomina o tym poinformować kobietę).
Gdy zaczęli mówić o kuratorze czy asystencie rodziny, to zdecydowała się ich pozbyć, bo nie chciała czegoś takiego dla swoich dzieci. Kuratora obawiają się młodzi ludzie, nie mający wcześniej z czymś takim styczności, bo wydaje im się, że zaraz on odbierze im dzieci.
Braciszek policjant, to mu doradził "bądź spokojny". Zresztą Piotrek pojawi się w opowiadaniu na grillu rodzinnym, to będzie drugie zetknięcie Pauliny z rodziną Tomka. Przed bratem będzie jeszcze ojciec.
Paulinę może tłumaczyć to, że ma dwoje małych dzieci, chodzi niewyspana, przemęczona, zrezygnowała z wcześniejszych planów, więc gdzieś tam ta sytuacja ma prawo ją dobijać i też stąd może wynikać jej brak humoru czy też zmienny humor.
Uważaj, bo tytuły rozdziałów potrafią zmylić xD
Pozdrawiam.
Wiedziałam, że interwencja policji właśnie tak się zakończy, przyjadą, pogadają, pouczą i dalej niech sobie kobieta radzi sama. Bo tak jak już wcześniej pisałam, to zastali spokojnego faceta, który się nie awanturuje tylko zajmuje dziećmi, swoją drogą to dobrze Tomkowi braciszek poradził, jeśli będzie spokojny to zrobi odpowiednie wrażenie.
OdpowiedzUsuńZ jednej strony jestem zła na policjantów, bo Pauli stała się krzywda, Tomek ją uderzył, nie pierwszy raz zresztą, a oni nic z tym nie zrobili. Z drugiej strony to co oni mogli w tej sytuacji, nic, wielkie nic. Chociaż jednak jedno mogli, zaproponować wizytę u lekarza, wyjaśnić, że powinna zrobić obdukcję, bo gdyby taka sytuacja zdarzyła się po raz kolejny, to taki dokument może jej się bardzo przydać.
Wiem, że nie powinnam się z tego śmiać, ale nie mogłam się powstrzymać, jak policjant zapytał Pauli jak często Tomek ją bije, a ten pacan, że nie bije jej często, no nie mogę, sam potwierdza, że ją bije, że to nie była jednorazowa akcja.
Jeszcze jednym policjanci mnie wkurzyli, bo tak na prawdę to oni Pauli w żaden sposób nie pomogli, a wręcz postraszyli, tym kuratorem, albo asystentem rodziny.
Tu nawet nie chodziło o zrobienie wrażenia, ale nieagresywnego, trzeźwego mężczyzny nie mogą ot tak sobie zabrać na komisariat, na przesłuchanie czy wtrącić do celi.
UsuńTam było napomniane o obdukcji (czy ma obdukcje z poprzednich pobić), więc zapewne uznano, że może sama się domyślić, by tę przemoc udokumentować u lekarza.
Tomek nie zaprzeczył temu co mówiła żona. Nie wyparł się, nie mówił, ze uderzył pierwszy raz.
Tak, normalni ludzie nie chcą mieć styczności z takimi pomocami jak kurator, asystent rodziny, pomoc pracownika socjalnego.