Autor tego bloga należy do grupy „Projekt Prozaicy”, z tego też powodu strona korzysta z płatnych linków. Ujmując to krócej i bardziej zrozumiale – autor zarabia, a czytelnicy nic na tym nie tracą. Te linki są całkowicie bezpieczne dla komputerów, tabletów i smartphone-ów pod warunkiem, że postępuje się zgodnie z instrukcją, czyli nie klika w reklamy, nic nie ściąga na swój sprzęt, a jedynie odczekuje symboliczne pięć sekund i przechodzi dalej. Za wszelkie utrudnienia autor bloga przeprasza, za waszą aktywność jest wdzięczny, a prywatnie pozdrawia i życzy dobrej zabawy podczas czytania.

Link do instrukcji – KLIK

wtorek, 5 grudnia 2017

#67 – „Paulina” – Rozdział 38

Groźba”

Tomek zdecydował się na to, by nocować w salonie, na rozłożonym narożniku. Na drugi dzień miał wolne, więc uznał, że jeśli plecy będą go boleć, to zawsze może położyć się w dzień, w sypialni, kiedy Paulina już ją zwolni. Nie spodziewał się gości z samego rana, jedynie kuriera. Kilka dni wcześniej zamówił wózek „rok po roku”, by ułatwić żonie, ale także sobie i teściowej, chodzenie z dziewczynkami na spacery. Nic więc dziwnego, że gdy zadzwonił dzwonek do drzwi, to nawet nie podniósł się do siadu. Miał pewność, że Paulina już nie śpi. Słyszał jej krzątanie, a do tego kwilenie Amelki i marudzenie Emilki.
Paulina, niosąc córkę na rękach, pofatygowała się, by otworzyć. Podobnie jak Tomek spodziewała się kuriera albo listonosza. Zdziwiła się, gdy za progiem zobaczyła własną matkę.
Nie dzwoniłaś domofonem – zauważyła, odwracając się w stronę lustra. Zrobiła to specjalnie, by nie musieć patrzeć na twarz rodzicielki, a tym samym, by ona nie dostrzegła sińca jaki widniał na jej policzku. – Kto jest w lustrze? Emilka! – pytała wesoło, jednocześnie odpowiadając samej sobie, byleby zabawić roczną córkę.
Milka, Elilka – usiłowała powtórzyć dziewczynka, klaszcząc przy tym w dłonie.
Nauczyłam się już kodu waszego domofonu – powiedziała Iwona, zajęta zdejmowaniem obuwia.
Mała Amelka podniosła krzyk, gdyż to była jej pora karmienia i to zdawało się być wtedy dla Pauliny ratunkiem.
Zrobię jej mleko, zabawisz ją w tym czasie? – spytała i nim usłyszała odpowiedź, to już ruszyła do kuchni. Wsadziła Emi do krzesełka, przypięła pasami i podała jej kilka biszkoptów. Wstawiła wodę w czajniku elektrycznym, a następnie pognała do łazienki w celu nałożenia podkładu w takiej ilości, by był w stanie zakryć coś co wieczorem było tylko zaczerwienieniem, a teraz w niektórych miejscach nabierało fioletowego odcieniu.
Iwona weszła do salonu, gdyż w pokoju dziecięcym zastała puste łóżeczko.
Już do niej wstaję – oznajmił szybko Tomek. W biegu wstał z kanapy i zarzucił na siebie wczorajszą koszulę. Nie kłopotał się z jej zapięciem. Podszedł do wózka i delikatnie nim zakołysał, jakby z przyzwyczajenia po Emi, gdyż w przypadku Amelki, nauczeni poprzednim doświadczeniem, starali się unikać lulania.
Iwona omiotła wzrokiem pomieszczenie. Sądziła, że młodzi będą zmęczeni sprzątaniem, więc zdecydowała się przyjść do nich przedpołudniem, by zabrać dziewczynki na spacer i pozwolić Paulinie i Tomkowi wypocząć. Miała w planach nawet samej coś u nich ugotować. Jednak w mieszkaniu córki i zięcia zastała bałagan zbliżony do wczorajszego. Domyśliła się też, że nie spali oni razem.
Weź ją na chwilę ode mnie, skoczę do sklepu. – Tomasz uśmiechnął się ciepło w stronę teściowej.
Iwona przejęła miesięczne niemowlę i podążyła wzrokiem za zięciem.
Kupić coś specjalnego? – spytał żonę, gdy ta pojawiła się w salonie.
Tylko kawę i bułki – odpowiedziała, wkładając Emilkę do dmuchanego basenu pełnego piłek.
Jasne, już się robi. – Wziął przewieszone przez oparcie krzesła spodnie i nachylił się do Pauliny tak, jakby chciał pocałować ją w policzek.
Zastosowała unik.
Idź już – poleciła szeptem. Emocje wzięły górę, powróciły złe wspomnienia i nie potrafiła już zachować się z twarzą na tyle, by udawać, że się nic nie stało.
Tomek założył spodnie w przedpokoju, szybko też wciągnął buty i zdjął kurtkę z wieszaka. Wyszedł, zamykając za sobą drzwi. Ubierał się właściwie na klatce schodowej. Zapinał guziki koszuli, zbiegając po schodach.
Iwona w tym czasie patrzyła córce prosto w oczy.
Co ci się stało? – zapytała.
Siniak na twarzy blondynki pod przykryciem z podkładu kosmetycznego był znacznie mniej widoczny, ale nie stał się nagle niewidzialny. W dziennym świetle nie dało się go nie zauważyć.
Paulina nic nie odpowiedziała matce. Potrząsnęła butelką z mlekiem i wzięła małą Amelkę na ręce. Usiadła z nią w wygodnym fotelu.
Nie udawaj, że nie słyszałaś.
Nie udaję – odburknęła. – Po prostu, nie chcę ci tego tłumaczyć.
A co tu jest do tłumaczenia? Masz sine pół twarzy! – powiedziała dobitnie, lekko się przy tym unosząc.
Nie przesadzaj.
Dobrze. Jedną czwartą – niemal zadrwiła prostując poprzednie zdanie. – To Tomek ci to zrobił?
I tak i nie. Sama sobie to zrobiłam.
Jak?
Nie będę ci się zwierzała z tego, że uprawiamy ostrzejszy seks. No chyba, że chcesz posłuchać?
Iwona zaśmiała się, ale był to wynik bezsilności.
Ostrzejszy seks? – nie wierzyła. – Dajecie radę widzę na odległość, ty w sypialni, on w salonie. – Zamilkła na chwilę. Obserwowała jak jej wnuczka kończy opróżniać plastikową butelkę. W końcu odetchnęła i postarała się uspokoić. Przykucnęła przy córce. – Spakuj siebie i dzieci. Lepiej będzie jeśli na jakiś czas...
Nie wyprowadzę się – przerwała stanowczo Paulina. – To się więcej nie powtórzy – zapewniła i wstała z fotela, bo tak bliska obecność matki w specyficzny sposób jej ciążyła.
Bo on ci tak powiedział? Bo on tak obiecał, a ty uwierzyłaś? – dopytywała nerwowo. – Paula, dziecko, jak uderzył cię raz, to zrobi to drugi raz i trzeci, i kolejny, i nie przestanie.
Paulina odłożyła małą do wózka, po czym uruchomiła pozytywkę w zabawce zawieszonej na budce. Nim ponownie spojrzała na rodzicielkę, postarała się przyjąć pokerową twarz.
Powiedziałam ci już jak do tego doszło. Więcej się nie powtórzy, bo będziemy ostrożniejsi – uśmiechnęła się zwycięsko, a potem poszła do kuchni, by obmyć butelkę i odłożyć ją na suszarkę.
Tomek ledwie wrócił do mieszkania, a już dało się słyszeć krzyk Emilki, która wygrzebując się z kulek, krzyczała:
Indelek, indelek, idelek!
Nie minęło pięć minut, a Emi znajdowała się przy ojcu, z wyciągniętymi do góry rączkami.
Tomasz wyjął całe opakowanie czekoladek Kinder z siatki i podał je córce, która nie mówiąc nawet „dziękuję”, gdyż na to zdawała się być jeszcze za mała, zawróciła na pięcie i pobiegła do salonu, wykrzykując przy tym:
Mam, mam, mam! Mam indelek!
Boże – westchnął Tomek. – Chciałbym się dowiedzieć, gdzie ona się ładuje. Też bym się wtedy tam udał – zażartował, odkładając zakupy na kuchenny blat. – Coś się stało? – zapytał żonę, jak gdyby nigdy nic.
Nie. Zaparzę kawę, zrobię śniadanie. Z czym chcesz?
Zdziwiony pokręcił głową, a potem wzruszył ramionami.
Wszystko mi jedno.
Paulina szybko wsypała po dwie łyżeczki kawy do trzech kubków, a potem zalała ją wrzątkiem. Tomek zaoferował się, że on zaniesie. Chciała go uprzedzić, że matka już wie, że się domyśliła, ale nie wiedziała jakimi słowami ma to uczynić. Poza tym była zdania, że jeśli mama jeszcze nie wparowała do kuchni, by go opierdolić od góry do dołu, to już przemilczy całą sprawę. Myliła się.
Wczoraj, jak wyszłam, to się pokłóciliście, prawda? – zaczęła Iwona zaraz po odpakowaniu czekoladki z papierka i podaniu jej wnuczce. Spojrzała na zięcia, który odkładał kubki pełne kawy na wciąż rozłożony stół. Miała ochotę chwycić za jeden z nich i wylać na niego, by porządnie go sparzyć. Z trudem się przed tym powstrzymywała.
Trochę – przyznał, sięgając cukiernice z parapetu, na którym sam nie wiedział dlaczego stała.
I przez to „trochę” ma siny polik?
Przełknął ślinę, wciąż stojąc do teściowej odwrócony plecami. Poczuł wyjątkowo gorzki smak w ustach.
Tak wyszło – odparł, odwrócił się i oparł tyłkiem o krawędź stołu.
Tak wyszło – powtórzyła po nim, samej nie wierząc, że właśnie w taki sposób wyjaśnił zaistniałą wczoraj awanturę, która wyraźnie doprowadziła do rękoczynów. – Ja już pominę fakt, że to moja córka, pominę to, że kobieta, pominę nawet, że twoja żona, ale to matka twoich dzieci i właśnie dlatego nie miałeś prawa podnieść na nią ręki – wyłożyła, nerwowo przy tym gestykulując. – Rozumiesz co powiedziałam czy nie?
Rozumiem – odpowiedział ze stoickim spokojem, choć wewnętrznie czuł się jakby szalało w nim tornado.
Nie patrz się na mnie w taki sposób – zwróciła mu uwagę.
A jak się patrzę? – Uniósł brwi do góry i nawet nie miał siły zastanawiać się co Iwona miała na myśli.
Jakbyś wcale nie rozumiał, jakbyś uważał „mów sobie co chcesz, ja wiem swoje i gówno możesz mi zrobić”.
Nie myślę tak? – zaprzeczył.
Oby, bo nawet jeśli ja nie mogę ci nic zrobić, to znajdą się tacy co zrobią. I nie naślę na ciebie sądu ani policji. Jeśli to się powtórzy, to zapłacę jakimś typkom spod bramy, by ci obie łapy połamali.
Przestań mu grozić – wtrąciła się Paulina, wchodząc do salonu z talerzem pełnym kanapek. Położyła je na środku stołu.
To ty przestań go bronić – usłyszała w odpowiedzi. – Ubierzcie Emilkę, wezmę ją na spacer, bo naprawdę nie mogę znieść ciebie w jednym pomieszczeniu ze mną – zwróciła się bardziej do Tomka niż do Pauliny. – Możesz nie wierzyć, ale ostatkiem sił powstrzymuję się, by nie wziąć noża z kuchni i nie wbić ci go gdziekolwiek.
Okay – odparł, przytakując przy tym głową. Nachylił się po córkę. – Ubiorę ją – dopowiedział, po czym wyszedł z salonu i udał się z Emi do pokoju dziecięcego.

2 komentarze:

  1. Coraz bardziej zaczynam lubić Iwonę, naprawdę coraz bardziej i coraz mocniej.
    Natomiast Tomasz to tchórz i damski bokser. Zwiał do sklepu przed teściową, co liczył, że sobie pójdzie i mu się upiecze?
    Paula natomiast mnie zawiodła, ja wiem, że łatwiej powiedzieć o takich bolesnych sprawach komuś obcemu niż rodzinie, ale w tym momencie to moim zdaniem nie ma sensu tego ukrywać. Iwona nie jest głupia, dobrze wie, że Tomek podniósł na Paulę rękę i wymawianie się ostrym seksem jest po prostu żenujące. Komu ona chce zamydlić oczy, chyba tylko i wyłącznie samej sobie. Mam wrażenie, że Paula w swej wielkiej naiwności myślała, że policja zakuje jej męża w kajdanki i zabierze na 48 do paki, a później mąż wróci wielce skruszony i już nigdy więcej jej nie uderzy. Teraz chyba liczy, że jak się to nie udało, to perspektywa ponownego wezwania policji wpłynie w cudowny sposób na Tomasza i on ze strachu przed tym nigdy więcej jej nie uderzy. Normalnie mnie kobieta rozwala swoim postępowaniem i swoim niezdecydowaniem i zmiennością. Mi też czasem odbija, ale bez przesady, czas spojrzeć prawdzie w oczy i przestać okłamywać otoczenie, że jest wszystko w porządku, a przede wszystkim, czas żeby przestała okłamywać samą siebie, że on się zmieni, bo ona raz wezwała policję, on się ot tak nie zmieni, a już na pewno nie zmieni się jeżeli sam sobie nie uświadomi, że to w nim tkwi największy problem i będzie chciał coś z tym zrobić.
    Iwona jest super, bardzo dobrze, że postraszyła Tomka, bo tu chodzi bezpieczeństwo jej córki i coś mi mówi, że ona byłaby zdolna w obronie Pauli spełnić groźbę.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tomek liczył, że Paulina wszystko naprostuje i on nie będzie musiał się Iwonie tłumaczyć.
      Paula nie chce, by matka mieszała się do jej życia. To trochę egoistyczne, bo gdy potrzebuje pomocy matki, to umie ją uszanować, normalnie ją rozmawiać, a gdy uważa, że świetnie poradziła sobie sama to "spieprzaj i nie wciskaj nosa w moje prywatne sprawy". A Paulina uważa, że sobie poradziła, że to wezwanie policji coś zmieni.
      Myślę, że jak każda kochająca matka Iwona byłaby w stanie dla swojego dziecka, w jego obronie, nawet zabić.

      Usuń