„Groźba”
Tomek zdecydował się na to, by
nocować w salonie, na rozłożonym narożniku. Na drugi dzień miał
wolne, więc uznał, że jeśli plecy będą go boleć, to zawsze
może położyć się w dzień, w sypialni, kiedy Paulina już ją
zwolni. Nie spodziewał się gości z samego rana, jedynie kuriera.
Kilka dni wcześniej zamówił wózek „rok po roku”, by ułatwić
żonie, ale także sobie i teściowej, chodzenie z dziewczynkami na
spacery. Nic więc dziwnego, że gdy zadzwonił dzwonek do drzwi, to
nawet nie podniósł się do siadu. Miał pewność, że Paulina już
nie śpi. Słyszał jej krzątanie, a do tego kwilenie Amelki i
marudzenie Emilki.
Paulina, niosąc córkę na
rękach, pofatygowała się, by otworzyć. Podobnie jak Tomek
spodziewała się kuriera albo listonosza. Zdziwiła się, gdy za
progiem zobaczyła własną matkę.
– Nie dzwoniłaś domofonem –
zauważyła, odwracając się w stronę lustra. Zrobiła to
specjalnie, by nie musieć patrzeć na twarz rodzicielki, a tym
samym, by ona nie dostrzegła sińca jaki widniał na jej policzku. –
Kto jest w lustrze? Emilka! – pytała wesoło, jednocześnie
odpowiadając samej sobie, byleby zabawić roczną córkę.
– Milka, Elilka – usiłowała
powtórzyć dziewczynka, klaszcząc przy tym w dłonie.
– Nauczyłam się już kodu
waszego domofonu – powiedziała Iwona, zajęta zdejmowaniem obuwia.
Mała Amelka podniosła krzyk,
gdyż to była jej pora karmienia i to zdawało się być wtedy dla
Pauliny ratunkiem.
– Zrobię jej mleko, zabawisz
ją w tym czasie? – spytała i nim usłyszała odpowiedź, to już
ruszyła do kuchni. Wsadziła Emi do krzesełka, przypięła pasami i
podała jej kilka biszkoptów. Wstawiła wodę w czajniku
elektrycznym, a następnie pognała do łazienki w celu nałożenia
podkładu w takiej ilości, by był w stanie zakryć coś co
wieczorem było tylko zaczerwienieniem, a teraz w niektórych
miejscach nabierało fioletowego odcieniu.
Iwona weszła do salonu, gdyż w
pokoju dziecięcym zastała puste łóżeczko.
– Już do niej wstaję –
oznajmił szybko Tomek. W biegu wstał z kanapy i zarzucił na siebie
wczorajszą koszulę. Nie kłopotał się z jej zapięciem. Podszedł
do wózka i delikatnie nim zakołysał, jakby z przyzwyczajenia po
Emi, gdyż w przypadku Amelki, nauczeni poprzednim doświadczeniem,
starali się unikać lulania.
Iwona omiotła wzrokiem
pomieszczenie. Sądziła, że młodzi będą zmęczeni sprzątaniem,
więc zdecydowała się przyjść do nich przedpołudniem, by zabrać
dziewczynki na spacer i pozwolić Paulinie i Tomkowi wypocząć.
Miała w planach nawet samej coś u nich ugotować. Jednak w
mieszkaniu córki i zięcia zastała bałagan zbliżony do
wczorajszego. Domyśliła się też, że nie spali oni razem.
– Weź ją na chwilę ode
mnie, skoczę do sklepu. – Tomasz uśmiechnął się ciepło w
stronę teściowej.
Iwona przejęła miesięczne
niemowlę i podążyła wzrokiem za zięciem.
– Kupić coś specjalnego? –
spytał żonę, gdy ta pojawiła się w salonie.
– Tylko kawę i bułki –
odpowiedziała, wkładając Emilkę do dmuchanego basenu pełnego
piłek.
– Jasne, już się robi. –
Wziął przewieszone przez oparcie krzesła spodnie i nachylił się
do Pauliny tak, jakby chciał pocałować ją w policzek.
Zastosowała unik.
– Idź już – poleciła
szeptem. Emocje wzięły górę, powróciły złe wspomnienia i nie
potrafiła już zachować się z twarzą na tyle, by udawać, że się
nic nie stało.
Tomek założył spodnie w
przedpokoju, szybko też wciągnął buty i zdjął kurtkę z
wieszaka. Wyszedł, zamykając za sobą drzwi. Ubierał się
właściwie na klatce schodowej. Zapinał guziki koszuli, zbiegając
po schodach.
Iwona w tym czasie patrzyła
córce prosto w oczy.
– Co ci się stało? –
zapytała.
Siniak na twarzy blondynki pod
przykryciem z podkładu kosmetycznego był znacznie mniej widoczny,
ale nie stał się nagle niewidzialny. W dziennym świetle nie dało
się go nie zauważyć.
Paulina nic nie odpowiedziała
matce. Potrząsnęła butelką z mlekiem i wzięła małą Amelkę na
ręce. Usiadła z nią w wygodnym fotelu.
– Nie udawaj, że nie
słyszałaś.
– Nie udaję – odburknęła.
– Po prostu, nie chcę ci tego tłumaczyć.
– A co tu jest do tłumaczenia?
Masz sine pół twarzy! – powiedziała dobitnie, lekko się przy
tym unosząc.
– Nie przesadzaj.
– Dobrze. Jedną czwartą –
niemal zadrwiła prostując poprzednie zdanie. – To Tomek ci to
zrobił?
– I tak i nie. Sama sobie to
zrobiłam.
– Jak?
– Nie będę ci się zwierzała
z tego, że uprawiamy ostrzejszy seks. No chyba, że chcesz
posłuchać?
Iwona zaśmiała się, ale był
to wynik bezsilności.
– Ostrzejszy seks? – nie
wierzyła. – Dajecie radę widzę na odległość, ty w sypialni,
on w salonie. – Zamilkła na chwilę. Obserwowała jak jej wnuczka
kończy opróżniać plastikową butelkę. W końcu odetchnęła i
postarała się uspokoić. Przykucnęła przy córce. – Spakuj
siebie i dzieci. Lepiej będzie jeśli na jakiś czas...
– Nie wyprowadzę się –
przerwała stanowczo Paulina. – To się więcej nie powtórzy –
zapewniła i wstała z fotela, bo tak bliska obecność matki w
specyficzny sposób jej ciążyła.
– Bo on ci tak powiedział? Bo
on tak obiecał, a ty uwierzyłaś? – dopytywała nerwowo. –
Paula, dziecko, jak uderzył cię raz, to zrobi to drugi raz i
trzeci, i kolejny, i nie przestanie.
Paulina odłożyła małą do
wózka, po czym uruchomiła pozytywkę w zabawce zawieszonej na
budce. Nim ponownie spojrzała na rodzicielkę, postarała się
przyjąć pokerową twarz.
– Powiedziałam ci już jak do
tego doszło. Więcej się nie powtórzy, bo będziemy ostrożniejsi
– uśmiechnęła się zwycięsko, a potem poszła do kuchni, by
obmyć butelkę i odłożyć ją na suszarkę.
Tomek ledwie wrócił do
mieszkania, a już dało się słyszeć krzyk Emilki, która
wygrzebując się z kulek, krzyczała:
– Indelek, indelek, idelek!
Nie minęło pięć minut, a Emi
znajdowała się przy ojcu, z wyciągniętymi do góry rączkami.
Tomasz wyjął całe opakowanie
czekoladek Kinder z siatki i podał je córce, która nie mówiąc
nawet „dziękuję”, gdyż na to zdawała się być jeszcze za
mała, zawróciła na pięcie i pobiegła do salonu, wykrzykując
przy tym:
– Mam, mam, mam! Mam indelek!
– Boże – westchnął Tomek.
– Chciałbym się dowiedzieć, gdzie ona się ładuje. Też bym się
wtedy tam udał – zażartował, odkładając zakupy na kuchenny
blat. – Coś się stało? – zapytał żonę, jak gdyby nigdy nic.
– Nie. Zaparzę kawę, zrobię
śniadanie. Z czym chcesz?
Zdziwiony pokręcił głową, a
potem wzruszył ramionami.
– Wszystko mi jedno.
Paulina szybko wsypała po dwie
łyżeczki kawy do trzech kubków, a potem zalała ją wrzątkiem.
Tomek zaoferował się, że on zaniesie. Chciała go uprzedzić, że
matka już wie, że się domyśliła, ale nie wiedziała jakimi
słowami ma to uczynić. Poza tym była zdania, że jeśli mama
jeszcze nie wparowała do kuchni, by go opierdolić od góry do dołu,
to już przemilczy całą sprawę. Myliła się.
– Wczoraj, jak wyszłam, to
się pokłóciliście, prawda? – zaczęła Iwona zaraz po
odpakowaniu czekoladki z papierka i podaniu jej wnuczce. Spojrzała
na zięcia, który odkładał kubki pełne kawy na wciąż rozłożony
stół. Miała ochotę chwycić za jeden z nich i wylać na niego, by
porządnie go sparzyć. Z trudem się przed tym powstrzymywała.
– Trochę – przyznał,
sięgając cukiernice z parapetu, na którym sam nie wiedział
dlaczego stała.
– I przez to „trochę” ma
siny polik?
Przełknął ślinę, wciąż
stojąc do teściowej odwrócony plecami. Poczuł wyjątkowo gorzki
smak w ustach.
– Tak wyszło – odparł,
odwrócił się i oparł tyłkiem o krawędź stołu.
– Tak wyszło – powtórzyła
po nim, samej nie wierząc, że właśnie w taki sposób wyjaśnił
zaistniałą wczoraj awanturę, która wyraźnie doprowadziła do
rękoczynów. – Ja już pominę fakt, że to moja córka, pominę
to, że kobieta, pominę nawet, że twoja żona, ale to matka twoich
dzieci i właśnie dlatego nie miałeś prawa podnieść na nią ręki
– wyłożyła, nerwowo przy tym gestykulując. – Rozumiesz co
powiedziałam czy nie?
– Rozumiem – odpowiedział
ze stoickim spokojem, choć wewnętrznie czuł się jakby szalało w
nim tornado.
– Nie patrz się na mnie w
taki sposób – zwróciła mu uwagę.
– A jak się patrzę? –
Uniósł brwi do góry i nawet nie miał siły zastanawiać się co
Iwona miała na myśli.
– Jakbyś wcale nie rozumiał,
jakbyś uważał „mów sobie co chcesz, ja wiem swoje i gówno
możesz mi zrobić”.
– Nie myślę tak? –
zaprzeczył.
– Oby, bo nawet jeśli ja nie
mogę ci nic zrobić, to znajdą się tacy co zrobią. I nie naślę
na ciebie sądu ani policji. Jeśli to się powtórzy, to zapłacę
jakimś typkom spod bramy, by ci obie łapy połamali.
– Przestań mu grozić –
wtrąciła się Paulina, wchodząc do salonu z talerzem pełnym
kanapek. Położyła je na środku stołu.
– To ty przestań go bronić –
usłyszała w odpowiedzi. – Ubierzcie Emilkę, wezmę ją na
spacer, bo naprawdę nie mogę znieść ciebie w jednym pomieszczeniu
ze mną – zwróciła się bardziej do Tomka niż do Pauliny. –
Możesz nie wierzyć, ale ostatkiem sił powstrzymuję się, by nie
wziąć noża z kuchni i nie wbić ci go gdziekolwiek.
– Okay – odparł,
przytakując przy tym głową. Nachylił się po córkę. – Ubiorę
ją – dopowiedział, po czym wyszedł z salonu i udał się z Emi
do pokoju dziecięcego.
Coraz bardziej zaczynam lubić Iwonę, naprawdę coraz bardziej i coraz mocniej.
OdpowiedzUsuńNatomiast Tomasz to tchórz i damski bokser. Zwiał do sklepu przed teściową, co liczył, że sobie pójdzie i mu się upiecze?
Paula natomiast mnie zawiodła, ja wiem, że łatwiej powiedzieć o takich bolesnych sprawach komuś obcemu niż rodzinie, ale w tym momencie to moim zdaniem nie ma sensu tego ukrywać. Iwona nie jest głupia, dobrze wie, że Tomek podniósł na Paulę rękę i wymawianie się ostrym seksem jest po prostu żenujące. Komu ona chce zamydlić oczy, chyba tylko i wyłącznie samej sobie. Mam wrażenie, że Paula w swej wielkiej naiwności myślała, że policja zakuje jej męża w kajdanki i zabierze na 48 do paki, a później mąż wróci wielce skruszony i już nigdy więcej jej nie uderzy. Teraz chyba liczy, że jak się to nie udało, to perspektywa ponownego wezwania policji wpłynie w cudowny sposób na Tomasza i on ze strachu przed tym nigdy więcej jej nie uderzy. Normalnie mnie kobieta rozwala swoim postępowaniem i swoim niezdecydowaniem i zmiennością. Mi też czasem odbija, ale bez przesady, czas spojrzeć prawdzie w oczy i przestać okłamywać otoczenie, że jest wszystko w porządku, a przede wszystkim, czas żeby przestała okłamywać samą siebie, że on się zmieni, bo ona raz wezwała policję, on się ot tak nie zmieni, a już na pewno nie zmieni się jeżeli sam sobie nie uświadomi, że to w nim tkwi największy problem i będzie chciał coś z tym zrobić.
Iwona jest super, bardzo dobrze, że postraszyła Tomka, bo tu chodzi bezpieczeństwo jej córki i coś mi mówi, że ona byłaby zdolna w obronie Pauli spełnić groźbę.
Tomek liczył, że Paulina wszystko naprostuje i on nie będzie musiał się Iwonie tłumaczyć.
UsuńPaula nie chce, by matka mieszała się do jej życia. To trochę egoistyczne, bo gdy potrzebuje pomocy matki, to umie ją uszanować, normalnie ją rozmawiać, a gdy uważa, że świetnie poradziła sobie sama to "spieprzaj i nie wciskaj nosa w moje prywatne sprawy". A Paulina uważa, że sobie poradziła, że to wezwanie policji coś zmieni.
Myślę, że jak każda kochająca matka Iwona byłaby w stanie dla swojego dziecka, w jego obronie, nawet zabić.