„Grill
rodzinny”
Tomasz prowadził, starając się
jechać zgodnie z większością przepisów drogowych. Całkiem
inaczej to wyglądało, kiedy jeździł sam. Jednak kiedy w
samochodzie miał troje pasażerów – żonę i córki – to
nabierał na nagłej ostrożności, zupełnie tak, jakby one były
najważniejsze, dużo ważniejsze od niego i od pozostałych
uczestników ruchu drogowego.
Paulina co jakiś czas zerkała
do tyłu, by upewnić się, że Amelka nadal śpi, a Emilka nie
rozrabia. W międzyczasie wsłuchiwała się w głos spikera
radiowego i wygrywane w radiu piosenki.
Na miejscu znaleźli się w samą
porę, ponieważ Emilia zaczynała się już niecierpliwić, wiercić
i wyginać we wszystkich kierunkach, postękując przy tym tak, jakby
zaraz miała się rozpłakać. Tomek więc w pierwszej kolejności
wypiął ją z fotelika i wziął na ręce.
Iwona otworzyła im szeroko
drzwi i przejęła od córki fotelik z młodszą wnuczką. Starszej
to tata zdjął kurtkę oraz buciki, zamieniając je na takie, w
których chodziła po domu i pozwolił jej pobiec do Bartka, który
przyszedł do przedpokoju, by się ze wszystkimi przywitać.
– Napijecie się kawy? –
zapytała uprzejmie Iwona, ale na Tomka patrzyła się w specyficzny
sposób, jakby wilkiem.
– Nie wiem, jak Paulina zechce
– odpowiedział. – Wrócę się do samochodu po pieluchy i
zabawki.
– To jak, kawy? – dopytywała
córkę, kiedy zięć już zniknął za drzwiami.
– Nie, raczej nie. Już
dzisiaj piłam dwie. Poza tym Tomek chce mi tylko coś pokazać.
Postaramy się wrócić jak najszybciej. – Rozpięła modną,
granatową kurtkę i przysiadła w kuchni na krześle.
– A jak się układa między
wami? – Iwona odstawiła fotelik z Amelką na stół, a kiedy
dziewczynka zaczęła się przebudzać, to wsunęła jej smoczek do
buzi i zaczęła rozbierać z polarowego kombinezonu.
Paulina zdjęła dziecku
czapeczkę i przeczesała dłońmi po jasnych blond włoskach, które
dziewczynka z całą pewnością odziedziczyła po niej. Co prawda,
teraz Paula się farbowała, bo z wiekiem ten blond ściemniał, ale
gdy oglądała swoje zdjęcia z dzieciństwa, to aż zazdrościła
samej sobie tej niemal platynowej barwy i wiele by dała aby jej
włosy właśnie takimi pozostały.
– Pytałam, jak się układa
między wam? – przypomniała Iwona, widząc zamyślenie córki,
domyślając się, że nie otrzyma od niej odpowiedzi, jeśli nie
ponowi pytania.
– A nie lepiej od razu zapytać
się o to czy mąż mnie bije? Przecież tak naprawdę tylko to
chcesz wiedzieć – odparła oskarżycielsko. Wstała, by wyjąć z
lodówki coś zimnego do picia. Nie było soku grejpfrutowego, więc
zdecydowała się na czerwoną, gazowaną oranżadę.
– Gdybym tylko tego chciała
się dowiedzieć, to zapytałabym o to jego. On przynajmniej potrafi
być szczery.
Paulina napiła się, a potem
odłożyła szklankę do zlewozmywaka. Butelkę napoju pozostawiła
jednak na blacie.
– A co ci miałam powiedzieć?
To był jeden raz, nie chciałam byś go przez to skreślała czy
traktowała z góry.
Tomek wszedł, więc temat
przycichł.
– Jedziemy? – zapytał żonę.
– Tak, za chwilkę. –
Uśmiechnęła się w jego stronę.
Przytaknął ruchem głowy,
jakby rozumiał.
– Pójdę sprawdzić co Bartek
i Emi robią.
Paulina jakby tylko na to
czekała aż Tomek zniknie w pokoju i zamknie za sobą drzwi.
– Rozmawiałam z nim o tym
dzisiaj – przyznała, jednocześnie przypatrując się swoim
paznokciom, nie były umalowane. Uświadomiła sobie, że bardzo
dawano nie zakładała hybryd, przez co paznokcie jej się połamały
i teraz były znacznie krótsze niż zazwyczaj. – Zgodził się
pójść na leczenie.
– Leczenie?
– Do psychologa. Problem w
tym, że będę musiała go tam prowadzać i nie wiem czy nie
będziemy musieli być tam razem, dlatego będę tobie, Agacie,
Natalii i komu tylko się da, podrzucała dziewczyny na półtora
godzinki raz w tygodniu czy raz na dwa. Nawet nie wiem jak takie
spotkanie wygląda – ostatnie zdanie powiedziała bardziej do samej
siebie niż do matki. – Oficjalnie będziemy mówili, że chodzimy
na kurs tańca – uprzedziła, by matka czasami nie wydała się
przy Tomku, że wie o terapii.
– Uważasz, że to dobry
pomysł?
– Jedyny jaki przyszedł mi do
głowy. Co innego mam zrobić? To mój mąż, mam z nim dwie córki i
nie wolno mi przekreślać wszystkiego i wywracać ich życia do góry
nogami przez jeden incydent.
Iwona patrząc na Paulinę coraz
mocniej utwierdzała się w przekonaniu, że to wcale nie był jeden
incydent. Szczerze wątpiła, że jej córka angażowałaby osoby
trzecie, takie jak psycholog, gdyby faktycznie mąż użył wobec
niej siły tylko raz. Co prawda mogła dać wiarę, że uderzenie
było jedno, ale spodziewała się, że krzyki i szarpnięcia są w
ich domu na porządku dziennym.
Paulina, jakby domyślała się
co matce chodziło po głowie, dlatego od razu zdecydowała się
sprostować:
– On musi porozmawiać z kimś
poza mną i to nawet nie dlatego, że mnie uderzył, a przez to jakie
miał dzieciństwo i jakie ma relacje z własnym ojcem. W ogóle ten
człowiek ostatnio u nas był.
– To on żyje?
– A czy kiedykolwiek ktoś ci
powiedział, że umarł? Tomek ma rodzinę, inna sprawa, że nie ma z
nią żadnych kontaktów, że nie chce ich utrzymywać i o ile
rozumiem jego żal do matki czy ojca, to nie mam pojęcia co mogło
go poróżnić ze starszym bratem.
– Zapytaj.
– Najpierw poukładamy
wszystko między sobą.
– Jak chcesz – powiedziała
Iwona, biorąc Amelkę na ręce. Wiedziała, że choć ona, będąc
na miejscu Pauliny, postąpiłaby zupełnie inaczej, to nie mogła
decydować za córkę. Postanowiła jednak ją zapewnił o tym, że
zawsze może na nią liczyć. – Gdyby coś się działo, cokolwiek,
to nie myśl, nie wahaj się tylko od razu przyjeżdżaj z dziećmi
tutaj. Możesz dzwonić nawet w środku nocy.
– Okay – przytaknęła,
jednocześnie zapinając kurtkę. – Będziemy się zbierać.
Zobaczymy, jaką ma dla mnie niespodziankę.
– Urodziny – przypomniała
sobie nagle Iwona. – Przepraszam, przez to wszystko co się
ostatnio działo wypadło mi z głowy, że to dziś. – Podeszła do
córki, by lekko ją uścisnąć, zważając na to, że Amelka ciągle
była na jej rękach.
– Nie szkodzi, ja jeszcze nie
zrobiłam użytku z zeszłorocznego prezentu. – Machnęła na to
ręką, a potem zawołała męża.
Paulina nie wiedziała dokąd
się wybierają, ale gdy wyjechali za miasto zaczynała się już
mocno niecierpliwić i dopytywać co to za niespodzianka.
Tomek nagle zjechał na pobocze
i wyciągnął ze schowka samochodowego swój szalik. Podał go
Paulinie.
– Zawiąż oczy – powiedział
z lekkim uśmiechem. A gdy zaczęła spełniać jego prośbę, to
dodał – tylko nie oszukuj, nie wolno ci podglądać.
Zaśmiała się, choć czuła
niepokój, gdy samą siebie pozbawiła zmysłu wzroku. Ten niepokój
nasilił się, gdy Tomek zatrzymał samochód ponownie i z niego
wysiadł, na co wskazywało trzaśnięcie drzwiami. Szybko otworzył
te po jej stronie i podał jej obie ręce. Poprowadził niemal pod
sam dom, a dokładniej pod miejsce, gdzie powinna znajdować się
furtka i ogrodzenie. Odwrócił żonę tyłem do domu, a przodem do
siebie. Gdy zdjął szalik z jej oczu, to widziała jedynie męża i
las rozciągający się za jego plecami. Zdziwiła się, ale nim
zdążyła cokolwiek powiedzieć, to Tomasz szepnął:
– Spójrz za siebie.
Zrobiła jak kazał i nie
wiedziała czy powinna czuć się szczęśliwa, czy zawiedziona.
Tomek obejmował ją w pasie i mówił, gdzie będzie ogrodzenie i
jak duża jest działka za domem, że za dwa tygodnie będą już
drzwi i okna, a na lato zajmą się ocieplaniem i tynkowaniem, a ona
miała w głowie jedynie to, że większość małżeństw decyzję o
ewentualnej przeprowadzce czy budowie domu podejmuje wspólnie. Nie
mogła jednak urządzać awantur, wiedząc, że Tomek chciał dobrze
i że to od początku miała być niespodzianka. Poza tym z
mieszkaniem, które obecnie zamieszkiwali miała dużo negatywnych
wspomnień. Z nowym domem nie chciała mieć ani jednego złego
wspomnienia, dlatego odwróciła się do męża i zarzuciła ręce na
jego szyję. Uścisnęła, pocałowała, a potem wtuliła się z
ufnością, jakby samą siebie chciała przekonać do tego, że
jeszcze potrafi mu zaufać.
– Chcę już, by było dobrze
– szepnęła w materiał jego kurtki.
– Będzie – zapewnił,
muskając delikatnie jej włosy.
I było dobrze, długie miesiące
układało im się naprawdę nieźle. Tomek dostawał coraz więcej
zleceń, przez co budowa posuwała się z każdym dniem do przodu.
Jednocześnie nie przepracowywał się, bo wraz ze zwrotem podatku
stać go było na zatrudnienie większej ilości pracowników.
Paulina na jakiś czas zrezygnowała ze szkoły, ale wróciła na
kurs prawa jazdy i w końcu udało jej się zdać jazdę za trzecim
podejściem. Było to latem, więc na tę część zorganizowali
grilla w gronie najbliższej rodziny i przyjaciół, przy okazji też
chcieli wszystkich zaprosić na podwójne chrzciny, które
zaplanowane były na przedostatnią sobotę wakacji.
– Bo w ostatnią wyjeżdżamy
– pochwaliła się wszystkim. Zahuśtała kolanami, dostrzegając
zniecierpliwienie Amelki. – Kosi, kosi? – zapytała.
– Ne – odpowiedziała
dziewczynka i nie pozwoliła na to, by mama dłużej trzymała ją za
rączki. Chciała już zejść z jej kolan i powrócić do zabawy w
piaskownicy.
– Tylko znowu nie jedz piasku
– upomniała ją Paula, gdy tylko dostrzegła w jakim kierunku
dziewczynka biegnie. Założyła okulary przeciwsłoneczne na oczy i
powróciła do popijania butelkowego piwa. – Będę prowadziła
całą drogę nad morze – dokończyła przechwałki.
– Da ci swój samochód? –
nie mogła się nadziwić Agata. Doskonale zdawała sobie sprawę z
tego, że mężczyźni bywają przewrażliwieni na tle swoich
czterech kółek.
– Tylko dlatego, że po
wakacjach wymieniam go na inny – odpowiedział Tomek, który po
obróceniu szaszłyków i kiełbasek niespodziewanie pochylił się i
wtulił w opalającą plecy żonę.
– Oliwka... – zamarudziła.
– Wytarłeś ją ze mnie. Teraz nasmaruj.
– Teraz to nie mogę, bo
operuję... o tym. – Pokazał przed oczy żony narzędzie do
odwracania kiełbasek, które nie miał pojęcia jak fachowo się
nazywa.
– Rozpalałeś grilla dwie
godziny, nie dziwi mnie, że teraz nie opuszczasz go na krok.
– Poszłoby nam sprawniej,
tylko wiatr wiał nie w tę stronę.
– Właśnie – poparł wujka
Bartuś.
– Nie chcę się z wami
kłócić, panowie, ale dziś nie było wcale wiatru – wtrąciła
Agata, na co Iwona, Natalia i Paulina głośno się zaśmiały.
Emilka zawołała lody, więc
Tomek wysłał Bartka do domu.
– Tam, praktycznie to w
sypialni, powinna stać taka duża, stara lodówka! – krzyczał do
idącego tyłem chłopca.
– Znajdę, poszukam! –
zapewniał ośmiolatek.
– Tylko wejdź tyłem!
– Co!?
– Tylnym wejściem wejdź, bo
przód jest opłytkowany! – wyjaśnił, jednocześnie pokazując to
wszystko dziecku na migi.
– I piwo weź przynieść! –
krzyknęła Natalia.
– Aha! Dobra!
Bartek całkiem szybko powrócił.
– Przyniosłem dla wszystkich
– oznajmił, ledwie niosąc małą na sześć butelek skrzyneczkę
piwa i dziesięć lodów na patyku, które co jakiś czas upadały mu
na ziemię.
– Pomogę – zaoferował się
przyjaciel Tomka, Oktawian. Podbiegł do chłopca i pozbierał
wszystko co ten upuścił.
– Wszedłeś tylnym wejściem?
– upewniał się Bordych.
– Nie, a miałem? – zdziwił
się Tosiek, a całe towarzystwo nagle zaprzestało rozmowy.
Wszyscy spojrzeli po sobie.
Paulina odwróciła się, by zobaczyć minę męża i zapobiegawczo
powiedziała:
– Tylko na niego nie krzycz.
– Przecież żartowałem! –
wykrzyknął radośnie Bartuś, nim Tomasz zdążył wybuchnąć. –
Tylnym wszedłem, tylnym. Tylko nie rozumiem co te płytki są takie
ważne.
– Bo wybrała takie – Tomek
wskazał łopatką, którą trzymał w ręce, wprost na żonę – że
trzeba wzorem je dopasowywać i kurwicy dziś na to dostawałem.
– Bo ładne były – wtrąciła
Paulina, niewinnie wzruszając przy tym ramionami.
– To teraz rozumiem –
stwierdził współczująco Tosiek, a potem wyjął z papierka
swojego loda. Konsumowanie słodyczy ani trochę nie przeszkadzało
mu w wykonywaniu nożnego żonglowania piłką.
– Ama, ama! – wykrzykiwała
Amelka, porzucając zabawę w piasku i biegnąc w stronę starszej
siostry, której ciocia Agata podawała loda na patyku wprost do
rączki.
– Chodź do mnie! – zawołała
Paulina. – Spróbujesz ode mnie.
– Ama! –
Dziesięciomiesięczna, jasnowłosa dziewczynka stanęła przed matką
i rozdziawiła szeroko usteczka, nie mogąc się doczekać aż pozna
całkiem nowy smak. Zmarszczyła nosek i czółko, gdy na własnym
języku przekonała się, że lody są zimne, czym wprawiła całe
towarzystwo w rozbawienie. Pomimo tego jednak nie zrezygnowała,
cmokała dalej, mlaszcząc przy tym i krzywiąc się, a nawet mrużąc
oczy.
Tu miał być jeszcze pewien
fragment o tym jak Emilka wlezie Tomkowi w te przeklęte płytki, ale
postanowiłem przenieść go do kolejnego rozdziału, bo:
– po pierwsze, potrzebny jest
mi dla zachowania płynności kolejnego rozdziału
– po drugie, chciałem Was
zapytać jakiej reakcji spodziewacie się po Tomku.
Tak więc, jakiej reakcji
spodziewacie się po Tomaszu, gdy już mu Emilka wejdzie na te świeżo
położone płytki?
Tomek pewnie Amelkę uderzy... chociaż oby nie. Mam nadzieję, że na krzyku się skończy i jakoś się powstrzyma.
OdpowiedzUsuńDobrze, że będą mieli nowy dom. Może to będzie ich taki "nowy początek"? Tomek zacznie chodzić na terapię i znów będzie taki, jak na samym początku.
Bardzo podoba mi się jak piszesz. Twoje opowiadania, a zwłaszcza Paulina (to czytam najuważniej, bo najbardziej mi się podoba) są po prostu życiowe (mam nadzieję, że rozumiesz o co mi chodzi). Wszystko przedstawiasz bardzo realnie, nie cukierkujesz. Wszystko jest bardzo przemyślane, zaplanowane, a przynajmniej na takie wygląda. Gratuluję talentu i czekam na następny rozdział:)
Emilce, nie Amelce, ale rozumiem, że imiona na tyle podobne, że można je mylić.
UsuńPytanie tylko co jest gorsze - dać w dupę czy się wydrzeć?
Tomek obecnie chodzi na terapię, za niedługo przestanie. Choć terapia to za dużo powiedziane. On chodzi po prostu do psychologa sobie pogadać raz na dwa tygodnie. Będzie o tym w kolejnym rozdziale.
Zawsze się staram, by bohaterowie i sytuacje przedstawione w opowiadaniach były autentyczne, takie jakie mogłyby się wydarzyć naprawdę. Choć tutaj jest kilka wyjątków, np w "Miejskich opowieściach" będzie dużo zbiegów okoliczności, zaś w "Sierocińcu przy cmentarzu" dużo zjawisk paranormalnych.
Jednak prawdą jest, że każde opowiadanie planuję i rozpisuję ten plan. Jak ktoś leci w pełni na żywioł, to zazwyczaj szybciej kończy niż zaczyna i to chyba tyczy się wszystkiego, nie tylko opowiadań.
Dziękuję za gratulację, ale ja sam nie uważam siebie za kogoś kto ma talent.
Pozdrawiam.
Wkurza mnie Paulina, matka się o nią martwi, bo wie, że nie najlepiej dzieje się w małżeństwie córki, a ta ją jeszcze atakuje. Staram się zrozumieć lojalność Pauli wobec męża, bardzo chce żeby im się poukładało, ale bez przesady, Iwona nie jest jej wrogiem.
OdpowiedzUsuńTomasz zaszalał, nie powiem, niespodzianka raczej z tych większych, buduje dom, tylko ja osobiście nie do końca jestem przekonana, że chciałabym, żeby mąż robił mi niespodzianki w tak ważnych sprawach, jak wybór domu i jego miejsca, trochę mi to zatrąca, "mądry pan i władca wybrał, zdecydował, a głupia baba ma piać z zachwytu". Uważam, że o takich sprawach powinni zdecydować razem. Po tym jak zachowała się Paulina widać, jak bardzo ona chce, żeby między nimi było dobrze, żeby im się udało, w duchu nie do końca zadowolona z samodzielnej decyzji męża, a na zewnątrz postanowiła połknąć tą żabę i cieszyć się z nowego domu i upatrywać w tym nowego początku. Tylko obawiam się, że to tak nie działa, że nowy dom nie naprawi tego co złe w ich związku.
Chyba jestem wredna, czytam o tym jak nastały w ich małżeństwie, w ich rodzinie dobre czasy, no i powinnam się cieszyć i im kibicować i niby to robię, ale gdzieś tam w duchu czekam na jakiś wybuch, bo po prostu nie mogę uwierzyć, że Tomek się tak bardzo zmienił, że pogadanki raz na dwa tygodnie z psychologiem zrobiły z niego innego człowieka. Dla mnie to tak jakby to był czas przed burzą, taki pozorny spokój i sielanka.
Bartuś mnie rozbawił, ten dzieciak potrafi podkręcić atmosferę, żartowniś jeden, już myślałam że Tomek się na niego wydrze, bo wlazł na świeżo ułożone płytki, a ten gałgan wszystkich wkręcił.
Co do końcówki, która została przeniesiona do następnego rozdziału, to obawiam się, że Emilka będzie płakać, myślę, że Tomek ją uderzy, nie sądzę by jakoś szczególnie dotkliwie, ale pewnie ze dwa klapsy jej wypłaci za wlezienie w te super ważne płytki.
Oczywiście, że nowy dom niczego nie naprawi. Rzeczy materialne nigdy nie naprawią relacji, mogą być jakimś krokiem na przód, miłym prezentem, ale niczym więcej nie są.
UsuńBo będzie burza i to burza z piorunami.