Autor tego bloga należy do grupy „Projekt Prozaicy”, z tego też powodu strona korzysta z płatnych linków. Ujmując to krócej i bardziej zrozumiale – autor zarabia, a czytelnicy nic na tym nie tracą. Te linki są całkowicie bezpieczne dla komputerów, tabletów i smartphone-ów pod warunkiem, że postępuje się zgodnie z instrukcją, czyli nie klika w reklamy, nic nie ściąga na swój sprzęt, a jedynie odczekuje symboliczne pięć sekund i przechodzi dalej. Za wszelkie utrudnienia autor bloga przeprasza, za waszą aktywność jest wdzięczny, a prywatnie pozdrawia i życzy dobrej zabawy podczas czytania.

Link do instrukcji – KLIK

sobota, 16 grudnia 2017

#69 – „Paulina” – Rozdział 40

Świadomość”

Mijał dzień za dniem i mijała noc za nocą. Właściwie to dni zlewały się z nocami w jedno, a każda kolejna doba do złudzenia przypominała poprzednią.
Tomasz co rano odprawiał ten sam rytuał. Chował zapasową kołdrę i poduszkę do szafy w przedpokoju, składał narożnik w salonie i szedł brać chłodny prysznic, bo to pomagało mu się rozbudzić i być rześkim przez cały dzień. Potem rozpoczynał dzień pracy, a dojeżdżając na miejsce, gdzie akurat wykańczał mieszkanie, budował dom albo robił meble na wymiar, po drodze zatrzymywał się na stacji benzynowej. Nie było potrzeby, by za każdym razem tankować paliwo, ale był zmuszony doładowywać samego siebie codzienną porcją kawy i jakąś bagietką lub kanapką. Podobnie było po pracy, z tą różnicą, że wtedy decydował się odwiedzić jakieś miejskie bistro, by zjeść obiad. Nie wracał od razu do mieszkania. Udawał się na budowę domu, który w jego marzeniach miał w przyszłości należeć do niego, Pauliny i ich córek. Coraz częściej powątpiewał, że tak będzie, ale pomimo tego zdecydował się dokończyć co zaczął, bo ponad wszystko nie lubił niepokończonych spraw. Do żony i dzieci wracał kiedy na dworze było już ciemno, a jednocześnie było za późno, by móc zrobić coś więcej, niż jedynie zerknąć do dziecięcych łóżeczek, by sprawić czy córki urosły.
Życie Pauliny także stało się rutynowe, tylko wskazówkami jej zegarka nie były umówione spotkania, terminy, płatności i faktury. Jej zegarkami były dzieci, które dzieliły czas na sen, spacery i zabawę, na przebieranie, jedzenie i kąpiele. Czuła się jakby mieszkała z córkami sama, jakby była samotną matką, a Tomek był jedynie sponsorem, który regularnie opłaca rachunki i co sobotę przywozi dwie duże siaty zakupów, kładąc obok nich na stół od jednej do trzech stów na bieżące wydatki.
Jakbyś potrzebowała czegoś konkretnego, to mi powiedz albo napisz na kartce, wtedy kupię – czasami kwitował, jednocześnie zbierając się do wyjścia.
Nim jakiekolwiek słowa odpowiedzi przychodziły jej na myśl, to jego już nie było w mieszkaniu. I tak co tydzień.
Najgorzej było w niedziele. Niedzielami traktował ją tak, jakby była powietrzem. Spał do południa, odsypiając cały tydzień pracy, a potem brał córki na spacer, by po godzinie lub dwóch przyprowadzić je do domu i wyjść, nie tłumacząc się przy tym dokąd idzie, ani o której zamierza wrócić.
Tej niedzieli wrócił później niż zwykle i choć Paulinie wydawało się, iż się uodporniła, a mąż w pewien sposób stał się jej obojętny, to jednak martwiła się o niego. Samą siebie łapała na tym, że co pięć minut nerwowo zerkała na zegarek i kilkakrotnie brała do ręki telefon komórkowy z zamiarem zatelefonowania i upewnienia się czy aby na pewno nic mu się nie stało. Zawsze jednak odkładała komórkę i mówiła do samej siebie „nie warto” albo „jakby się coś stało, to już dawno ktoś by zadzwonił”.
Miała rację, Tomkowi nie stało się nic. Wrócił o własnych siłach. Co prawda po dwóch piwach i choć alkohol był od niego wyczuwalny, to nie można było go uznać za pijanego. Wyjątkowo nie poszedł od razu do łazienki lub salonu, a przyszedł do kuchni. Wyjął kabanosy z lodówki i nim ją zamknął, to już jednego ugryzł.
Paulina akurat zmywała, więc była zmuszona przebywać z nim w jednym pomieszczeniu, bo nie chciała już odkładać tego na potem. Później, to chciała jedynie nakarmić dzieci, gdy się przebudzą i samej pójść spać, wcześniej jeszcze włączając pralkę, by nad ranem móc rozwiesić pranie na suszarce w łazience lub na balkonie, jeśli będzie ładna pogoda. Nie potrafiła jednak dłużej być bierna. Nierozmawianie z mężem było łatwe, gdy ten był nieobecny, ale gdy od ponad dwudziestu minut znajdował się pod ręką, to w końcu zdecydowała się zapytać o to co na tamtą chwilę wydawało jej się być najważniejsze.
Masz kogoś?
Tomasz spojrzał na nią, nie kryjąc swojego zaskoczenia.
Dwie córki i ciebie – odpowiedział.
Wzięła to za unik. Opłukała ostatni z talerzy i odłożyła go na suszarkę ukrytą w szafce nad zlewozmywakiem.
Pytałam o to czy się z kimś spotykasz? Czy jest inna? – objaśniła, wycierając dłonie w mały, turkusowy ręcznik, który zwykle leżał gdzieś na blacie albo zawieszony był na rączce piekarnika.
W odpowiedzi pokręcił jedynie głową.
Nie sypiamy z sobą od dwóch miesięcy, właściwie to prawie się nie widujemy i co chcesz mi wmówić, że nagle popadłeś w pracoholizm? Zawsze byłeś pracoholikiem, ale wcześniej jednak bywałeś w domu częściej.
Paula, ja naprawdę nie mam ani czasu, ani ochoty na drugą babę. Z jedną sobie nie radzę, więc branie drugiej na łeb byłoby równe z samobójstwem. Dobranoc. – Wyszedł z kuchni i starym zwyczajem skierował się najpierw do sypialni, gdzie w kołysce spała mała Amelka, a potem do pokoju dziecięcego, gdzie w łóżeczku z szeroko otwartymi oczami leżała Emilka, zafascynowana światełkami w kształcie gwiazd przesuwającymi się po całym suficie. – Czemu nie śpisz? – zagadnął wesoło.
Paulina stanęła w progu i wsparła się ramieniem o futrynę. Obserwowała jak Emi wyciąga rączki do Tomka i pomimo smoczka w buzi, całkiem wyraźnie wypowiada „tata”.
A więc to moja wina, że nie bywasz w domu? – zapytała, kiedy on brał dziecko na ręce i podnosił do góry w celu pokazania światełek z bliska.
Przyciskiem umiejscowionym na lampce zmienił opcję, a gwiazdki nagle zaczęły migotać na różne kolory. Emi zaczęła się śmiać i klaskać w dłonie. Z wrażenia aż smoczek wypadł jej z buzi. Podniósł go i zanim ponownie oddał go dziewczynce, to najpierw porządnie oblizał. Emilka postanowiła więc podzielić się z tatą swoim „dydy” i usilnie zaczęła mu go wpychać, wbijając przy tym nie tylko w usta, ale także w policzek.
Nie chce – zapewniał ją, krzywiąc się przy tym i nieustannie robiąc głową uniki.
Ce, ce – trwała przy swoim i kiedy była już naprawdę bliska płaczu w końcu zdecydował się jej ustąpić.
Dobrze ci w różowym – zagadnęła Paulina.
Dziękuję – odpowiedział, nie wyjmując smoczka z ust.
Nie przegryź, bo nie mam drugiego – upomniała przerażona, dobrze wiedząc, że Emilka bez swojego „dydy” nie uśnie. – Powiesz mi co cię tak absorbuje każdego dnia, że wychodzisz o szóstej i wracasz po północy?
Jutro ci pokażę – zapewnił. – Jutro masz urodziny – dodał.
Zmarszczyła brwi i starała się przypomnieć sobie jaki aktualnie jest dzień. Tak naprawdę, gdyby Tomek jej nie przypomniał, to w życiu sama nie zorientowałaby się, że listopada został już tylko tydzień, a tym samym coraz bliżej do Mikołajek, a następnie do świąt Bożego Narodzenia, później do Nowego Roku, Walentynek, dnia kobiet, dnia matki, dnia dziecka i pierwszych urodzin Amelki. Od kiedy stała się żoną i matką czas zdawał się nie płynąć tak jak zwykle, a pędzić do przodu na złamanie karku. Nie pamiętała już kiedy ostatni raz była w klubie potańczyć, kiedy jeździła na rolkach, kiedy odwiedziła z przyjaciółmi ulubioną pizzerię.
Co się stało? – zapytał, widząc jej zmartwioną minę.
Nic.
Na pewno?
Tak, tylko uświadomiłam sobie, że mogę się pomarszczyć i nawet tego nie zauważyć.
Dlaczego miałabyś się pomarszczyć? – dopytywał niewyraźnie, a słysząc samego siebie, zdecydował się ukradkiem wyjąć smoczek i nawet już nie oddawać go Emilce, by ta ponownie nie wcisnęła mu go do ust.
Nieważne, nie zrozumiesz – stwierdziła, dobrze wiedząc, że mężczyzna takich kobiecych trosk nigdy nie podzieli.
Mnie możesz powiedzieć wszystko – zapewnił.
Ty też mi czegoś nie powiedziałeś – przypomniała sobie, jednocześnie przypominając o tym też jemu.
Wiedziałem, że kiedyś do tego wrócisz. – Brzmiał jakby miał nie tyle pretensje, co był zawiedziony, że ten temat ponownie wypłynął.
Dlatego zacząłeś mnie unikać? Masz jeszcze coś do ukrycia? – Splotła ręce na piersi i wyczekiwała odpowiedzi, nie spuszczając go przy tym z oczu, bacznie obserwując, by wychwycić blef, gdyby tylko przyszło mu do głowy skłamać.
Nie – zapewnił szybko.
Chciałabym zobaczyć te papiery z sądu – oznajmiła hardo.
Jesteś pewna?
Przytaknęła głową, a potem zdecydowała się odpowiedzieć werbalnie:
Tak, jestem pewna. – Opuściła pokój, pozostawiając Tomka ze starszą córką, a sama udała się do kuchni, by przygotować mleko dla młodszej córki. O dziwo nagle poczuła się lepiej, jakby w mgnieniu oka stała się mniej zmęczona, tak jakby ta jedna, krótka, normalna rozmowa przerwała złe samopoczucie ciągnące się za nią od prawie dwóch miesięcy.
Rano jak zwykle obudziła się sama, co znaczyło, że Tomek nie przyszedł do sypialni, że ciągle sypiał w salonie. Zdziwiło ją, że żadna z dziewczynek nie zapłakała, ale szybko zorientowała się, że kołyski nie ma w pokoju. Domyśliła się, że Tomek zabrał Amelkę do salonu i że także zajął się Emilką.
Miała już wstać i udać się do łazienki, ale drzwi sypialni otworzyły się.
Pamiętasz jeszcze kawę i rogaliki? – zapytał, odkładając drewnianą tacę na stolik nocny.
Byłeś w kawiarni? – zdziwiła się, widząc tekturowy kubek, taki sam jak wtedy, gdy kurier stanął przed furtką jej rodzinnego domu.
Poszliśmy z dziewczynami na poranny spacer. Obok nas jest druga filia. Możemy się tam kiedyś razem wybrać na szarlotkę i lody waniliowe.
Lody waniliowe i szarlotka też były pełne wspomnień. Niby dwa smaki, zwykły jabłecznik i zimna kulka, a jednak zdawały się dziwnie ogrzewać i wcale nie było koniecznym ich jeść, by tak się stało. Wystarczyło sobie jedynie przypomnieć tamtejsze dni, okoliczności, spotkania, rozmowy, pierwsze niewinne sprzeczki o cukier.
Tomek niespodziewanie wstał i wyjął z dolnej szuflady komody kilka segregatorów i teczek. W jednej z nich odnalazł wyrok sądu i opis przebiegu rozprawy, a także dokumenty z przesłuchania. Podniósł się, wcześniej chowając to co zbędne i stanął przy łóżku. Upuścił kartki wprost na uda żony.
Chciałaś się z tym zapoznać – powiedział, po czym wyszedł, nie dodając już ani słowa więcej.
Paulina spoglądała na te dokumenty i na rogaliki. Skosztowała łyk kawy i ponownie zerknęła raz na jedno, a potem na drugie. Wzięła wyrok sądu do ręki. Otworzyła na ostatniej stronie i nim przeczytała coś ponad „Pozwany Tomasz Bordych”, to już odrzuciła papiery na bok. Uświadomiła sobie, że tak naprawdę nie chce wiedzieć. Dotarło do niej, że nie potrafiłaby tego przeczytać, a po tym patrzeć na męża dokładnie w taki sam sposób jak przez te wszystkie lata. Tak naprawdę zależało jej tylko na dowiedzeniu się tego czy Tomek nie kłamał i doszła do wniosku, że skoro pokazał jej te dokumenty, tak jak obiecał, to znaczy, że mówił prawdę i nic ponadto nie było ważne.
Zjadła śniadanie, udała się do salonu i oddała Tomkowi te papiery, które aż paliły ją nie tylko w oczy, ale także w ręce. Usiadła na gumowej macie, gdzie Emilka bawiła się wszystkimi zabawkami naraz, robiąc przy tym większy bałagan niż kiedykolwiek. Miała cichą nadzieję, że skoro Tomasz dał jej tyle zabawek, to potem też on je pochowa.
Przeczytałaś? – zapytał niespodziewanie.
Pokręciła głową.
Jesteś pewna, że nie chcesz? – dopytywał, idąc z dokumentami w stronę drzwi, ale zatrzymując się na krok przed nimi.
Na tę chwilę tak – odpowiedziała pewnie.
Przełknął ślinę i wydawało się jakby zrozumiał dlaczego ona nie była w stanie przewertować najgorszej ze spraw jego przeszłości.
Jakbyś kiedyś zmieniła zdanie, to... to odkładam to na to samo miejsce. – Zniknął, przekraczając próg salonu. Domyśliła się, że udał się do sypialni. Potem nim go zobaczyła, to go usłyszała:
Ubierz się w końcu, bo mam niespodziankę. Tylko wcześniej zawieziemy dzieci do twojej mamy. Już z nią rozmawiałem.
Rozmawiacie z sobą? – zdziwiła się.
Tomasz uklęknął za plecami żony i objął ją w pasie. Przyłożył swój policzek do jej policzka, a potem odgarnął włosy, by musnąć kark.
To twoja mama. Nie ma nic dziwnego, że z sobą rozmawiamy. Co prawda, po tym... – niespodziewanie urwał, jakby brakowało mu odpowiednich słów – raczej już nigdy mnie nie polubi, ale przynajmniej stara się tolerować – dokończył.
Do Pauliny nagle dotarło nieprzyjemne wspomnienie pieczenia na policzku i choć po siniaku nie było już ani śladu, to tamto uderzenie ciągle było namacalne. Wystarczyło, by zamknęła oczy i postarała się sobie przypomnieć, a nawet tamtejszy ból potrafił do niej powrócić. To sprawiło, że zrozumiała, że i tego tematu nie może pominąć.
Nie jestem jedyną kobietą, na którą podniosłeś rękę – oznajmiła, obserwując jak Emilka stara się dogonić Batmana, który jak zwykle umknął przed nią najpierw na parapet, a następnie na szafę. Goniła oczami za córką, jakby nie potrafiła spojrzeć w oczy własnego męża. Słowa wypowiadała do niego, a przy tym zdawała się być nieobecna. – Przede mną była jeszcze ona – dodała, przypominając sobie co Tomek sam powiedział o zgwałconej przez jego kumpli dziewczynie. – I myślę, że nie tylko ona – przyznała sama przed sobą.
Do czego zmierzasz? – Przestał ją obejmować. Usiadł w taki sposób, by móc widzieć twarz żony, choć ona nie patrzyła na niego, a przed siebie, tym razem wbijając wzrok w klamkę od drzwi szafy.
Do tego, że może jednak masz z tym problem. – W końcu odważyła się przenieść wzrok na męża. – Wcześniej wierzyłam, że raz puściły ci nerwy, że sama cię sprowokowałam. Tak było, gdy oddałeś mi tutaj... – przerwała, zdając sobie sprawę, że to było w tym mieszkaniu, że zawsze, gdy podniósł na nią rękę, to miało to miejsce w tym mieszkaniu. Paradoksalnie nie przestawała lubić męża, ale zaczynała nienawidzić miejsce, w którym wspólnie mieszkali, jakby to miejsce, a nie człowiek był winny tym wszystkim razom, które zniosła. – Potem wmówiłam sobie, że straciłeś cierpliwość, że to wina dzieciństwa, twojej matki i także moja, ale kolejnych takich... sytuacji nie umiem sobie wytłumaczyć – dodała ze łzami w oczach. – Nie umiem usprawiedliwić cię nawet przed sobą – dopowiedziała jawnie już płacząc.
Ciii – wyszeptał i złapał ją za rękę. Chciał ją uspokoić i dodać otuchy, ale nie pozwoliła na to.
Zabrała dłoń.
Jesteś agresywny i masz się leczyć – oznajmiła twardo, pomimo tego, że niewyraźnie, bo głos jej się łamał od płaczu.
Tomek zdawał się być przerażony. Czegoś takiego się nawet nie spodziewał i nie zamierzał podejmować żadnego leczenia.
Nie mam czasu na jakiś psychologów i ich głupie terapie – powiedział, nieco się przy tym unosząc.
Mogła się wystraszyć i kolejny raz dać mu wygrać, znowu wybaczyć, zapomnieć i czekać na to aż znów ją uderzy. Postanowiła jednak zachować się inaczej, obiecując samej sobie, że jeśli teraz podniesie na nią rękę, to się spakuje, zabierze córki i odejdzie.
Wolisz szukać w swym napiętym grafiku czasu na rozwód i widywać dzieci w z góry ustalonych dniach i o konkretnych godzinach? – zapytała, wstając. – Albo sam sobie uświadomisz, że jesteś agresywny i podejmiesz jakieś leczenie, albo sam doprowadzisz do tego, że nasze małżeństwo się skończy.
Dobrze! – krzyknął, a potem opanował się i powoli wstał. – Pójdę gdzieś, jeśli tak bardzo ci na tym zależy.
Nie gdzieś, tylko na terapię – poprawiła go.
I może jeszcze będziesz mnie kontrolować czy tam chodzę?
A sądziłeś, że uwierzę ci na słowo? – zdziwiła się. – Jak już znajdziesz jakąś poradnie czy psychologa, to będę cię tam odprowadzać. I nie myśl sobie, że pójdziesz raz czy dwa i to wystarczy.
Skoro nie masz na co wydawać pieniędzy. – Splótł ręce na piersi i wyglądał tak jakby był na nią o coś obrażony.
Nawet jeśli będę miała za to sama płacić, to uwierz znajdę pracę, opiekę dziewczynkom i cię tam zaciągnę – odparła, wyglądając na bardziej zdeterminowaną niż kiedykolwiek wcześniej. – I posprzątaj tu w końcu, bo ona się i tak tymi wszystkimi zabawkami nie bawi! – krzyknęła, zabierając pierwszego z brzegu miśka i odkładając go w kąt pokoju. Reszty nie zamierzała robić za niego, poszła do sypialni, by się ubrać.

Kilka pytań do czytelników:
1. Czy Paulina dobrze postąpiła woląc nie wiedzieć, czy może jednak powinna przeczytać wyrok sądu oraz dokumenty z przesłuchań?
2. Czy Paulina dobrze zrobiła wysyłając Tomasza szantażem na terapię?
3. Czy tych dwoje Waszym zdaniem ma jeszcze jakieś szanse, czy powinni się definitywnie rozstać?

3 komentarze:

  1. Nie wiem, czy Paulina dobrze zrobiła, że oddała mężowi dokumenty dotyczące wyroku i całej sprawy z gwałtem bez ich przeczytania, okaże się kiedyś. Tak nad tym myślałam i zastanawiałam się, co bym zrobiła w takiej sytuacji i doszłam do wniosku, że ja pewnie bym przeczytała, żeby już nie było żadnych niedomówień w tej sprawie. Zastanawiam się też czy to z jej strony tchórzostwo i chowanie głowy w piasek, czy pomimo wszystko kwestia zaufania do Tomka.
    W pierwszej chwili jak przeczytałam o tym jak Paula wymusiła na Tomku, że pójdzie na terapię, to pomyślałam, że bardzo dobrze, że może coś to da, a za chwilę przyszła myśl, że wcale nie dobrze, bo ona to na nim wymusza, to zwyczajny szantaż. A nie oszukujmy się, jak nas ktoś do czegoś zmusza i szantażuje to robimy wszystko żeby się temu nie podporządkować. Nic z tego moim zdaniem nie będzie, to miałoby jakieś szanse, gdyby Tomek sam zdecydował, że potrzebna mu terapia, żeby zrozumiał, że ma problem i chciał go rozwiązać.
    Myślę, że szansa jest jeszcze na to, żeby byli ze sobą, zwłaszcza, że u nich nie zawsze jest źle, mają swoje wzloty i upadki, jak w każdym małżeństwie, no i mają wspólne dzieci, a to też ważne. Tylko żeby tak było musieliby oboje bardzo, bardzo się postarać. Paula musiałaby popracować nad swoim uszczypliwym językiem i czepialstwem, a Tomasz nad wybuchami agresji i zazdrości.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Czyli to w Pauli często widzisz prowodyra awantur, które Tomka prowadzą do agresji?

      Usuń
    2. Może nie często, to by było chyba takie na wyrost,ale powiedzmy że w 4 przypadkach na 10 ,Paulina ma swój duży udział.

      Usuń