Witam Was wszystkich, którzy
jeszcze tu zaglądacie i cierpliwie czekacie na to aż wszystkie
opowiadania doczekają się kontynuacji, a następnie zakończenia.
Wiem, że chcieliście, by na
kolejny ogień poszły „Miejskie opowieści”, a swoją decyzją
robię Wam trochę na przekór, ale nie uczyniłem tak, by zrobić
Wam po złości. Po prostu, choć „Miejskie...” mam już
ukończone, to nie wszystko mam w nich jeszcze poukładane. Póki co
sam muszę je jeszcze raz przeczytać, narzucić ostateczne poprawki
i dopiero zabrać się do ich publikacji. Zastanawiam się też czy
nie wciągnąć was w tworzenie tej opowieści. Są tam bowiem
sytuacje, które można przeprowadzić na kilka różnych sposobów,
a to nie będzie miało wpływu na główną fabułę. Wtedy Wy
byście decydowali, wybierali którąś z opcji. Mimo wszystko do
„Miejskich opowieści” potrzebuję czasu, a ten będę miał
dopiero w połowie wakacji, gdy moje dzieciaki powyjeżdżają na
kolonie.
Nie chcę jednak, by blog stanął
po tym jak opublikuję całe opowiadanie „Paulina”. Jednocześnie
chcę też odpocząć od „Nie jesteś sama” i drugą część tej
serii opublikować po „Miejskich opowieściach”. Myślę, że
taki odpoczynek też przyda się czytelnikom. Ciężko bowiem czytać
ciągle opowiadania zbudowane na podobnym schemacie, pisane w
podobny, narratorski, bardzo streszczany sposób. Sam też chciałbym
się bardziej wykazać i pozwolić czytelnikom uczestniczyć w jakiś
wydarzeniach, a nie tylko im je przedstawiać. W „Paulinie” je
przedstawiam, informuję o nich, ale na długaśne opisy i
spowolnienie akcji nie ma tam miejsca. W „Zbrodni w miasteczku”
to miejsce się znajdzie. Dlatego właśnie „Zbrodnia...” idzie
na kolejny ogień.
„Zbrodnia w miasteczku” ma
znacznie dłuższe rozdziały od „Pauliny” i jeszcze nie wiem jak
będę je publikował. „Paulinę” też miałem publikować co
tydzień, a później przyspieszyłem, bo doszedłem do wniosku, że
jeśli publikacja ma być częstsza, to nie ma w tym niczego złego.
Gorzej jeśli miałaby być rzadsza – miałoby nastąpić nagłe
spowolnienie lub całkowite zawieszenie. Poza tym nikt z czytających
nie zgłaszał sprzeciwu, gdy zdecydowałem się na takie
rozwiązanie. Póki co „Zbrodnie w miasteczku” będę więc
publikował raz w miesiącu. Pierwszy rozdział ukaże się już w
kwietniu, a drugi w maju, najprawdopodobniej jakoś na początku. Mam
nadzieję, że do tego czasu już całą „Paulinę” opublikuję,
a jeśli nie, to te dwa rozdziały „Zbrodni...” będzie takim
przerywnikiem.
A teraz chyba wypadałoby
powiedzieć nieco więcej o opowiadaniu, prawda? A więc tak,
najważniejsza informacja, to czas akcji. Opowiadanie, a właściwie
to powieść, bo obszernością wychodzi znacznie poza granice
opowiadania, osadzona jest w latach dwudziestych XX wieku i sięga aż do drugiej wojny światowej. Nie
martwcie się jednak, wojna mało dotyczy naszych bohaterów. Powieść
osadziłem bowiem w Hiszpanii, a ta była neutralna, nie opowiedziała
się po żadnej ze stron, tak więc była swojego rodzaju rajem,
gdzie nie świszczały nad głowami kule, a granaty nie wysadzały
ludzi w powietrze.
Warto też Wam wspomnieć, że
opowieść zaczęła się na długo przed tym zanim powstała fabuła.
Najpierw długi czas w mojej głowie była postać niesfornego
chłopca. Maluch wzorowany był na kilku bohaterach, którzy w
literaturze i filmie istnieli od dawna. Pierwszym był Jose z
powieści „Moje drzewko pomarańczowe”, drugim był Raymond z
filmu „Po obietnicy”, trzecim Kike (nie wiem czy dobrze
napisałem imię) z telenoweli o tytule „Zemsta”, a nawet Mały z
filmu dla dzieci „Pan Patyk”. Tak więc powstał Antoś, który
był nieco starszy od tych, na których go wzorowałem. Na rzecz
tego, że opowiadanie przeniosłem z Polski do Hiszpanii, mały Antoś
Nowak stał się Antonio Bosca (włoskie nazwisko nie jest tu
przypadkowe).
Antonio Bosca pochodzi z
wielodzietnej, jak na nasze czasy, rodziny. Jednak w latach w jakich
opowieść osadziłem, to było całkiem normalne i nie budziło
zdziwienia. Mały Włoch, podobnie jak jego rodzeństwo i matka,
przeprowadza się do Hiszpanii przez decyzję ojca, który w
niewielkim, prowincjonalnym miasteczku otwiera zakład krawiecki.
Czytelnicy nie są świadkami tej przeprowadzki. Oni poznają Antonio
już jako ucznia jedynej w miasteczku szkoły podstawowej. Widzą go
jako niesfornego, rezolutnego, ciekawego świata dziesięciolatka,
który broi nawet, gdy nie chce, a świat ogląda przez takie własne,
różnokolorowe okulary.
Tak więc „Zbrodnia w
miasteczku” rozpoczęła się od tej jednej postaci, a z czasem
stworzyłem resztę, postać po postaci, bohatera po bohaterze aż
powstała cała społeczność. Są więc nauczyciele, dyrektor,
komendant, policjanci, kwiaciarka, bibliotekarka, sprzedawcy i
sprzedawczynie oraz wielu, wielu innych, bez których życie
miasteczka nie miałoby szans się toczyć. Wśród nich jest jednak
morderca. I tu zapraszam czytelników do zabawy, czyli typowania kto
waszym zdaniem dokonuje tytułowej zbrodni.
Z pewnością przeczytam "Zbrodnię", gdyż opis i tytuł zachęcają do tego :) Niestety zrobię to dopiero po zakończeniu Pauliny bo czasu coś ostatnio brak.
OdpowiedzUsuńCzekam na kolejny rozdział "Nie jesteś sama".
U mnie z czasem też ostatnio kiepsko. Planuje jednak do końca maja dokończyć "Paulinę". Miałem to zrobić w majowy, ale byłem całkiem poza zasięgiem (pochorowałem się).
UsuńPozdrawiam.
Witam przepraszam za dluga nieobecnosc ale przeprowadzka mnie do tego zmusila ;) poniewaz jestem leniwym czlowiekiem mam nadzieje ze wybaczusz ze najpierw wszystko nadrobie a potem skomentuje
OdpowiedzUsuńSpokojnie, tak naprawdę to nie ma pośpiechu :)
UsuńCoś Ci nie idzie to ukończenie "Pauliny", a ja się upominam. Chcę do grudnia ją przeczytać w całości.
OdpowiedzUsuńMyślę, że do grudnia dam radę się wyrobić. Może nawet wcześniej mi się uda :)
Usuń