„Wszystko
przez Elvisa”
Daniel obudził się, gdy
promienie słońca nieproszone wdarły się do małego pokoiku, w
którym oprócz dwuosobowego łóżka, stolika nocnego, komody i
fotela na biegunach nie znajdowało się nic więcej. Zasłony były
grube, więc miał świadomość, że ktoś musiał je odsunąć.
Głowa go nie bolała, ale w specyficzny dla przepicia sposób
ciążyła mu. Podobnie było z suszą w ustach. Nie był spragniony
jak wędrowiec na pustyni, ale miał ochotę na coś gazowanego i
zimnego.
– Pięknie – usłyszał
komentarz własnej rodzicielki. Ten głos poznałby wszędzie, zawsze
tak samo pełen zawodu i zawsze wiedzący lepiej czego on powinien
oczekiwać od życia.
Bez większego skrępowania
okrył się szczelniej kocem, gdyż doznał świadomości, iż jeden
pośladek ma odkryty, a wczorajszego dnia rozbierał się w takim
pośpiechu i niechlujstwie, że nawet nie przyszło mu do głowy, by
naciągnąć na siebie jakieś spodenki.
– Już od jakiś dziewiętnastu
lat jestem dorosły – przypomniał i wtulił twarz w poduszkę tak
mocno, że kobieta ledwie powstrzymała się, by do niego nie podejść
i mu jej nie odebrać.
Przypomniała sobie, że gdy był
mały, to zawsze obawiała się, że się udusi, gdy w taki sposób
zasypiał – twarzą do poduszki. Doglądała go wtedy i tym samym
nie przesypiała nocy.
– Dla matki dziecko nigdy nie
jest w pełni dorosłe. Gdybyś miał własne, to byś wiedział –
syknęła.
Daniel pomimo tego, że jego
powieki były zamknięte, to i tak przewrócił oczami, tylko tym
razem w myślach. Miał już dość słuchania ciągle jednej i tej
samej śpiewki o konieczności pozostawienia po sobie choćby jednego
potomka.
– Martwię się o ciebie –
przedarło się poprzez sen, który ponownie zechciał do niego
zawitać. W ten właśnie sposób, sen ponownie go pożegnał.
– Zupełnie niepotrzebnie.
Świetnie sobie radzę.
– Upijając się w trupa?
– Jestem dorosły –
wyśpiewał z lekkim uśmiechem i w końcu zdecydował się usiąść
i spojrzeć na swoją matkę.
– Kiedyś to chociaż pijałeś
z kumplami, włóczyłeś się po barach i ulicach, a teraz zalewasz
się w samotności.
– I to cię tak martwi? –
zakpił. – Jeśli tak, to obiecuję, że od dzisiaj będę pamiętał, że gdy będę miał ochotę więcej wypić, to mam wyjść
z domu.
– Nawet tak nie żartuj –
syknęła i zabrała się za sprzątanie pustych butelek po setkach
gorzkiej żołądkowej oraz po piwie, którym Daniel nawykł popijać
ognistą wodę. – Powinieneś mieć jakąś pracę.
– Ale ja mam pracę, mamo –
przypomniał i wychylił się po soczek w kartoniku, taki jakie
pijają dzieci, malutki i ze słomką. Uśmiechnął się na widok
lwa Leona, który zdobił opakowanie.
– To nie praca, to tylko
źródło dochodu.
– Jak zwał, tak zwał, ważne,
że opłacalne. – Pociągnął spory łyk ze słomki i z
łobuzerskim uśmiechem oraz błyszczącymi szarością oczami
zerknął na ekran komórki. – Nie musisz po mnie sprzątać, sam
potrafię – rzucił w kierunku matki, a potem usiadł tak, by móc
zaciągnąć na siebie świeże bokserki wyjęte z szafki nocnej.
Z początku miał zamiar
pozostawać zakryty, ale gdy usłyszał „trzy lata zmieniałam ci
pieluchy, nie masz nic, czego bym wcześniej nie widziała”, to od
razu zrezygnował z tego pomysłu i całkiem bez skrępowania zaczął
się ubierać, mając świadomość, że nie zdąży już wziąć
prysznica. Pomimo tego postanowił udać się do kuchni i tam
obryzgać twarz oraz włosy zimną wodą. Nawet z oddalonego o te dwa
metry pomieszczenia, słyszał jak matka gderała, że teraz to
rodzice mają wygodę, bo przecież są pampersy i chusteczki
nawilżające. Wiedział o tym, takich chusteczek sam używał.
Przecierał nimi ręce, gdy oddawał się swojej pasji. Starał się
o nie dbać, pomimo tego, że były narażone na trwałe zabrudzenia
i skaleczenia.
– Jak będziesz wychodziła,
to zamknij za sobą drzwi – szepnął, wychylając głowę zza
futryny i uśmiechając się łobuzersko.
Daniel zmierzał do oddalonego o
dwa kilometry blokowiska, gdzie w korzystnej cenie zakupił dwie
kawalerki z zamiarem wynajęcia ich i pozyskiwania w ten sposób
zysków. Dzięki temu miał stały dochód i nieustannie wolny czas,
którego nie zajmowała mu beznadziejna praca, której zapewne, by
nawet nie lubił. Tak naprawdę, to Daniel bardzo niewiele rzeczy,
które przypisywane były dorosłości, lubił. Najbardziej ze
wszystkich podobało mu się picie alkoholu i uprawianie seksu, do
papierosów nigdy się nie przekonał, ale od czasu do czasu lubił
skosztować smakowej cygaretki. Jako dziecko też nie lubił się
uczyć, szkoła go męczyła, nie potrafił wysiedzieć tych
czterdziestu pięciu minut na dupie bez wiercenia się i zaczepiania
wszystkich wokoło. Z tego powodu jego rodzice ciągnęli zapałki
albo rzucali monetą, gdy trzeba było wstawić się do nauczyciela
na rozmowę albo, gdy zbliżały się wywiadówki i inne tego typu
zebrania.
Szatyn mijając park, wspomniał
wydarzenia sprzed dwóch dni, gdy biegając, napotkał na swojej
drodze młodą brunetkę, siedzącą na ławce ze swoim pupilem. To
ten pupil się za nim rzucił, a ona krzyknęła:
– Elvis!
Nie umiał być obojętny i tak
po prostu biec dalej, poza tym miał świadomość, że tym tylko
sprowokowałby zwierzaka do tego, by ten pogryzł mu nogawki.
Zatrzymał się więc, zawrócił, pogłaskał czworonoga, który
ochoczo do niego podskakiwał, gotowy na zabawę i spragniony
pieszczot w formie głaskania za uszami i po grzbiecie.
– Przepraszam pana i dziękuję,
że pan go zatrzymał – rzekła cichutko, skromnie, nieco speszona.
Przykucnęła, by zrównać się z mężczyzną, który teraz już
niemal klęczał i zagadywał do jej czworonożnego przyjaciela.
– Nie wolno tak uciekać,
łobuzie ty jeden – mówił do psa. – Nie ma pani za co
przepraszać. – Podniósł wzrok, tym samym spoglądając jej w
twarz. Podobały mu się kocie oczy, umalowane na czarno,
przyozdobione eyelinerem. Uśmiechnął się więc nie tak do niej,
jak do samych jej oczu i tym sprawił, że omal nie upadła na pupę,
bo nogi nagle odmówiły jej posłuszeństwa. – Uroczy zwierzak –
dodał, podając jej smycz wprost do ręki, muskając swoimi
chropowatymi opuszkami o delikatną skórę jej dłoni. – Do
zobaczenia. – Puścił do niej oczko, wstał na równe nogi i
pobiegł w drogę powrotną, pozostawiając ją samą, pozwalając,
by się za nim obejrzała.
Lalental uśmiechnął się do
swoich wspomnień i przyspieszył kroku, mając świadomość, że
już jest grubo spóźniony. Przed klatką schodową zobaczył parę,
na oko dwudziestolatków. Podszedł do nich i przywitał się
przedstawieniem oraz podaniem dłoni.
– Przepraszam za spóźnienie,
ale jestem zodiakalnym wodnikiem. Ja naprawdę szanuję czas, swój,
wasz, całej planety, ale niestety, bardzo rzadko mam czas na to, by
spoglądać na zegarek – usprawiedliwił się.
– Nic się nie stało –
odpowiedział blondyn w zielonej bluzie.
– Idziemy? – zapytał Daniel
i wskazał młodym drogę, otwierając przed nimi drzwi, następnie
przypominając, że muszą zmierzać na trzecie piętro.
Pokazując cztery ściany z
aneksem kuchennym, toaletą i oddzielną, malutką łazienką,
zachwalał położenie i oczywiście także cenę, w której było
całe wyposażenie.
– Gdyby chcieli państwo
zabawić tu na dłużej, wnieść swoje meble, umalować po swojemu,
coś zmienić, to nie ma problemu i zawsze możemy się dogadać. Ja
mam gdzie w razie czego wynieść graty, które wam się nie
podobają. Decyzję pozostawiam wam. Kiedy mogę spodziewać się
odpowiedzi?
– Jeśliby pan zrezygnował z
trzech czynszów z góry, to odpowiedzielibyśmy od razu – rzekła
młoda blondynka delikatnym, melodyjnym głosem.
– Obecny i kolejny z góry,
bardziej na rękę już wam pójść nie mogę – odpowiedział tak
tylko dlatego, że dziewczyna była ładna i jak mało która wpadła
mu w oko. – Na dodatek uprzedzam, że musicie sami ładować sobie
prąd, licznik jest przedpłatowy. Kiedyś już sądziłem się z
jedną rodziną, której nie dość, że nie dało się wyeksmitować,
to na dodatek pozostały mi po nich długi. Teraz więc jestem
ostrożny. To jak?
– Poczeka pan tydzień? Pożyczymy od rodziców.
Daniel podrapał się palcem
wskazującym po lewym kąciku ust, uśmiechnął promiennie.
– Oczywiście. Mieszkanie
będzie na was czekać – odpowiedział, zadowolony z niemal już
podpisanej umowy.
Ledwie opuścił blokowisko, a
jego telefon dał o sobie znać. Ucieszył się na e-maila od
przyjaciela. Przeglądał załączniki, które były zdjęciami
części samochodowych, tych których od dłuższego czasu
poszukiwał. Cena nie była niska, ale i tak zadowalająca, jeśliby
brać pod uwagę model, który zdecydował się naprawić. Szybko
zabrał się za odpisywanie, ale poczuł jak coś maca go po nodze i
stara się wskoczyć mu na kolana.
Chowając telefon do kieszeni,
zerknął na znajomego psa. Nachylił się do niego, by móc go
pogłaskać, a nawet wziąć na ręce i dać wylizać się po twarzy.
– Gdzie twoja pani, Elvis? –
zapytał, wciąż się śmiejąc i jednocześnie nie mogąc się
odgonić od mokrego języka psiaka, który teraz bardziej niż z
miniaturowym bokserem, skojarzył mu się z nietoperzem, a to
wszystko za sprawą dużych uszu i przyjemnej mordki.
Cóż, dla rodziców zawsze będziemy dziećmi, nie zależnie w jakim jesteśmy wieku :) I mimo tego, że powoli dochodzi się do tej trzydziestki, to i tak dostaniesz czekoladę na Dzień Dziecka ;p
OdpowiedzUsuńChoć zachowanie Daniela i tak przypomina mi dziecinadę. Ale chyba każdy facet taki jest, gdy jest kawalerem. Alkohol, seks - życie pełną parą. Dlatego Danielowi potrzeba stabilności. Jak to mówi pani Swatka w Zolytach: "A byz żon czas sie nuży" xD
A kto wie, może właścicielka Elvisa może coś zmieni? :D
Ja nadal nie wiem co on takiego złego zrobił, że każdy od razu jego zachowanie uznaje za dziecinadę. Wypił w domu, a nie gdzieś w bramie czy na boisku, a na kaca łyknął Leonka. Póki co jeszcze nie zrobił nic skrajnie niedojrzałego. Ma chłopięcy styl bycia, mowy, zachowania, ale ja sam nie określiłbym tego dziecinadą.
UsuńElvis - bardzo fajne imię i jakoś mi pasuje do tego sympatycznego pieska :)
OdpowiedzUsuńNajbardziej jednak lubię w Twojej twórczości nieszablonowość postaci, którą tutaj prezentuje Daniel. Idzie własną drogą, ale radzi sobie. To najważniejsze. Nieco hulaszczym trybem życia też bym się na miejscu matki martwiła, jednak to "gderanie" jak sam określiłeś, nawet mnie zirytowało. "Załóż rodzinę, ja w twoim wieku" itp - stereotypowe do bólu. Pani Lalental zdecydowanie nie zdobyła mojej sympatii, w przeciwieństwie do jej syna.
Co do Julii, czekam na więcej informacji i oczywiście rozwój wydarzeń.
Pozdrawiam
A bo pani Lalental jak każda kobieta w jej wieku chce wnuki.
UsuńSpodobała mi się postać matki Daniela, chociaż w sumie sama nie wiem czemu. Po prostu poczułam do niej sympatię. Rozumiem jej zachowanie i to "wypominanie" mu różnych rzeczy. Chociażby izolowania się od znajomych i braku dzieci. W końcu facet ma już swoje lata, a ona na pewno chciałaby mieć wnuki. Niby to jego życie i jego sprawy, ale jako matka ma prawo się martwić, czy synuś go sobie nie marnuje.
OdpowiedzUsuńPodobał mi się ten tekst o pieluchach xD
Daniel ma całkiem dochodowe źródło zarobku. Ciekawi mnie tylko skąd wziął pieniądze na mieszkania. Niektórzy przez całe życie nie są w stanie zarobić na nic własnego, a on proszę 37 lat (chyba dobrze liczę 18+19 xD) i niejedno lokum. Nic tylko pozazdroscić.
Tak, zwłaszcza, że ludzie często potem żałują. Niby nie chcą dzieci, a gdy im się ich zachciewa, to często jest już za późno na ułożenie sobie życia.
UsuńFacet jest po prostu obrotny.
Tak, dobrze liczysz, ma 37.
Trudno brać Danielowy argument "jestem dorosły" na poważnie, skoro wcale jak dorosły się nie zachowuje. Niby znam końcówkę i wiem jak jest, ale mimo wszystko mam wrażenie, że to taka pierdoła i tyle. Może to przez troskliwą matkę mam takie głupie wrażenie, a może jestem po prostu zbyt krytyczna dla niego.
OdpowiedzUsuńChociaż tą wymówką na spóźnienie, to mnie rozbroił - ale to dlatego, że patrzę z boku. Jakbym była jedną z połówek pary, która na niego czekała - nie byłoby to śmieszne ani trochę :P
Ja nie wiem czy spóźnienia są wpisane zodiakalnym wodnikom, ale znałem kilku i każdy się spóźniał.
Usuń