„Za
jej przyzwoleniem”
Paulina siedziała w wannie,
pomimo że woda już dawno wystygła. Wcześniej zadawała sobie
trud, by co jakiś czas odrobinę wody spuszczać i dolewać ciepłej.
Potem przestała zwracać na to uwagę. Zaczęła gonić za swoimi
myślami, ale w taki sposób jakby chciała je przegnać, a nie się
z nimi skonfrontować.
Poległa. Dogoniła myśli, ale
nie rozproszyła ich. Doznawała uczucia jakby przegrała całe swoje
życie, choć miała ledwie dwadzieścia cztery jesienie. Zdawała
sobie sprawę ze swojego położenia. Była żoną Tomka, miała z
nim dziecko, aktualnie nie miała pracy, bo zajmowała się córką i
nauką. Nie przysługiwało jej prawo do zasiłku, bo wcześniej nie
była zarejestrowana na umowę o pracę, tylko na zlecenie.
Pozostawała więc na utrzymaniu męża. Nie chciała wracać do domu
jako przegrana, z dzieckiem na rękach i bez grosza przy duszy. Nie
chciała być jak Natalia. Chciała pokazać, że ona jest lepsza,
doroślejsza, dojrzalsza, że lepiej to wszystko obmyśliła nim
zaszła w ciążę.
Mając dość świadomości tego
jak jest naprawdę, przemyła twarz niemal lodowatą wodą. W ten
sposób łzy doskonale się zakamuflowały, a po jakimś czasie
spłynęły lub wyschły.
Już miała wychodzić z wanny.
Chwyciła się jej brzegów. Przerwał jej jednak dźwięk
naciśnięcia klamki i otwieranych drzwi. Spojrzała w ich kierunku.
Zobaczyła Tomka.
Jej mąż miał na sobie czarny
T-shirt i kolorowe, luźne bokserki, w których nawykł spać. Nie
zamykał za sobą drzwi. Uczynił tak na wszelki wypadek jakby Emilia
zaczęła płakać. Chciał móc słyszeć swoją córkę, by w razie
czego ponownie utulić ją do snu lub nakarmić, gdyby była głodna.
Podszedł tak blisko wanny, że
dotknął jej nogami. Pochylił się, obejmując brzegi. Spojrzał
żonie głęboko w oczy, a potem na usta. Lekko drżały, ale sama je
rozchyliła. Uniosła też podbródek do góry, co wyglądało tak,
jakby chciała móc wydłużyć szyję, by dosięgnąć do jego ust.
Pocałował ją. Odbyło się to za jej przyzwoleniem.
Chciał położyć dłoń na jej
udzie. Lubił je czuć, gdy ją całował. Ledwie jednak jego palce
dotknęły tafli wody, a cofnął rękę.
– Jest lodowata – zauważył
i wypowiedział na głos. – Wyłaź, bo się rozchorujesz –
dodał, prostując się. Sięgnął po duży i gruby, brązowy
ręcznik.
Wstała i dopiero wtedy odczuła
ten chłód. Całe jej ciało pokryło się gęsią skórką. Otuliła
się dłońmi, poczuła jak Tomek zarzuca na jej ramiona ręcznik, a
potem podnosi ją i wyciąga z wanny. Wystraszyła się, nawet
pisnęła, ale jego dotyk był wtedy przyjemny. Powróciło
wspomnienie, gdy bawili się w ganianego w górach, nad strumykiem,
co jakiś czas wbiegając do wody i obryzgując się nią.
Stojąc za jej plecami, poprzez
ręcznik potarł dłońmi o jej ramiona. Przeszedł na przód. Wsunął
dwa palce pod podbródek, by móc nieco zadrzeć jej głowę. Objął
wargami usta. Nagle się wycofał. Przestał całować, wykonał dwa
kroki w tył.
– Jeśli nie chcesz, nie
musisz – powiedział, uciekając wzrokiem w bok, jak najdalej od
niej.
Milczała.
Zdecydował się na włożenie
ręki do lodowatej wody i wyjęcie korka, by umożliwić jej
spłynięcie. Poczuł jak żona kładzie dłoń na jego karku, a
potem wsuwa ją pod koszulkę, dotyka łopatki.
– Chcę – szepnęła
niepewnie.
Nie była pewna czy chce się z
nim kochać, ale chciała, by było jak dawniej, by znowu było
dobrze, by to co złe odeszło. Seks nie był w stanie zastąpić
rozmowy, wiedziała o tym, ale przecież już rozmawiali, a Tomek
najwidoczniej czuł się winny i chciał jej to wynagrodzić. Ten
jeden, ostatni raz zdecydowała się mu na to pozwolić.
Zadziałało. Niemal od razu jej
przyzwolenie pchnęło go do działania. Wyprostował się i
pochwycił ją tuż nad biodrami, posadził na pralce. Zaczął
obcałowywać szyję.
Działał tak jak dawniej, jakby
czas abstynencji nigdy nie miał między nimi miejsca lub nagle
całkiem stracił na znaczeniu. Dla niej jednak miał znaczenie.
Gdzieś z tyłu głowy ciągle miała wątpliwości. Rozgrzane usta i
sprawne palce nieco je rozwiały, ale nie na tyle, by po wszystkim,
po zakończonym akcie te wątpliwe myśli nie dały rady powrócić.
Zawróciły do jej umysłu i
serca ze zdwojoną siłą, gdy Tomek sięgnął do kosza na pranie.
Leżała na nim koperta. Uświadomiła sobie, że to on musiał ją
tam położyć, że musiał z nią wejść do łazienki i nie
rozumiała jak wcześniej mogła to przeoczyć.
Koperta za jego sprawą znalazła
się w jej rękach. Uśmiechem i słowem zachęcał do otwarcia.
Mówił, że to kolejny, urodzinowy prezent.
Nie spodziewała się pieniędzy.
Już prędzej kartki z życzeniami i bonu upominkowego na zakupy w
jakimś sklepie odzieżowym. W białej, najzwyklejszej kopercie
jednak znajdowały się najprawdziwsze banknoty. Nie wiedziała jak
ma się zachować, czy wyjąć je wszystkie i przeliczyć, czy może
rzucić mu nimi w twarz i powiedzieć, że jej nie da się kupić.
Nabrała mocniej powietrza do płuc.
– To na samochód. Gdy już
zdasz prawo jazdy, to musisz od razu jeździć, by nie wyjść z
wprawy – oznajmił, muskając w czoło.
Tomek wyszedł z łazienki, bo
Emilka zaczęła płakać. Paulina schowała pieniądze ponownie do
koperty i odłożyła na pralkę. Wytarła się dokładnie, a chwilę
po tym ponownie zapragnęła się umyć. Chciała móc zetrzeć gąbką
skórę nawet do krwi, jeśli to starłoby z niej dotyk męża, ten
przyjemny, ten za który obwiniała samą siebie. Nie zrobiła jednak
tego. Ubrała się w stary T-shirt i piżamowe spodenki w kratkę.
Splatając włosy w kucyk spojrzała jeszcze raz na kopertę. Czuła
się źle z tym, że jej je dał, ale jeszcze gorzej z tym, że to on
zadecydował na co ma je przeznaczyć.
Z łazienki przeszła prosto do
salonu. Usiadła na kanapie i obserwowała jak Tomasz jeździ wózkiem
w tę i wew tę. Emilka płakała przy tym wniebogłosy, co jakiś
czas wydzierając szczególnie mocno. Zatrzymywał się, dawał jej
smoczka, butelkę, grzechotał niemowlęcymi zabawkami.
– Chyba jest chora –
stwierdził, gdy nic nie pomagało.
– Nie jest – odparła
pewnie, nawet nie podchodząc do dziecka. – Czasami tak ma. Jeździj
dalej, nie zatrzymuj się, to po jakimś czasie jej minie. To
potrafisz najlepiej, nie zatrzymywać się, a po jakimś czasie
wszystkim zawsze mija.
Spojrzał na nią i gdy
zrozumiał sens jej słów, to nawet nie krył irytacji.
– O ci znowu chodzi?! –
uniósł się.
– O to, że... – chciała mu
wygarnąć wszystko, że ją oszukał, że obiecywał coś zupełnie
innego, że był w stanie nią szarpać, uderzyć ją, a nawet dusić,
ale w ostateczności nie była w stanie powiedzieć mu niczego z
tych. – O to, że sądzisz, że cztery tysiące euro załatwi
sprawę, że sprawi, że zapomnę.
Nagle zrozumiał o co jej
chodzi, ale nie zmartwił się, nie zasmucił i nawet irytacja go
opuściła. Zaśmiał się, lekko, niegłośno, przyjemnie, tak jak
kiedyś lubiła, gdy się śmiał, choć on nie miał o tym pojęcia.
– Dałem ci te pieniądze, bo
masz urodziny, a ja wcześniej nie miałem czasu ani ochoty na
szukanie prezentu i wymyślanie czegoś spektakularnego. Jak już
zdasz prawko, to samochód ci się przyda.
– Bo ty wiesz najlepiej co mi
się przyda – wypowiedziała zgorzkniale. – Tak samo jak wiesz
kiedy mnie uderzyć, kiedy dusić i kiedy pieprzyć.
Zabolało. Słowa żony,
wypowiedziane z chłodem porównywalnym do mrozów arktycznych i
pewnością godną sędziego zasądzającego wyrok śmierci, dotknęły
go gdzieś wewnątrz i utkwiły bardzo głęboko. Zaniemówił.
– Idę spać, Tomek. Dobranoc
– pożegnała się i opuściła salon, udała się do sypialni.
Zamknęła drzwi, by nie
dochodził do niej aż tak głośno płacz córki. Położyła się
na łóżku i sama zapłakała. Zrozumiała jaki jest jej mąż, że
on się nie zmieni, że zawsze taki będzie i mogła albo nauczyć
się z tym żyć, albo zdecydować się na powrót do domu
rodzinnego. Dała sobie jednak czas. Starała się żyć normalnie,
funkcjonować wraz z Tomaszem i maleńką Emilką jak typowa rodzina.
On nawet uważał, że w końcu wszystko jest jak należy, że
wróciło do normy. Ona jednak w głowie ciągle miała myśli o
opuszczeniu go, złożeniu pozwu o rozwód i odejściu raz na zawsze.
Dwie kreski na teście ciążowym jednak przeważyły szalę. Uznała,
że w takiej sytuacji nie może odejść, bo nie powinna zwalać się
matce na głowę i być dla niej ciężarem.
Cześć, cieszę się że coś się pojawiło, prawdę mówiąc coś innego niż miasteczko. Jakoś nie mogę się przekonać do miasteczka. Nie dość, że historia jest zawiła, w zasadzie nic się nie rusza na przód to trudno połapać się kto jest kim. Do tego rozdziały dodawane są bardzo rzadko.
OdpowiedzUsuńWolę już Paulinkę. Tomek to skończony kretyn. W ogóle nie czuje się winny. I jeszcze ten tekst: nie miałem czasu ani OCHOTY na szukanie prezentu. Pff, to mógł jej nic nie dawać,
Paulinka w ciąży? Im dłużej jest z Tomkiem tym trudniej jej będzie odejść.
Rozdziały dodawane są bardzo rzadko, bo miałem cięższy okres. Teraz, póki mam chwilę luzu, chciałbym dokończyć w końcu "Paulinę" i opublikować "Miejskie opowieści", choćby te rozdziały, których jestem na sto procent pewny (pierwszych osiem).
Usuń"Zbrodnia w miasteczku" faktycznie nie jest czymś dla każdego, z resztą, nie ma takiej książki, która podobałaby się każdemu bez wyjątku.
Ja nie wiem czy wolę Paulinę czy Tomka. Pewnym jest, że jego kwestie piszę mi się prościej, nad jej wypowiedziami muszę dłużej posiedzieć. Paulina jednak nie jest zła, bo to, że raz się upiła, czy z dwa razy w życiu zaszalała, nie może jej skreślać. To dobra kobieta, kochająca matka, którą trochę życie przygniotło i sama się w tym wszystkim nieco zagmatwała, pogubiła.
Zbrodnię może i bym przeczytała jakby była w postaci całej książki. Jakbyś kiedyś planował opublikować całość to jestem chętna do czytania. :)
OdpowiedzUsuńZ pewnością po opublikowaniu całości, przeczytam wszystko jeszcze raz, poprawię jedynie literówki (bo nic innego nie będę w stanie wychwycić) i podobnie jak "Między alejkami" wrzucę całość "Zbrodni w miasteczku" do ebooka i audiobooka. Całość też będzie cały czas dostępna na blogu, więc jak skończę publikację, to poinformuję ;-)
UsuńŻal mi Pauliny, te jej przemyślenia o życiu, o jej małżeństwie z Tomkiem są niewesołe. Dziewczyna robi analizę, tak jakby w tabelce stawiała plusy i minusy, miłość, uczucie, dom, dziecko kontra policzek, szarpanie, podduszanie. Niby Paula zdaje sobie sprawę, że Tomek się nie zmieni, że to jego żałowanie po tym jak ją skrzywdzi jest jakieś bardzo krótkie i mąż szybko zapomina, ale i tak nie jest w stanie od niego odejść. Cały czas się łudzi, okłamuje samą siebie, że ten ostatni raz daruje, nic nie zrobi, postara się zapomnieć, bo przecież Tomek bywa dobrym mężem i ojcem. No i myślę, że w przypadku Pauliny dużą rolę odgrywa jej duma i zawziętość. No bo jak ona teraz miałaby wrócić do matki z podkulonym ogonem, ona która uważa się za lepszą, mądrzejszą i lepiej zorganizowaną od Natalii, duma jej nie pozawala pokazać, że nie wszystko jest tak jak wygląda na zewnątrz. A już tym bardziej jak teraz gdy okazało się, że będą mięli kolejne dziecko.
OdpowiedzUsuńNie zazdroszczę im, Emi im daje popalić, są ciągle zmęczeni, źli na siebie, a tu za kilka miesięcy pojawi się kolejna wydrzyj japa.
Śmiałam się, że według Tomka dwie godzinki mają wystarczyć Pauli na całkowity reset wszystkiego co złe. Z jednej strony rozumiem Paulę, i tego jej focha i ostatecznie zgodę na seks, bo z jednej strony pamięta co jej Tomasz zrobił złego, a z drugiej strony tak bardzo chciałaby powrotu do normalności. Patrząc tak z boku to w pewien sposób rozumiem też Tomasza, no bo przecież to co jej zrobił to już przeszłość, przecież żałował, dla niego wszystko już wróciło do normy, więc czemu miałby nie uprawiać seksu z żoną.
Wkurzył mnie Tomasz tą kopertą z kasą, normalnie jakby jej za seks zapłacił, mógł sobie darować w tym momencie.
Jak nie chcieli drugiej wydrzyjpapy, to mogli się zabezpieczać.
UsuńOn nie chciał jej płacić za seks, chciał dać jej po prostu prezent i myślę, że gdyby byli w innych stosunkach, bardziej przyjaznych, to sama Paulina nie odebrałaby tego upominku jako coś złego.
No nie, Paulina to też ma jednak sieczkę zamiast mózgu... Nawet nie pomyślała, żeby się zabezpieczyć, kiedy już zdecydowała się PONOWNIE dać szansę mężowi.
OdpowiedzUsuńIrytuje mnie Twoja bohaterka ale to nic co czuję w stosunku do Tomka - wstręt, tak samo jak bohaterka.
Pozdrawiam
amandiolabadeo.blogspot.com
W tym przypadku oboje postąpili głupio, ale też typowo. Wpadki zdarzają się u ludzi, nawet takich, którzy dobrze wiedzą skąd się biorą dzieci, bo jedno już mają.
Usuń