„Ostatnia
szansa”
Paulina była zmuszona pozbierać
się w całość, bo wiedziała, że nikt inny tego za nią nie
zrobi. Poza tym weszła do tego mieszkania dla dziewczynek, więc
chciała je zobaczyć. Nie zastała ich jednak ani w pokoju
dziecięcym, ani w sypialni. W końcu zdecydowała się przekroczyć
próg salonu, ale i tam nie było ani Emilki, ani Amelki.
– Gdzie są dzieci? –
zapytała Tomasza, wyraźnie zajętego bardziej laptopem niż rozmową
z nią.
Podeszła i nagle mu go
zamknęła. W ostatniej chwili zabrał palce. Podniósł na nią
wzrok. Miał pewność siebie wypisaną w oczach.
– Nie chciałem, by były
świadkami naszej awantury – oznajmił i ponownie otworzył
laptopa.
– Gdzie są!? – krzyknęła.
– Krzywda im się nie dzieję,
zapewniam cię. Najpierw się uspokój, potem sprowadzę je do domu.
– Otwarty laptop odłożył na kanapę, tuż obok siebie i zdawał
się skupić całą swoją uwagę na żonie. – Usiądź,
porozmawiajmy. – Wskazał dłonią na miejsce przed sobą.
– Nie mamy o czym.
– Ja myślę, że mamy. Mamy
akt ślubu i dwoje dzieci. To są powody, dla których nie kończy
się znajomości ot tak. – Pstryknął palcami u obu rąk. – Choć
raz w życiu zachowaj się jak dorosła.
– A ty jak normalny! –
krzyknęła.
– Wbrew temu co myślisz, ja
wcale nie chcę z tobą walczyć, ale jeśli będę musiał, zrobię
to.
– I co? Znowu mnie uderzysz? –
dopytywała.
– Jeśli się nie dogadamy, to
jutro zabiorę Emilkę do psychologa dziecięcego, by potwierdził
moje relacje z córką.
– Z Amelką takich nie masz –
stwierdziła zwycięsko.
– Mogę je stworzyć, mieć
chęci je stworzyć lub sąd może zdecydować o podzieleniu dzieci.
– Żaden sąd nie odda ani
jednego dziecka damskiemu bokserowi! – uniosła się głośniej niż
do tej pory i uderzyła dłońmi o szklany blat ławy.
– Uważaj, bo się pokaleczysz
– pouczył z troską. – Przed żadnym sądem nie udowodnisz mi,
że się nad tobą znęcałem, bo nie znęcałem się.
– Sam nie wierzysz w to co
mówisz.
– A skatowałem cię kiedyś?
Wylądowałaś w szpitalu? Masz obdukcję? Policja potwierdzi, że
cię skopałem? Nic takiego nie zrobiłem, więc nie masz na to
dowodów. Może masz świadków? – dopytywał z jawną wyższością.
Uświadomił jej, że nie ma
żadnych szans udowodnić mu winy. Nie miała dowodów i to przez
własną głupotę. Sama nie zadbała o to, by je mieć. Z rezygnacją
przysiadła na pufie.
– No widzisz. A ja mogę mieć
świadków.
– Na co? – Spojrzała na
niego zszokowana.
– Choćby na to, że wróciłaś
kiedyś tak bardzo pijana, że nie mogłaś wejść po schodach.
Choćby na to, że piłaś przy dzieciach. Zabrałaś niemowlę do
baru, bo musiałaś napić się piwa. Myślę, że nawet tamtejszy
barman to potwierdzi.
– Nie sądzę, by mnie
pamiętał.
– Kilka stów rozjaśni mu
pamięć.
– To przekupstwo i
skurwysyństwo – powiedziała przez łzy.
– To co ty zrobiłaś, to
kradzież dzieci i okradanie ich z normalności. Ja nie chciałem
posuwać się do tego co teraz, ale nie miałem wyjścia.
Proponowałem byśmy wychodzili z dziećmi na spacer wspólnie, ale
ty byłaś na nie. Więc skoro nie chcesz wspólnie, to zrobię tak,
że nie będziesz miała ich wcale. – Splótł ręce na piersi i
oparł się wygodnie. Oczekiwał na jej decyzję.
Policzek ją piekł, czuła jak
sinieje, ale bardziej bolało ją wewnętrznie, na duszy. Nie miała
pewności czy Tomasz mówi prawdę, czy blefuje, jednak miała
pewność, że gdyby podjęła się z nim walki, to zmiótłby ją z
powierzchni ziemi. Nie miała z nim żadnych szans. Jego było stać
na dobrego prawnika, na zapewnienie dzieciom luksusowych warunków, a
nawet na kupno świadków i przekupstwo sądu. Ona na to wszystko nie
miała środków. Nie miała też siły psychicznej, by wywlekać
prywatne brudy przed obcymi ludźmi, dlatego sama wcześniej nie
zdecydowała się na napisanie pozwu i złożenie go do sądu.
I nagle w tym całym bólu jaki
odczuwała, Tomasz powiedział coś, co uderzyło w nią jeszcze
bardziej.
– Robię to wszystko bo cię
kocham i nie chcę cię stracić.
Przymknęła oczy i wsparła
łokcie na ławie. Zatkała uszy dłońmi, jakby nie chciała
dopuszczać do siebie jego głosu, ale pomimo tego miał siłę
przebicia.
– Wszystko co robiłem było z
myślą o tobie. Wszystko co osiągnąłem to dla ciebie i dla
dzieci. Myślisz, że dla kogo pracowałem? Dla siebie? – Pokręcił
głową i pociągnął nosem. Zrobił ile mógł, by się nie
rozkleić, ale łzy i tak pojawiły się w jego oczach. – Jeśli
chcesz, to wrócę na terapię. Nie zrezygnuję już z niej, tylko
wróć i oszczędź tego wszystkiego nam wszystkim. Tego rozwodu,
szarpania się o dzieci, wypominania sobie każdej złej rzeczy. W
większości było między nami dobrze. – Wyciągnął telefon
komórkowy z kieszeni dżinsów i położył go przed Pauliną. To
była jej komórka, ale pomimo że szybko wzięła ją w dłonie, to
nie wiedziała co ma uczynić z nią dalej. – Na początku to może
zadzwoń do Agaty, że jesteś w domu, to przyprowadzi dzieci. A
potem może skontaktuj się z matką, by się nie martwiła. Jutro
pojedziemy po twoje rzeczy, dobrze? – zapytał i wstał. Obszedł
powoli stół, by móc znaleźć się przy niej. Klęknął na obydwa
kolana i chwycił za smukłą, kobiecą dłoń. Pocałował. –
Kocham cię bardzo mocno – zapewnił. – Zrobię dla ciebie
wszystko. Wiesz o tym, prawda?
– Przed chwilą chciałeś ze
mną walczyć w sądzie – wypomniała.
– Tak, powiedziałem tak –
przyznał. – Ale nie chcę tego, nigdy tego nie chciałem. Chcę z
powrotem naszą normalność. Daj nam szansę, ostatnią – nalegał.
Pokręciła głową, jakby
chciała powiedzieć „nie”, ale to jedno słowo nie chciało jej
przejść przez gardło.
– Ostatnią szansę. Jeśli
tym razem... jeśli tym razem nawalę, zrezygnuję z wizyt u
psychologa lub pójdzie coś nie tak, to odejdziesz. Wtedy zabierzesz
dzieci i odejdziesz. Będę je widywał i płacił alimenty. Nie będę
cię już siłą zatrzymywał. Dam ci wtedy szansę na to byś
ułożyła sobie życie, ale teraz ty mi daj szansę. – Płakał i
to płakał szczerze, a na coś takiego Paula nie mogła być całkiem
obojętna.
Wciąż trzymała komórkę w
dłoniach, a on je obejmował. Całował i przytulał do siebie,
jakby nie chciał jej stracić, bo nie chciał jej tracić.
Najchętniej zamknąłby ją w złotej klatce i nad nią czuwał.
Zapewniał wszystko co niezbędne i wszelkie luksusy, ale
jednocześnie chciał być jedynym, najważniejszym i być o tym
święcie przekonanym, nigdy w to nie zwątpić. Przez chwilę
wydawało mu się, że byłby w stanie ją zabić byleby nie miał
jej nikt inny. Bał się tej myśli. Jego samego przerażała.
Zwłaszcza, że Paulina ciągle milczała, a on był święcie
przekonany, że tak piękna kobieta, nawet z dwójką małych dzieci,
na długo nie pozostanie sama. Był pewny, że zaraz się ktoś koło
niej zakręci, uwiedzie, wskoczy na jego miejsce.
– Dobrze – szepnęła. –
Zostanę tu dzisiaj. Zadzwonię do mamy. Ale w poniedziałek wracam
do domu, z dziećmi – dodała.
Spojrzał na w taki sposób
jakby niczego nie rozumiał.
– Czyli nadal chcesz odejść?
– zapytał drżącym, przestraszonym głosem.
– Wstrzymam się z rozwodem.
Dam ci szansę, ale to nie znaczy, że będziemy razem mieszkali.
Może kiedyś tak, za miesiąc, dwa czy pół roku. Nie wiem kiedy
znowu tego zechcę. Na razie nie chcę. Boję się ciebie.
Nawet jeśli jej pomysł nie do
końca przypadł mu do gustu, to był zmuszony go zaakceptować.
Wiedział, że nic więcej nie uda mu się ugrać. Puścił jej
dłonie i dał wykonać telefon. Słyszał jak kłamała swoją mamę,
że Emilka nalega, by jeszcze tu trochę zostać, i że nie potrafi
dziecku odmówić. Zapewniła też, że w poniedziałek wróci z
dziećmi do domu.
Tomek ciągle klęczał na
podłodze. Biernie wyczekiwał aż żona skończy rozmawiać przez
telefon i będzie miał możliwość do dalszego przekonywania jej,
że warto nie zakańczać ich małżeństwa.
Ona jednak zaraz po wykonaniu
jednego telefonu, zdecydowała się na kolejny, tym razem wybrała
numer Agaty. Powiedziała przyjaciółce, że już może
przyprowadzić dziewczynki, że czeka na nie z Tomkiem w domu.
Zanim Agata się zjawiła, Paula
postanowiła jeszcze nieco poprawić swój wygląd. Co prawda nie
miała zamiaru specjalnie na tę okazję brać prysznica i przebierać
się w inne ubrania, ale makijaż postanowiła zrobić. Nie chciała,
by przyjaciółka dostrzegła siniec na jej twarzy i udało jej się
to. Agata nic nie zauważyła. Wypiła z nimi kawę i ucieszyła się,
że w końcu się dogadali, a potem wyszła.
Bordychowie zostali sami.
Dziewczynki biegały po salonie, Paulina bawiła się z nimi, a Tomek
w tym czasie przygotowywał obiad. Rzadko gotował, ale jeśli już
to robił, to perfekcyjnie, z książką kucharską w dłoni. Potem
podawał wszystko przy odpowiedniej zastawie. Tego dnia postawił
nawet kieliszki na ławie w salonie. Zaproponował żonie, by wybrała
wino.
– Boję się przy tobie pić –
oznajmiła. – Zrób herbatę – rozkazała.
– Hebatkę. Emi ce hebatkę –
powtarzała niespełna dwuletnia dziewczynka, idąca za ojcem do
kuchni. Jej przywiązanie do Tomka załamywało Paulinę jeszcze
bardziej. Skłaniało do różnych myśli, a w nich do wielu
wątpliwości.
W pierwszej chwili Paula chciała
dać Tomkowi szansę, by móc się w końcu od niego uwolnić. Miała
w planach nie odpuścić nigdy więcej. Zbierać dowody.
Kolekcjonować każdą jedną rzecz i dokumentację, która mogłaby
jej pomóc podczas rozwodu, tak by on nie zabrał jej dzieci i by
wina rozpadu małżeństwa spadła na niego. Teraz jednak było
dobrze, widziała jego starania i szczęście swoich dzieci i była
zmuszona przyznać sama przed sobą, że większość czasu jaki
spędziła z mężem był czasem udanym, dobrym, radosnym. Mieli
tylko złe momenty. Ale kto takich nie miewa?
– Wszyscy mają gorsze chwile
– mówiła w myślach sama do siebie, ale nie była w stanie
ponownie z Tomkiem zamieszkać ot tak. Zapragnęła jednak, równie
silnie co on, tej ostatniej szansy i chciała, by jej nie
zaprzepaścił, by się wykazał, zmienił, poprawił, udowodnił jak
bardzo ją kocha i że nigdy więcej nie podniesie na nią ręki. Być
może była naiwna, może tylko kochała, ale ciągle wierzyła, że
jeszcze może im się udać.
Zastanawiam się czy Tomek szczerze płakał, szczerze obiecywał poprawę i naprawdę da jej spokój jeżeli ją tym razem zawiedzie. Może i łzy były szczere, obietnice też, ale jakoś nie wierzę, że on jest w stanie się od tak zmienić, zwyczajnie nie wierzę, że nie będzie powtórki z rozrywki. Może i faktycznie Tomek w tej chwili wierzy w to wszystko co mówi i obiecuje, ale jestem pewna, że słowa nie dotrzyma.
OdpowiedzUsuńI uważam, że kawał drania z niego, cwanego i bezwzględnego drania, który posunie się do zastraszenia, przemocy, przekupstwa, kłamstwa, byle osiągnąć cel i postawić na swoim.
Nie wiem, czy byłabym w stanie na miejscu Pauli wybaczyć i znowu zaufać. Uważam, że Paulina jeżeli już znalazła się w takiej sytuacji to powinna zbierać skrzętnie dowody na winę męża, gdyby się okazało, że jednak będzie się chciała rozwieść. jeżeli tego nie zrobi to po raz kolejny pokaże, że nie uczy się na błędach.
Jedyne za co można Paulinę w tej chwili pochwalić, to to, że postawiła na swoim i na razie nie wróci do ich mieszkania, tylko do matki. Tylko obawiam się, że to będzie tak samo jak z psychologiem, na początku chodził, bo został przez żonę zmuszony i chciał żeby wszystko przyschło, więc pewnie teraz też tak będzie. Póki Paulina i dziewczynki będą mieszkały u Iwony to będzie się starał, a później wszystko wróci do normy, znowu będzie się czuł panem sytuacji.
Tomek potrafi sobie owinąć Paulę wokół palca... Robi wszystko, aby tylko zamknąć ją w klatce i móc robić z nią co tylko chce :( Jest mi bardzo żal Pauliny, że musi przeżywać takie katusze. No i źle zrobiła, że nie pojechała do szpitala, kiedy ją tak skatował na tym wyjeździe (swoją drogą, tamten rozdział czytało mi się bardzo ciężko, do tego czytałam go wieczorem, więc potem nie mogłam zasnąć...) Szkoda, że Paula nie posłuchała Piotra, a teraz może być jej trudno zdobić jakiekolwiek dowód, bo Tomek może być teraz ostrożny... Choć, kto wie. Tomasz jest bardzo pewny siebie, więc... może popełni błąd? Tacy ludzie jak on raczej się nie zmieniają i mężczyzna może się nie powstrzymać.
OdpowiedzUsuńCóż, czekam na ciąg dalszy...
Pozdrawiam serdecznie :)
Wydaje mi się, że już kiedyś napisałam komentarz do tego rozdziału, ale go nie ma, zaginął w czeluściach internetu, albo w otchłani maila autora.
OdpowiedzUsuńTomuś mnie rozwala, on wcale nie chce z Paulą walczyć, on jest takim dobrym i wspaniałym człowiekiem, tylko mu się taka niedobra żona trafiła, bla, bla,bla. Nie twierdzę, że wina leży tylko i wyłącznie po jego stronie, Paulina też ma coś tam za uszami, ale on teraz przegina, niby chce zgody, a strzelił jej w twarz i zabrał telefon, żeby nie mogła zadzwonić na policję. On ją zwyczajnie szantażuje dziećmi i zastrasza. Tak nie postępuje kochający mąż.
Zazwyczaj uważam, że każdemu należy się druga szansa, że o małżeństwo, rodzinę należy dbać, starać się i jak coś się psuje to próbować naprawić, a nie wyrzucić jak zepsuty sprzęt i zaraz się rozwodzić, ale chyba w ich przypadku zawahałabym się przed tym dawaniem drugiej szansy. Bardzo chciałabym wierzyć, że Tomek jest szczery, że jego słowa są szczere, jego łzy i obietnice prawdziwe, ale coś mi nie daje tak do końca mu uwierzyć i zaufać.
Paula po raz kolejny zaufała, postanowiła dać szansę ich małżeństwu, czas pokaże czy podjęła słuszną decyzję. Przyznam szczerze, że chciałabym się mylić i żeby się okazało, że Tomek wykorzysta szansę jaką dała mu żona i faktycznie dotrzyma wszystkich złożonych obietnic. Tylko obawiam się, ze na początku będzie się starał i pilnował, jak to się mówi, do czasu aż sprawa przyschnie, a później od nowa będzie walka i pewnie kolejne obietnice.