Autor tego bloga należy do grupy „Projekt Prozaicy”, z tego też powodu strona korzysta z płatnych linków. Ujmując to krócej i bardziej zrozumiale – autor zarabia, a czytelnicy nic na tym nie tracą. Te linki są całkowicie bezpieczne dla komputerów, tabletów i smartphone-ów pod warunkiem, że postępuje się zgodnie z instrukcją, czyli nie klika w reklamy, nic nie ściąga na swój sprzęt, a jedynie odczekuje symboliczne pięć sekund i przechodzi dalej. Za wszelkie utrudnienia autor bloga przeprasza, za waszą aktywność jest wdzięczny, a prywatnie pozdrawia i życzy dobrej zabawy podczas czytania.

Link do instrukcji – KLIK

czwartek, 6 września 2018

#83 – „Paulina” – Rozdział 50

Trzecie dziecko”

Iwona, pomimo upływu lat, ciągle nie rozumiała decyzji jaką podjęła jej córka. Nieustannie upewniała się czy u niej wszystko w porządku. Oczywiście nie czyniła tego wprost, pytając o to Paulinę, gdyż wiedziała, że ta zapewne nie powiedziałaby jej prawdy. Iwona do zdobywania wiedzy wykorzystywała wnuczki. Kiedy tylko zostawała z nimi sama, czy to u siebie, czy u Bordychów w domu, to wypytywała je czy mama z tatą się kłócą, czy tata krzyczy, czy często się złości.
Dziś się zeźlił – odpowiedziała zgodnie z prawdą Amelka, głaszcząc pluszowego Pluta po łebku.
Kłócili się – potwierdziła wersję siostry Emilia.
A co mówili?
Tata mówił, że takie decyzje podejmuje się wspólnie. A mama kazała mu się cieszyć.
Cieszyć? – Iwonie z początku wydawało się, że się przesłyszała.
Z syna – wtrąciła się do rozmowy Amelka.
Z jakiego syna? – niemal wykrzyknęła Iwona. Kobieta była przerażona. Relacja zdawana przez dziewczynki sugerowała, że Paulina zdecydowała się na kolejne dziecko.
Dziewczynki jednak tego nie potwierdziły. Jedynie zgodnie wzruszyły ramionami, co oznaczało, że nie wiedziały niczego więcej.
Ledwie Paulina skończyła pracę i wróciła do domu, a Iwona wybiegła jej na przywitanie. Kobieta lustrowała córkę od stóp do głowy, dłużej zatrzymując się jedynie na brzuchu. Ten jednak nie był wypukły, co dawało jej nadzieję i mogło świadczyć o tym, że dziewczynki coś pomieszały.
Nie cierpię sobót w pracy – zamarudziła Paulina. – Grzeczne były? – zapytała. – Tomek już wrócił?
Dzwonił, że nie wraca, że... Coś jest z wami nie tak, prawda?
Nie trafiłam z niespodzianką, weź sobie wyobraź. – Przysiadła na komodzie i zaczęła zdejmować niewygodne szpilki. Emilka podbiegła do niej i zapytała się kiedy wróci tata. Dziewczynka chciała, by ojciec w końcu dokończył malować jej pokój. Amelka natomiast dopominała się, by kota wpuścić do domu.
Drapie w okno! – krzyczała zmartwiona. – Moze wilku go goni!
Tu nie ma wilków. – Paulina podeszła do okna i uchyliła je na tyle, by Bandziorek dał radę się przecisnąć. – Pewnie wyczuł kolację – stwierdziła i z torbami, z którymi przyszła, udała się do salonu. Wypakowała dwa tekturowe pudełka i włączyła bajkę na dużym telewizorze, który sprawiał wrażenie jakby zajmował pół ściany. – Przynieść wam widelce, czy jecie rękoma? – zapytała.
McDonald! – wykrzyczały radośnie obydwie i nie czekając na sztućce, zabrały się do otwierania opakowań. Oczywiście pierwszym co wyjęły z pudełek były zabawki.
Paulina czerpała radość z zadowolenia córek, poza tym tego dnia sama miała ochotę na coś szybkiego i niezdrowego. A najszybciej było pojechać po gotowca i to najlepiej do miejsca, gdzie nie trzeba było wysiadać z samochodu by złożyć i odebrać zamówienie.
Dziewczynki zaczęły pokazywać babci zabawki, a Paulina zaproponowała mamie, by spędziła u nich noc.
Musiałabym cię odwieź, zabrać dziewczynki... Tomek powinien cię odwieź, ale widocznie rzucił focha. Poza tym ja nie lubię być sama na tym pustkowiu, a on najwidoczniej się tym nie przejmuje.
O co rzucił fochem?
Paulina wskazała mamie głową, by przeszły do kuchni. Wzięła z sobą dwie papierowe torby ze znanym wszystkim logiem.
Wiesz, że nie lubię takich...
Smacznego – zbyła marudzenie rodzicielki Paulina i wyjęła BigMaca.
Jesteś w ciąży, tak? To była ta niespodzianka? – zagrała w otwarte karty Iwona.
Paulina przewróciła oczami i znacząco westchnęła.
Nie jestem – odparła przez zaciśnięte zęby.
Dziewczynki mówiły o synu, więc pomyślałam, że będę miała jeszcze jednego wnuczka – zaczęła bardzo delikatnie.
Ja bym chciała. Sądziłam, że Tomek też, bo w końcu spędza tyle czasu z Bartkiem, ale jednak...
Może to lepiej – stwierdziła z całym przekonaniem Iwona i skosztowała frytek. – Nawet dobre. – Uśmiechnęła się, chcąc zmienić temat.
Tomek potrafi podobne zrobić – pochwaliła męża, choć oboje zdolności kulinarne mieli raczej średnie.
Naprawdę? – zdziwiła się Iwona.
Tak, ale z tym jest tyle babrania, że mnie by się nie chciało. Trzeba je w wodzie z miodem i cukrem wymoczyć, później naoleić lub odwrotnie. Później jeszcze do zamrażalnika i dopiero na olej. Babrania z tym tyle, że gra niewarta świeczki. Za to dziewczynki za to, to by go najchętniej na świecznik wyniosły. – Zaśmiała się.
Iwona już się ucieszyła, że jej córka przystała na zmianę tematu, gdy Paulina nagle powróciła do poprzedniego:
Dlaczego uważasz, że to nawet i lepiej, że nie mamy syna?
Nie chodzi o to, że nie macie syna. Gdyby Amelka czy Emilka... gdyby któraś urodziła się chłopcem, to byłoby okay. Jednak w dzisiejszych czasach najwygodniej mieć jedno dziecko. Dwoje to już tak nieco pod górkę, ale jeszcze w normie. Troje to już wielodzietność, Paula.
Stać nas – śmiała zauważyć.
Tu nie tylko o pieniądze chodzi. Trzeba brać pod uwagę, że sytuacja nagle może się zmienić i nie mam tu na myśli tylko finansów.
A co masz na myśli? – Paula utkwiła zniecierpliwiony wzrok w rodzicielce.
Iwona spuściła głowę i spojrzała na swoje gołe stopy. Nie było jej zimno w nogi. Podłogowe ogrzewanie było w tym przypadku prawdziwym luksusem. Zastanawiała się w jaki sposób rozmawiać z córką, by czasami nie wynikła z tego karczemna awantura.
Między tobą i twoim mężem chyba nie zawsze się układało, prawda? – ledwie zadała to pytanie, a już zdała sobie sprawę z tego, że nie tylko dobrała nieodpowiednie słowa, ale także przybrała niewłaściwy ton. Brzmiała jakby miała o coś pretensje.
I co z tego? Znasz małżeństwa, którym zawsze się układa? Nie ma takich.
Nie, nie ma, ale nie każdy mąż podnosi rękę na żonę. Mam niemal pewność, że Tomek nie zrobił tego raz.
Paulina westchnęła.
Przestań się go w końcu czepiać. Jest dobrym mężem i ojcem.
I zawsze tak było?
Ty też nie zawsze byłaś dobrą matką!
Dziewczynki zainteresowały się podniesionymi tonami mamy i babci, zaciekawione przybiegły do kuchni.
Nie chcę się kłócić – pierwsza odpuściła Iwona. – Zrobisz jak uważasz. Zawsze robisz tak jak uważasz, z nikim się nie licząc. Jeśli zechcesz mieć trzecie dziecko, to będę je tak samo kochać, tak samo się nim zajmować, to też będzie mój wnuk, ale żeby potem nie było, że cię nie ostrzegałam. Bez dzieci ciężko odejść od męża. Z jednym jest cholernie trudno. Jak sobie to wyobrażasz z trójką? Dziewczynki są już duże, a to będzie niemowlak.
Chcesz odejść od taty? – zmartwiła się Emilka i szybko podbiegła do mamy.
Nie, coś ty! – Przybrała na twarz sztuczny uśmiech. – Tak tylko rozmawiamy. Tak teoretycznie. Tak, nie nas to dotyczy – zaczęła uspokajać dziewczynkę.
Niespodziewanie rozległ się dźwięk otwierania bramy. Ta nie była jeszcze automatyczna. Tomasz założył najtańszą z możliwych. Najpierw miał w planach wykończyć dom do końca, ocieplić go przed zimą, a dopiero później zajmować się takimi bajerami jak automatycznie otwierana brama czy podnoszące się drzwi garażu, działające na pilot.
Mówił, że dziś nie wróci? – upewniała się Paulina.
Może zmienił zdanie – odpowiedziała jej na to Iwona, a dziewczynki od razu pobiegły do korytarza, by powitać tatę w drzwiach.
Było dla mamy, ale chyba się nie obrazi – powiedział na wstępie i wręczył córkom raffaello. Przy okazji wpuścił też do domu psa, który od razu uwalił się w salonie, na samym środku miękkiego, puszystego dywanu.
Tomek zaszedł Paulinę od tyłu, bo ta w przeciwieństwie do córek nie wyszła mu na powitanie. Kobieta traktowała męża właściwie jak powietrze. Dopiero gdy przed jej oczami pojawił się bukiet długich czerwonych róż, podniosła głowę.
Mamy jakąś rocznicę? – zapytała.
To na przeprosiny – odpowiedział, a dopiero potem przywitał się z teściową. – Przemyślałem sprawę – dodał w kierunku żony i puścił do niej łobuzersko oczko.
Iwona w tamtej chwili zdała sobie sprawę, że jej kazania spadły na całkiem straconą pozycję. Wiedziała, że ciąża Pauliny będzie tylko kwestią czasu. Życzyła córce jak najlepiej i chciała, by tej naprawdę ułożyło się z mężem. Pragnęła, by wnuki miały pełną, szczęśliwą i kochającą się rodzinę. Coś jednak, jakieś kłucie w kościach, podpowiadało jej, że ta sielanka trwa już za długo i wkrótce, w najbliższym czasie, ten domek z kart, o bardzo słabych fundamentach, pierdolnie. Nim jednak zebrała się na odwagę i na naprawdę szczerą rozmowę z córką, to ta już wręczała jej zaproszenie na Baby Shower.
Dziś już trzydziesty tydzień! – głosiła radośnie.

1 komentarz:

  1. W pierwszej chwili, to sobie pomyślałam, że Paulina wykręciła numer i nic nie mówiąc wcześniej Tomkowi odstawiła antykoncepcję i postawiła męża przed faktem dokonanym, bo wpadło jej do głowy, że jeszcze do pełnego kompletu brakuje im syna.
    Szczerze mówiąc to ja na jej miejscu raczej nie zdecydowałabym się na trzecie dziecko, zwyczajnie bałabym się. Tak jak Iwona miałabym obiekcje, czy to dobry pomysł. Ja wiem, że ostatnio wszystko dobrze im się układało, że nastał dla nich dobry czas, ale gdzieś tam z tyłu głowy plącze się myśl, że zaraz, za chwilę, krótszą czy dłuższą ta sielanka się skończy.
    Zastanawiam się czemu Tomek tak szybko skapitulował i uznał pomysł Pauli za dobry, czy przemyślał sprawę i faktycznie z czystych pobudek i miłości do żony chce mieć jeszcze jedno dziecko, czy jest to jakieś wyrachowanie, jeszcze jedno dziecko, to jeszcze jeden powód i argument, żeby trwać w małżeństwie, gdyby kiedyś postanowiła od niego odejść.
    Iwona trochę mnie przeraża, wypytuje wnuczki co się u nich w domu dzieje. Ale z drugiej strony to może nie powinnam się jej dziwić, Paula raczej szczera, tak do końca z nią nigdy nie jest, a po tym co było wcześniej w małżeństwie Bordychów to Iwona ma prawo się martwić.

    OdpowiedzUsuń