„Nudzić
się”
Emilka w końcu miała doczekać
się swojego pokoju. Dziewczynka od tygodnia o niczym innym nie
mówiła, jak o tym, że będzie wybierała farbę. Całe przedszkole
o tym wiedziało i każdy jeden członek rodziny, bo Emi zadzwoniła
do wszystkich, by im o tym opowiedzieć. Jednak w rzeczywistości
zakupy wyglądały zupełnie inaczej niż w wyobrażeniu pięciolatki.
Nudziły ją.
– Długo jeszcze!? –
zapytała z przytupem, kiedy stali przy różnego rodzaju foliach,
zwiniętych w duże wałki.
– A w dupę chcesz? – spytał
Tomek całkiem poważnie i nie czekając na odpowiedź, udał się na
poszukiwanie sprzedawcy.
– Uspokój się – syknęła
do jego pleców Paulina. – Ty też się uspokój – powiedziała
do córki.
– Uspokój i uspokój – Emi
zaczęła przedrzeźniać matkę.
Czteromiesięczny Julek, noszony
w chuście, ziewnął, jakby był znudzony całą sytuacją. Paula
pogłaskała go po głowie i słodko do niego zaszczebiotała. W tym
samym czasie Amelka zawołała siku i maskotkę, którą pozostawiła
w samochodzie.
– Ja z nią pójdę –
zaoferował się Tomek, który niespodziewanie powrócił.
– Ty to sobie czekaj na
sprzedawce – odparła Paulina i chwyciła Amelkę za rękę, drugą
szperając w tylnej kieszeni dżinsów męża, w celu wyciągnięcia
kluczy.
– A ja? – dopytywała
Emilka.
– Chcesz siku?
– Nie.
– To poczekaj z tatą.
– Znowu czekaj – mruknęła
pod nosem. – Ciągle gdzieś czekamy – dodała jeszcze ciszej.
W końcu pojawił się, wzywany
wcześniej przez Tomka, sprzedawca. Tomek podał ilość potrzebnego
materiału w metrach i odebrał telefon. Dzwonił ważny klient i nie
mógł tego zignorować. Odwrócił się plecami do sprzedawcy i
córki, i swoim stałym zwyczajem zaczął chodzić w kółko. Zawsze
tak czynił podczas rozmów telefonicznych. Kiedy zakończył
rozmowę, Paulina z dziećmi już wróciła. Wsuwając telefon do
kieszeni, zauważył brak Emilki.
– Gdzie jest Emi? – zapytał
żonę.
– Była z tobą –
odpowiedziała.
– Wiem, ale... Emi?! –
krzyknął pytająco i przeszedł do alejki obok.
Paula ruszyła w przeciwną
stronę, ciągnąc za sobą drugą z córek.
– Nie ma jej! – niemal
histerycznie wykrzyknęła. – Nigdzie jej nie ma!
W takiej sytuacji nawet nie
kłopotali się zakupami, staniem w kolejce i pakowaniem. Pozostawili
wózek na środku alejki i ruszyli do informacji, by dowiedzieć się
czy można przejrzeć monitoring. Ochrona zgodziła się im go
udostępnić, ale ich kamery nie sięgały poza sklep, a na jednym z
nagrań było widać, że Emilia z niego wyszła.
– Kurwa, jak mogła tak po
prostu wyjść? – spytał nerwowo Tomek.
Paulina była przerażona.
Pokręciła głową i odpowiedziała:
– Nie wiem.
Tomasz powiedział żonie, że
rozpyta ludzi i jako pierwszy wybiegł na zewnątrz. Od starszej pani
na przystanku dowiedział się, że dziewczynka wsiadła do jednego z
bezpłatnych autobusów oklejonych nazwą jednego z marketów.
Amelia i Julek szybko zostali
usadzeni w fotelikach samochodowych. Ami nawet sama zapięła szelki,
Tomek je jedynie sprawdził. Ruszyli, ale utknęli na pierwszym
skrzyżowaniu.
– Jeszcze korek, do cholery –
zirytował się Tomasz.
– Nie wiadomo, na którym
przystanku wysiądzie – oznajmiła Paulina ze łzami w oczach. –
Jedź lepiej od razu na policję – dodała.
– Emila uciekła? –
dopytywała Amelka. – Będą ją ścigali na sygnale? – Oczy
czterolatki aż się zaświeciły na samą myśl o takim pościgu.
– Znowu – powiedział
niespodziewanie Tomasz i sięgnął do kieszeni po telefon komórkowy.
Już miał zignorować połączenie, sądząc, że dzwoni ten sam co
wcześniej klient, ale zauważył na wyświetlaczu „Iwona”. –
Twoja matka – rzucił do Pauliny i podał telefon do tyłu. Amelia
instynktownie się za nim obejrzała.
– Powiedz babci, że ścigamy
Emilę! – wykrzyknęła z uśmiechem na ustach. Dziewczynka
cieszyła się z tego, że w końcu się coś dzieje. Podobnie jak
jej siostra nie lubiła nudy.
Paulina odebrała telefon. W tym
samym czasie po samochodzie rozniósł się odgłos klapsa, krzyk
Tomka i płacz Amelki.
– Co tam się dzieje!? –
zapytała nerwowo Iwona.
– Nic. Emilia nam uciekła ze
sklepu.
– Jest u mnie – usłyszała
Paulina i w tej jednej sekundzie poczuła się w pełni uspokojona.
Nagle przestało się liczyć, że Tomek uderzył Amelię w nogę, że
dziewczynka teraz płacze, że Julek zaczyna upominać się o uwagę.
– Jedź do mamy. Emi jest u
niej.
Tomek przytaknął głową na
znak, że przyjął do wiadomości. Przeczesał palcami przydługawe
już włosy i odebrał do Pauliny swój telefon komórkowy. Nie
wkładał go do kieszeni. Niedbale wrzucił do schowka.
– Ja pójdę – zaoferowała
się Paulina, jeszcze zanim Tomasz zaparkował. W rzeczywistości
wcale nie musiała się tak spieszyć, bo Tomek nie zamierzał
oponować. On i Iwona od dłuższego czasu woleli trzymać się na
dystans. Można powiedzieć, że teściowa nie darzyła go sympatią,
a on to doskonale wyczuwał.
Ledwie Iwona otworzyła drzwi, a
Paulina wbiegła, przykucnęła przed córką, chwyciła ją za
ramiona i energicznie potrząsnęła.
– Czy ty w ogóle myślisz!? –
wykrzyknęła.
– Uspokój się. – Iwona
szarpnęła Pauliną, by ta się opamiętała. – To tylko dziecko.
Blondynka zazgrzytała zębami i
podniosła się na równe nogi.
– Poza tym to wasza wina –
dopowiedziała Iwona. – Kto widział, by dzieci zabierać do
sklepów budowlanych i to jeszcze na tak długo. Tomek mógł jej
kazać farbę wybrać z katalogów, a na zakupy pojechać sam.
– Ty ją jeszcze bronisz? –
nie dowierzała. – Pięć minut mogła zaczekać.
– To trwało godzinę i więcej
– wtrąciła się Emilka. – To było głupie! – dodała
podniesionym tonem.
Paulina, nabierając powietrza,
poczuła, że traci panowanie.
– Nie pyskuj! Albo pyskuj, ale
tam, ojcu! – Wskazała palcem na drzwi.
– A niech on ją tylko tknie –
zagroziła Iwona. – Na policję go wtedy podam.
– Oszalałaś do reszty!?
Dziecko wychodzi ze sklepu, nikomu nic nie mówi, ale winni są
rodzice, tak?
– Mógł jej pilnować. –
Iwona wzruszyła ramionami.
– Puknij ty się w łeb!
Zazgrzytała klamka i obie
panie, a także Emilka, spojrzały w kierunku drzwi. Tomek stanął w
progu, z jedną dłonią wciśniętą do kieszeni dżinsów.
– Długo mam czekać? –
zwrócił się do żony w bardzo nieuprzejmy sposób. – Ty
przyszłaś po dziecko czy na pogaduszki? – kontynuował.
– Po dziecko – warknęła,
chwytając córkę za rękę.
– Chcę zostać u babci –
stwierdziła Emilka, gdy tylko zobaczyła srogą minę ojca.
Natychmiast wyrwała dłoń z uścisku mamy.
– Niech zostanie – wtrąciła
Iwona.
– Nie – syknęła Paula. –
Na pewno nie.
„Ale ja chcę” i „ale
naprawdę może zostać” trwało jeszcze jakiś czas. W końcu
Tomek, który nie brał udziału w dyskusji, wszedł do mieszkania,
nie zamykając za sobą drzwi i zatrzymał się dopiero przed
pięciolatką.
– Powiem to tylko raz. Do
samochodu! – Wskazał otwartą dłonią drzwi, a gdy nie zauważył
żadnej reakcji, poza krokiem w tył, to podniósł córkę i w
akompaniamencie wrzasków wyniósł ją z mieszkania babci.
– Ty prowadzisz – rzucił
Tomasz do żony, jednocześnie siłując się z córką, by móc
zapiąć pasy fioletowego fotelika samochodowego.
– A ty w tym czasie się
będziesz szarpał z dzieckiem na tylnym siedzeniu? – zapytała
zgryźliwie.
– A masz lepszy pomysł!? –
krzyknął. – W sumie ja mam, wprowadzić do pierwszej bramy i
dopierdolić.
Paulina nim zasiadła za
kierownicą to wsunęła swój fotel możliwie jak najbardziej, by
Tomasz dał radę przecisnąć się na środkowe, tylne miejsce,
które zwykle ona zajmowała.
– Podaj Julkowi smoczek –
poleciła. – Albo daj mu pić. – Ruszając, starała się
opanować nerwy i nie myśleć o tym co dzieje się z tyłu. Co jakiś
czas słyszała jak Tomek coś mówi, jak Emilka płacze i krzyczy, a
Julek gaworzy. Amelka obok niej pociągała nosem. Dla niej jednak
liczyła się tylko droga i to, by, pomimo trzęsących się dłoni,
dowieźć wszystkich w jednym kawałku do domu.
Udało jej się. Zatrzymała
samochód przed bramą i wyszła, by ją otworzyć, gdyż nadal nie
dorobili się automatycznej, która otwierałaby się za pomocą
pilota. Nie trudziła się jednak z wprowadzaniem samochodu do
garażu. Zaparkowała na środku podwórka i pierwsze co to wzięła
na ręce Juliana.
Amelka sama poradziła sobie z
odpięciem pasów i otworzeniem drzwi. Za to Emilka jak nigdy, nie
miała ochoty wracać do domu.
– Puszczaj mnie! – krzyczała
na ojca, który prowadził ją, trzymając za rękę.
Za zamkniętymi drzwiami, już w
przedpokoju, Julian zaczął wrzeszczeć, w zniecierpliwieniu
oczekują, że mama go w końcu nakarmi, Amelia irytowała się na
sznurowadła, które nie chciały się rozwiązać, a Emilia w bardzo
denerwujący sposób tupała nogami, krzycząc, że chciała zostać
u babci.
– Ucisz się w końcu! –
ryknął Tomek. – Albo ja cię uciszę! – posunął się do
groźby i sięgnął dłońmi do paska. Pośpiesznie i nerwowo zaczął
go rozpinać.
– Tomek, nie przesadzaj –
zwróciła mu uwagę Paulina, ale w rzeczywistości nie miała żadnej
mocy, by go powstrzymać.
– Nie przesadzaj? –
powtórzył po niej pytająco. – Prawie zawału dostałem jak
zniknęła. – Złożył pasek w pół i ruszył za córką, która
właśnie wbiegła do salonu.
Paulina w pierwszej chwili
chciała ruszyć za mężem, ale Julek coraz bardziej płakał,
niemal się zanosił. Na dodatek Amelka wciąż nie potrafiła
poradzić sobie ze sznurowadłami.
– Weź nożyczki! –
krzyknęła na nią.
– Mam zepsuć? – zdziwiła
się dziewczynka.
– Tak – odpowiedziała
pośpiesznie, chcąc jak najszybciej, wraz z Julkiem, ulotnić się z
tego bajzlu. Nie udało jej się to, bo nim znalazła się pod
drzwiami sypialni, spadł pierwszy pas. Teraz już nie mogła udawać,
że nie widzi i nie słyszy. Nagle wybór stał się trudniejszy i
świadomie wybrała przeczekać, by zobaczyć jak daleko Tomek się
posunie. Chciała zareagować, gdy uzna, że mąż przesadza.
Tak naprawdę nosiła się z
zamiarem ruszenia z miejsca już po trzecim pasie. Przy czwartym
pokonała pierwsze kroki. Dotarła na miejsce, gdy właśnie spadał
piąty. Tomek skończył. Nie musiała już go powstrzymywać.
Julek, ukryty w ramionach matki,
ciągle płakał. Amelia przerażona stała pod ścianą, niemal na
baczność. Emilia leżała na kanapie i dosłownie wyła, cała się
przy tym trzęsąc. Tomek mówił podniesionym głosem, że nie życzy
sobie więcej takich ucieczek, przedstawień i teatrów.
– Przestań – powiedziała
cicho Paulina. Za cicho, by Tomek mógł to usłyszeć.
Tomasz jednak nie mógł
zignorować płaczącego syna, który nagle został mu wciśnięty na
ręce. Wraz z nim udał się do kuchni. Dopiero tam odłożył pasek,
na stół. Julka natomiast położył na piankowej macie. Wyjął
woreczek z mlekiem z lodówki i włożył go do podgrzewacza. Szybko
opłukał użytą wcześniej i leżącą w zlewozmywaku butelkę.
Paulina w tym czasie tuliła
Emilkę do siebie i mówiła córce, by nie płakała, choć jej
samej łzy spływały po policzkach.
Amelka, nie czekając na to aż
mama ją zawoła, sama podbiegła i wgramoliła jej się na kolana.
Jeszcze tego samego dnia, przed
północą, wszystko się uspokoiło. Dziewczynki spały w swoich
łóżkach, a Julian na środku łóżka rodziców. Paulina czuła
zimną ścianę za plecami, łopatki boleśnie się do niej
dociskały. Uda miała rozłożone tak mocno, że aż bolało. Czuła
ukąszenia na szyi i dłoń na biodrach. Czuła ogień. Czuła moc.
Czuła spełnienie.
I teraz, Czytelnicy, oceniamy
bohaterów! Co myślicie o Tomku? Co o Paulinie? Co o Iwonie? Co o
tych małych diabłach (Emilce, Amelce i Julku)?
Iwona to mądra kobieta. Od razu pomyślałam to samo, kto normalny idzie z 3 małych dzieci na zakupy budowlane. Jednak wiedziała, że w domu Tomek może użyć siły wobec Emilki, ale nic nie zrobiła żeby temu zapobiec. Paulina też nic nie zrobiła,ale niby chciała protestować. Za to Tomek niezmienny despota. Jak można uderzyć dziecko.
OdpowiedzUsuńJa potrafię nawet z piątką iść na zakupy budowlane i żadnego nie zgubić (chwalę się). Myślę, że Iwona liczyła na Paulinę, że jako matka w razie czego zainterweniuje. Zaś Paulina uznała, że małej nie dzieje się krzywda na tyle, by interweniować. Jak każdej matce było jej żal dziecka, ale jednak rozsądek mówił "zasłużyła".
UsuńJestem w szoku. Spodziewałam się, że Tomek może podnieść rękę na Emi, ale myślałam o klapsie z ręki, góra dwóch. Niechby nawet mocnych, prewencyjnych w jego mniemaniu. Tyran, despota... straciłam resztki sympatii do tego gościa
OdpowiedzUsuńNie lubię Bordychów jako rodziny, z przykrością to stwierdzam. Jeżeli w nerwach do siebie nie pyskują, tak czy owak są jacyś obcesowi wobec siebie, oschli. Dziewczynki przejmują te wzorce, co bardzo widać. Nie mówię, że mają pić sobie nawzajem z dzióbków zawsze i wszędzie, ale zdecydowanie brakuje w ich domu prawdziwego ciepła, nawet w spokojniejszych momentach. To jest toksyczny układ nie tylko ze względu na przemoc. Dobrali się w łóżku? Dobrze, normalna sprawa, jednak to chyba nie wszystko. Żeby nie było wątpliwości: komentuję trochę generalnie, na podstawie ostatnich części, nie tylko tego rozdziału.
Popieram Księżniczkę: Iwona jest rozsądną kobietą, a do tego da się lubić. Duży plus dla niej.
Pozdrawiam :)
Powiem ci, że gdybym miał taką teściową jak Iwona to bym jej nie lubił, bo za dużo jej, za często jest, za bardzo się wtrąca.
UsuńMoim zdaniem Tomek jest dosyć nerwowy, czasem uderzył Pauline niepotrzebnie (mógł jej przynajmniej nie bić po twarzy), chociaż może to dziwne, ale popieram jego zachowanie w stosunku do Emilki, lecz uważam, że nie powinien jej bić pod wpływem emocji, a po wszystkim mógł z nią na spokojnie porozmawiać.
OdpowiedzUsuńPaulina ma trudny charakter, czasem nie potrzebnie się unosi. Popieram to, co doradzila jej przyjaciółka, powinna zacisnąć zęby i nie robić awantury, o kazdy raz, kiedy to Tomek podniósł na nią rękę, bo ona nie zawsze była bez winy. Dobrze, że nie wtrąciła się, gdy Tomek bił Emilke. Widać, że kocha wszystkie dzieci, ale nie powinna faworyzować chłopca.
Iwona moim zdaniem niepotrzebnie sie wtrąca w ich życie i namawia Paule do ucieczki od niego.
Emilka i Amelka są za bardzo rozkapryszone i jakby dostały pare razy od ojca, to by nauczyły jak należy się zachowywać.
A Julek... On jest za mały, aby go oceniać.
Szkoda, że nie wiem kto komentuje. Możesz się następnym razem podpisać? Bardzo proszę.
UsuńMuszę się z Tobą zgodzić, że Paulina nie zawsze była bez winy. Przede wszystkim ten kto bije (uderzy) powinien liczyć się z oddaniem, a tam było, w którymś rozdziale, że ona pierwsza podniosła na niego rękę.
Mam bardzo mieszane uczucia po przeczytaniu tego rozdziału. Raz opieprzam Tomka i Paulę, że niepotrzebnie zabierali trójkę małych dzieci do sklepu budowlanego, że mogli to inaczej zorganizować i to wszystko by się nie wydarzyło. A raz jestem niebotycznie wściekła na Emi, że sobie po prostu smarkula wyszła ze sklepu, bo jej się nudziło, że nawet pięcioletnie dziecko jest już na tyle duże, że wie, że nie wolno bez pytania oddalać się od rodziców w takich miejscach. A zaraz znowu, przecież ona ma tylko pięć lat, powinni jej pilnować. Jak znam siebie, to w takiej sytuacji pewnie bym nakrzyczała na małego uciekiniera, ale w ogólnym rozrachunku winiłabym samą siebie, że nie dopilnowałam dziecka.
OdpowiedzUsuńJa staram się zrozumieć Tomka, że bardzo się zdenerwował, że małej mogło się coś stać, też bym była zdenerwowana, myślę, że każdy rodzic w takiej sytuacji by był, ale to co on zrobił Emi, jest dla mnie nie do przyjęcia. Chociaż uważam, że dzieci się nie bije, to w wyjątkowych sytuacjach, a tą bym pod taką podciągnęła dopuszczam, że mógłby jej strzelić klapsa, nawet trzy, ale nie pasem, przecież on jest dużym silnym facetem, założę się, że on wcale nie musiał używać na pięciolatkę paska, żeby odczuła, że zabolało.
Paula mnie zawiodła, niby coś tam bąknęła, żeby mąż nie przesadzał, jak zobaczyła, że wyjmuje pasek ze spodni, ale tak naprawdę nie zrobiła nic, ona nawet nie próbowała powstrzymać Tomka. Zdaję sobie sprawę, że to nie była łatwa sytuacja, ale uważam, że powinna zareagować. Może jestem teraz niesprawiedliwa, ale jestem bardzo ciekawa, czy w takiej sytuacji, gdyby to chodziło o Julka, to też by przeczekiwała i tłumaczyła samą siebie, że chce sprawdzić, jak daleko posunie się Tomasz w wymierzaniu kary.
I tu też nie chciałabym być niesprawiedliwa dla Pauli, ale jak dla mnie ten ich seks był przyzwoleniem ze strony Pauliny, na takie traktowanie dzieci przez Tomka. Staram się zrozumieć, że to był bardzo ciężki dzień dla nich wszystkich, że potrzebowali oddechu i rozładowania napięcia, ale ja chyba bym tak nie mogła.