„Opanowanie
i wyrachowanie”
Tomek przerabiał pomidory na
sos za pomocą wielofunkcyjnego blendera. Dokonywał tej czynności z
Julkiem na rękach. Dziewczynki w tym czasie zajmowały się
kolorowankami. Amelka co jakiś czas pytała jakiego koloru ma być
sukienka disneyowskiej księżniczki, za każdym razem innej. Zaś
Emilka dopytywała ojca jaką część samochodu akurat koloruje.
– Karoseria – odpowiedział,
zerkając córce przez ramię, po czym powrócił do przygotowywania
obiadokolacji. Kiedy wsypywał makaron do gotującej się, osolonej
wody, trzęsły mu się dłonie. Przez krótki moment wyrzucał
samemu sobie w myślach to co uczynił żonie. Szybko jednak powrócił
do codzienności i obowiązków. Negatywne wspomnienia zepchnął na
dalszy plan.
– Ktoś jedzie! – zawołała
Amelka. Dziewczynka dostrzegła światła odbijające się w
kuchennej szybie. Wskazała na nie palcem.
Tomek w pierwszej chwili się
wystraszył. Nie chciał, by znowu odwiedziła ich policja. Uspokajał
sam siebie, że to przecież niemożliwe. Uważał, że Paulina, po
poprzednim razie, nie zdecyduje się nigdy więcej ich wezwać, gdyż
nie potraktowali ją wtedy najlepiej. Nie mylił się. Pod ich furtką
nie parkował policyjny radiowóz, a mały, japoński skuter. Zaśmiał
się pod nosem i nakazał dziewczynkom spokojnie poczekać. Z Julkiem
na rękach udał się do korytarza, gdzie zarzucił na półroczniaka
za dużą na niego bluzę Amelii i wyszedł, by niespodziewanemu
gościowi otworzyć furtkę.
– Cześć Agata – przywitał
się.
Kobieta, trzymająca kask w
dłoni, westchnęła głośno.
– Cześć – odpowiedziała,
ale w taki sposób, jakby ją to bolało.
– Paulina cię zawołała –
domyślił się, robiąc dziewczynie miejsce, by mogła wprowadzić
skuter na podwórko.
– Nie wiem co się stało,
więc póki co nie komentuję – wyjaśniła i bez szczególnego
zaproszenia wtargnęła do domu Bordychów. – Gdzie ona jest? –
zapytała.
Najpierw odetchnął i odwiesił
na wieszak odzienie wierzchnie pierwotnie należące do Amelki, a
później odpowiedział:
– W sypialni.
Nie musiał wskazywał Agacie
kierunku. Kobieta była w ich domu częstym gościem i znała każdy
jeden zakamarek, co było skutkiem wielokrotnej zabawy w chowanego z
dziewczynkami.
Aga cicho zastukała.
– Można? – spytała, lekko
uchylając drzwi. Dostrzegła przyjaciółkę pakującą
najpotrzebniejsze rzeczy do walizki. – Chcesz się wyprowadzić?! –
zapytała o wiele głośniej niż planowała, ale była w ciężkim
szoku, że Paula zdecydowała się na tak drastyczny krok.
– Nie zostanę w tym domu ani
godziny dłużej! – Podbiegła do drzwi i zamknęła je za
koleżanką.
– Może najpierw się uspokój
– zaproponowała. – Ja nawet nie wiem co się stało!
Powiedziałaś tylko, że pokłóciłaś się z Tomkiem. Znaczy,
jeśli chcesz u mnie przenocować z dzieciakami, to ja nie mam nic
przeciwko, tylko...
– On mnie pobił –
wyjaśniła, wrzucając trzy komplety bielizny do torby sportowej.
Usłyszała kroki i z lękiem spojrzała w stronę drzwi. Te
otworzyły się.
Tomek wpierw rozejrzał się po
całym pomieszczeniu. Dostrzegł dwie niewielkie walizki i torbę
sportową. Zauważył otwartą garderobę.
– Rozpakuj się – powiedział
z całkowitym spokojem.
W przestrachu usiadła na łóżku.
Pokręciła głową.
– Nie – szepnęła
przekornie, ale widać było, że słowa te sprawiają jej ból. Łzy,
które potoczyły się po jej policzkach były wynikiem cierpienia,
nie lęku. Spojrzała mężowi w oczy. Chwilę po tym spuściła
wzrok.
Tomasz zrozumiał, że będzie
ciężko. Wiedział, że w mniemaniu Pauliny nawalił znowu, po raz
kolejny nadużywając jej zaufania. Coś mu mówiło, że tym razem
nie wybronią go puste obietnice, choć on nigdy nie chciał, by były
bez pokrycia.
Zamknął za sobą drzwi i
wszedł głębiej. Spod dużej toaletki odsunął krzesło pokryte
pikowaną skórą. Imitacje diamentów, które zdobiły oparcie,
wesoło zamigotały. Usiadł okrakiem.
– To nie ma sensu. Zabieranie
dzieci w środku nocy jest bez żadnego sensu. Nie masz powodu, by
tego robić – tłumaczył.
– Nie mam powodu!? –
wybuchła.
– Nie, nie masz! – uniósł
się, ale nieznacznie. – Agata może zostać. Będziesz się czuła
bezpiecznie.
– Nie czuję się bezpiecznie
z tobą pod jednym dachem! – Wstała i zupełnie nie wiedziała co
ma z sobą zrobić. W pierwszej chwili chciała dać mężowi w
twarz, miała na to ochotę. W drugiej chciała wybiec tak jak stoi z
sypialni. W trzeciej odpuściła. Poczuła jak Tomek chwycił ją za
nadgarstek.
– Usiądź i się uspokój.
Nic ci nie zrobię – zapewniał. – Będę spał w salonie. –
Puścił nadgarstek żony i spojrzał na Agatę. Uśmiechnął się
do niej w sposób specyficzny, jakby zbolały. – Pójdę do dzieci.
– Wstał i wyszedł, pozostawiając drzwi lekko uchylone.
Paulina była roztrzęsiona.
Drżącą dłoń przyłożyła do ust. Usiadła. Przetarła twarz
obiema dłońmi. Poklepała się w kolano. Zacisnęła dłoń w
pięść.
– Mam dosyć – wyznała,
rozprostowując palce tak mocno, że aż bolało od samego patrzenia.
– Przestań się zadręczać –
rzuciła szeptem Aga, która samą siebie zawsze uważała za kiepską
pocieszycielkę. – Mogę zostać na noc, jeśli chcesz, jeśli to w
czymś pomoże, ale myślę, że nie masz się czego obawiać. Był
spokojny – dodała.
– Bo on się nie wkurwia! –
wykrzyknęła. – Zgrywa wielce opanowanego miesiącami i nagle...
bum! Wpierdol! A ja mam dość! Nigdy nie wiem kiedy mu odpierdoli!
– Cii...cho. O co wam poszło?
– zapytała. – Musiało o coś pójść.
– O całokształt, obiad, nie
wiem, może po prostu wrócił w złym humorze.
– I ryba mu nie smakowała? –
dopytywała.
– Pizza mu nie smakowała –
odburknęła Paulina. – Wymyślił sobie, że mam stać przy
garach, jak wie, że tego nie znoszę. Nigdy tego nie robiłam zanim
go poznałam! Wiedział o tym!
– A ty związałaś się z
bezrobotnym! – wtrącił, ponownie wchodząc do sypialni. – I co
to znaczy? Że powinniśmy teraz żyć z zasiłków!? Przestań się
zachowywać jak odąsana królewna z przerwami na wielkie histerie!
– Tomek – przemówiła Agata
i zapobiegawczo wkroczyła między małżonków. – Nie krzyczcie na
siebie.
– Wolałabym normalnego
bezrobotnego, niż furiata z własną firmą!
– A zapytałaś się kiedyś
co ja bym wolał!? – Tomek zrobił krok w przód, więc Agata
uniosła ręce tak, jakby chciała go powstrzymać przed kolejnym.
– Jak wolisz inną żonę to
proszę bardzo!
– Gdybym wolał inną, to bym
ci, kurwa, dopakował jeszcze te walizki!
– Przestańcie! Kurwa, ludzie,
kłócicie się o jebany obiad! – wywrzeszczała Agata, a później
wskazała na drzwi. – Dzieci na was patrzą – dodała, widząc
Emilkę i Amelkę w progu.
Tomek oddychał mocno i głośno,
jakby przed chwilą przebiegł maraton. Paulina usiadła z
rezygnacją. Schowała twarz w dłoniach i zaczęła płakać. Julek
jakby się z nią zsynchronizował.
– Ja pójdę. – Wyminął
dziewczynki nim Paulina w ogóle zdążyła zareagować.
– Będzie dobrze – rzuciła
Agata pocieszająco w stronę córek przyjaciół. – Proszę,
powiedz mi ktoś, że będzie dobrze – dodała już szeptem, tak,
że dziewczynki nie mogły jej usłyszeć, ale Paulina już tak. –
Błagam. Czemu ja? Ja nie umiem łagodzić konfliktów. Ja się nie
znam na związkach. Nigdy w żadnym nie byłam. Paula – zaczęła
niezwykle poważnym tonem i położyła przyjaciółce dłoń na
plecach. – Nie jest dobrze, widzę to. Teraz to naprawdę
dostrzegam. Nie masz łatwo, ale nie oszukujmy się, on też nie. Za
to macie troje wspaniałych dzieci i chyba dla nich warto nie
rozpierdalać małżeństwa o głupi obiad! – uniosła się.
– Nie chodzi o obiad. –
Paulina podniosła na nią wzrok.
Emilka podbiegła do mamy i ją
przytuliła.
– Co się dzieje? – zapytała
nieco zaniepokojona.
– Nic – odpowiedziała jej.
– Tu nie chodzi o obiad – powtórzyła w stronę przyjaciółki.
– Wyjeżdżamy na wakacje? –
dopytywała Emi, sięgając dłonią do jednej z walizek. Wesolutko w
nią postukała.
– Tak, za kilka miesięcy i
mama sprawdza pojemność bagaży – skłamała Agata.
Paulina uśmiechnęła się
przez łzy.
– Wiem, że nie chodzi o
obiad. Zrozumiałam – zapewniła Aga. – I zgodzę się, że nie
jest dobrze, ale nadal uważam, że nie jest taki najgorszy.
Agata podała Emi dłoń i
zaproponowała, by poszły sprawdzić co tam u taty i brata. Amelia
nie poszła z nimi. Została z mamą.
– Dałeś popis – zaczęła
Aga, zwracając się oczywiście do Tomka. – Nie spodziewałam się,
naprawdę.
– Nie musisz być złośliwa –
odparł i poprawił się, by wygodniej było mu siedzieć na
podłodze, na której bawił się z Julianem.
– Nie jestem złośliwa,
Tomek. Jestem zas-ko-czo-na – wysylabizowała. – Naprawdę nie
sądziłam, że jesteś zdolny uderzyć kobietę, bo nie podała ci
obiadu.
– Tu nie chodzi o podanie, i
proszę cię, nie przy dzieciach.
– Dlaczego? – Wzruszyła
ramionami. – Myślisz, że one nie wiedzą? Może teraz są małe i
głupie, ale za rok lub dwa zobaczą na własne oczy.
– Nie zobaczą! – uniósł
się.
Agata uśmiechnęła się
zwycięsko.
– A ty zdajesz sobie sprawę z
tego, że to wcale nie jest lepiej?
Mimika jego twarzy wskazywała
na to, że został zaskoczony.
– Nie jest lepiej, bo to
świadczy o tym, że masz na tyle zimnej krwi, by nie pierdolnąć
jej przy dzieciach. Jesteś na tyle opanowany, by nie narobić jej
siniaków. Przynajmniej nie tych widocznych. A to świadczy tylko o
tym, że ty nad sobą panujesz. Ty dobrze wiesz co robisz. Stosujesz
przemoc, ale w sposób wybitnie wyrachowany. I tak się zastanawiam,
gdzie tego, kurwa, uczą, bo wierzę, że bez specjalistycznego
szkolenia, to się nie da. Wychodzę. Nie musisz mnie odprowadzać do
drzwi!
Tomek mimo zapewnień Agaty, że
sobie poradzi, wstał z dywanu i postanowił odprowadzić ją do
samej furtki.
– To nie jest tak... –
zaczął, ale szybko mu przerwała.
– Nie. – Pokręciła głową.
– Nie musisz mi się tłumaczyć. Jej się tłumacz. Ten raz ci się
upiecze. Być może kilka kolejnych również. Zapewniam jednak i
ostrzegam jednocześnie, że w końcu będzie miała dość. I powie
„dość”, na rozprawie rozwodowej. Tyle, kolego. – Poklepała
go po klatce piersiowej i wsiadła na skuter, wcześniej zakładając
kask na głowę.
– Nie musisz jechać –
usiłował ją zatrzymać.
– Chcę – odburknęła i
odpaliła silnik. Odjechała.
Normalnie jak z obrazka, facet z dzieckiem na ręku, obok jeszcze dwójka dzieci, rozmawiają, on gotuje, nic złego się nie dzieje, tylko czy na pewno? Ten obrazek jakiś taki krzywy i się rozmazuje jak dla mnie.
OdpowiedzUsuńTomek przed chwilą pobił żonę, a jest spokojny, jakby nic takiego się nie stało. Niby przez chwilę się wystraszył, że Paula wezwała policję, ale aż się ośmiał jak okazało się, że żona wezwała przyjaciółkę. Jak ona głupia, nie? Wezwała przyjaciółkę zamiast policji. On czuje się bardzo pewnie, jeszcze trochę, jeszcze jeden policzek, jeszcze jedno lanie pasem i zwyczajnie uzna, że jest bezkarny, o ile już tak się nie czuje. I jeszcze , on przecież nie chce żeby jego obietnice były nieszczere, tak po prostu samo się dzieje, a on jest taki biedny, no przecież on chce dobrze.
Myślałam do tej pory, że Agata ma gdzieś problemy Pauliny, że najchętniej by się z nią zamieniła, byle mieć faceta, a jednak się myliłam. Ona ma rację, Tomek bardzo dobrze wie co robi, on to wszystko robi na zimno, z premedytacją, nie uderzył żony w twarz, nie bił gdzie popadnie, nie narobił jej siniaków w widocznych miejscach, humanitarnie wlał żonie paskiem po tyłku, a tam nikt nie zobaczy.
Jak już w poprzednim komentarzu pisałam, Paulina też nie jest w tej sytuacji bez winy. Ona w pewnym stopniu go sprowokowała do awantury, całym swoim wcześniejszym zachowaniem, a ten obiad po prostu był zapalnikiem.
A i jeszcze tak mi się coś przypomniało, Paula niestety, z bólem serca muszę to przyznać, sama Tomka utwierdziła w przekonaniu, że jak wpierdol jej spuści, to dobry obiad później będzie. Bo jak dawno temu, jeszcze w czasach ich narzeczeństwa schlała się z przyjaciółkami i on jej przywalił, to Paulinka następnego dnia wypasiony obiad Tomaszkowi przygotowała.