Autor tego bloga należy do grupy „Projekt Prozaicy”, z tego też powodu strona korzysta z płatnych linków. Ujmując to krócej i bardziej zrozumiale – autor zarabia, a czytelnicy nic na tym nie tracą. Te linki są całkowicie bezpieczne dla komputerów, tabletów i smartphone-ów pod warunkiem, że postępuje się zgodnie z instrukcją, czyli nie klika w reklamy, nic nie ściąga na swój sprzęt, a jedynie odczekuje symboliczne pięć sekund i przechodzi dalej. Za wszelkie utrudnienia autor bloga przeprasza, za waszą aktywność jest wdzięczny, a prywatnie pozdrawia i życzy dobrej zabawy podczas czytania.

Link do instrukcji – KLIK

wtorek, 1 stycznia 2019

#93 – „Jabłka i śniegi” – Wprowadzenie

Na zły początek”

Jeśliby założyć, że człowiek jest największą zagadką wszechświata, to by znaczyło, że żywot ludzki jest równie nieodgadniony, co jego kres i życie pośmiertne. Nikt z nas nie rodzi się pustą, białą stroną, bez plam i skaz. Każdy posiada cechy, które odziedziczył po przodkach, talenty, jakimi obdarzył go Bóg i punkty pułapek oraz chwile szczęścia zaznaczone na mapie naszego życia.
Losy różnych ludzi zderzają się z sobą, przeplatają lub tworzą dwie proste równoległe, które nigdy się nie spotkają, choć zmierzają w tym samym kierunku. Tak jest dziś i tak było lata temu. Od wieków to samo... nic się nie zmienia.
Taki splot ludzkich losów, to swojego rodzaju historia, to taka opowieść o dobru, złu, wyzwaniach, słodyczy zwycięstwa, słonawym posmaku łez i goryczy porażki. Los, którym zmierza każdy z nas jest powieścią bez refleksji, bo choć nachodzą nas wątpliwości, chęci zmian i powrotów, to zazwyczaj jest już za późno... zazwyczaj, to już nie czas na poprawę. To czas, by zrobić rachunek sumienia i się pożegnać ze światem, pojednać z samym sobą i pogodzić z nieuchronnością ode złego.
Jeśli jednak każda historia ma swój kres, a każda opowieść kiedyś dobiega końca, to znaczy, że gdzieś musiał być początek. Z góry zakładamy, że nie ma dobrych zakończeń, choć wmawiamy samym sobie, że będzie dobrze. Nie myślimy o starości, nie rozpamiętujemy błędów, udajemy, że nie boimy się śmierci, do której zbliża nas każdy dzień życia. To wszystko znaczy, że ludzie się nie zmieniają, od wieków są tacy sami.
Tak naprawdę nie ma znaczenia czas akcji ani jej miejsce, bo wątek przewodni zawsze jest taki sam. Sensem naszego istnienia jest szukanie sensu życia, pogoń za szczęściem i ucieczka przed uczuciem rozczarowania, zawodu, porażki. Czasami też uciekamy przed miłością, przyjaźnią, rodziną i wspomnieniami, tylko po to, by po latach, gdy przychodzi czas się żegnać, wspomnieć tę ucieczkę i uświadomić sobie, że nie była warta tych wszystkich licznych poświęceń.
Można by rzec, że życie ludzkie jest zlepkiem gatunków. Jest trochę dramatem, komedią, kryminałem, romansem i thrillerem. Jednak co zrobić ze złym zakończeniem? Czy ono zawsze oznacza, że początek był równie gorzki i bolesny? Jaka byłaby przeszłość źle kończącej się historii sprzed ponad stu lat?
Pytać można by bez końca. Pytań jest przecież zawsze tak wiele. Tylko, że odpowiedzi zazwyczaj nie nadchodzą, gdy jeszcze jest na nie czas.
Jabłka i śniegi”, to powieść, która rozgrywa się na początku XX wieku, a jej miejsca akcji zmieniają się jak w kalejdoskopie; od surowych Niemiec, poprzez konserwatywną Hiszpanię i malowniczą Francję, aż po liberalną Anglię. Wszystko jest zupełnie inne od tego co obecnie nas otacza, za wyjątkiem ludzi, bo oni są zawsze tacy sami. Tak samo jak my pragną spełniać marzenia i uciekać koszmarom. Tak samo jak my mają plany i wybierają różne z dróg, by je ziścić. Jedni są pełni podłości, inni szlachetni jak łza. Jednymi kieruje zawiść i chęć zemsty, innymi misja niesienia pomocy i naprawy tego zepsutego świata.
Nagle, pod koniec drogi, każdy uświadamia sobie to samo, każdy bohater dochodzi do identycznego wniosku, do jakiego i my moglibyśmy dojść dzisiaj. Świat tworzą ludzie, jeśli więc ten świat jest zepsuty, to nie tylko on wymaga poprawy. Należałoby naprawić niemal wszystko co go tworzy. Przekonajcie się sami, co stworzyło świat „Jabłek i śniegów”.


Ponieważ „Paulina” – pierwsza z opowieści serii „Nie jesteś sama” dobiega końca (pozostały dwa lub trzy rozdziały do opublikowania i mam nadzieję, że uda mi się je wszystkie przepisać i opublikować jeszcze dzisiaj), chciałbym zacząć coś nowego. A może tak właściwie, to powrócić do czegoś starego. Bardzo starego.
Jabłka i śniegi” to pierwsza dłuższa powieść, którą napisałem. Pisałem ją ponad dwadzieścia lat. Zacząłem będąc nastolatkiem, powróciłem do niej w więzieniu, kontynuowałem po rozwodzie. To tak naprawdę kawał mojej historii, bo w tę opowieść włożyłem chyba wszystkie z możliwych demonów, które starały się mnie dosięgnąć. Niektórym z nich się udało.
I choć nie żyłem na początku XX wieku, to tak jak w tej przedmowie: miejsce akcji i czas akcji, to tylko szczegóły. Nieistotne szczegóły, bo ważni są ludzie. To ludzie w znacznej mierze tworzą ten świat. To świat wymaga poprawy.

Uprzedzam, że opowieść ta była już kiedyś publikowana. Ma nawet kilka trailerów, zwiastunów, reklam. Zostały utworzone z użyciem różnej muzyki i z urywków różnych filmów oraz seriali. Wygląd bohaterów zapożyczyłem sobie z serialu „Gran Hotel”, który obejrzałem i który też stał się pewnego rodzaju inspiracją, i niektóre z porozrzucanych wątków pomógł mi poskładać w całość. Opowiadanie bowiem było swojego czasu teczką fragmentów i brakowało im łącznika, spójności. Myślę, że nigdy więcej żadna z moich powieści nie będzie już tak osobistą i do żadnej nie będę miał takiego sentymentu jak do tej.


Pozdrawiam i tak całkiem przy okazji, to: Cholernie szczęśliwego, udanego, twórczego Nowego Roku!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz