„Niebieska
karta”
Płakała. Nie widziała dokąd
jedzie, ale wiedziała, że musi się spieszyć. Spodziewała się,
że mąż w każdej chwili może ruszyć za nią. Dłonią starła
łzy z oczu i policzków. Zerknęła na wskaźnik paliwa, nie napawał
optymizmem.
– Będę musiała zatankować
– stwierdziła szeptem.
Zjechała z wcześniej obranej
trasy. Starała się uspokoić Julka. Jednocześnie miała nadzieję,
że uda jej się dojechać do stacji benzynowej. Modliła się, by
nie zabrakło jej paliwa. Wiedziała, że mogła jechać główną
trasą, zatrzymać się tam gdzie zawsze i zatankować. Obawiała się
jednak, że Tomek ruszył za nią i pojedzie właśnie tą drogą, z
tego powodu wybrała inną, nieco obcą.
Udało jej się. Dojechała.
Trochę dziwnie się czuła,
kiedy wysiadała do dystrybutora, mając na sobie jedynie skąpą,
satynową koszulę nocną i cienki szlafroczek. To właśnie wtedy
uświadomiła sobie, że nie ma portfela. Nie miała też telefonu
ani żadnych drobnych w schowku, gdyż dzień wcześniej posprzątała
w samochodzie.
– Cholera! – zaklęła.
Kopnęła w oponę.
Julek był smutny. Widziała
jego twarz. Przyciskał nos do samochodowej szyby.
Zaryzykowała. Zatankowała i
odjechała, bez uiszczania opłaty.
W pierwszej chwili chciała
pojechać do Agaty, ale nim zjechała na parking, przeznaczony dla
mieszkańców wieżowca, to zdała sobie sprawę z tego, że Aga jest
pierwszą osobą, u której Tomek będzie jej szukał. Miała też
pewność, że przyjaciółka nie zabarykaduje przed Tomaszem drzwi,
a ten będzie przekonywał ją do powrotu, w ostateczności do niego
zmuszając.
Drugą osobą, do której
Paulina chciała się udać, była jej siostra – Natalia. Tu jednak
przyznanie się do porażki i tego co tak naprawdę się stało było
skutecznym hamulcem. Z tego samego powodu, nie pojechała do matki.
Paulina na schronienie dla
siebie i syna wybrała mieszkanie wynajmowane przez Norberta. Miała
to szczęście, że akurat jego współlokatora nie było w domu.
Norbert był zdziwiony, gdy
usłyszał głos byłej dziewczyny w słuchawce domofonu. Bez
zastanowienia wpuścił ją do środka. Od razu zauważył jej stan i
ubiór. Dostrzegł też, że chłopiec jest w piżamie. A jednak nie
zadawał pytań. Jedynie zaproponował, że zrobi coś ciepłego do
picia.
– Mogę tu zostać na jedną
noc? – zapytała, bez owijania w bawełnę, nieco się krępując.
Splótł ręce na nagiej klatce
piersiowej. Oparł się o stare, kuchenne meble. Przytaknął
niewerbalnie.
– Rozbiorę małemu kanapę u
Marcela. Nie obrazi się. – Jak powiedział, tak zrobił.
Paulina położyła syna spać,
wcześniej opowiadając mu bajkę. Później powróciła do kuchni.
Herbata była zimna, ale i tak zdecydowała się ją wypić. Zajęła
miejsce przy stole.
– Mogę cię poczęstować
orzeszkiem lub kremem czekoladowym. Lodówka jest prawie pusta –
zaproponował. – Jutro pójdę na jakieś zakupy. Możesz zostać
ile chcesz – zapewnił. – Marcel wróci za tydzień od starych –
przekonywał dalej, dając jej do zrozumienia, że jemu wcale nie
przeszkadza.
– Nie mogę – stwierdziła.
– Zostawiłam dziewczynki. Na dodatek nie zapłaciłam za paliwo. –
Załamała się. Dopiero, gdy powiedziała to wszystko na głos, to
uświadomiła sobie co takiego miało miejsce, czego dokonała, a co
powinna była zrobić. – Dlaczego o nic nie pytasz? – zdziwiła
się. Niemal na niego naskoczyła.
– Znam Bordycha –
odpowiedział. – Widzę jak wyglądasz. – Wzruszył ramionami. –
Słowa są zbędne – dodał, wstawiając wodę na nową, ciepłą
herbatę. Zabrał tę zimną z rąk Pauliny i wylał do zlewu.
– Chciałeś mnie przed nim
ostrzec – przypomniała sobie. – Dzwoniłeś. Odebrała moja
matka. Myślała, że Tomek jest dilerem – wspominała na głos.
– Wiadome mi było, że kradł,
ale nie że dilował – odparł, lekko się przy tym uśmiechając.
– Jaka to była stacja? – zapytał i sięgnął do kieszeni
dżinsowych spodenek po telefon komórkowy.
– Co? – Paulina wyraźnie
straciła wątek.
– Stacja, z której ukradłaś
paliwo – objaśnił rzeczowo. – Odjechałaś po zatankowaniu,
tak? Bez płacenia, tak? – dopytywał.
– Tak – przytaknęła.
– Pytam, jaka to stacja?! –
uniósł się. – Nazwa, miejscowość, cokolwiek – naciskał.
Paulina pamiętała nazwę i
miejscowość, a tyle wystarczyło, by wyszukać stację paliw w
internecie i zdobyć do niej numer telefonu. Norbert, gdy tylko
usłyszał męski głos po drugiej stronie, zaczął kłamliwe
usprawiedliwianie:
– Żona u was przed chwilą
była. Zatankowała. Z dzieckiem była. To straszna sytuacja. Mały
rozciął głowę. W tym wszystkim zapomniała zapłacić. Jutro się
wrócimy i dokonamy opłaty – zapewniał.
Paulina miała pewność, że
się nie zgodzą. Wiedziała, że wisząca opłata, to zablokowany
dystrybutor. Była też pewna, że żaden pracownik na słowo, nie
zaksięguje zapłaty gotówką, przez to, by później samemu nie
musieć jej wykładać. Pomyliła się! Byli jeszcze dobrzy ludzie na
tym świecie.
– To tylko trzy dychy. Nie ma
problemu – usłyszał Norbert i niemal od razu zdradził to
uśmiechem.
Czajnik wydał z siebie
nieprzyjemny gwizd. Norbert zalał herbatę, a kiedy ta została
postawiona przed Pauliną, kobieta niemal od razu oplotła kubek
dłońmi. Poczuła przyjemne ciepło. Brakowało jej ciepła.
Brakowało jej go od lat, choć całymi latami miała złudzenie, że
nie sięga ją taki deficyt.
– Jeśli pożyczysz mi
samochód, to pojadę po twoje dzieci – zaproponował, choć w
duchu chciał by odmówiła. Bał się starcia z Tomkiem. Wiedział,
że mógłby je przegrać, a szczerze wątpił w to, że Bordych
oddałby mu córki bez walki.
Paula pokręciła głową.
– Jutro to załatwię –
powiedziała. Chciała samą siebie przekonać o tym, że tak właśnie
będzie. W tym przypadku słowa nie miały mocy budującej ani
stwórczej. Tu konieczne były działania, a nie poematy i werbalne
zapewnienia.
Następnego dnia, nie załatwiła
niczego. Wróciła do męża. Tomek nie chciał oddać jej dzieci,
przekazał to poprzez Agatę, a ta przekonała ją do powrotu,
mówiąc, że tak będzie lepiej dla wszystkich. Aga wychodziła z
założenia, że dla dobra dzieci, własnej wygody, finansowego
bezpieczeństwa i pełnej rodziny, warto czasami zagryźć zęby.
– Nie jest taki najgorszy –
powtarzała tak długo, aż Paulina sama w to uwierzyła.
Julek okazał się być mniej
naiwny niż matka. Na dodatek czuł się winny. Doszedł do wniosku,
że gdyby nie pokolorował rysunków należących do ojca, to w domu
nie doszłoby do żadnej awantury, a mama wtedy by nie płakała. Z
tego powodu był smutny. Był też szczery. Opowiedział o swoich
zmartwieniach pani w przedszkolu, a ta powiedziała pani dyrektor.
Na skutek tych wydarzeń, do
drzwi domu Bordychów zapukała opieka społeczna. Powiadomione
zostały odpowiednie służby. Założona została niebieska karta.
Rodzinie został przyznany asystent.
Czuli się dziwnie, gdy musieli
funkcjonować normalnie, będąc jednocześnie pod czujną obserwacją
kogoś obcego. Taka sytuacja miała miejsce dwa razy w tygodniu, po
dwie godziny. Trwało to kwartał. Została wystawiona pozytywna
opinia. Starsza kobieta w okularach była wręcz oczarowana Tomaszem
Bordychem, pięknem i zadbaniem jego żony oraz rezolutnością i
ruchliwością trojga dzieci.
Asystent został oddalony, z
czasem MOPS też odpuścił, gdy Tomasz dostarczył do placówki
zaświadczenie, że uczęszczają wraz z żoną na terapię małżeńską
do prywatnego psychologa. Opieka społeczna uznała, że ma inne
rodziny pod skrzydłem, bardziej potrzebujące, biedniejsze. Nie
mieli czasu zajmować się sprawą dwóch rękoczynów, gdy
środowisko, w którym przebywały dzieci były wręcz wzorowe.
Przemoc w rodzinie Bordychów
została zbagatelizowana przez urząd. Tak dzieje się często, gdy
małżonkowie lub partnerzy współpracują z pracownikiem socjalnym,
a występujące nieprawidłowości nie są rażące.
Niebieska karta to jednak tylko
papier. Papiery nie czynią cudów. Polska to kraj, w którym zakaz
zbliżania się nie powstrzymuje oprawcy przed podejściem do ofiary
bliżej, na zakazaną odległość. Ludzie, którym puszczają nerwy
na skutek nagłej, chorobliwej zazdrości lub stosują przemoc
wyrachowanie, nie zmienią się za sprawą założenia niebieskiej
karty, jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki. A Tomek
należał do obu tych przypadków. Zazwyczaj bił w sposób
wyrachowany, tak by nie było widocznych śladów. Czasami dawał się
ponieść emocjom, gdy był zazdrosny. Niebieska karta w jego
przypadku, tak naprawdę, nie zmieniła zupełnie niczego. Ona po
prostu była i nic poza tym. Taki świstek, niczym notatka z
brudnopisu, nie miał większego znaczenia.
Nie wiem czy będąc na miejscu Pauliny zwiałabym ze stacji nie płacąc za paliwo, raczej jestem z tych praworządnych, a chyba nawet bardziej cykorowatych, chociaż mówi się, że człowiek kiedy czuje się zagrożony robi rzeczy, których normalnie by się nie dopuścił.
OdpowiedzUsuńNie rozumiem tylko dlaczego Paula zamiast szukać pomocy u Natalii, czy u matki pojechała do Norberta, nie rozumiem tej jej dumy, to już dawno zaszło za daleko. Moim zdaniem powinna schować dumę do kieszeni i poprosić o wsparcie siostrę i matkę. Uważam, że Norbert powinien być ostatnią osobą do której powinna udać się po pomoc.
Punkt dla Norbiego, że nie wyrzucał jej, że przecież ją ostrzegał przed związaniem się z Tomaszem.
Jak przeczytałam, że Paula uciekła nie płacąc, to już miałam wizję, jak policja dociera najpierw do Tomka, później do Pauli, że ona wreszcie pęknie i złoży na niego doniesienie, ale nic nie jest takie proste.
Do przewidzenia było, że Tomek nie odda jej dziewczynek, przecież oni już to przerabiali, jeszcze przed pojawieniem się na świecie Julka, Paula też wtedy wróciła do męża. Moim zdaniem ona nie uczy się na błędach, wie że się poparzy, a i tak leci do ognia.
Biedny Julek, dzieci często obwiniają się o kłótnie rodziców, czy rozstanie. Myślałam, że dyrektorka przedszkola tylko tak gadała, że jeśli sytuacja z przemocą w domu Bordychów się powtórzy to ona zgłosi ich do opieki społecznej. Miło mnie kobieta zaskoczyła, że nie zbagatelizowała sprawy i zareagowała. Tylko tak naprawdę to nic nie dało, ale przynajmniej starała się coś zrobić. Tomasz swoim zwyczajem oczarował asystenta rodziny, jak również pracowników MOPSU, niestety w tym oczarowywaniu i mydleniu innym oczu wydatnie pomogła mu sama Paulina.
Tomasza nie powstrzymała niebieska karta, myślę, że jedno co mogłoby powstrzymać Bordycha przed stosowaniem przemocy wobec żony to ich definitywne rozstanie.
Końcówka tego rozdziału brzmi jakby to miał być ostatni rozdział, ciekawa jestem w związku z tym co będzie w kolejnym, ostatnim, co autor tam wyszykował, czyżby jakiś zwrot akcji?