Autor tego bloga należy do grupy „Projekt Prozaicy”, z tego też powodu strona korzysta z płatnych linków. Ujmując to krócej i bardziej zrozumiale – autor zarabia, a czytelnicy nic na tym nie tracą. Te linki są całkowicie bezpieczne dla komputerów, tabletów i smartphone-ów pod warunkiem, że postępuje się zgodnie z instrukcją, czyli nie klika w reklamy, nic nie ściąga na swój sprzęt, a jedynie odczekuje symboliczne pięć sekund i przechodzi dalej. Za wszelkie utrudnienia autor bloga przeprasza, za waszą aktywność jest wdzięczny, a prywatnie pozdrawia i życzy dobrej zabawy podczas czytania.

Link do instrukcji – KLIK

piątek, 29 grudnia 2017

#75 – „Paulina” – Rozdział 45

Rozmowa przez drzwi”

Tomek zaczął poszukiwanie żony i córek jeszcze tej samej nocy, której Paulina uciekła. Najpierw kręcił się po mieście, okolicami parku, potem odwiedził dworzec autobusowy i kolejowy. Siedząca tam młodzież, czekająca na pociąg, rozpoznała kobietę z dwójką dzieci ze zdjęcia, które Bordych im pokazał. Poinformowali więc Tomka, że blondynka wsiadała do pociągu. Tomek pobiegł więc do samochodu, sprawdził trasę pociągu w internecie i ruszył jego śladem. Przy pierwszej przesiadce nie zdążył jej złapać. Dotarł na miejsce o dziesięć minut za późno. Przy drugiej dotarł o czasie. Wiedział, że pociąg się spóźnił, przez co Paulina będzie musiała czekać na dworcu. Przeszukał to miejsce wzdłuż i wszerz, ale nigdzie jej nie było. Wtedy się zmartwił.
Nie myślał o tym, by zawrócić do hotelu w celu zabrania pozostawionych tam rzeczy i uregulowania rachunku. Od razu pojechał do Iwony. Gdy stał przed furtką zaczynało świtać, ale pomimo tak wczesnej pory, bez chwili zastanowienia nacisnął na przycisk domofonu.
Iwona nie odezwała się do słuchawki. Wyjrzała przez otwarte okno. Widząc zięcia zwolniła blokadę i od razu pobiegła otworzyć drzwi.
Coś się stało? – zapytała jako pierwsza. Sądziła, że Paulina i Tomasz są na wakacjach, że wrócą dopiero w następnym tygodniu. Poza tym mężczyzna stojący przed nią był wyraźnie przemęczony, białka jego oczu były aż czerwone i sprawiał wrażenie rozdygotanego.
Jest u ciebie Paulina? – odpowiedział pytaniem na pytanie, nawet nie przechodząc przez próg.
Iwona zmartwiła się jeszcze bardziej. Nagle zrobiła się blada na twarzy.
Nie. Wróciliście już? – dopytywała, niczego nie rozumiejąc.
Tomasz zamknął oczy i z załamaniem oparł się o ścianę.
Spróbuj do niej zadzwonić, proszę.
Wejdź – rozkazała i nawet nie zamknęła za nim drzwi. Zostawiła to jemu. Od razu chwyciła za telefon komórkowy i wybrała numer córki.
W tym czasie Natalia się przebudziła i weszła do kuchni. Z początku sądziła, że to jakiś sen, bo nie spodziewała się zastać tam szwagra, ale gdy tylko uświadomiła sobie, że to jawa, od razu zaczęła wypytywać co się stało i dlaczego tak wcześnie wrócili znad morza.
To dłuższa historia – wyjawił Tomek. – Pokłóciliśmy się.
Jak to się pokłóciliście?! – niemal wykrzyknęła Iwona. Spróbowała skontaktować się z córką jeszcze raz, ale i ten okazał się być bezskuteczny. – Nie odbiera – poinformowała zarówno Tomka, jak i Natalię.
Napiszę jej SMS-a – odezwała się Natalia i wróci do pokoju, w którym miała telefon komórkowy pod ładowarką.
Iwona odsunęła sobie krzesło od stołu i na nim przysiadła. Zaczerpnęła głębiej powietrza.
O co się pokłóciliście? Coś ty jej znowu zrobił!?
Nic jej nie zrobiłem – skłamał. – Jeśli się pojawi, niech się do mnie odezwie albo ty się odezwij. I naprawdę radzę to zrobić, bo jeśli nic jej się nie stało, to będzie odpowiadała za porwanie moich dzieci! – uniósł się, a potem szybko opuścił mieszkanie teściowej.
Udał się do własnego, ale i tam nie zastał Pauliny ani córek. W końcu zabrał się za obdzwanianie jej znajomych. Skłonił nawet Agatę do tego, by zadzwoniła do Klaudyny. Wszystko na nic. Po Paulinie nigdzie nie było śladu. Ubzdurał więc sobie, że jego żona jest z Norbertem, ale mężczyzny nie zastał w domu, a nie miał pojęcia, gdzie mógłby go szukać.
Paulina obudziła się przedpołudniem. Była zdziwiona, że dziewczynki dały jej tak długo pospać, ale szybko przekonała się o tym, że to nie zasługa jej córek, a Doroty, która skutecznie je zabawiała.
Zjesz coś? – zapytała od razu szwagierka.
Nie, dziękuję.
Wcale nie tknęłaś śniadania. Wykończysz się, jeśli do tego wszystkiego będziesz się jeszcze głodzić.
Nie mam na nic ochoty. – Paulina podniosła się do siadu na rozłożonej kanapie i wzięła do ręki wyciszony telefon komórkowy, by wiedzieć dokładnie, która jest godzina.
Wierzę – szepnęła Dorota, nie wiedząc czy powinna Pauli współczuć czy ją podziwiać. Sama szczerze wątpiła w siebie i uważała, że ona nigdy nie zdecydowałaby się na samotną podróż z tak daleka, z dwójką małych dzieci. Choć z drugiej strony podejrzewała, że Paulinę do takiego czynu pchnęła desperacja, że zrobiła to będąc w skrajnych emocjach, bez przemyślenia swojej decyzji. – Wiem, że właściwie się nie znamy i pewnie nie powinnam o to pytać, ale co teraz zamierzasz? Znaczy, tutaj możesz zostać. Patryk jeszcze jest ponad tydzień na koloniach, więc miejsca nie braknie...
Mam gdzie pójść – przerwała szybko Paulina i wstała z kanapy. – A teraz przepraszam, ale muszę zadzwonić. – Wychodząc z pokoju do kuchni, wybrała numer mamy. Szybko poinformowała zestresowaną kobietę, że nic jej nie jest, że spała i wyłączyła dźwięk, i przez to nie słyszała ani telefonów ani wiadomości. Uprzedziła też, że za jakąś godzinę u niej będzie.
Dorota słysząc to co Paulina mówi, gdy tylko blondynka się rozłączyła, od razu zapewniła, że pośpiech nie jest wskazany. Nie miała jednak mocy, by utrzymać szwagierkę na miejscu siłą. Zdecydowała się więc jej towarzyszyć, odprowadzić ją do matki. W planie miała, w razie czego, jakby gdzieś po drodze spotkały Tomasza, od razu wezwać policję i być naocznym świadkiem wydarzeń.
Paulina co prawda nie chciała dłużej Doroty zatrzymywać, ale z grzeczności zaproponowała, by ta weszła i napiła się kawy albo herbaty. Dorota odmówiła, tłumacząc, że Piotrek pewnie za niedługo wróci do domu, a jak zna życie, to zapomniał zabrać kluczy.
Odezwij się do nas czasami. Napisz chociaż SMS-a co u ciebie. – Pożegnała się i odeszła, a Paula nacisnęła na przycisk domofonu.
Iwona zwolniła blokadę i zeszła na dół, by pomóc córce z wózkiem. Jednocześnie ciągle upominała Emilkę, by trzymała się barierek poręczy i szła schodami powolutku.
Ja prawie przez ciebie, dziecko, zawału dostałam – wyznała, gdy tylko przekroczyły próg mieszkania. – Ten wpadł w środku nocy jak po ogień, ty nie odbierałaś. Ja od zmysłów odchodziłam.
Przepraszam – szepnęła ze łzami w oczach i przysiadła na pufie stojącej w przedpokoju. Zdjęła dziewczynkom buciki.
Iwona zaczęła uważniej przyglądać się córce. Doszukiwała się siniaków, ale jedyne uderzenie w twarz, jakie Tomasz zadał żonie w nocy, nie było na tyle silne, by pozostawić jakikolwiek ślad. To ją nieco uspokoiło. Zaczęła uważać, że Tomek ją nie skłamał, że nic nie zrobił jej córce, że zwyczajnie, tylko nieco ostrzej się pokłócili.
Emilka w mieszkaniu babci czuła się znacznie swobodniej niż w mieszkaniu Doroty i Piotra. Tu wiedziała, gdzie leżą zabawki, kilka z nich należało właściwie tylko do niej, bo Iwona zakupiła je, gdy ta była jeszcze malutka, ale z większą ochotą bawiła się tymi należącymi do Bartka. Lubiła samochody i klocki lego. Wiedziała, że nie wolno ich brać do buzi i tak naprawdę nigdy nie próbowała. Amelka była na takie zabawy jeszcze za mała, ale chłopięce zabawki zdawały się ją w ogóle nie interesować. Wolała pluszaki, gadające lalki i kredki. Rysowanie po dużych kartonach, które Bartek naznosił ze sklepów, by z nich coś wybudować, były najlepszym co Amelkę spotykało u babci. Mogła nad tym spędzać naprawdę wiele godzin i nie potrzebowała wtedy niczyjego towarzystwa.
Nie musisz ich pilnować. Bartek na nie spojrzy, prawda? – zapytała Iwona wnuka i zaprosiła Paulinę do kuchni. – Zrobię ci kawy – oznajmiła i nim blondynka cokolwiek odpowiedziała, to ta już zdążyła wstawić wodę w czajniku elektrycznym.
Tak naprawdę Paulinie siedzenie z dziećmi było wyjątkowo na rękę. Zazwyczaj lubiła ich towarzystwo i gdy nie marudziły, to była naprawdę szczęśliwa, że je ma. Często się z nimi bawiła, wygłupiała na dywanie, goniła po działce, na której stał ich wspólny, jeszcze niewykończony w środku dom. Teraz jednak wolałaby nawet marudzące dzieci, niż rozmowę z własną matką. Nie wiedziała co ma jej powiedzieć, a wiedziała, że ta w końcu zacznie zadawać pytania. Z ociąganiem jednak udała się do kuchni i zajęła miejsce przy stole. Poczuła ból w chwili, gdy jej pośladki dotknęły twardego siedzenia nowoczesnego, seledynowego krzesła. Przypomniała sobie, że ta cała kuchnia, to zasługa Tomka, że to on ją odnowił i zrobił to w chwili, gdy jeszcze nie byli z sobą tak całkiem na poważnie. Łzy napłynęły jej do oczu. Pozwoliła sobie na płacz.
Iwona przytuliła córkę, potem przy niej przyklęknęła i dopytywała co takiego się stało.
Nie mogę z nim być – wyłkała w końcu. – Nie mogę. Nie mogę dłużej. Nie umiem. – Przyłożyła zaciśniętą pięść do ust i starała się powstrzymać szloch, uspokoić się.
Nie musisz – stwierdziła Iwona pewnie. – Nie musisz z nim być – wyjaśniła, by Paulina dokładnie wiedziała co miała na myśli. – Możesz zostać tutaj.
Wiem, ale mam dość – przyznała w końcu sama przed sobą.
Nie możesz mieć dość, masz dla kogo żyć. Tomek, to tylko facet.
Ojciec moich dzieci – przypomniała.
A jaki to tam ojciec. Żadnego nie urodził – zażartowała Iwona i nawet jej się udało tym nieco rozweselić córkę, choć to trwało tylko przez moment.
Wstała z kucek i zalała kawę w dwóch kubkach. Usiadła naprzeciw córki, wcześniej kładąc cukiernicę na środek okrągłego stołu.
Ale będziesz musiała do niego zadzwonić, wiesz? – zapytała, przypominając sobie słowa jakie Tomasz wypowiedział przed wyjściem. – On ma prawo wiedzieć, że żyjesz, że tobie i małym nic nie jest.
Na słowa matki Paulina zapłakała ponownie, ale była zmuszona przyznać jej rację, zwłaszcza, gdy Iwona wyznała szczerze, że Tomek groził, iż pójdzie na policję i zgłosi porwanie dziewczynek. Nie była w stanie jednak z mężem rozmawiać. Zdecydowała się na wysłanie mu SMS-a, na końcu dopisując, by nie przyjeżdżał, bo nie chce go widzieć. Nim telefon zadzwonił, wyłączyła go. Spodziewała się tego, że Tomek będzie się dobijał i szukał z nią kontaktu. Nie chciała się stresować jego telefonami.
Nie wpuszczaj go, jeśli przyjedzie – powiedziała do matki.
Dobrze. Nie wpuszczę – zapewniła. – Powiesz mi co się stało?
Paula pokręciła głową, a potem spuściła ją i wsparła na dłoni. Wiedziała, że nie może mamie powiedzieć wszystkiego, bo po pierwsze nie chciała jej tym obciążać i ją dodatkowo martwić, a po drugie chciała uniknąć tego, że ta zacznie się wtrącać do niej, jej życia, jej rodziny i jej małżeństwa.
Nie zniosę dłużej jego zazdrości – oznajmiła. – On jest chorobliwie zazdrosny i kiedy się leczył, znaczy chodził do psychologa, to wszystko było dobrze, ale przestał i to wróciło.
Chodził do psychologa? – nie wierzyła własnym uszom Iwona.
Tak, bo go zmusiłam. To były te kursy tańca – przyznała w końcu.
Rozumiem. – Tak naprawdę nie rozumiała. Uważała, że ratowanie małżeństwa za wszelką cenę nie ma sensu i Paulina powinna była odpuścić. Jej zdaniem córka miała prawo zaproponować mężowi leczenie i fachową pomoc, ale jeśli ten odmawiał, to nie powinna była go zmuszać, tylko go zostawić.
To było po tym jak mnie uderzył – przyznała. – Wtedy zagroziłam, że odejdę jeśli nie pójdzie do psychologa. I poszedł.
A teraz? – zapytała Iwona z wyraźnym trudem, gdyż to pytanie ledwie przechodziło jej przez gardło.
Co teraz?
Czy teraz też cię uderzył?
Paulina chwilę zawahała się nad odpowiedzią.
Nie – odparła w końcu, starając się za wszelką cenę brzmieć jak najpewniej, zupełnie tak, jakby mówiła prawdę. – Szarpnął mną – dodała, by sytuacja ucieczki znad morza i samotnego przyjazdu z dziećmi wydała się być autentyczna, by powód był wystarczający.
Iwona położyła obie dłonie na kubku kawy, ale niedane jej było w tamtej chwili skosztować napoju. Przerwał jej dzwonek do drzwi. Zdziwiła się, że wcześniej nikt nie zadzwonił do furtki, i że był w stanie sam sobie otworzyć klatkę schodową.
Ma moje klucze! – krzyknęła Paulina szybko i czym prędzej zerwała się z miejsca. Słysząc dźwięk otwieranego zamka, szybko zaciągnęła łańcuch.
Tomek otworzył drzwi, łańcuch jednak skutecznie utrudnił mu dostanie się do środka.
Otwórz – polecił, ledwie siląc się na spokój. – Chcę tylko z tobą porozmawiać.
Odsunęła się na kilka kroków, jakby bała się, że coś jej zrobi, że w jakiś sposób da radę ją dosięgnąć.
Nie teraz.
Nie musiałaś się ukrywać – stwierdził. – Mogłaś wyjść do mnie jak byłem tu wcześniej. Twoja matka nie musiała kłamać! – uniósł się.
Nie kłamała! – odkrzyknęła. – Nie było mnie wcześniej.
A gdzie byłaś? Z Norbertem? Z jakimś innym frajerem!? – uniósł się i wyraźnie zaczynał tracić panowanie nad sobą. Naparł na drzwi mocniej, jakby miał nadzieję, że łańcuch puści.
Paulina doskoczyła do drzwi i usiłowała je przytrzymać, zupełnie jakby się obawiała tego, że jeszcze trochę i te drzwi zostaną wyważone, a Tomek dostanie się do środka.
Przestań! – krzyknęła przez łzy.
To mnie wpuść! – wrzasnął. – Mam prawo widzieć dzieci. Nie są, kurwa, twoją własnością!
A ja nie jestem twoją!
Jesteś moją żoną! – przypomniał i pchnął drzwi o wiele mocniej niż wcześniej, przez co uderzył Paulinę nimi w ramię.
Iwona postanowiła nie przyglądać się temu dłużej biernie. Podeszła do drzwi i osobiście zażądała, by Tomek odszedł i nie urządzał awantur.
Posłuchał jej. Podniósł ręce do góry w poddańczym geście.
Dobrze, ale przekaż córce, że najpóźniej jutro do południa ma wrócić do domu. Może do mnie zadzwonić, przyjadę po nią.
Jeśli będzie chciała to wróci, jeśli nie to nie.
Jeśli nie... – zaczął i drwiąco się uśmiechnął – to wystawię te drzwi z futryną, wezmę co do mnie należy, a potem wstawię ci nowe. Do widzenia. – Odszedł, a właściwie to zbiegł klatką schodową.
Iwona otworzyła drzwi, by sprawdzić czy zięć pozostawił klucz w zamku, ale okazało się, że klucze zabrał z sobą. Spojrzała na płaczącą i osuwającą się po ścianie córkę oraz na Bartka i dziewczynki, którzy stali w progu między kuchnią a przedpokojem i z zaciekawieniem, ale też lekkim przestrachem obserwowali całe zajście.
Jeśli wróci, wezwiemy policję – zapewniła Paulinę, ale szybko okazało się, że nie tylko ją musi uspokoić.
Emilka zdała sobie sprawę z tego, że tata odszedł spod drzwi, że nikt go nie wpuścił. Zaczęła więc go wołać i płakać, a z czasem to zamieniło się w prawdziwą histerię. Miała niespełna dwa latka, kochała tatusia i obawiała się, że nigdy więcej go nie zobaczy.

czwartek, 28 grudnia 2017

#74 – „Paulina” – Rozdział 44

Wcześniejszy powrót z wakacji”

Tomasz spał i to całkiem spokojnie, zupełnie tak jakby się nic nie stało, jakby nie miał sumienia. Paulina za to nie potrafiła zasnąć. Była zmęczona, powieki same jej opadały, ale zdenerwowanie i ból nie pozwalały na to, by odpłynąć. W końcu zdecydowała się wstać, po cichu, w taki sposób, by nie zbudzić męża. Emilkę przebrała na śpiąco, modląc się, by dziecko się nie przebudziło i niczego głośno nie powiedziało. Wyjęła portfel z torebki i przełożyła go do torby od wózka. W tamtej chwili żałowała, że zabrali tylko jedną spacerówkę, zamiast tej bliźniaczej. Ubrała się, z trudem wciągając dżinsowe spodnie na opuchnięte uda i pośladki. Najpierw zniosła wózek, potem wróciła się po dzieci, po obydwie córki naraz. Idąc na dworzec, z jednym dzieckiem w wózku, a z drugim na rękach, błagała w duchu, by jechał jakikolwiek pociąg, tak by móc się dostać do miejscowości, w której mieszkali. Miała szczęście. Kupiła bilet u konduktora i usiadła w wolnym przedziale.
Emilka się przebudziła. Telefon komórkowy zaczął dzwonić. Paulina odruchowo zerknęła na wyświetlacz. „Tomek <3” – jedynie imię i symbol, ale tyle wystarczyło, by komórka wypadła jej z rąk. Wiedziała, że nie może odebrać, bo mąż wtedy od razu domyśliłby się, że jest w pociągu, gdyż taki rodzaj transportu wydawał specyficzny dźwięk.
Dojechała do kolejnej stacji, szybko przesiadła się z dziewczynkami do kolejnego pociągu.
Jeszcze tylko jedna przesiadka i będziemy w domu. Pójdziemy do babci – mówiła do Emilki, która z zainteresowaniem podziwiała zza szyby szybko zmieniające się krajobrazy.
Pociąg, którym jechała miał opóźnienie, przez co spóźniła się na ten, który miał ją dowieźć do domu. Wiedziała, że nie może sobie pozwolić na kilkugodzinne czekanie, bo Tomek w końcu się domyśli, że zdecydowała się na powrót do domu, ruszy jej śladem, a samochodem dojedzie do miejsca, w którym była, w mniej niż cztery godziny.
Wyjęła telefon z kieszeni, dźwięk od dawna miała wyłączony. Nawet nie zerknęła na liczbę nieodebranych połączeń. Od razu przeszła do zapisanych kontaktów. Zastanawiała się do kogo zadzwonić. Mama, Natalia ani Michał nie mieli samochodu. Agata ani jej brat nawet nie mieli prawa jazdy. Przed Klaudią wstydziła się przyznać w jakiej znalazła się sytuacji, poza tym koleżanka pewnie była na jakiś zagranicznych wakacjach ze swoim narzeczonym. Pozostał jej tylko Norbert, który miał szansę pożyczyć samochód od ojca. Mężczyzna jednak nie odebrał. Domyśliła się, że pewnie zabalował, zapił i wyciszył dźwięk, by móc się wyspać i by nikt mu w tym nie przeszkadzał. Zdecydowała się wysłać do niego SMS-a, łudząc się, że chociażby odpisze, że jakoś jej pomoże. Wiadomość zwrotna jednak długi czas nie przychodziła. Wertowała więc książkę telefoniczną dalej i tak natrafiła na numer Piotra, brata Tomka.
Zadzwoniła.
Tak? – zapytał zaspany mężczyzna.
Kto to? – dopytywał kobiecy głos w tle.
Nie mam pojęcia – odpowiedział całkiem szczerze i dopiero wtedy Paula zdała sobie sprawę z tego, że Piotrek nie ma zapisanego jej numeru, bo ona nigdy mu go nie podała.
Paulina – przedstawiła się szybko. – Żona Tomka – dodała na wszelki wypadek. Poczuła łzy pod powiekami, ale wiedziała, że nie może się teraz rozkleić.
Mężczyzna od razu zmienił ton i w sekundę wydał się być rozbudzony.
Coś się stało?
W tle dało się słyszeć odgłosy wstawania, otwierania drzwi od szafy lub komody.
Możesz po mnie przyjechać? – zapytała. – Po mnie i dzieci – dopowiedziała i wtedy już nie potrafiła dłużej walczyć z łzami.
Najpierw głośno wypuścił powietrze, potem zapytał co się stało, ale Paulina milczała. Powtórzył pytanie kilkakrotnie, aż w końcu zamienił je na „Gdzie jesteście?”. Na to mu odpowiedziała niemal od razu, jakby pragnęła, by zjawił się możliwie jak najszybciej.
Przyjadę, już wsiadam do samochodu – skłamał i Paulina dobrze o tym wiedziała, bo słyszała jak mówił do żony, by zamknęła za nim drzwi. Była jednak mu wdzięczna, że zdecydował się udzielić jej pomocy.
Piotrek na stację, oddaloną o ponad sto kilometrów od jego domu, dotarł dosyć szybko. Co prawda złamał po drodze kilka przepisów, ale ten raz, jeśli zostałby zatrzymany, postanowił wykorzystać swój zawód i nie płacić mandatu za przekroczoną prędkość. Wiedział, że musi zdążyć przed Tomkiem albo przynajmniej zjawić się w tym samym czasie co on.
Udało mu się zdążyć przed nim. Szybko dostrzegł Paulinę i biegającą wokół krzeseł Emilkę. Podszedł do nich. Stanął przy wózku, w którym Amelka siedziała, zajadając się biszkoptem.
Cześć – powiedział, tak naprawdę nie wiedząc jak ma zacząć.
Paula nie wyglądała dobrze. Oczy miała popuchnięte od płaczu, włosy niechlujnie związane w kitkę. Wyraźnie była zmęczona. Wyraźnie też miała wszystkiego dość.
W pierwszej chwili chciał usiąść obok niej i zapytać co się stało. W drugiej jednak zdecydował się na położenie dłoni na rączce spacerówki.
Chodź – polecił. – Nie mam fotelika, więc usiądź z nimi z tyłu – polecił, otwierając przed nią drzwi.
Kiedy wyjęła Amelkę z wózka, to zabrał się za pakowanie go do bagażnika.
Przepraszam, że cię fatygowałam. Nie miałam do kogo zadzwonić. Znaczy, miałam do kogo, ale oni nie mieliby czym po mnie przyjechać – przyznała ze skruchą w głosie, kiedy on wycofywał z parkingu.
Sam ci powiedziałem, że jakby coś się działo, to masz dzwonić. Nie rób sobie teraz wyrzutów.
Oddam ci za paliwo i za fatygę.
Jesteśmy rodziną – przypomniał, jakby to wykluczało wzięcie jakichkolwiek pieniędzy. – Powiesz mi co się stało?
Byliśmy na wakacjach – zaczęła. Przerwała, by powiedzieć Emilce, by usiadła.
Dziewczynka akurat klęczała, zainteresowana popielniczką samochodową.
Domyśliłem się. Jak mniemam pojechaliście na wakacje razem, a zdecydowałaś się wrócić sama, z dziećmi, w środku nocy. Musiałaś mieć powód. – Zerknął do tyłu, by móc się jej uważniej przyjrzeć.
Odbiła spojrzeniem w bok i zacisnęła nerwowo wargi. Ledwie powstrzymywała płacz.
Zrobił ci coś? – dopytywał dalej Piotrek.
Dlaczego tak myślisz?
Bo widzę jak wyglądasz – niemal odwarknął. – Pojedziemy do mnie, tam nie będzie cię szukał. Odwiedzimy jakiegoś lekarza.
Lekarza? – zdziwiła się.
Jeśli cię uderzył, poszarpał czy zrobił coś wbrew twojej woli, to powinnaś mieć na to jakiś kwit – wyjaśnił. – Potem będzie łatwiej o rozwód z jego winy. Pracujesz?
Nie – odpowiedziała machinalnie.
Więc jego wina będzie ci na rękę. Będzie musiał płacić alimenty nie tylko na dzieci, ale też na ciebie.
Nie chcę z tym nigdzie iść – zaoponowała szybko, przypominając sobie co Tomasz powiedział, że w razie rozwodu zrobi wszystko, by dziewczynki zostały z nim.
Bo nie chcesz od niego odejść – wywnioskował. – Co z takimi kobietami jak ty jest nie tak? – zapytał z wyczuwalną, lekką pretensją.
Nie rozumiała co miał na myśli i wyczytał to w jej oczach.
Jesteście ładne, zgrabne, młode. Całe życie macie przed sobą, a marnujecie je na takich skurwysynów. Myślisz, że za rok będzie lepiej albo, że za dwa coś się zmieni? Będzie coraz gorzej. Moja matka też wierzyła ojca. Wierzyła raz, drugi, trzeci. Wybaczała dziesiąty, dwudziesty, pięćdziesiąty czwarty. W końcu zrobił z niej wrak człowieka i odszedł do młodszej.
Poznałam waszego ojca – szepnęła.
Nie musiałaś go poznawać, by go znać. Tomek pod wieloma względami jest taki sam – podsumował. – Od dawna wiedziałem, że albo skończy na dnie, albo osiągnie wiele, ale bez znaczenia co zdobędzie, facetem i tak będzie do luftu.
Skąd takie myślenie? – zapytała z czystej ciekawości, ale świadomość tego, że otrzyma odpowiedź ją przerażała.
Bo jeśli chłopiec był w stanie uderzyć kobietę, która go urodziła, to jako mężczyzna będzie potrafił uderzyć każdą inną.
Nie wiedziałam, że...
Nie dziwię się, że nie powiedział. O tym jak skopał pierwszą, nastoletnią miłość, pewnie także nie wspomniał.
Nie. – Odruchowo włożyła paznokcia między zęby i pewnie, gdyby nie miała założonych hybryd, to obgryzłaby wszystkie.
Ja tam nie będę Magdy bronił. Zdradziła go, ale normalny chłopak odchodzi, nie tyka śmiecia i kończy znajomość. Ewentualnie daje w twarz i kończy znajomość. Tyle bym jeszcze zrozumiał. Ale ta dziewczyna wylądowała przez niego w szpitalu, z połamaną szczęką, ze stłuczoną nerką i jeszcze z wieloma innymi obrażeniami.
Nie potrafiła dłużej powstrzymywać łez. Dopiero w tamtej chwili uświadomiła sobie z jakim mężczyzną związała swoje życie, ale jednocześnie wciąż w jej wspomnieniach był inny Tomek. W retrospekcjach z przeszłości widziała chłopaka od balonów i oryginalnych niespodzianek, a do tego delikatnego romantyka, troszczącego się o swoich bliskich. W jej oczach to wciąż był zaradny, kochający ją i córki mężczyzna, i nie potrafiła takiego jego obrazu wymazać ze swojej pamięci nawet po tym laniu jakie od niego otrzymała.
Piotrek nie mówił już nic więcej. Paulina chciała, by zawiózł ją do matki, ale odmówił, tłumacząc, że tylko ją wystraszy, gdy zawita do niej nad ranem. Tak naprawdę chodziło mu o coś zupełnie innego. Wiedział, że to u matki swojej żony jego brat zjawi się w pierwszej kolejności. Obawiał się, że tak świeżą sprawę łatwo będzie mu załagodzić, że Paulina szybko pęknie i wybaczy. Chciał dać jej czas na myślenie, czas bez męża.
Pojedziemy do mnie. Patryk jest na koloniach, więc pokój jest wolny. Odeśpisz, ja pójdę do pracy, potem zawiozę cię do mamy.
Zgodziła się, bo tak naprawdę nie miała już siły na nic, nawet na to, by oponować.
Piotrek wraz z rodziną mieszkał w małym, dwupokojowym mieszkanku, na poddaszu jednej ze starych kamienic w centrum miasta. Miał ładną żonę, choć budowa jej ciała daleka była od filigranowej. Twarz jednak miała całkiem przyjemną, a włosy długie, rude, kręcone.
Cześć – przywitała się ciepło. – Zrobiłam śniadanie – powiedziała szybko, wskazując dłonią na kuchnie, a potem przykucnęła przy małej Amelce, która z zaciekawieniem rozglądała się dookoła.
Emilka spała i była już na tyle duża, że Paulina z trudem ją dźwigała.
Połóż ją w pokoju. Nie składałam kanapy – zaproponowała, a gdy Paulina przeszła do wskazanego pomieszczenia, to szybko zapytała szeptem męża co takiego się stało.
Nie mówiła za dużo, ale może ty ją przekonasz, by gdzieś z tym szła. Musi zrobić obdukcję i powinna od niego odejść – odszepnął.
Ma dwoje małych dzieci.
To co?
To, że to nie będzie takie proste.
Życie z katem jest łatwiejsze? – zapytał. – No chyba nie – podsumował. – Muszę iść do pracy – dodał, wychodząc i zamykając za sobą drzwi. Po chwili jednak się wrócił. – Podaj mi jakąś koszulkę. Ja całkiem zapomniałem, że w piżamie jestem. – Nawet nie wchodził za próg. Na klatce schodowej pozbył się rozciągniętej, starej, żółtej połówki i zamienił ją na popielaty, dopiero co zdjęty z suszarki T-shirt.

wtorek, 26 grudnia 2017

#73 – „Paulina” – Rozdział 43

Równa opalenizna”

Amelka i Emilka były już po chrzcie świętym. Obydwie urządziły niemałe histerie, kiedy ksiądz polewał ich czoła święconą wodą. Amelka uspokoiła się szybciej, Emilka poczuła się bezpieczna dopiero poza murami kościoła. Tomek powracał wspomnieniami do tego dnia, oglądając go na zdjęciach, które wywołał dzień przed wyjazdem nad morze.
Dobrze, że się przez to nie boją wody – powiedziała Paulina i korzystając z okazji, że wjechała na teren niezabudowany, włączyła długie światła.
Bordychowie zdecydowali się wyjechać w nocy, sądząc, że wtedy dziewczynki lepiej zniosą tak długą podróż, po prostu ją przesypiając. Sami też mieli w planach spać, dzieląc się drogą po pół.
Może powinniśmy zostać w domu – szepnęła niepewnie. – Powinieneś być na pogrzebie.
Gdybym chciał na nim być, to bym był. Nie chcę, więc mnie tam nie będzie. – Zerknął do tyłu.
Amelka spała, przykryta letnim kocykiem. Emilka natomiast zaspanym głosem mówiła coś do Szczeniaczka Uczniaczka, co jakiś czas uruchamiając zabawkę.
To była twoja matka – przypomniała.
Nie przełożę zaplanowanych z rodziną wakacji, tylko dlatego że jakaś stara alkoholiczka postanowiła sobie akurat teraz zdechnąć.
Tomek! – warknęła.
No co? Mówię co myślę. Nie czuję potrzeby, by po niej płakać. Po twojej matce bym płakał, choć mnie nie lubi. Po własnej nie zamierzam, choć kiedyś, na swój sposób, pewnie mnie kochała.
Okay, nie będę się wtrącała. To twoja sprawa, ostatecznie zrobiłeś jak chciałeś. Mogłeś mnie jednak uprzedzić, że twój brat jest policjantem. Nawet się tego nie spodziewałam.
Ty to się patrz lepiej na drogę, a nie na mnie, bo tam to się możesz wszystkiego spodziewać.
Miałeś mnie nie pouczać – przypomniała. – Prowadzę po swojemu.
Dobrze, ale patrz na drogę.
Czemu mi nie powiedziałeś? – drążyła temat dalej.
Nie widziałem takiej potrzeby. Poza tym mogłaś się tego spodziewać. To dosyć częste, że jeden brat idzie w lewo, a drugi w prawo. Brat ojca też jest policjantem, komendantem.
To dlatego czułeś się tak pewnie, gdy wezwałam policję. Uważałeś, że jesteś nietykalny.
I po co do tego wracasz? – zapytał z jawną pretensją. – Nie sądzę, by Piotrek mi pomógł, gdybyś chciała mnie pozwać.
Mogę cię pozwać? – zainteresowała się.
Teraz już chyba nie. Za późno. Jednak o znęcanie się sprawa jest cywilna. Tu nie zwołuje rozprawy prokurator z automatu. Po co o to dopytujesz?
Może przyda mi się na przyszłość.
Nie sądzę.
Nie chodzisz już na spotkania do psychologa – przypomniała.
Bo nie muszę i nie mam na to czasu. Byłem kilka razy, wystarczy. – Ziewnął, więc zdecydował się na obniżenie fotela. Nie sądził, by dał radę zasnąć, ale na wszelki wypadek, wolał, by podczas spania było mu możliwie jak najwygodniej.
Naprawdę nie wykorzystałbyś rodziny w policji, gdyby przyszło co do czego? – drążyła temat dalej.
Jeśli już i doszłoby do rozprawy, to pewnie poszedłbym do wujka. On popijał kiedyś i pewnie popija dalej z tymi z sądownictwa. Zawsze miał do mnie i Piotrka słabość, bo własnych dzieci nie miał. Może by coś zaradził. Kiedyś miał wpływ na mój wyrok – przyznał.
I starałbyś się uniknąć konsekwencji?
Tu nie chodzi o mnie i uniki. Jesteś moją żoną, mamy dzieci, nie puściłbym cię tak łatwo. Poruszyłbym niebo i ziemię, zapłacił komu trzeba, i zrobił to co tylko dałoby się zrobić, by cię zatrzymać.
Czyli co byś zrobił?
Przestań. Zmieńmy temat – nalegał.
Chcę wiedzieć. Bądź szczery. Tak naprawdę szczery.
Nie oddałbym ci dziewczynek.
Słucham? – zbulwersowała się.
Jeśli sąd przyznałby prawo opieki mnie, to ty nie chciałabyś już rozwodu. Wolałabyś zostać ze mną, byleby być przy dzieciach. Zgadza się? – zapytał.
Nie odpowiedziała. Zdenerwował ją, a wpływ na skalę tego zdenerwowania najbardziej miał fakt, iż Tomek miał rację. Paulina wiedziała, że gdyby doszło do rozwodu i sąd zostawiłby dzieci z nim, to ona wycofałaby się ze wszystkiego i wolała nadal być jego żoną, nawet jeśli faktycznie miałby ją lać, i to nawet co dnia, bo nie potrafiłaby zostawić własnych dzieci.
Zamieńmy się. Ty poprowadzisz – zażądała, zatrzymując się na poboczu.
Dlaczego? Tak szybko?
Bo mnie wkurwiłeś!
Powiedziałem co chciałaś wiedzieć. Byłem szczery. – Wysiadł i obszedł maskę, by móc zasiąść za kierownicą.
Paulina zdecydowała się nie wysiadać z samochodu, tylko przecisnąć się na siedzenie pasażera.
Pomimo tego spięcia, jakie nastąpiło między nimi na początku wakacyjnego wyjazdu, to kolejne dni mogli uznać za szczególnie udane. Pogoda dopisywała, dziewczynki były zadowolone, a oni zdawali się być na powrót w sobie zakochani.
Amelce najbardziej zaimponowała taka duża plaża, po której można było biegać, co jakiś czas potykając się i przewracając na kolana lub pupę. Emilka wolała wodę. Podobały się jej przypływy i odpływy. A najlepszym ze wszystkich było wychodzenie z tatą naprzeciw dużej fali.
Jutro pójdziemy do oceanarium – zapowiedział Tomasz. Zmęczony opadł na duże, dwuosobowe łóżko. W końcu jednak musiał się z niego podnieść, by zdjąć sandałki i mokry od wody podkoszulek.
Emilka nie przejmowała się bucikami. Zaczęła wspinać się na łóżko, by móc usiąść obok taty.
Dzie pójdziemy? – dopytywała.
Do oceanarium.
Do ocenarium – usiłowała powtórzyć i kierując się zasadą, że by coś zrobić dobrze, trzeba robić to często, usiłowała osiągnąć perfekcję, w kółko powtarzając te dwa wyrazy.
Chciałabym mieć jej baterie – wyznała Paulina, będąc śpiącą bardziej niż kiedykolwiek. – Zmęcz je w kąpieli, błagam.
Nie czekając na odpowiedź męża, posadziła Amelkę na jego kolanach. Zatopiła się w miękkim, puszystym fotelu i uznała, że do pełni relaksu przydałoby się jeszcze tylko jedno, nieduże, zimne piwo.
Dla ciebie wszystko. – Tomek wstał i wciąż trzymając Amelkę na rękach, pochylił się do żony, by móc musnąć ją w policzek. – Skoczymy ci po piwo, a potem je wykąpię. Może jak się jeszcze trochę przejdą, to szybciej padną.
W przypadku Amelki, Tomek miał rację, bo przejście do nocnego sklepu, który znajdował się prawie dwie ulice dalej, było dla dziewczynki nie lada wyzwaniem. A pokonanie drogi powrotnej zdawało się być niemal niemożliwe, ale zachęcona tym, że siostra idzie sama i tata jej nie niesie, postanowiła dać radę. Na motelowych schodach jednak usiadła i wyciągnęła dłonie w kierunku taty.
Lącki – powiedziała niewyraźnie, a jej powieki zdawały się samoistnie opadać.
Zgodnie z obietnicą, to Tomek wykąpał dzieci i zajął się położeniem ich spać. Paulina w tym czasie zdecydowała się wziąć prysznic. Drzwi pozostawiła otwarte. Przez szum wody słyszała, jak jej mąż czytał bajkę o Czerwonym Kapturku i musiała przyznać, że to było nawet przyjemne. W przeciwieństwie do wielu kobiet miała tę świadomość, że Tomek potrafi się zająć dziećmi samodzielnie i zrobić to dobrze, że nie zapomni ich nakarmić, a do tego odpowiednio ubierze, zabawi i położy spać. Pod tym względem był idealnym mężem dla kobiety, która chciała mieć dzieci, bo potrafił być naprawdę dobrym ojcem. Dla Pauliny, to dziewczynki były najważniejsze, dlatego w pewnym momencie przestało się zupełnie liczyć jakim Tomek był zazdrośnikiem, jak bardzo lubił się rządzić i to że, jak każdemu, zdarzały mu się słabsze, leniwe momenty w łóżku. On już nie musiał stawać na wysokości zadania, by być partnerem, opiekunem czy kochankiem. Miał być tylko ojcem, dobrym ojcem i to wystarczało, by żona nadal go kochała.
Wszedł do łazienki, kiedy akurat była już ubrana. Krótkie, hawajskie spodenki i obcisła bluzka na ramiączka zastępowały jej piżamę. Przyniósł z sobą dwa kieliszki i odkorkowane wino.
Spóźniłeś się – wytknęła, kiedy zaczął z pralki czynić prowizoryczny stół. Nim się obejrzała doniósł jeszcze truskawki.
Nic straconego. Zawsze mogę cię sam rozebrać. – Wrzucił jedną truskawkę do swojej buzi, a drugą dotknął ust żony.
Ugryzła, a potem zdecydowała się na pozbycie obcisłej bluzki. Odrzuciła ją na białe płytki. Zdjęcie spodenek zostawiła jemu, bo lubiła, gdy odwiązywał ich sznurki. Czynił to zawsze takimi samymi, pewnymi, szybkimi ruchami.
Pierwszy pocałunek ją rozbudził, drugi pochłonął, a trzeci sprawił, że prawie całkiem się zapomniała. Spodenki zsunęły się po jej nogach, opadając na podłogę. Palce miała wplecione we włosy męża, ale to wszystko trwało do czasu. W pewnym momencie Tomek złapał ją za ręce, uwięził jej nadgarstki. Poczuła uderzenie, serię uderzeń. Pierwsze spadło na udo, ale było za silne, by dało się je uznać za element gry wstępnej. Drugie poleciało na pośladek. Trzecie na twarz.
Krzyknęła, więc zatkał jej usta dłonią, by nie pobudziła dzieci.
Gdzieś ty się tak, kurwa, opaliła? – zapytał złowrogim szeptem. – Jesteś równo opalona – warknął przez zaciśnięte zęby.
Wtedy zrozumiała o co mu chodziło. Faktycznie jej piersi i pośladki były tak samo brązowe jak plecy czy brzuch. Niekiedy, gdy mama zajmowała się dziewczynkami, a ona miała chwilę tylko dla siebie, to szła do Agaty i opalały się tak samo jak za starych, dobrych czasów – na dachu wieżowca, zupełnie nagie.
Wyjaśnię ci to – powiedziała szybko, licząc, że w ten sposób go uspokoi i powstrzyma.
Te słowa jednak rozjuszyły go jeszcze bardziej.
Co mi wyjaśnisz? – zapytał, łapiąc ją pierw za włosy. Potem chwycił za kark i ścisnął tak, by nie mogła się wyrwać.
Sięgnęła dłońmi do jego ręki, chcąc, by ją puścił, ale pomimo tego, że wbijała mu paznokcie w skórę, on nie ustępował.
Jak mi wyjaśnisz, że to co jest dla mnie, pokazujesz innym? – dopytywał. – Może Norbertowi, co? Może robisz to przy nim. Może z nim – nakręcał się coraz bardziej.
Tomek, przestań! Proszę cię, puść mnie! – krzyczała przez łzy, chcąc jak najszybciej zakończyć katusze, które zdawały się dopiero rozpoczynać.
Miał na sobie krótkie, dżinsowe spodenki, sięgające za kolana. Rozpięty pasek był pod ręką. Wyszarpnął go wolną dłonią i niechlujnie złożył w pół. Przełożył narzędzie do prawej ręki, lewą chwycił żonę za włosy. Działał jak w transie, ale z wyuczoną wprawą, jakby nie robił tego wszystkiego po raz pierwszy. Nie pozostawiał jej żadnej szansy na obronę.
Nie miała jak się wyrwać, a gdy sprowadził ją na ziemię i plecy przygniótł kolanem, nie miała już nawet możliwości, by się w jakikolwiek sposób bronić. Nie mogła go dosięgnąć, by móc go odepchnąć lub zadrapać. Jej własny płacz dusił krzyk, przez co nawet wzywanie pomocy wydawało się być niemożliwe.
Nie wrzeszcz, to szybciej skończę – zapowiedział po którymś z kolei uderzeniu. – Jeśli którąś obudzisz, to ci nie podaruję – uprzedził.
Nie docierało do niej to co mówił. Tak naprawdę to z ledwością dochodziło do niej, to co się działo. Wszystko było niewyraźne i nachodziło na siebie, zamieniając się w jedną plamę, a w niej był płacz, ból i odgłosy pasa odbijającego się od nagiej, wilgotnej skóry. Jej skóry. To było jej ciało, jej ból, jej łzy.

#72 – „Paulina” – Rozdział 42

Najlepszy raz”

Tomek postawił zadaszenie nad drewnianą piaskownicą oraz małym, dmuchanym basenem. Mówił coś o placu zabaw, ale Paulina i Agata średnio go słuchały. Zajęte były montażem plastikowego jeździka i zjeżdżalni, jednocześnie dzieląc to zadanie między opiekę nad dwójką ruchliwych, niesfornych dzieci.
Poddaję się! – krzyknęła zirytowana Paulina. – To się tutaj nie mieści! – Odrzuciła kierownicę na trawnik i usiadła na rozłożonym, wygodnym leżaku.
Jak się popieści, to się zmieści – zażartowała Agata. – Zjeżdżalnia jest – dodała dumnie i zaczęła pomagać Emilce wchodzić po jej stopniach.
Dziewczynka z radością usiadła na szczycie plastikowej zjeżdżalni i zjechała wprost do basenu, płytko napełnionego wodą. Zabiła samej sobie brawo i roześmiała się w głos.
Jesce, jesce! – wykrzykiwała, podnosząc się najpierw na kolana, a potem na nogi. Trochę zajęło jej wygramolenie się z basenu, ale gdy w końcu jej się to udało, to od razu pokonała na bosaka dystans jaki dzielił ją od wejścia na zjeżdżalnie.
Nie chcesz siku? – zapytał Tomek, sięgając po puszkę sprita.
Nie, nie – odpowiedziała.
Jak chcesz to powiedz. Pójdziemy i się wrócisz bawić.
Nie, nie. – Wspięła się niemal samodzielnie po stopniach i ponownie zjechała do wody.
Jeszcze ją nie nauczyliście? – zainteresowała się Aga. – Zaczęliście na początku wakacji.
Paulina szybko się poddała – wytknął Tomek i uśmiechnął się lekko w stronę żony.
Paulina odpowiedziała mu również uśmiechem, tyle tylko że złośliwym. Założyła okulary przeciwsłoneczne i wygodnie położyła się na leżaku.
Na działce to też mogłabym ją uczyć. W domu się na to już nie piszę. Zasikała mi nawet kanapę.
Ty to się tak nie pokładaj, bo ja idę kończyć podłogę i nie będę na nie patrzył – uprzedził, podrzucając kilkakrotnie Amelkę do góry. – Mama się z tobą pobawi. – Posadził dziesięciomiesięczną dziewczynkę na kolanach żony, zmuszając ją tym samym do rezygnacji z wcześniejszych planów.
Nim Tomek powrócił do domu, by dokończyć kładzenie gresu na podłodze w salonie, to jeszcze przyklęknął przy plastikowym jeździku, by zamontować mu kierownicę oraz oparcie. Dopiero kiedy włożył w to zadanie sporo siły, odniósł sukces, dlatego przestał się dziwić, że Pauli się to nie udawało.
Możesz jeździć – powiedział do Amelki, zainteresowanej w obecnej chwili jedynie klaksonem nowej zabawki.
Paulina chciała pokazać Amelce jak korzystać z autka, ale gdy tylko posadziła ją na nim, to dziewczynka od razu krzyknęła coś po swojemu i powróciła do poprzedniej zabawy. Usiadła na trawie i z uporem trąbiła, śmiejąc się przy tym sama do siebie.
Taty, taty! Ide taty! – poinformowała Emilka, kierując się w stronę domu.
Paulina szybko ją dogoniła i wzięła na ręce. Starała się odciągnąć uwagę córki od ojca, wiedząc, że gdy ta pójdzie do domu, to tylko będzie mu przeszkadzała w pracy, a ten potem będzie miał pretensje do niej, że nie pilnuje dzieci.
Na jakiś czas udało się Pauli zabawić córki piaskownicą. Robieniem babek i burzeniem ich. Oczywiście dziewczynki ograniczały się do ścierania w pył wszystkiego co udało jej się zbudować, ale nieszczególnie jej to przeszkadzało. Z Amelką było prościej, bo łatwiej było ją czymś zająć, a i obecność ojca nie była jej szczególnie potrzebna do szczęścia. Emilka była z Tomkiem zżyta znacznie bardziej niż z matką. Nawet nieraz po domu zdarzało jej się chodzić i szukać ojca. Zaglądała przy tym do każdego pokoju. Popłakiwała kiedy był w pracy.
Uwagę Pauliny odciągnął jednak samochód, a konkretnie to słowa Agaty, która poinformowała przyjaciółkę, że osobówka przyjechała na policyjnych blachach.
Skąd wiesz, że są policyjne?
Brat mi kiedyś powiedział – odparła.
Ale o co by im miało chodzić? Nawet muzyka głośno nie gra. – Odruchowo wskazała głową na bezprzewodowe radio, które wygrywało stare przeboje Smerfów.
Z samochodu wysiadło dwóch mężczyzn. Jeden oparł się o drzwi i zapalił papierosa, a drugi bez zaproszenia wkroczył na trawnik należący do Bordychów.
Paulina wyszła ciemnowłosemu mężczyźnie naprzeciw, by móc dowiedzieć się co go sprowadza, ale usłyszała płacz córki. Spojrzała więc w stronę domu. Zobaczyła Tomka jak wyprowadza małą mocnym szarpnięciem za rączkę.
Jak ty jej, kurwa, pilnujesz!? – ryknął, puszczając dziewczynkę.
Paula nie wiedziała co ma odpowiedzieć. Przykucnęła, by Emilka mogła wbiec w jej ramiona.
Tata ała – powtarzała Emi bez ustanku, wtulając się coraz mocniej w szyję mamy.
Tomek stanął nad żoną i córką. Kilkakrotnie zacisnął prawą dłoń, tę która go piekła od uderzenia.
Jak mówię, że masz się bawić na dworze i mi nie przeszkadzać, to masz mi nie przeszkadzać! – uniósł się.
Nie krzycz na nią. Mała jest i tak cię nie rozumie. – Paula wstała z klęczek, ciągle trzymając Emilkę na rękach. Przysiadła na leżaku i odgarnęła ciemne włosy dziewczynki z czoła. – Dobrze już, już nie płacz – przekonywała.
Boji – zawodziła dalej niespełna dwulatka.
Paulina nie wątpiła, że córkę boli, bo ślad po uderzeniu widoczny był na bocznej stronie nóżki dziecka, nieopodal pupy.
Tomek w tym czasie głosił cynicznie, jakie to mądre jest, by po wszystkim dziecko tulić, głaskać po główce i pocieszać. Nim jednak Paulina zdążyła mu coś na to odpowiedzieć, to policjant, o którym nawet Agata zapomniała podczas całego zamieszania, odezwał się.
Ja do ciebie – powiedział.
Tomek jakby wiedział, że te słowa są skierowane do niego. Odwrócił głowę i spojrzał na starszego od siebie o kilka lat mężczyznę.
Piotrek? – zdziwił się. – Tylko nie mów, że chcesz mnie zamknąć za klapsa? – zażartował, ale z wrażenia, jakie zrobił na nim widok brata, aż usiadł na drewnianym, ogrodowym krześle.
Nie robię w sekcji rodzinnej – odparł. – Ale sprowadza mnie sprawa rodzinna. – Wsunął kciuki w szlufki dżinsów.
Paulina zmierzyła Piotra od stóp do głów. Domyśliła się, że jest bratem Tomka, choć tych dwoje w ogóle nie było do siebie podobnych. Piotrek miał bladą karnacje i kruczoczarne włosy, niebieskie, nieciekawe oczy i niemodnego wąsa. Muskulaturę ciała miał jednak imponującą. Na jego lewym przedramieniu widniał tatuaż z imieniem „Patryk”.
Nie odbierasz telefonu, a od rana próbuję cię złapać.
Zostawiłem w samochodzie – wyjaśnił Tomasz. – Paulina ma zawsze telefon przy sobie, więc jak jesteśmy razem...
Nie mam numeru do twojej żony. Nigdy nas sobie nie przedstawiłeś – wytknął. – W każdym razie witam. Piotr. – Podał Paulinie prawą dłoń, a ta była tak oszołomiona, że nawet jej nie uścisnęła. Powiedziała tylko jak ma na imię i poprawiła płaczącą Emilkę, gdyż ta zaczęła zjeżdżać z jej kolan.
To ty nie chciałeś mieć ze mną nic wspólnego – przypomniał Tomek.
Dziesięć lat temu, gdy schodziłeś na psy. Nie sądziłem, że aż tak sobie weźmiesz do serca. W każdym razie, wiedz, że matka nie żyje.
Piotrek zdawał się wpatrywać w twarz Tomka, jakby chciał tam dojrzeć cień jakichkolwiek uczuć. Nie zobaczył ich.
Dziękuję za informację. Jutro poszukam jakiegoś notariusza, by nie przyjmować po niej majątku. Nie będę spłacał jej długów.
I tylko tyle masz do powiedzenia?!
A co jeszcze mam powiedzieć? Na pogrzeb nie przyjdę, chować tym bardziej jej nie zamierzam. Opieka dawała jej na chlanie, to niech teraz opieka jej funduje trumnę i zasypuje piaskiem. – Wstał i wyminął brata. – Jak chcesz, to możesz kiedyś do nas wpaść, a teraz sorry, ale muszę wrócić do pracy.
Piotr wbił wzrok w równy, zieloniutki trawnik, podobny do tych wszystkich trawników znanych z amerykańskich filmów. Później spojrzał za siebie, a kiedy dostrzegł, że Tomek wchodzi do domu, zdecydował się na wyjęcie telefonu komórkowego z kieszeni. Wpisał dobrze znany kod, dzięki któremu zawsze wyświetlał swój numer, bo mimo, iż miał ten sam od lat, to nigdy nie nauczył się go na pamięć. Położył komórkę na drewnianym stole i zwrócił się do Pauliny:
Wklep go sobie. Może ci się kiedyś przydać. W każdym razie, jakby się coś działo, zawsze możesz dzwonić.
Piotrek odszedł. Wsiadł do samochodu i odjechał. Emilka dalej płakała, a Amelka stała z foremką w małych dłoniach i wyglądała tak, jakby starała się rozczytać o co chodzi dorosłym i starszej siostrze. Niewiele rozumiejąc, zdecydowała się powrócić do zabawy, czyli do nabierania wody w foremkę i wylewania jej poza dmuchany basen.
Idź do niego – zaproponowała Agata i wyciągnęła ręce po Emi. – Zajmę się dziewczynkami – zapewniła. – Nie powinien być teraz sam – przekonywała dalej. – Jaka by nie była, to jednak była jego matka.
I co mu powiem? – zapytała Paulina, nie wiedziała czy bardziej Agatę czy samą siebie. Pomimo tego jednak zwróciła się do Emilki, by ta poszła do cioci na ręce. Wstała z leżaka i spojrzała w stronę domu. Nie zrobiła jednak ani kroku, dopóki Agata nie powiedziała:
Po prostu przy nim bądź, to twój mąż. On by przy tobie był.
Tu Paulina musiała się zgodzić z przyjaciółką. Sama miała pewność, że Tomasz nigdy nie zostawiłby jej samej sobie w takiej sytuacji. Jednak decyzja, by do niego pójść była znacznie trudniejsza, bo od miesięcy unikała bycia z nim sam na sam i skomplikowanych rozmów na trudne tematy. Tłumaczyła sobie, że od rozmów Tomek ma psychologa, a skoro przestał tam chodzić, wymigując się brakiem czasu, to jego strata. Tak naprawdę to, gdy wmawiała to samej sobie, to było jej z tym łatwiej. Wolała otrzepać dłonie i nie babrać się więcej w przeszłości męża. Nie umiała jej udźwignąć. Nie potrafiła stawić czoła temu co przeżył ani temu czego sam dokonał. Alkoholizm jego matki, opuszczenie przez ojca, skłócenie z bratem, kradzież z włamaniem, gwałt... to wszystko było ponad jej siły, ale choć było daleką przeszłością Tomasza, to wciąż zdawało jej się być jego częścią.
Do domu weszła po cichu. Spodziewała się zastać go siedzącego na podłodze, może nawet pijącego piwo prosto z butelki, ale nie pracującego jak gdyby nigdy nic się nie stało.
Chodź tylko po żółtych kartkach – poinformował.
Dopiero wtedy dostrzegła żółte, samoprzylepne karteczki poprzyklejane na dwóch rzędach po prawej stronie.
A jak przejdę lewą? – zagadnęła, chcąc odciągnąć jego uwagę od smarowania podłogi klejem.
Skończysz jak Emila – zapowiedział bardzo poważnie.
Tylko żartowałam. Nie chciałam cię zdenerwować. – Przeszła po żółtych oznaczeniach, a potem przykucnęła i położyła dłoń na nagich plecach męża. – Trzymasz się jakoś? – zapytała, usiłując się do niego przytulić.
Niespodziewanie rzucił packą o pobliską ścianę.
Przestań, do cholery! – wrzasnął.
Wciąż kucając, odstąpiła krok w tył i uniosła ręce do góry, jakby ciało męża ją nagle oparzyło.
Nie potrzebuję litości – oznajmił, rzucając żonie wściekłe spojrzenie.
Nie lituję się nad tobą.
Ale chcesz o niej rozmawiać!
Nie musimy – zapewniła. – Możemy mówić o czym chcesz. Zrobimy co zechcesz.
Tomek wcześniej patrzył na żonę przez ramię, ale w końcu zdecydował się odwrócić. Nie wstając z kolan pokonał dystans jaki ich dzielił. Położył dłoń na jej klatce piersiowej i tym sposobem docisnął jej plecy do ściany.
Odczuła podniecenie. Pierwszy raz od wielu miesięcy naprawdę go pragnęła, jakby agresja, widoczna w jego oczach, ją nakręcała. Co prawda sypiała z mężem regularnie, ale od dłuższego czasu robiła to tylko z obowiązku. To nie było tak, że czuła się przy nim źle czy, że było jej szczególnie nieprzyjemnie. Było normalnie, ale bez fajerwerków, szybszego nabierania płytkich oddechów, bez orgazmów. Teraz czuła, że jej puls przyspieszył, a przecież on jedynie ją dotknął. Kiedy pocałował, to już podczas złączenia warg odczuwała, że za moment zabraknie jej oddechu.
Może miejsce nie było najodpowiedniejsze. Może podłoga nie została do tego celu stworzona. Jednak wygoda nie miała dla nich w tamtej chwili znaczenia. Było im dobrze z sobą, pomimo że robili to na betonie. Jego w niektórych miejscach chropowata powierzchnia podrażniała delikatne i opalone plecy Pauliny. Dłoń Tomka, brudna od kleju, dotykała materiał stanika kąpielowego, wcześniej pozostawiając mokry, błotnisty ślad na brzuchu.
To był pierwszy raz, gdy zrobili to w nowym domu. To był najlepszy raz od wielu, wielu miesięcy.

niedziela, 24 grudnia 2017

#71 – Wesołych świąt!

Z okazji Świąt Bożego Narodzenia chciałbym złożyć wszystkim życzenia. Życzę Wam przede wszystkim zdrowia, bo o wszystko inne człowiek jest w stanie zadbać sam, a zdrowie jest najcenniejsze i poniekąd to dar od Boga, coś na co sami nie mamy wpływu.

Na koniec garść informacji:
Jeszcze dziś (możliwe, że dopiero w nocy) opublikuję kolejny rozdział „Pauliny”. Bardzo możliwe, że w te święta opublikuję trzy rozdziały, właśnie z tego powodu, by u bohaterów też były święta, ale też po to, by się wyrobić z zakończeniem tego opowiadania do Nowego Roku.
Zbrodnia w miasteczku” także pojawi się w okresie świątecznym albo zaraz po nim, ale tylko jeden rozdział, bo tu rozdziały są znacznie dłuższe i sprawdzenie ich, dopisanie do nich czegoś, wymaga znacznie więcej czasu. Znacznie więcej czasu zajmuje też przeczytanie takiego rozdziału i nie wiem czy w okresie świątecznym ktoś znajdzie na to czas.
Przy okazji chciałbym też poinformować, że „Między alejkami 2” zacznę publikować od jutra. To krótka opowieść, wynosząca raptem siedem rozdziałów. Tak więc jeśli ktoś jeszcze się nie zapoznał z „Między alejkami 1”, to jest na to najwyższy czas, pod warunkiem, że ktoś ma na to ochotę i opowiadanie jest w jego guście.

Pozdrawiam i jeszcze raz – Wesołych, szczęśliwych, radosnych i rodzinnych świąt dla Was i całej Waszej rodziny.

niedziela, 17 grudnia 2017

#70 – „Paulina” – Rozdział 41

Grill rodzinny”

Tomasz prowadził, starając się jechać zgodnie z większością przepisów drogowych. Całkiem inaczej to wyglądało, kiedy jeździł sam. Jednak kiedy w samochodzie miał troje pasażerów – żonę i córki – to nabierał na nagłej ostrożności, zupełnie tak, jakby one były najważniejsze, dużo ważniejsze od niego i od pozostałych uczestników ruchu drogowego.
Paulina co jakiś czas zerkała do tyłu, by upewnić się, że Amelka nadal śpi, a Emilka nie rozrabia. W międzyczasie wsłuchiwała się w głos spikera radiowego i wygrywane w radiu piosenki.
Na miejscu znaleźli się w samą porę, ponieważ Emilia zaczynała się już niecierpliwić, wiercić i wyginać we wszystkich kierunkach, postękując przy tym tak, jakby zaraz miała się rozpłakać. Tomek więc w pierwszej kolejności wypiął ją z fotelika i wziął na ręce.
Iwona otworzyła im szeroko drzwi i przejęła od córki fotelik z młodszą wnuczką. Starszej to tata zdjął kurtkę oraz buciki, zamieniając je na takie, w których chodziła po domu i pozwolił jej pobiec do Bartka, który przyszedł do przedpokoju, by się ze wszystkimi przywitać.
Napijecie się kawy? – zapytała uprzejmie Iwona, ale na Tomka patrzyła się w specyficzny sposób, jakby wilkiem.
Nie wiem, jak Paulina zechce – odpowiedział. – Wrócę się do samochodu po pieluchy i zabawki.
To jak, kawy? – dopytywała córkę, kiedy zięć już zniknął za drzwiami.
Nie, raczej nie. Już dzisiaj piłam dwie. Poza tym Tomek chce mi tylko coś pokazać. Postaramy się wrócić jak najszybciej. – Rozpięła modną, granatową kurtkę i przysiadła w kuchni na krześle.
A jak się układa między wami? – Iwona odstawiła fotelik z Amelką na stół, a kiedy dziewczynka zaczęła się przebudzać, to wsunęła jej smoczek do buzi i zaczęła rozbierać z polarowego kombinezonu.
Paulina zdjęła dziecku czapeczkę i przeczesała dłońmi po jasnych blond włoskach, które dziewczynka z całą pewnością odziedziczyła po niej. Co prawda, teraz Paula się farbowała, bo z wiekiem ten blond ściemniał, ale gdy oglądała swoje zdjęcia z dzieciństwa, to aż zazdrościła samej sobie tej niemal platynowej barwy i wiele by dała aby jej włosy właśnie takimi pozostały.
Pytałam, jak się układa między wam? – przypomniała Iwona, widząc zamyślenie córki, domyślając się, że nie otrzyma od niej odpowiedzi, jeśli nie ponowi pytania.
A nie lepiej od razu zapytać się o to czy mąż mnie bije? Przecież tak naprawdę tylko to chcesz wiedzieć – odparła oskarżycielsko. Wstała, by wyjąć z lodówki coś zimnego do picia. Nie było soku grejpfrutowego, więc zdecydowała się na czerwoną, gazowaną oranżadę.
Gdybym tylko tego chciała się dowiedzieć, to zapytałabym o to jego. On przynajmniej potrafi być szczery.
Paulina napiła się, a potem odłożyła szklankę do zlewozmywaka. Butelkę napoju pozostawiła jednak na blacie.
A co ci miałam powiedzieć? To był jeden raz, nie chciałam byś go przez to skreślała czy traktowała z góry.
Tomek wszedł, więc temat przycichł.
Jedziemy? – zapytał żonę.
Tak, za chwilkę. – Uśmiechnęła się w jego stronę.
Przytaknął ruchem głowy, jakby rozumiał.
Pójdę sprawdzić co Bartek i Emi robią.
Paulina jakby tylko na to czekała aż Tomek zniknie w pokoju i zamknie za sobą drzwi.
Rozmawiałam z nim o tym dzisiaj – przyznała, jednocześnie przypatrując się swoim paznokciom, nie były umalowane. Uświadomiła sobie, że bardzo dawano nie zakładała hybryd, przez co paznokcie jej się połamały i teraz były znacznie krótsze niż zazwyczaj. – Zgodził się pójść na leczenie.
Leczenie?
Do psychologa. Problem w tym, że będę musiała go tam prowadzać i nie wiem czy nie będziemy musieli być tam razem, dlatego będę tobie, Agacie, Natalii i komu tylko się da, podrzucała dziewczyny na półtora godzinki raz w tygodniu czy raz na dwa. Nawet nie wiem jak takie spotkanie wygląda – ostatnie zdanie powiedziała bardziej do samej siebie niż do matki. – Oficjalnie będziemy mówili, że chodzimy na kurs tańca – uprzedziła, by matka czasami nie wydała się przy Tomku, że wie o terapii.
Uważasz, że to dobry pomysł?
Jedyny jaki przyszedł mi do głowy. Co innego mam zrobić? To mój mąż, mam z nim dwie córki i nie wolno mi przekreślać wszystkiego i wywracać ich życia do góry nogami przez jeden incydent.
Iwona patrząc na Paulinę coraz mocniej utwierdzała się w przekonaniu, że to wcale nie był jeden incydent. Szczerze wątpiła, że jej córka angażowałaby osoby trzecie, takie jak psycholog, gdyby faktycznie mąż użył wobec niej siły tylko raz. Co prawda mogła dać wiarę, że uderzenie było jedno, ale spodziewała się, że krzyki i szarpnięcia są w ich domu na porządku dziennym.
Paulina, jakby domyślała się co matce chodziło po głowie, dlatego od razu zdecydowała się sprostować:
On musi porozmawiać z kimś poza mną i to nawet nie dlatego, że mnie uderzył, a przez to jakie miał dzieciństwo i jakie ma relacje z własnym ojcem. W ogóle ten człowiek ostatnio u nas był.
To on żyje?
A czy kiedykolwiek ktoś ci powiedział, że umarł? Tomek ma rodzinę, inna sprawa, że nie ma z nią żadnych kontaktów, że nie chce ich utrzymywać i o ile rozumiem jego żal do matki czy ojca, to nie mam pojęcia co mogło go poróżnić ze starszym bratem.
Zapytaj.
Najpierw poukładamy wszystko między sobą.
Jak chcesz – powiedziała Iwona, biorąc Amelkę na ręce. Wiedziała, że choć ona, będąc na miejscu Pauliny, postąpiłaby zupełnie inaczej, to nie mogła decydować za córkę. Postanowiła jednak ją zapewnił o tym, że zawsze może na nią liczyć. – Gdyby coś się działo, cokolwiek, to nie myśl, nie wahaj się tylko od razu przyjeżdżaj z dziećmi tutaj. Możesz dzwonić nawet w środku nocy.
Okay – przytaknęła, jednocześnie zapinając kurtkę. – Będziemy się zbierać. Zobaczymy, jaką ma dla mnie niespodziankę.
Urodziny – przypomniała sobie nagle Iwona. – Przepraszam, przez to wszystko co się ostatnio działo wypadło mi z głowy, że to dziś. – Podeszła do córki, by lekko ją uścisnąć, zważając na to, że Amelka ciągle była na jej rękach.
Nie szkodzi, ja jeszcze nie zrobiłam użytku z zeszłorocznego prezentu. – Machnęła na to ręką, a potem zawołała męża.
Paulina nie wiedziała dokąd się wybierają, ale gdy wyjechali za miasto zaczynała się już mocno niecierpliwić i dopytywać co to za niespodzianka.
Tomek nagle zjechał na pobocze i wyciągnął ze schowka samochodowego swój szalik. Podał go Paulinie.
Zawiąż oczy – powiedział z lekkim uśmiechem. A gdy zaczęła spełniać jego prośbę, to dodał – tylko nie oszukuj, nie wolno ci podglądać.
Zaśmiała się, choć czuła niepokój, gdy samą siebie pozbawiła zmysłu wzroku. Ten niepokój nasilił się, gdy Tomek zatrzymał samochód ponownie i z niego wysiadł, na co wskazywało trzaśnięcie drzwiami. Szybko otworzył te po jej stronie i podał jej obie ręce. Poprowadził niemal pod sam dom, a dokładniej pod miejsce, gdzie powinna znajdować się furtka i ogrodzenie. Odwrócił żonę tyłem do domu, a przodem do siebie. Gdy zdjął szalik z jej oczu, to widziała jedynie męża i las rozciągający się za jego plecami. Zdziwiła się, ale nim zdążyła cokolwiek powiedzieć, to Tomasz szepnął:
Spójrz za siebie.
Zrobiła jak kazał i nie wiedziała czy powinna czuć się szczęśliwa, czy zawiedziona. Tomek obejmował ją w pasie i mówił, gdzie będzie ogrodzenie i jak duża jest działka za domem, że za dwa tygodnie będą już drzwi i okna, a na lato zajmą się ocieplaniem i tynkowaniem, a ona miała w głowie jedynie to, że większość małżeństw decyzję o ewentualnej przeprowadzce czy budowie domu podejmuje wspólnie. Nie mogła jednak urządzać awantur, wiedząc, że Tomek chciał dobrze i że to od początku miała być niespodzianka. Poza tym z mieszkaniem, które obecnie zamieszkiwali miała dużo negatywnych wspomnień. Z nowym domem nie chciała mieć ani jednego złego wspomnienia, dlatego odwróciła się do męża i zarzuciła ręce na jego szyję. Uścisnęła, pocałowała, a potem wtuliła się z ufnością, jakby samą siebie chciała przekonać do tego, że jeszcze potrafi mu zaufać.
Chcę już, by było dobrze – szepnęła w materiał jego kurtki.
Będzie – zapewnił, muskając delikatnie jej włosy.
I było dobrze, długie miesiące układało im się naprawdę nieźle. Tomek dostawał coraz więcej zleceń, przez co budowa posuwała się z każdym dniem do przodu. Jednocześnie nie przepracowywał się, bo wraz ze zwrotem podatku stać go było na zatrudnienie większej ilości pracowników. Paulina na jakiś czas zrezygnowała ze szkoły, ale wróciła na kurs prawa jazdy i w końcu udało jej się zdać jazdę za trzecim podejściem. Było to latem, więc na tę część zorganizowali grilla w gronie najbliższej rodziny i przyjaciół, przy okazji też chcieli wszystkich zaprosić na podwójne chrzciny, które zaplanowane były na przedostatnią sobotę wakacji.
Bo w ostatnią wyjeżdżamy – pochwaliła się wszystkim. Zahuśtała kolanami, dostrzegając zniecierpliwienie Amelki. – Kosi, kosi? – zapytała.
Ne – odpowiedziała dziewczynka i nie pozwoliła na to, by mama dłużej trzymała ją za rączki. Chciała już zejść z jej kolan i powrócić do zabawy w piaskownicy.
Tylko znowu nie jedz piasku – upomniała ją Paula, gdy tylko dostrzegła w jakim kierunku dziewczynka biegnie. Założyła okulary przeciwsłoneczne na oczy i powróciła do popijania butelkowego piwa. – Będę prowadziła całą drogę nad morze – dokończyła przechwałki.
Da ci swój samochód? – nie mogła się nadziwić Agata. Doskonale zdawała sobie sprawę z tego, że mężczyźni bywają przewrażliwieni na tle swoich czterech kółek.
Tylko dlatego, że po wakacjach wymieniam go na inny – odpowiedział Tomek, który po obróceniu szaszłyków i kiełbasek niespodziewanie pochylił się i wtulił w opalającą plecy żonę.
Oliwka... – zamarudziła. – Wytarłeś ją ze mnie. Teraz nasmaruj.
Teraz to nie mogę, bo operuję... o tym. – Pokazał przed oczy żony narzędzie do odwracania kiełbasek, które nie miał pojęcia jak fachowo się nazywa.
Rozpalałeś grilla dwie godziny, nie dziwi mnie, że teraz nie opuszczasz go na krok.
Poszłoby nam sprawniej, tylko wiatr wiał nie w tę stronę.
Właśnie – poparł wujka Bartuś.
Nie chcę się z wami kłócić, panowie, ale dziś nie było wcale wiatru – wtrąciła Agata, na co Iwona, Natalia i Paulina głośno się zaśmiały.
Emilka zawołała lody, więc Tomek wysłał Bartka do domu.
Tam, praktycznie to w sypialni, powinna stać taka duża, stara lodówka! – krzyczał do idącego tyłem chłopca.
Znajdę, poszukam! – zapewniał ośmiolatek.
Tylko wejdź tyłem!
Co!?
Tylnym wejściem wejdź, bo przód jest opłytkowany! – wyjaśnił, jednocześnie pokazując to wszystko dziecku na migi.
I piwo weź przynieść! – krzyknęła Natalia.
Aha! Dobra!
Bartek całkiem szybko powrócił.
Przyniosłem dla wszystkich – oznajmił, ledwie niosąc małą na sześć butelek skrzyneczkę piwa i dziesięć lodów na patyku, które co jakiś czas upadały mu na ziemię.
Pomogę – zaoferował się przyjaciel Tomka, Oktawian. Podbiegł do chłopca i pozbierał wszystko co ten upuścił.
Wszedłeś tylnym wejściem? – upewniał się Bordych.
Nie, a miałem? – zdziwił się Tosiek, a całe towarzystwo nagle zaprzestało rozmowy.
Wszyscy spojrzeli po sobie. Paulina odwróciła się, by zobaczyć minę męża i zapobiegawczo powiedziała:
Tylko na niego nie krzycz.
Przecież żartowałem! – wykrzyknął radośnie Bartuś, nim Tomasz zdążył wybuchnąć. – Tylnym wszedłem, tylnym. Tylko nie rozumiem co te płytki są takie ważne.
Bo wybrała takie – Tomek wskazał łopatką, którą trzymał w ręce, wprost na żonę – że trzeba wzorem je dopasowywać i kurwicy dziś na to dostawałem.
Bo ładne były – wtrąciła Paulina, niewinnie wzruszając przy tym ramionami.
To teraz rozumiem – stwierdził współczująco Tosiek, a potem wyjął z papierka swojego loda. Konsumowanie słodyczy ani trochę nie przeszkadzało mu w wykonywaniu nożnego żonglowania piłką.
Ama, ama! – wykrzykiwała Amelka, porzucając zabawę w piasku i biegnąc w stronę starszej siostry, której ciocia Agata podawała loda na patyku wprost do rączki.
Chodź do mnie! – zawołała Paulina. – Spróbujesz ode mnie.
Ama! – Dziesięciomiesięczna, jasnowłosa dziewczynka stanęła przed matką i rozdziawiła szeroko usteczka, nie mogąc się doczekać aż pozna całkiem nowy smak. Zmarszczyła nosek i czółko, gdy na własnym języku przekonała się, że lody są zimne, czym wprawiła całe towarzystwo w rozbawienie. Pomimo tego jednak nie zrezygnowała, cmokała dalej, mlaszcząc przy tym i krzywiąc się, a nawet mrużąc oczy.

Tu miał być jeszcze pewien fragment o tym jak Emilka wlezie Tomkowi w te przeklęte płytki, ale postanowiłem przenieść go do kolejnego rozdziału, bo:
po pierwsze, potrzebny jest mi dla zachowania płynności kolejnego rozdziału
po drugie, chciałem Was zapytać jakiej reakcji spodziewacie się po Tomku.
Tak więc, jakiej reakcji spodziewacie się po Tomaszu, gdy już mu Emilka wejdzie na te świeżo położone płytki?