„Towarzystwo”
Torby i walizki należące do
Pauliny nie zostały jeszcze rozpakowane, pomimo tego, że dziewczyna
mieszkała ze swoim chłopakiem już od przeszło dwóch tygodni.
Blondynka regularnie do swoich toreb zaglądała, przewracając
wszystko jeszcze bardziej niż poprzewracane było, a przy okazji też
pozostawiała bałagan na meblach i krzesłach, gdzie co jakiś czas
można było spotkać jakiś zbłąkany lakier czy biżuterię.
Tomkowi ten rozgardiasz
niemiłosiernie przeszkadzał, gdy niemal każdego poranka, w drodze
do łazienki, się o niego potykał.
– Posprzątaj to w końcu! –
krzyczał niewyraźnie, ze szczoteczką znajdującą się w ustach.
Pomimo gniewu widocznego w
oczach i napiętych mięśniach pleców, ona zawsze umiała go
udobruchać i przesunąć sprzątanie w czasie. Tego ranka też do
niego podeszła, objęła od tyłu, kiedy pochylał się nad umywalką
i musnęła w prawą łopatkę.
– Dziś posprzątam, w końcu
mam wolne.
Opłukał szczoteczkę i wrzucił
ją do drewnianego kubeczka postawionego na półce. Chwycił za
nadgarstki dziewczyny, by wyplątać się z jej objęć i móc się
odwrócić. Zmierzył ją wzrokiem, który mówił jak bardzo nie
wierzy w jej słowa.
– Albo jutro to zrobię. Jutro
też mam wolne – dodała z wesołym, łobuzerskim uśmiechem i
iskierkami w oczach. – Chodź na śniadanie. Usmażyłam naleśniki.
Szybko, bo kawa nam stygnie – poganiała.
Przystał na jej propozycję i
już po krótkiej chwili oboje siedzieli w średniej wielkości
kuchni, po przeciwnej stronie szklanego stołu. Popijali kawę i
zajadali się naleśnikami posmarowanymi Nutellą oraz
przyozdobionymi bitą śmietaną.
– Ciekawe czy do wieczora uda
mi się spalić tę bombę kaloryczną – zagadną. Wstał, by
szybko opłukać ręce i udać się na korytarz po pozostawioną tam
poprzedniego dnia koszulę.
Pomimo że lato dopiero co
dobiegało końca, to poranki bywały chłodne, dlatego nie
zdecydował się na wyjście w samym T-shircie.
– Wrócisz dopiero wieczorem?
– Muszę pracować –
odpowiedział, wracając się do kuchni, tylko po to, by położyć
dłoń na karku Pauliny, pochylić się do niej i musnąć w czoło.
– Do tego czasu możesz zająć się sprzątaniem. – Wskazał na
zlew pełen brudnych naczyń, patelkę stojącą na indukcji,
otworzony olej, od którego nakrętka się gdzieś zapodziała oraz
na stół, przy którym jeszcze niedawno jedli śniadanie.
Paula na wzmiankę o sprzątaniu
od razu przewróciła oczami. To była jedna z czynności, których
nienawidziła. Nie lubiła tego niemal tak samo jak gotowania, ale
postanowiła się przemóc i nie tylko Tomek był tego powodem. Tego
dnia miały odwiedzić ją koleżanki, więc chciała wykazać się
przyzwoitością na tyle, by nie wpuścić ich do totalnego syfu.
Agata i Klaudyna miały
tendencję do spóźniania się, zwłaszcza, gdy gdzieś wybierały
się wspólnie. Zawsze wtedy najdłużej się szykowały i dodatkowo,
po drodze, zahaczały o jakiś sklep, lodziarnie lub pizzerię. Kiedy
więc dziewczyny dotarły do mieszkania Tomasza Bordycha był już
późny wieczór, ale pomimo tego Paulina nie miała oporów, by
wpuścić je do środka.
– Tomasz śpi – uprzedziła,
kiedy spostrzegła jaki hałas towarzyszy zdejmowaniu butów i
odzieży wierzchniej. – Chodźcie do kuchni, bo zasnął przed
telewizorem, poza tym tam jest kontakt przy samym stole.
Wzmianka o kontakcie była
kluczowa, gdyż Agata wzięła ze sobą lampę, lakiery, top i bazę
potrzebne do wykonania paznokci hybrydowych.
– Kawę, herbatę? –
zapytała, kiedy dziewczyny rozsiadły się i zaczęły rozglądać.
– Alkoholu – zawołała
mrukliwie Klaudyna i zajęła się odkręcaniem lakierów, by móc
zobaczyć ich kolor. – Zawsze mnie wkurwia, że tego od razu nie
widać.
– Są numerki – zauważyła
Agata.
– Sądzisz, że jestem w
stanie je spamiętać? Ja nawet daty żadnego powstania i wojny nie
pamiętam.
Paula zaśmiała się słysząc
znajome przekomarzanie. Tak naprawdę ostatnimi czasy brakowało jej
przyjaciółek. Nie miała czasu się z nimi widywać, bo życie
dzieliła na pracę, sen, Tomka oraz opiekę nad Bartusiem. Blondynka
wyciągnęła wino z górnej szafki i odnalazła trzy, duże
kieliszki. Korkociąg wręczyła brunetce, gdyż w ich towarzystwie
tylko Agata umiała posługiwać się takimi sprzętami w sposób na
tyle profesjonalny, by się nie pobrudzić. Paula i Klaudia zawsze
podczas otwierania wina plamiły ubrania. Jak na złość, zwykle
wtedy ubrane były na jasno, a na białym lub kremowym czerwona plama
była niezwykle wyrazista.
– Co tam u was? – zagadnęła,
kładąc na stole nieotwarte paluszki oraz orzeszki. – Chcecie może
croissanty? Tomek kupił w drodze z pracy.
– Pan rogal. – Klaudyna się
uśmiechnęła, przygryzając przy tym dolną wargę. – To było u
niego totalnie słodkie. Rozumiem, że się przerzucił i teraz
zamiast dostarczać ci śniadania, to przywozi kolacje na słodko.
– Mniej więcej tak –
przytaknęła, siadając na jednym z sześciu krzeseł. – Ale
pytałam co u was?
– Agata ciągle opłakuje
Sabka, a ja zerwałam z Rafałem. – Sięgnęła do parapetu po
papierosy Bordycha i bez pytania poczęstowała się jednym z nich.
– Zerwałaś, bo?
– Nudził mnie. Nie było w
nim żadnego polotu. Dlatego robimy paznokcie, czekamy aż się
przebierzesz i idziemy w tany.
– Oszalałaś? – spytała,
instynktownie spoglądając na drzwi prowadzące do przedpokoju,
dokładnie naprzeciwko nich znajdowały się drzwi dwuskrzydłowe i
rozsuwane. Te pozostawały lekko rozsunięte.
– No co? Obudzisz go, pójdzie
z nami.
– Nie pójdzie z nami, bo
jedzie z samego rana po jakieś materiały. Kawał drogi. Pod samą
ruską granicę chyba.
– No to zostawisz mu kartkę.
– Klaudyna wzruszyła ramionami, jakby to było oczywiste i napiła
się wina. – Dobre, słodkie – skomentowała.
– Marketowe.
– Nieważne. Najważniejsze,
żeby weszło i nie wyszło.
Na słowa Klaudyny wszystkie
trzy się zaśmiały. Paulina położyła dłoń na środku stołu i
zadecydowała:
– Ja pierwsza. Chcę czerwone,
będą pasowały na czarnej kiecki.
Co prawda blondynka jeszcze nie
miała pewności czy przystać na propozycję dziewczyn i wybrać się
z nimi do klubu, ale w ostateczności udało im się ją namówić na
wieczór w kameralnym, piwnicznym pubie i rozegraniu kilku rundek w
bilard. Oczywiście przed wejściem do tego klubu panie odwiedziły
pobliski market i zakupiły po dwie małe buteleczki wódki
cytrynowej. Każda z nich pierwszą wypiła zaraz po wyjściu ze
sklepu, a drugą przed wejściem do pubu. Było to swojego rodzaju
przygotowanie, otwarcie się na imprezową noc.
Nie musiały długo czekać, by
przy nich pojawiło się dwóch szatynów. Panowie byli w
towarzystwie kobiety – siostry jednego z nich. Zaproponowali
wspólną grę.
– Wbijacie całe czy połówki?
– Kolorowe! – zawołała
Klaudyna i nie miała oporów, by zawiesić się na szyi jednego z
chłopców. Musnęła go w policzek. – Będę z tobą w drużynie.
– To gramy dwójkami –
zadecydowała Paulina i pociągnęła Agatę z sobą do loży. –
Zostawiamy wam stół, my się napijemy.
Blondynka chciała powiedzieć
czarnuli, że Klaudii należy pilnować, by czasami nie zrobiła
czegoś głupiego. Obie z dziewczyn miały pewność, że ich
przyjaciółka wcześniej lub później, ale w końcu wróci do
Rafała, gdy ten ponownie zacznie spełniać jej oczekiwania, czyli
zatrudni się w firmie należącej do jej ojca i zdecyduje na zakup
mieszkania we Wrocławiu, gdzie Klaudyna dziennie studiowała.
– Czasami jej zazdroszczę. Ma
tak poukładane życie, bez żadnych zmartwień – wyznała Aga.
– Ta, wiem, też tak czasami
mam, gdy na nią patrzę. Jednak tak naprawdę przez to ona szuka
problemów, ciągle z nim zrywa, wraca, awanturuje się, a nawet
zdradza. Brakuje jej wrażeń. Jej życie wbrew pozorom jest
cholernie nudne.
– Oddałabym wiele, by i moje
takie nudne było. – Podniosła szklankę piwa do góry.
Paula poszła w jej ślady i po
stuknięciu się szkła o szkło wypiły jednym duszkiem, ścigając
się przy tym tak samo jak za gówniarskich czasów, kiedy obie
chodziły jeszcze do liceum.
Klaudia pojawiła się przy nich
i zaproponowała, by przenieść zabawę za miasto, w plener, tak jak
za dawnych lat. Powiedziała, że Paweł i Edyta mają działkę przy
lasku.
– Dopiero dziś ich poznaliśmy
– przypomniała Paula, spoglądając znacząco w kierunku stołu,
gdzie dwóch szatynów, w towarzystwie rudej, pulchnej kobiety,
rozgrywało kolejną partyjkę.
– Przecież to nie są seryjni
mordercy. – Zaśmiała się. – Łukasz nie pił, może prowadzić.
Nie będzie pił, więc odwiezie cię do domu jak zechcesz. Chodź,
chociaż na trochę.
– Zastanowię się. – Wyjęła
z torebki Marlboro Gold w wersji slim i odpaliła jednego. Spojrzała
na zegarek i po oszacowaniu godziny uznała, że ma jeszcze czas i
pobyt za miastem dobrze jej zrobi.
Panowie uznali, że trzeba
odwiedzić jeszcze jakiś nocny w celu zakupienia alkoholu i
kiełbasek.
– Chcecie robić ognisko? –
zdziwiła się Agata.
– No. – Łukasz uśmiechnął
się do niej zawadiacko i otworzył drzwi czarnego Mercedesa.
– Ja siadam Pawełkowi na
kolanach! – krzyknęła ucieszona Klaudia. – I nie wysiadam,
nawet jak będziecie robić zakupy. W tych butach nogi mi pękają.
– To je zdejmij –
zaproponował nowy obiekt jej zainteresowania.
Zakupy przeprowadzone zostały
ekspresowo i już po krótkiej chwili cała szóstka znalazła się
na skromnej, nieco zasyfionej działce. Siostra Pawła miała przy
sobie dwa gramy marihuany, które jeszcze bardziej rozkręciły tę
prowizoryczną imprezę. Nawet Paulina doszła do wniosku, że dobrze
zrobiła, iż dała się dziewczynom wyciągnąć na balety, gdyż
tego właśnie było jej trzeba – chwili oddechu, beztroski i
zabawy. Zmieniła jednak zdanie, gdy Łukasz zaczął robić do niej
maślane oczy, a po kilku wyraźnych odmowach i okazaniu totalnego
braku zainteresowania, mężczyzna okazał się być bardzo nachalny.
Paula odczuwała zmęczenie, ból
oraz zawroty głowy. Wiedziała, że w jej przypadku łączenie
alkoholu z narkotykami było głupotą, gdyż zawsze potem brało ją
na mdłości, na dodatek plątały jej się nie tylko nogi, ale także
mowa. Pomimo tego jednak zdecydowała się zadzwonić do Tomka i
poprosić, by odebrał ją i jej koleżanki z działki za miastem.
Oczywiście nie zadecydowała o tym sama, bo Agata także ją
skutecznie do tego namawiała.
– Trzeba stąd jechać, zanim
Klaudia się zeszmaci – mówiła, przyglądając się koleżance,
która siedziała Pawłowi na kolanach i wymieniała z nim ślinę w
taki sposób, jakby byli sami w jakimś zamkniętym pomieszczeniu, a
nie w towarzystwie tylu osób, na dodatek na powietrzu.
– Łukasz nas nie odwiezie.
Obraził się, bo nie chciałam mu dać numeru telefonu ani iść z
nim na stronę – oznajmiła, wyciągając komórkę z torebki.
Dostrzegła ilość nieodebranych połączeń i nieodczytanych
SMS-ów, ale nie miała do tego głowy, by je wszystkie przeglądać.
Wybrała numer do swojego narzeczonego i zamilkła, gdy ten odebrał
po dwóch sygnałach.
– Gdzie ty, do cholery,
jesteś!? – wrzasnął.
Pomimo gniewu i braku czasu,
zdecydował się wysłać jednego z pracowników samego po zakup
materiałów potrzebnych do pracy. Obudził go, by mu o tym
powiedzieć, a sam w pośpiechu się ubrał, wybiegł z mieszkania i
wsiadł do granatowego Golfa. Ruszył w kierunku, który Paulina mu
wskazała. Liczył na to, że ją odnajdzie, pomimo tego, że nie
podała dokładnego adresu, którego zresztą sama nie znała.
Przemierzając niemal zupełnie
puste drogi, odpalał papierosa za papierosem. Za każdym razem
zaciągał się mocno dymem tytoniowym. Pierwszy raz od lat
zakrztusił się przy tej czynności i mocno zakaszlał. Wtedy sam
stwierdził, że wypalił o wiele za dużo, więc zdecydował się
nie sięgać już tej nocy po ani jednego papierosa.
W końcu dotarł na miejsce, pod
ledwie trzymające się kupy ogrodzenie. Paula i Agata wyszły mu
naprzeciw i kiedy ta druga od razu zdecydowała się na to, by wsiąść
do samochodu, Paulina uznała, że trzeba się wrócić jeszcze po
Klaudynę.
– Choś, pomoesz mnie –
rozkazała narzeczonemu tak niewyraźnie, że ledwie ją zrozumiał.
Zmierzył ją od góry do dołu,
zacisnął mocno szczęki i bez słowa ruszył za nią.
Klaudia stawiała opór. Nie
chciała tak szybko wracać. Zresztą sam Paweł nie chciał się z
nią rozstawać. Paulina używała racjonalnych argumentów, które
brzmiały jak jeden wielki bełkot, bo język ciągle odmawiał jej
posłuszeństwa, a kiedy ruszyła do przodu i sięgnęła do
koleżanki, chcąc chwycić ją za rękę, to wylądowała na
kolanach.
– Wstań – syknął Bordych
z szeroko otwartymi oczami. – A ty jedziesz z nami czy nowi koledzy
cię odwiozą? – zapytał Klaudię, a potem nachylił się po swoją
kobietę, która miała trudności, by samodzielnie podnieść się z
ziemi. Jednym, zdecydowanym, brutalnym szarpnięciem postawił ją do
pionu.
– Oni odwiozą –
odpowiedziała i rozsiadła się wygodniej na kolanach Pawła. Objęła
ustami szyjkę butelki.
– Super – stwierdził i już
chciał iść w stronę swojego samochodu, gdy Paulina go zatrzymała,
krzycząc, że nie mogą jej tak zostawić.
– Siłą też jej nie mogę
zabierać! – krzyknął.
– Chosiaż spróbuj! Ona ich
prafie nie zna! Inaszej nie jadę! – zagroziła i szarpnęła go do
tyłu za rękaw koszuli.
Zirytowany wciągnął powietrze
przez zęby, zawrócił i wskazał na samochód.
– Ty idź już do auta –
polecił, a potem chwycił Klaudię za nadgarstek i szarpnął, by ta
uniosła pupę z kolan nowego znajomego.
– Oszalałeś! –
zbulwersowała się, ale ten wcale jej nie słuchał. Nie miała więc
innego wyjścia jak tylko przebierać nogami i podążać za nim, bo
w przeciwnym razie jej kolana mogłyby zostać zdarte przez spotkanie
z kamienistą, krzywą kostką.
Oczywiście Łukasz i Paweł
ruszyli za nową koleżanką i zagrodzili Bordychowi drogę.
– Mówi, że nie chce jechać
– zauważył ten trzeźwy.
– Mało mnie to obchodzi. –
Chciał ich wyminąć, ale nie ustępowali.
Z tego zajścia szybko wywiązała
się przepychanka, następnie szarpanina, aż w końcu mordobicie,
choć ciężko było nazwać je walką. Paweł był zbyt pijany, by w
ogóle podjąć wyzwanie mierzenia się z Tomkiem i już po
popchnięciu wylądował tyłkiem w kałuży. Natomiast Łukasz jak
szybko zaczął, tak szybko skończył, gdyż brunet wyprowadził
odpowiedni cios, za pomocą którego złamał mu nos i doprowadził
do zalania krwią jasnej koszulki mężczyzny. Sam także oberwał,
ale nie na tyle mocno, by doznać znacznego uszczerbku na zdrowiu.
Czuł jedynie jak twarz w kilku miejscach puchnie, jak siniaki
nabierają na rozmiarze i kolorze.
Przerażona Klaudia wylądowała
na tylnym siedzeniu Golfa, gdzie Agata starała się ją uspokoić.
Paulina także była w szoku, gdyż cały czas stała przed
samochodem i wpatrywała się w dwóch szatynów, których Edyta
zbierała z ziemi.
– Może powinnimy zabrać go
do szpitala? – pytała samą sobie.
– Wsiadaj do samochodu! –
wrzasnął na nią Tomek, sadowiąc się na przednim siedzeniu i
wprowadzając kluczyk do stacyjki.
– Ale go mosno pobiłeś –
trwała dalej przy swoim.
– Za moment to ciebie zdzielę,
jeśli zaraz twój tyłek nie wyląduje w fotelu! – Wychylił się
do otwartych drzwi po stronie pasażera i szarpnął blondynkę za
nadgarstek.
Dziewczyna ledwie usiadła
prosto, a już poczuła jak robi jej się niedobrze, więc była
zmuszona wychylić się i zwymiotować.
Tomek odchylił głowę do tyłu,
zaklął pod nosem czyniąc to szeptem, a potem zdecydował się
zapalić. Przy okazji też chusteczki higieniczne położył na
wierzchu, by potem móc je Paulinie podać.
Dłuższy czas jechali w
milczeniu, które nastało zaraz po tym jak Klaudia określiła
Bordycha mianem nienormalnego, a on ją skrzyczał, grożąc, że
jeszcze słowo, a się zatrzyma i wysadzi ją w szczerym polu,
pozwalając się jej samotnie doczołgać na kolanach do domu.
– Zresztą, takie jak ty, to
pewnie z kolan nawet nie powinny wstawać – skrytykował
odrażającym tonem.
– Tomek! – zganiła go
Paulina, ale nim powiedziała coś więcej, to on już zdążył się
unieść:
– A ty się zamknij!
– Nie mów do mne...
– To ty nie mów! Najlepiej
wcale się nie odzywaj, bo i tak cię nie rozumiem. Cholernie
bełkoczesz! Jesteś za bardzo najebana, rozumiesz? – zapytał, ale
w rzeczywistości wcale nie czekał na odpowiedź.
Blondynka zacisnęła zęby i z
obrażoną miną spojrzała w boczną szybę. Cała czwórka
milczała.
– Może tak chociaż włączysz
jakąś muzykę – zaproponowała Agata cichutko, zupełnie tak,
jakby się bała do niego odezwać.
Sięgnął do radia i włączył
play, sprawiając tym
samy, że piosenki z płyty zaczęły być wygrywane w losowej
kolejności.
– Proszę – szepnął, ale
brunetka i tak go usłyszała.
– Dzięki – odpowiedziała.
Zdecydowałem się nieco
przyspieszyć publikację opowiadania „Paulina” z tego powodu, że
już mam je całe poprawione i przepisane.
Chciałbym też jeszcze przed
rozpoczęciem publikacji „Miejskich opowieści”, zacząć i
skończyć „Zbrodnię w miasteczku”. Za „Miejskie” po prostu
się wezmę w wakacje, gdy będę miał nieco więcej czasu, by je
poukładać, dobrze rozplanować.
Myślę, że przyspieszona
publikacja nikomu nie utrudni życia, bo i tak czyta ten kto naprawdę
ma na to ochotę, a ja od nikogo nie wymagam bycia na bieżąco.
Obiecuję też kiedyś poprawić
wszystkie Golfy na golfy i inne takie. Po prostu wcześniej nie
przyszło mi do głowy, że wyrób danej firmy zapisujemy małą
literą. Z tego co się dowiedziałem, to tylko polski zwyczaj i
nawet wielu językowców się z nim nie godzi, po prostu im „nie
brzmi”. Mi też „nie brzmi”, ale skoro tak powinno być, to tak
będzie.
Pozdrawiam ;-)
Dwa tygodnie już u niego mieszka i jeszcze się nie rozpakowała? Dziwne. Dla mnie to trochę wygląda tak, jakby Paula wprowadziła się na chwilę i uznała, że nie warto się rozpakowywać, bo przecież zaraz trzeba będzie się pakować, ale może zwyczajnie się czepiam.
OdpowiedzUsuńŚmiać mi się chciało jak bidulka postanowiła się przełamać i wreszcie posprzątać. Ja też nie lubię sprzątać, ale bez przesady. I coś mi się zdaje, że gdyby nie wizyta przyjaciółek, to Paula na bank zostawiłaby sprzątanie na następny dzień, bo przecież następnego dnia też ma wolne, no tak w myśl zasady, co masz zrobić dziś, zrób jutro.
Uważam, że Paula powinna była chociaż na chwilę obudzić Tomka i powiedzieć mu, że wychodzi z dziewczynami, a nie znikać bez słowa, zwłaszcza, że to nie było wyjście do sąsiadki na kawę, czy do sklepu po chleb, czy nawet do matki. Moim zdaniem winna mu była chociaż krótki komunikat pod tytułem, wychodzę z Agatą i Klaudią do klubu, myślę, że wrócę mniej więcej o tej, czy o tej godzinie.
Ja rozumiem, że chciała iść z koleżankami napić się, pogadać i potańczyć, ma do tego prawo, tak jak każdy, ale żeby zaraz jechać na działkę do obcych ludzi? Uff, pewnie znowu się czepiam, chyba już stara jestem, a kiedyś też różne głupoty robiłam.
No cóż, dziewczyny zaszalały, nie ma co, Paula się odprężyła, przecież jej tego było trzeba, tylko chyba trochę przegięły.
Zastanawiam się jakby to wszystko się skończyło, gdyby Paulina nie zadzwoniła po narzeczonego, no i co by z nimi było gdyby Tomek tak szybko nie przyjechał. Ciekawe czy Łukasz, który tak kleił się do Pauli, odpuściłby czy przypadkiem nie zrobiłby się jeszcze bardziej nachalny i napastliwy.
Nie dziwię się, że Tomek się wściekł, uważam że miał prawo być zły na swoją dziewczynę, bo jak on miał się poczuć, budzi się, a jej nie ma w domu, mija jedna godzina, druga, kolejna, a ona nie odbiera komórki i nie odpowiada na sms-y, a tu nagle dzwoni i zalana w trupa prosi, żeby przyjechał szybko i ją uratował, na dodatek nie bardzo jeszcze wiadomo gdzie on ma jechać. Przyznam szczerze, że nawet nie chce sobie wyobrażać jak długo musiałabym wysłuchiwać wrzasków mojego męża, gdybym zrobiła coś takiego.
Nie dość, że musiał jechać w środku nocy, ratować Paulę i jej przyjaciółki, to jeszcze za free dostał po gębie, no bo co on tak na prawdę miał zrobić, zostawić tą Klaudynę i odjechać? Chociaż może by jej to dobrze zrobiło, bo jak widzę to dziewczyna szuka przygód, bo bidulka cierpi na nudę w związku.
Przyznaję, że tekst Bordycha do Klaudyny, o tym , że takie jak ona to nie powinny wstawać z kolan był chamski, ale z drugiej strony to myślę, że w tej sytuacji to nie ma mu się co dziwić, że facet przestał przebierać w słowach. Każdy na jego miejscu byłby zdenerwowany, wkurwiony i myślę, że można mu darować i wybaczyć te słowa, jak i to jak się odzywał do Pauli. Ja wiem, że to nie jest miło usłyszeć od własnego faceta wykrzyczane zamknij się i to jeszcze w obecności osób trzecich, ale który facet by się powstrzymał w takim momencie, chyba mało jest takich, którzy zachowaliby spokój.
Teraz to trochę się martwię o Paulę, bo coś mi się zdaje, że jak zostaną już sami w swoich czterech ścianach, to będzie mega awantura, nie sądzę, żeby Tomek tak to zostawił, czeka ją niezła przeprawa.
Co do rozsądku Pauliny i jej koleżanek, to wypowiedziałem się w odpowiedzi na komentarz do kolejnego rozdziału.
UsuńSam nerwom Tomka się nie dziwię, spowodowane głównie były tym, że on się o Paulinę naprawdę boi, martwi. Widać to w tym jak się o nią troszczy, jak ją osacza. Tak naprawdę te złe rzeczy nie są spowodowane złymi intencjami.
O rany, co tu się nawyprawiało. Lubię takie akcje. Ok, Tomek wypadł świetnie, naprawdę świetnie jako facet - tak męsko, stanowczo, odważnie i hot - aż prawie znów go polubiłam. Ale ja wiem, że kiedy odwiozą dziewczynki do domów, pokaże swoją twarz.
OdpowiedzUsuńPaulina chciała odetchnąć. Nie ma w tym nic złego. Ale kurde, śmieszą mnie sytuacje, kiedy ktoś chcący związać się na stałe związkiem małżeńskim jest tak skrajnie nieodpowiedzialny i głupi. Iść z obcymi zna zadupie za miasto? Nachlać się i naćpać? Wreszcie, nie zostawić głupiej kartki swojemu śpiącemu królewiczowi? Gdyby Tomek był normalny, powiedziałabym, żeby pogadał z ukochaną.
A gdzie było napisane, że Paulina ćpała? Zapaliła jedynie trawkę. Poza tym, może i zachowała się nieodpowiedzialnie, ale nie ma ludzi, którzy zawsze są odpowiedzialni. Alkohol dodaje złudnej odwagi, dlatego niejedna grupka dziewczyn, po poznaniu kogoś w klubie, przenosi imprezę do domu tego kogoś. To taka norma.
UsuńKartkę mu zostawiła, ale "jestem z dziewczynami" to nie dało mu odpowiedzi na pytanie "gdzie", więc przez to wydzwaniał, a jak długi czas nie wracała, to zaczął się martwić.
Cieszę się, że kreacja Bordycha przypadła Ci do gustu.
Nie śmieszkowałeś mówiąc, że przyspieszysz z tym opowiadaniem xD Myślałam że wejdę i ze dwa rozdziały będą, a tu prawie dziesięć. No i dobrze, dla mnie przynajmniej :)
OdpowiedzUsuńJeszcze zanim wyszły, to wiedziałam, że będzie awantura z Tomkiem. Trochę się mu nie dziwię, ale i trochę przesadził, już nawet pomijając Paulinę, to do tych jej koleżanek, a raczej koleżanki, bo głównie mi tu o Klaudynę chodzi. Myślę, że jutro Paula prócz kaca będzie miała jeszcze niezłą awanturę.
No było z dziesięć rozdziałów, a teraz znowu się opóźniło. Jutro jednak pojawi się rozdział :)
UsuńSzkoda, że Paulina upiła się tak, że nie potrafiła dobrze mówić, choć rozumiem, że każdemu może się to zdarzyć. Czuję coś jednak, że Tomek nie będzie dla niej aż tak wyrozumiały co ja - był wściekły kiedy zobaczył ją w takim stanie, co mnie nie dziwi, bo ci faceci mogli okazać się niebezpieczni.
OdpowiedzUsuńDo poprawki:
bombę kaloryczną – zagadną.
zagadnął
Chcę czerwone, będą pasowały na czarnej kiecki.
pasowały do
sprawiając tym samy, że
samym
amandiolabadeo.blogspot.com
Tak, dokładnie, każdemu może się zdarzyć. Na dodatek ja chciałem, by ten pierwszy policzek był za coś, by Tomek miał powód. Chodziło o takie "nie powinien, ale miał swoje racje".
UsuńPoprawię, poprawę, postaram się nawet od razu ;-)
Pierwsze wersy tego rozdziału przypomniały mi ten beztroski czas, kiedy wprowadzaliśmy się z mężem do naszego mieszkanka. Też nie rozpakowywaliśmy wszystkiego od razu, tylko jakiś czas żyliśmy „na walizkach” i było… fajnie :D Mniejsza o to.
OdpowiedzUsuńNo, rozdział zapowiadał się naprawdę spokojnie, ale większa połowa była dość brutalna. Już na początku, kiedy koleżanki namówiły Paulinę na wyjście do klubu, przeczuwałam kłopoty. No… nie tak zachowuje się przykładna narzeczona zaborczego Tomaszka. Nie powinna była wychodzić bez niego albo chociaż mogła powiadomić go zanim wyszła. Może poszedłby z nimi. Nie żebym uważała, że jak się jest w związku, to trzeba (za przeproszeniem) w każdą dupę ze sobą chodzić, ale… na imprezę czy do klubu, to wypadałoby chociaż powiadomić tą drugą połówkę, prawda? Oj, chyba Paulinę czeka porządne lanie.
Bo to człowiekowi się nie chce wszystkiego od razu rozpakowywać. U nas to było na przykładzie ubrań - założyć, wyprać, dopiero schować, wcześniej z walizek nikt ich nie wyciągał i nie chował do szafy.
UsuńWiększa połowa? Połowy są zawsze równe (musiałem, mnie też zawsze to wypominają).
Aż mi się przypomniała koleżanka, która mieszkała do niedawna z kolegą. O ile mi się wydawało, że to co on robi to jest bałagan, to ona to już zrobiła tak, że ledwo nogę można było postawić. Kiedyś chciała, abym dała jej się umalować, bo szkoli się na kosmetyczkę/wizażystkę... coś takiego. Jako, że nie lubię makijażu, to stwierdziłam, że aż posprząta koledze. No cóż nie doczekałam się. A Paulina aż w końcu się wywali o swoje tobołki, to zrozumie, że czas najwyższy. Och, zmywanie to jest najgorszy obowiązek dla mnie.
OdpowiedzUsuńTutaj się akurat Tomkowi nie dziwię, że jest na Paulinę zły. Zabawy z koleżankami swoją drogą, ale nachlanie się i pojechanie w nieznane to już dla partnera nie wygląda ciekawie. Zwłaszcza, że ten stan nietrzeźwości jednak był spory. I tutaj niby zachował się całkiem w porządku i pewnie z rana będzie zły na Paulę, tylko obawiam się jak bardzo...
Niektórzy właśnie w takim bałaganie się dobrze czują i najlepiej się w nim odnajdują. Dla nich problemem jest, gdy jest posprzątane. Nie wiem czy to kwestia charakteru, sposobu bycia czy zodiaku, ale od czegoś to jest pewnie uzależnione.
UsuńOk, w tym rozdziale Paulina nieco przeholowała, idąc z dziewczynami w "tany". Co innego, gdyby impreza była okolicznościowa - urodziny, wieczór panieński... A tu po prostu koleżanki namówiły ją na wyjście, a potem jeszcze to wyjście za miasto. Kurczę, powinna Paulina być nieco rozsądniejsza, ledwo co poznali tych facetów, a tu, Klaudyna jakby przejęła inicjatywę i namawia dziewczyny, a wychodzi na to, że z tej paczki - przynajmniej ja odniosłam takie wrażenie - ona jest najbardziej szurnięta.
OdpowiedzUsuńOch, nie dobrze, nie dobrze...
Czułam, że Tomasz będzie zły. Raczej, bardzo wkurwiony! Aż boje się pomyśleć, co się stanie, gdy Paulina będzie już w domu sama z Tomaszem. Mam złe przeczucia :(
"[...] sobą lampę, lakiery, top i bazę potrzebne do wykonania paznokci hybrydowych." - heh, tutaj chyba miałeś pomoc, aby napisać o paznokciach ;p
"– Czasami jej zazdroszczę. Ma tak poukładane życie, bez żadnych zmartwień – wyznała Aga." - Na końcu powinno być Agata. Aga to już inne imię ;p
Pozdrawiam serdecznie :)
Przy tylu kobietach w domu wiem jak się robi paznokcie, czasami nawet sam jakiś wzorek któreś namaluję.
UsuńAga to nie tylko zdrobnienie imienia Agnieszka. Agatę także się tak zdrabnia.
Heh, więc teraz się nie dziwię ;p
UsuńChoć, mój tata mieszkał z trzema kobietami i do tej pory nic nie ogarnia z kobiecych spraw ;P Więc tego... xD
A to nawet nie wiedziałam, że Agatę można zdrobnić do Aga. Hymm, ale w opowiadaniu raczej powinno się pisać z pełnym imieniem. Co innego, gdyby ktoś się do niej tak zwrócił. Przynajmniej takie jest moje zdanie, ale jak tam uważasz.
A dlaczego w opowiadaniu powinno się pisać pełnym imieniem? Gdyby tak było, to w każdym byłoby od cholery powtórzeń, poza tym narrator dostosowuje się do tego jak kogoś nazywają inni bohaterowie, w ten sposób może nawet używać ksywek postaci. Gdybym miał pisać pełnym imieniem to też byłoby zawsze Paulina a nie Paula, bo przecież takie imię jak Paula też istnieje.
UsuńPodobał mi się cytat i podobało mi się jeszcze jedno zagranie, ale nie Tomka i nie Pauliny, a twoje Darku. Spodziewałam się wybuchu Tomka o spóźnienie, niesmaczny obiad, brak kolacji. Myślę, że wszyscy się spodziewali czegoś podobnego. Tymczasem nawaliła Paulina i znając jego poziom testosteronu, jego charakterek, ona sama teraz powinna się spodziewać ostrej awantury albo policzka. Ja go zdążyłam na tyle poznać, by się tego spodziewać, więc ona tym bardziej tego się spodziewać powinna, zwłaszcza, że nie jest ślepo zakochana i głupio zaślepiona. Ona jest świadoma tego z kim się związała, powinna więc być świadoma tego, że on takich zachowań tolerował nie będzie i że za takie coś jej wpierdoli.
OdpowiedzUsuńŚwiadomość jak najbardziej jest ważna, ale z drugiej strony, Paulinę też stworzyłem tak, by jeszcze miała złudzenia. Zresztą sam Tomasz ją w tych złudzeniach utwierdza, bo wprowadza w jej życie elementy niczym z bajki (taki typowy, dobry scenariusz - wycieczki, mieszkanie, balony).
Usuń